24.01.2025

Podróż w czasie, Paradoks Dziadka i fizyka kwantowa

Fizyk z Uniwersytetu Vanderbilt Lorenzo Gavassino przedstawił nowe wyjaśnienie Paradoksu Dziadka, jednej z najsłynniejszych przeszkód w podróżach w czasie.

Fot. YouTube


Według jego badań mechanika kwantowa może wygładzić sprzeczności, które pojawiają się podczas powrotu do przeszłości. Praca została opublikowana w czasopiśmie Classical and Quantum Gravity (CQG).

Paradoks dziadka ma miejsce, gdy podróżnik w czasie cofa się w czasie i zabija swojego dziadka, zanim urodzili się jego rodzice. Uniemożliwia to jego własne narodziny, uniemożliwiając sam akt podróży.

Gavassino rozpatrzył tę kwestię z punktu widzenia termodynamiki i mechaniki kwantowej. Jego badania pokazują, że cofając się w czasie, entropia systemu – miara nieporządku – nie może dalej rosnąć. Zamiast tego tworzy się równoległa linia „entropii”, która łączy początek i koniec pętli czasowej.

Takie podejście pozwala wyobrazić sobie sytuacje, w których zdarzenia mające miejsce w przeszłości mogą być odwracalne. Na przykład śmierć dziadka można „poprawić”, a pamięć podróżnika o jego czynach może zostać wymazana, eliminując w ten sposób sprzeczność.

Podróże w czasie stają się możliwe dzięki tzw. „zamkniętym krzywym czasu” – pętlom przewidzianym przez ogólną teorię względności. Mogą powstawać w ekstremalnych środowiskach, takich jak czarne dziury, gdzie przestrzeń i czas są maksymalnie zakrzywione. Aby jednak zrozumieć, jak cząstki kwantowe zachowują się w takich warunkach, konieczne jest jeszcze głębsze zbadanie interakcji mechaniki kwantowej i ogólnej teorii względności – zagadnienia, nad którym naukowcy nadal pracują.

Chociaż odkrycia Gavassino nie oznaczają, że można już zbudować wehikuły czasu, otwierają one nowe horyzonty w badaniu natury czasu i przestrzeni.

„Często zakłada się, że we Wszechświecie z Zamkniętymi Krzywymi Czasopodobnymi (CTC) ludzie mogą 'podróżować w przeszłość'” – pisze dr Gavassino. „Na pierwszy rzut oka wydaje się to oczywistym wnioskiem, ponieważ (w wystarczająco dużej skali) można postrzegać krzywą czasopodobną jako linię świata hipotetycznego statku kosmicznego podróżującego przez czasoprzestrzeń. Jednak aby potwierdzić, że jest to rzeczywista podróż w przeszłość, musimy najpierw omówić, co dzieje się z pasażerami (tj. z makroskopowymi systemami cząstek), gdy kończą podróż w obie strony”.

„Na przykład rozważmy następujące pytanie: „Czy Alicja może spotkać swoje młodsze ja na końcu podróży?”. Odpowiedź na to i podobne pytania ostatecznie sprowadza się do określenia statystycznej ewolucji nierównowagowych układów termodynamicznych na CTC”. 

Ogólna teoria względności Einsteina zakłada, że podróż w czasie do przeszłości może być teoretycznie możliwa pod pewnymi warunkami, na przykład w przypadku nietypowych geometrii czasoprzestrzeni, np. przekraczalnych tuneli czasoprzestrzennych, strun kosmicznych lub podróży z prędkością większą niż prędkość światła. 

Jednak nawet gdyby takie zjawiska były możliwe do osiągnięcia, naukowcy od dawna zmagają się z logicznymi sprzecznościami, jakie wprowadzają podróże w czasie. W szczególności paradoksy związane z wiedzą o przyszłości sprawiają, że podróże w czasie są nieprawdopodobne.

Paradoks spójności jest często uważany za kamień węgielny zagadek podróży w czasie, który stawia pytanie, co się stanie, jeśli podróżnik w czasie zmieni przeszłość w sposób, który uniemożliwi jej istnienie. 

Powszechnie znany jako „paradoks dziadka”, paradoks spójności jest podstawą science fiction, często eksplorowany w opowieściach o podróżach w czasie. Na przykład w filmie Powrót do przyszłości z 1985 roku główny bohater, Marty McFly, przypadkowo tworzy paradoks, który uniemożliwia spotkanie się jego rodzicom, narażając własne istnienie. 

W swoim najnowszym artykule dr Gavassino oferuje prowokacyjne rozwiązanie największych logicznych wyzwań podróży w czasie. Według niego, we wszechświecie z zamkniętymi krzywymi czasopodobnymi (CTC) prawa mechaniki kwantowej z natury wymazałyby wiele paradoksów podróży w czasie.

Jednym z najbardziej niezwykłych odkryć badania jest wymazywanie wspomnień osób lub systemów podróżujących na CTC. Tworzenie pamięci, ściśle związane ze wzrostem entropii w czasie, jest z natury niestabilne na CTC z powodu odwrócenia entropijnej strzałki czasu.

Gdy w drugiej połowie podróży entropia maleje, wszystkie procesy — łącznie z zapamiętywaniem — ulegają odwróceniu, przez co podróżny nie jest w stanie przypomnieć sobie swoich doświadczeń w trakcie podróży. 

Zjawisko to zapewnia, że ??żaden obserwator wewnątrz pętli nie może ingerować w swoją przeszłość ani tworzyć paradoksów przyczynowo-skutkowych, gdyż jego pamięć i stany wewnętrzne zostają skutecznie „zresetowane” po zakończeniu podróży.

Mówiąc najprościej, podróże w czasie mogą być teoretycznie możliwe, jednak odkrycia dr. Gavassino pokazują, że zmiana przeszłości jest zasadniczo niemożliwa. 

Entropia odgrywa kluczową rolę w zrozumieniu fizyki pętli czasowych. W zwykłych systemach entropia — miara nieporządku — stale wzrasta, zapewniając wyraźną strzałkę czasu. 

Jednakże odkrycia dr. Gavassino pokazują, że CTC narzucają okresowe ograniczenie na entropię, wymagając, aby powracała ona do swojej minimalnej wartości w określonych punktach pętli. 

Zjawisko to jest zgodne z twierdzeniem Poincarégo o rekurencji, które przewiduje, że skończone, izolowane układy ostatecznie powrócą do swoich stanów początkowych. W przypadku CTC powrót ten następuje w regularnych odstępach czasu, dyktowanych przez właściwości krzywej.

Badania dr. Gavassino pokazują, jak mechanika kwantowa zapewnia samospójność pętli czasowych. Badanie pokazuje, że poziomy energii systemów poruszających się na CTC są skwantowane, dzięki czemu wszystkie procesy pozostają spójne i samokorygujące. 

„Wyniki te poszerzają naszą wiedzę na temat kwantowych właściwości czasu i pokazują, że można pokonać konwencjonalne ograniczenia” – zauważa autor pracy.

20.01.2025

Nikola Tesla - Pozaziemskie kontakty

Tesla sam twierdził, że otrzymywał wiadomości z kosmosu od pozaziemskiej cywilizacji. Faktem jest, że jego wynalazki można nazwać nieziemskimi, ale czy faktycznie swój geniusz zawdzięczał komuś spoza Ziemi!?




Nie jest tajemnicą, że istnieje wiele wynalazków Tesli przypisywanych innym „wynalazcom”, wśród nich są radio i pierwsza maszyna zdolna do poszukiwania życia pozaziemskiego. FBI przejęło dokumenty, w tym liczne wynalazki, które wyprzedziły czasy Tesli, możliwe tajne technologie, w tym wersję jego słynnego bezprzewodowego nadajnika, który mógł wysyłać fale radiowe skupione w odległych punktach układu słonecznego.

Choć geniusz Tesli jest niezaprzeczalny, niektórzy zastanawiają się, czy jego umysł nie stał się urojony w jakiejś sytuacji. Prawdą jest, że Tesla przez całe życie interesował się rozwijaniem technologii umożliwiającej kontakt z pozaziemską inteligencją i wierzył, że przynajmniej raz wykrył sygnał kosmity.

Od 1896 roku Tesla wierzył, że wersja jego słynnego bezprzewodowego nadajnika może być używana do kontaktowania się z inteligentnymi istotami na innych planetach. Latem 1899 roku, pracując w swoim laboratorium w Colorado Springs, Tesla uważał, że zaobserwował serię kodów numerycznych w kosmicznych sygnałach radiowych, które zinterpretował jako znak inteligencji pochodzącej z wnętrza naszego układu słonecznego. Ale czy możliwe jest, że Tesla faktycznie otrzymał wiadomość pozaziemską? Jeśli tak, to skąd się wzięła?

Co ciekawe, Tesla nie był jedynym, który wierzył, że otrzymywał wiadomości od istot z innego świata. Marconi, o którym historia mówi, że wynalazł radio, nawet myślał, że Tesla opatentował je kilka lat wcześniej niż Marconi, również otrzymywał „wiadomości” z innych planet, ale wiadomości Marconiego zostały odrzucone jako zwykła ingerencja. Przypadek Tesli był bardziej złożony.

Co ciekawe major SS Wernher von Braun, późniejszy współzałożyciel NASA pytany o to, skąd niemieccy naziści mieli tak wysoko zaawansowane projekty w czasach II wojny światowej odpowiedział wskazując w niebo - oni nam pomogli.

W 1937 roku Nikola Tesla powiedział:

„W minionym roku poświęciłem wiele czasu na udoskonalenie nowego, małego i kompaktowego urządzenia, dzięki któremu energia w znacznych ilościach może być teraz przesyłana przez przestrzeń międzygwiazdową na dowolną odległość bez najmniejszego rozproszenia”. (New York Times, niedziela, 11 lipca 1937 r.)

Co ciekawe, w latach 70. LG Lawrence (kierownik terenowy Instytutu Ecola) ujawnił, że komunikował się z istotami pozaziemskimi:

„29 października 1971 r.… podczas przeprowadzania eksperymentów badawczych RBS [Remote Biological Sensing] w hrabstwie Riverside w Kalifornii, kompleks przetworników organicznych naszego sprzętu terenowego przechwycił ciąg pozornie inteligentnych sygnałów komunikacyjnych (ciasne odstępy i dyskretne interwały impulsów), przypadkowo pozostając skierowanym na gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy podczas krótkiego okresu odpoczynku. Zjawisko to trwało nieco ponad 33 minuty…

„Podobne zjawisko zaobserwowano 10 kwietnia 1972 r.…. Pozorne sygnały, oprócz pozornego słabnięcia, wydają się być przesyłane w dużych odstępach czasu, od tygodni do miesięcy, być może lat. Podczas monitorowania słuchu zauważono słabe, spójne zjawisko typu binarnego…. Odstępy między szybkimi seriami impulsów wahały się od… 3 do 10 minut….

W latach 80. inżynier Greg Hodowanec był w stanie potwierdzić niektóre twierdzenia Tesli oparte na jego własnej teorii kosmologii podczas eksperymentów z detektorem fal grawitacyjnych (GWD) własnej konstrukcji. W 1988 r. Hodowanec stwierdził, że „…takie sygnały są odbierane dzisiaj za pomocą prostych współczesnych detektorów sygnałów skalarnych… spójne modulacje są „słyszane” w [mikrofalowym] promieniowaniu tła. Najbardziej widoczne modulacje to trzy impulsy (kod S) nieznacznie oddzielone w czasie, a la Tesla! Czasami słyszane są również odpowiedniki kodowe E, N, A lub K, ale najbardziej uporczywą reakcją jest SE, SE itd.

„Dowolny detektor szumu typu l/f zareaguje na tę modulację tła. Jednak eksperymentator musi uważać, aby nie tworzyć tych odpowiedzi na poziomie „lokalnym” poprzez swoje własne lub inne lokalne działania. Na przykład detektory będą również reagować na bicie serca, czynności oddechowe, ruchy lokalne, a także możliwe efekty psychiczne. Detektory są łatwe do wykonania, a eksperymentator powinien łatwo odtworzyć te wyniki”. 

19.01.2025

Pochodzenie człowieka a manipulacja genetyczna

Inteligentne istoty pozaziemskie… Twórcy ludzkości?



Zgodnie z teorią, w odległej przeszłości, przed świtem cywilizacji, inteligentne istoty pozaziemskie manipulowały ludzkim DNA na Ziemi, aby stworzyć ludzkość, jaką znamy. Zgodnie z licznymi teoriami, które wydają się coraz bardziej prawdopodobne w ostatnich latach, starożytna ludzkość została genetycznie zmanipulowana w przeszłości. 

Bez tej genetycznej manipulacji, która wyjaśnia nagły wzrost ludzkiej inteligencji i szybki rozwój, cywilizacja, jaką znamy, prawdopodobnie nadal by nie istniała. To jest brakujące ogniwo w historii ludzkości.

Inteligentne istoty pozaziemskie… Twórcy ludzkości?

Według wielu autorów starożytni Anunnaki byli odpowiedzialni za „mały impuls” ludzkości, który przyspieszył rozwój inteligentnych istot na Ziemi. Jednym z najlepszych dowodów na poparcie teorii, że ludzkość została genetycznie zmanipulowana w przeszłości przez rasę inteligentnych Obcych, jest grupa krwi Rh ujemna. Ludzie mają cztery możliwe ogólne grupy krwi: A, B, AB i 0; klasyfikacja ta pochodzi, według naukowców, z białek, które znajdują się na powierzchni komórek, które są zaprojektowane do zwalczania bakterii i wirusów w ludzkim ciele.

Ogromna większość istot ludzkich na tej planecie ma krew z czynnikiem Rh plus, co uważa się za naturalne. Ale niewielka grupa, Rh minus, nie ma tych białek. Jak więc wyjaśnić tę zasadniczą różnicę naukowo? I dlaczego ona w ogóle istnieje? Przez lata wiele badań naukowych poszukiwało odpowiedzi na to pytanie.

Według badaczy, wyjaśniałoby to, dlaczego matki Rh ujemne nie tolerują płodów z krwią Rh dodatnią; zatem ta radykalna, trudna do wyjaśnienia, według większości praw natury nietolerancja może wynikać ze starożytnej modyfikacji genetycznej, dlaczego grupy Rh dodatnie i Rh ujemne mają tendencję do „odpychania” się zamiast łączenia. Według tej teorii naukowej, w odległej przeszłości istoty pozaziemskie odwiedziły Ziemię i stworzyły, poprzez „manipulację genetyczną”, Rh ujemne z zamiarem stworzenia rasy „niewolników”.

Rh ujemne byłoby spuścizną, jaką Anunnaki pozostawili na Ziemi, między innymi. Co ciekawe, szczep Rh ujemny jest charakterystyczny na przykład dla brytyjskiej rodziny królewskiej, która wygenerowała kontrowersyjne teorie na temat możliwego pochodzenia pozaziemskiego. Chociaż hipoteza ta nie została potwierdzona, niepokojące pytania, które generuje, unoszą się w powietrzu: Jak cywilizowany świat zareagowałby na fakt, że niewielka część populacji Ziemi ma kod genetyczny, który został zmieniony w odległej przeszłości przez wysoce zaawansowane istoty pozaziemskie?

Współczesna nauka potrafi i manipuluje genetycznie wszystko, co żyje. Rozwój sztucznej inteligencji przeraża wielu naukowców, którzy coraz częściej ostrzegają przed scenariuszem przyszłości rodem z filmu Terminator.

Może człowiek jest swego rodzaju sztuczną inteligencją!?

Szerzej na temat ludzi z krwią Rh- minus w notce Tajemnica ludzi Rh- negatywnych. 

13.01.2025

CO2 nie ma z tym nic wspólnego

„CO2 nie ma z tym nic wspólnego.” Inne spojrzenie na globalne ocieplenie



Dlaczego hipoteza o globalnym ociepleniu, które następuje na skutek emisji CO2 w wyniku działalności gospodarczej człowieka, jest wątpliwa? Co stanie się z satelitami, jeśli bieguny magnetyczne zamienią się miejscami? Czy można przewidzieć trzęsienia ziemi i erupcje wulkanów? Szef Laboratorium Fizyki Procesów Międzygeosferycznych w rozmowie z Gazeta.Ru.

Instytut Fizyki Ziemi im. O.Yu. Schmidt RAS, doktor nauk fizycznych i matematycznych Siergiej Szalimow.

— Siergiej Lwowicz, badasz różne powłoki Ziemi i ich wzajemne oddziaływanie. Ile muszli ma nasza planeta?

- Jest ich wiele. W jednej sferze znajduje się prawdopodobnie około 5-6 takich muszli. A każda skorupa – lub kula – jest naznaczona swoją osobliwością (z punktu widzenia fizyki).

Jeśli odejdziesz od środka Ziemi, to przede wszystkim musisz zrozumieć, że Ziemia ma nie jeden rdzeń, ale dwa. Solidne jądro wewnętrzne o promieniu 1220 km znajduje się w centrum Ziemi i składa się prawie w całości z żelaza z domieszką niklu i szeregu lekkich pierwiastków. Rdzeń ten zanurzony jest w roztopionym żelazie o lepkości kinematycznej wody, czyli w ciekłym rdzeniu. Temperatura ciekłego rdzenia wynosi około 6000 °C (w pobliżu stałego rdzenia temperatura jest nieco niższa ze względu na wysokie ciśnienie). To właśnie w ciekłym jądrze zachodzą procesy wytwarzania ziemskiego pola magnetycznego. W odległości około 3500 km od centrum Ziemi zaczyna się lepka powłoka płaszcza, której długość wynosi około 3000 km, a jej górna część, o grubości około 50 km, nazywana jest litosferą - skorupą stałą. Oddziela wszystkie żywe istoty od lepkiej astenosfery. Ruch i interakcja płyt litosferycznych powoduje trzęsienia ziemi. 2/3 stałej powłoki Ziemi pokryta jest hydrosferą - płynną powłoką Ziemi. Stała skorupa jest pokryta atmosferą - powłoką gazową Ziemi, która dzieląc się na kilka kolejnych kul, rozciąga się na wysokość do 800 km. Jednakże wraz ze wzrostem wysokości w grę wchodzi jonizacja cząsteczek i atomów atmosferycznych, głównie przez promieniowanie słoneczne. Powstaje jonosfera – część atmosfery zjonizowanej przez Słońce. Zaczyna się tam, gdzie elektrony wpływają na propagację fal radiowych. Magnetosfera to powłoka magnetyczna Ziemi. Granicę wyznacza równość ciśnienia plazmy wiatru słonecznego i ciśnienia magnetycznego i znajduje się w odległości 10 promieni Ziemi od jej środka. Magnetosfera zawiera już w pełni zjonizowaną plazmę. Wraz z jonosferą chroni nas przed ostrym promieniowaniem Słońca.

— Która z muszli jest obecnie najlepiej zbadana?

- Myślę, że wszyscy są w mniej więcej równych warunkach. Chociaż podpowierzchnia była prawdopodobnie mniej badana. To, co się tam dzieje, możemy ocenić jedynie na podstawie procesów zachodzących na powierzchni. Jednak bardzo trudno jest również uzyskać dane eksperymentalne dotyczące dolnej jonosfery (80-90 km nad powierzchnią), gdzie spalają się meteoroidy. Ponieważ dolna jonosfera jest zbyt wysoka dla sond i zbyt niska dla satelitów. Wszystkie muszle nie zostały jeszcze wystarczająco zbadane. Dlatego tak trudno na przykład dokładnie określić przyczynę globalnego ocieplenia.

- Naprawdę? Wygląda na to, że przyczyna została ustalona. Jest to dwutlenek węgla uwalniany do atmosfery w wyniku działalności gospodarczej człowieka.

– Z tego, co wiadomo na ten temat,

Bardzo wątpię, czy CO2 powoduje ocieplenie.

Temperatura w ciągu ostatnich 100 lat wzrosła o około stopień, trochę mniej. Stężenie dwutlenku węgla - od około 300 do 400 ppm. Mówią nam: dzieje się tak dlatego, że spalamy węgiel, gaz i ropę. Musimy pilnie przestać to wszystko palić, a wtedy temperatura nie wzrośnie. Ale to chyba jakieś nieporozumienie.

- Dlaczego?

Bo, powiedzmy, w ostatnim interglacjale temperatura na Ziemi była o około 2°C wyższa niż obecnie. Pytanie brzmi, jak to się ma do emisji CO2? 10 tysięcy lat temu nie było jeszcze cywilizacji. Ponadto temperatura zmienia się w krótszych okresach czasu. Od końca XIX wieku do 1910 roku panował trzask chłodu. Od 1910 do 1940 - ocieplenie. Od 1940 do 1950 - ponowne ochłodzenie. Potem była stabilizacja w latach 80., a potem temperatura zaczęła rosnąć.

Temperatura waha się z amplitudą dziesiątych stopnia, a stężenie CO2 rośnie monotonicznie.

I co najciekawsze: promieniowanie podczerwone powierzchni Ziemi pochłonięte przez CO2 znajdujący się w atmosferze nie odpowiada temu, które jest zwracane w stronę Ziemi.

— Ale czy efekt cieplarniany istnieje?

- Tak. Skąd bierze się efekt cieplarniany? Od absorpcji przez atmosferę i powrotu części promieniowania podczerwonego do powierzchni ziemi. A z punktu widzenia specjalistów, którzy szczegółowo zbadali tę kwestię (przede wszystkim Borysa Michajłowicza Smirnowa ze Wspólnego Instytutu Wysokich Temperatur Rosyjskiej Akademii Nauk ).

Za główną przyczynę efektu cieplarnianego należy uznać wodę, a nie CO2. Pytaniem pozostaje jednak, dlaczego w ogóle stężenie CO2 w atmosferze wzrasta.

– Czy są jakieś hipotezy?

— Istnieje hipoteza Linusa Paulinga, który twierdził, że istnieje równowaga pomiędzy atmosferycznym i oceanicznym CO2 poprzez tworzenie się węglanu wapnia. Jeśli zostanie nieco przesunięty (na przykład ze względu na wzrost temperatury oceanu), wówczas zawartość CO2 w atmosferze wzrośnie. Tutaj nadal musimy zrozumieć przyczyny. W każdym razie na pewno nie jest to wzrost emisji CO2 ze spalania gazu, ropy i węgla.

— Czy w wyniku działalności gospodarczej człowieka może wystąpić brak równowagi między atmosferą a oceanem?

- Może. Zanieczyszczamy ocean. Ale jak dokładnie zmienia się ta równowaga, dlaczego pojawia się efekt cieplarniany, co z tym zrobić, jak go zatrzymać – to pytania, na które nie ma jeszcze odpowiedzi.

— Oprócz globalnego ocieplenia istnieje jeszcze inny proces, który przeraża ludność świata. Jest to odwrócenie polaryzacji. Bieguny magnetyczne mogą zmieniać miejsca, co zdarzało się nie raz w historii naszej planety. Oznacza to, że igła kompasu nagle zacznie wskazywać południe. Czy to naprawdę prawda?

— Naukowcy na podstawie badań paleomagnetycznych twierdzą, że istnieje zjawisko takie jak odwrócenie polaryzacji. Oznacza to, że na podstawie skał kopalnych o określonym składzie możemy stwierdzić, w jakim kierunku znajdowało się pole geomagnetyczne w przeszłości. I jasne jest, że pole zmienia kierunek. Ale zdarza się to rzadko, kilka razy na milion lat. Od ostatniego wydarzenia minęło 780 tysięcy lat, co wskazuje, że pole było przeciwne (era Brunhesa-Matuyamy).

- Jeśli to się nagle stanie, co stanie się z naszymi satelitami nawigacyjnymi?

Przede wszystkim zniknie dipolowy charakter (obecność dwóch biegunów: północ-południe) naszego pola geomagnetycznego, a wraz z nim przyzwyczajona jest do nas ochrona magnetosferyczna i jonosferyczna przed promieniowaniem słonecznym.

Pole oczywiście nie zniknie całkowicie, ale plazma wiatru słonecznego i twarde promieniowanie przedostaną się w niektórych miejscach na powierzchnię Ziemi i zniszczą wszystko na swojej drodze, łącznie z satelitami. To oczywiście nie jest zbyt dobry scenariusz.

Funkcjonowanie satelitów nawigacyjnych uzależnione jest między innymi od zmian prędkości obrotowej Ziemi, stanu atmosfery i jonosfery. W szczególności propagacja sygnału elektromagnetycznego przez jednorodną plazmę bez pola magnetycznego różni się od propagacji przez niejednorodną plazmę z polem magnetycznym. I to trzeba wziąć pod uwagę.

Według badań paleomagnetycznych odwrócenie polaryzacji trwa około 10 tysięcy lat.

Będzie zatem wystarczająco dużo czasu na przystosowanie satelitów nawigacyjnych do nowego pola, jeśli oczywiście będą one w takich czasach niepokoić ludzi.

— Gdzie wskaże igła kompasu?

- Potrafi wskazać dowolne miejsce lub obrócić się. Północ i południe istnieją tylko w polu dipolowym.

— Czy proces wymiany biegunów właśnie trwa?

„Nie da się tego ustalić, ponieważ, jak powiedziałem, proces ten zajmuje dużo czasu”. A zaobserwowany spadek natężenia pola może wynikać między innymi z wychylenia - procesu, który nie prowadzi do odwrócenia polaryzacji, chociaż przyczynia się do zmniejszenia składowej dipolowej pola. Najprawdopodobniej procesy te spowodowane są prądami w płynnym jądrze Ziemi, takimi jak na przykład ruch prawdziwego bieguna magnetycznego.

Prawdziwy biegun magnetyczny, czyli miejsce na powierzchni Ziemi, w którym linie siły magnetycznej są pionowe, znajdowało się wcześniej w  Kanadzie, a obecnie przenosi się na Syberię. Bieguny geomagnetyczne utworzone przez dipol magnetyczny nadal praktycznie stoją w miejscu. To bardzo dobrze, bo gdyby się ruszyli, być może większość Syberii znalazłaby się pod owalem zorzy polarnej. I, jak wiadomo, komunikacja pod nim działa bardzo słabo. Ale, dzięki Bogu, przesuwają się tylko prawdziwe bieguny magnetyczne.

— Przez długi czas naukowcy nie byli w stanie przewidzieć trzęsień ziemi i erupcji wulkanów. Czy są jakieś postępy w tym kierunku?

- NIE,

Naukowcy nie posiadają jeszcze informacji niezbędnych do przewidywania zdarzeń sejsmicznych.

Było tylko kilka przypadkowych przewidywań, ale nie można tego nazwać systemem.

Wiele osób mówi: „No i jak? Zwierzęta wyczuwają zwiastuny, a my z jakiegoś powodu nie?” Ale na razie to tyle. Swoją drogą Kalifornia i Japonia pokryte są najróżniejszym sprzętem, a jednocześnie cały czas brakuje im silnych trzęsień ziemi.

Podkreślam, że mówimy o krótkoterminowej prognozie wydarzeń. Przy prognozie długoterminowej sytuacja jest bardziej optymistyczna.

- Dlaczego nie możesz po prostu reagować na zwierzęta?

- No cóż, wyobraźmy sobie sytuację. Jeśli nagle zauważyłeś, że kot, pies lub krowa zachowuje się w jakiś nietypowy sposób, co możesz na tej podstawie powiedzieć? Może kot, pies lub krowa jest chora. A może coś nadejdzie. Kiedy nadejdzie? Gdzie to nadchodzi? Jakiej wielkości? W którą stronę mam biec? Tego nie da się już powiedzieć.

Niemniej jednak konieczne jest poszukiwanie zwiastunów. A entuzjastów zajmujących się tym biznesem jest wielu. Swego czasu i ja byłem jednym z nich.

— A jeśli weźmiemy wulkany, czy tak samo będzie z zwiastunami?

- Tak, tak samo jest z wulkanami. Chociaż tutaj przynajmniej problem z lokalizacją akcji został rozwiązany. Rzeczywiście widać oznaki przygotowań do erupcji. Nie da się jednak dokładnie określić, kiedy to nastąpi. Znam jednak też jeden czy dwa przypadki udanych przewidywań. A przecież są to odosobnione przypadki. Nauka w tym zakresie jest wciąż na samym początku swojej drogi.


Źródło: https://www.gazeta.ru/

12.01.2025

Horror na Przełęczy Diałtowa

Incydent na Przełęczy Diatłowa w Rosji to jedna z najbardziej przerażających i tajemniczych  prawdziwych historii , jakie kiedykolwiek opowiedziano.



W styczniu 1959 r., w szczytowym okresie zimnej wojny, grupa dziewięciu studentów i absolwentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg) wyruszyła na narciarską wyprawę w północną część Uralu, w towarzystwie 37-letniego przewodnika Siemiona Zołotariowa. Wszyscy byli doświadczonymi piechurami i narciarzami, ale żaden z nich nie był przygotowany na to, co miało się wydarzyć. 

Ich celem było dotarcie do góry Gora Otorten. Miała to być przygoda licząca łącznie 200 mil.

1 lutego grupa rozbiła namiot na zboczach Kholat Syakhl. W języku rdzennego ludu Mansi słowa te można mniej więcej przetłumaczyć jako „Martwa Góra”.

Po tygodniach rodzice i uniwersytet zaczęli ich szukać, ale nikt już nie zobaczył ich żywych. Dzienniki i rolki z kamer pozostawione w namiocie ujawniają wskazówki dotyczące ich ostatnich chwil. 

Kilka tygodni później śledczy znajdują spłaszczony namiot, a ciała turystów rozrzucone szeroko po okolicy. Niestety, siedmiu mężczyzn i dwie kobiety zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. 

Oficjalnie przyczyną zgonu są „nieznana siła napędowa” i „spontaniczna siła natury”, cokolwiek miałoby to znaczyć to pewne jest, że nie wyjaśnia niczego, a jedynie dodaje mistyki i grozy incydentu.

Wyglądało to tak, jakby niektórzy z nich zostali uderzeni siłą samochodu. Poza tym nie było żadnych zewnętrznych oznak przemocy. Co ciekawe, znaleziono tylko ich ślady stóp, a żadnych śladów zwierząt lub intruzów. Odstępy między śladami stóp wskazywały, że szli normalnym tempem.

Znalezienie wszystkich wędrowców zajęło ponad dwa miesiące. Najpierw znaleziono dwa ciała w pobliżu drzewa cedrowego, nagie bez bielizny przy temperaturach sięgających -40 stopni Celsjusza. Niektóre ciała miały na sobie części garderoby należące do innych wędrowców.

Kilka dni później znaleziono więcej ciał, w różnym stadium rozebrania. Co jeszcze dziwniejsze, cierpieli z powodu niewytłumaczalnych obrażeń, złamań wewnętrznych, złamanych żeber i przebarwionej skóry. W końcu, po dwóch miesiącach i cieplejszych temperaturach, poszukiwacze znaleźli ostatnie ciała, pogrzebane pod 13 stopami śniegu.

Tajemnicze wskazówki

Student  , który znalazł namiot, powiedział, że „był w połowie rozdarty i pokryty śniegiem. Był pusty, a wszystkie rzeczy i buty grupy zostały w nim pozostawione”. 

Kuchenka turystyczna była nadal zmontowana, jakby nigdy nie była używana.

Co zabiło dziewięcioro młodych turystów na Martwej Górze?

Nieznana siła spowodowała masywne złamania klatki piersiowej i czaszki. Dwóm z ciał brakowało oczu, a jedno nie miało języka ani warg. Z jakiegoś powodu na niektórych ubraniach znajdował się materiał radioaktywny. W toku śledztwa przeprowadzono sekcje zwłok ofiar i ustalono:

Igor Diatłow – przyczyna śmierci: hipotermia

Zinaida Kołmogorowa – przyczyna śmierci: hipotermia

Ludmiła Dubinina – przyczyna śmierci: kłuta rana serca, krwotok do jamy opłucnej (1,5 litra krwi), wewnętrzne krwawienia klatki piersiowej, powstałe na skutek wielokrotnych złamań żeber

Aleksandr Kolewatow – przyczyna śmierci: hipotermia

Rustem Słobodin – pęknięcie kości czołowej czaszki, które przyczyniło się do utraty przytomności i hipotermii

Gieorgij Jurij Kriwoniszczenko – przyczyna śmierci: hipotermia

Jurij Doroszenko – przyczyna śmierci: hipotermia

Nikołaj Tibo-Brińol – złamanie podstawy czaszki, wieloelementowe i rozległe złamania kości czaszki, obfity krwotok do opon mózgowych oraz wbicie fragmentów złamanej czaszki w opony mózgowe

Siemion Zołotariow – krwotok do jamy opłucnej (litr krwi), wewnętrzne krwawienia klatki piersiowej, powstałe na skutek wielokrotnych złamań żeber


Podczas pogrzebów uczestnicy zauważali, że skóra ich bliskich stała się pomarańczowa, a ich włosy siwe. 

Od tego czasu nikt nie wyjaśnił, co zabiło turystów. Pojawiły się różne teorie na ten temat Incydentu na Przełęczy Diatłowa:

Atak kosmitów 

Nagła lawina

Gwałtowny wiatr katabatyczny 

Tajne testy broni KGB

Śmierć z rąk Yeti

Zatuszowanie morderstwa

W 2019 r., w 60. rocznicę śmierci,  Expedition Unknown  podzielił się historią. Gospodarz Josh Gates omawia dokument pokazujący, że radzieccy śledczy mogli wiedzieć o śmierci turystów do 6 lutego. Ale rzekomo nie znaleźli namiotu aż do 26 lutego? 

Według  National Geographic  „radziecka biurokracja utrzymywała sprawę w tajemnicy”. Niedawno rosyjskie władze wznowiły śledztwo.

Świadkowie, którzy byli wspinaczami górskimi, twierdzili, że widzieli  pomarańczowe kule  latające w okolicy w noc incydentu. Mieszkańcy okolicy, meteorolodzy i żołnierze potwierdzili obserwację kul. Niektórzy krewni ofiar uważali, że  przyczyną śmierci mogły być nieznane testy wojskowe. Wedle tej koncepcji przyczyną śmierci turystów były prowadzone na Uralu operacje wojskowe, testy broni lub awaria rakiety. Twórcy hipotez powołują się na wyniki sekcji zwłok ofiar, w których zaobserwowano oznaki toksycznego obrzęku płuc a specjalista ds. medycyny sądowej, przeprowadzający sekcje zwłok turystów, porównał obrażenia ofiar znalezionych w jarze do urazów powstałych przy powietrznej fali detonacyjne.

W petycji z 29 czerwca 2020 r. do prokuratora generalnego w sprawie niektórzy uważali, że przyczyną śmierci było „zaniedbanie ze strony inżynierów rakietowych, którzy popełnili błąd w projekcie kadłuba lub silnika samolotu, nieudany start i sabotaż”.

Koncepcja powiązania ofiar z wywiadem lub kontrwywiadem oraz ich przynależności do KGB została szerzej opisana w książce Aleksieja Rakitina "Śmierć idąca po śladzie…" (Смерть, идущая по следу…).

Tragedia na Przełęczy była również podstawą do sformułowania hipotez bazujących na kryptozoologii lub zjawiskach paranormalnych. W 2014 roku ukazał się film dokumentalny Zagadka rosyjskiego Yeti, w którym amerykański podróżnik i wspinacz Mike Libecki stawia hipotezę, że grupę Diatłowa zabił tytułowy yeti.

W 2020 roku ukazała się książka autorki Alice Lugen zatytułowana Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca. Jest ona podsumowaniem stanu wiedzy na temat wydarzeń i śledztwa do 2020 roku. Autorka porusza wątek Siemiona Zołotariowa, jego niejasnego pochodzenia i przeszłości, oraz o dwóch sprzecznych wynikach sekcji jego ekshumowanych zwłok. Przytacza również wątki nieujęte w śledztwie, a których nie ma możliwości zbadać ze względu na brak świadków. Są to: zeznania radzieckiego żołnierza, który miał pojawić się na miejscu tragedii około dwa tygodnie przed przybyciem ekspedycji ratunkowej, a także zeznanie, że według wstępnych zeznań do prosektorium zostało przywiezionych jedenaście ciał z miejsca tragedii a nie dziewięć, jak ostatecznie ujęto w protokole z akt sprawy. 

9.01.2025

Odtajnione dokumenty MKUltra

Wojna psychologiczna jest równie okrutna jak tradycyjna, ale utajniana, przez co niewidoczna. Rząd Stanów Zjednoczonych bada metody prania mózgu od dziesięcioleci. Być może najbardziej niesławne badania dotyczą programu MKUltra, który CIA prowadziła od 1953 r. do 1964 na niczego niepodejrzewających ofiarach, które nie wiedziały, że biorą udział w brutalnym badaniu.

Fot. NSA


Eksperymenty MKUltra były owiane tajemnicą po tym, jak dyrektor CIA Richard Helms i wieloletni szef MKULTRA Sidney Gottlieb zniszczyli większość dowodów. Jednak niedawno odtajnione dokumenty rzucają światło na ekstremalne naruszenia praw człowieka dokonywane przez rząd USA.

MKULTRA rozpoczęło się w 1953 roku w okresie zimnej wojny. Rząd USA rzekomo chciał poznać taktykę kontroli umysłu, którą, jak uważał, rządy Związku Radzieckiego i Chin już opanowały. Ponadto CIA była zainteresowana eksperymentami przeprowadzanymi przez nazistów na osobach przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej. Operacja Paperclip była preludium do MKUltra, rozpoczynając się w 1945 roku, kiedy CIA rozpoczęła badanie metod tortur i prania mózgu stosowanych przez Trzecią Rzeszę. W rzeczywistości 1600 nazistowskich naukowców zostało zrekrutowanych przez rząd USA i zachęconych do kontynuowania pracy na obywatelach amerykańskich. Ci naukowcy badali również sposoby prowadzenia wojny biologicznej poprzez uzbrojenie dżumy dymieniczej. Były inne badania, takie jak projekt Artichoke i Bluebird, które miały miejsce zanim CIA opracowała niesławny eksperyment MKUltra.

Richard Helms, zastępca dyrektora ds. planów w CIA, zaproponował projekt MKUltra jako „specjalny mechanizm finansowania dla wysoce wrażliwych projektów badawczo-rozwojowych CIA, które badały wykorzystanie materiałów biologicznych i chemicznych w celu zmiany ludzkiego zachowania”. W jaki sposób rząd mógł manipulować ludzkim mózgiem? Rząd chciał znaleźć „serum prawdy”, które można by stosować na jeńcach wojennych i ich własnych obywatelach. Chemik CIA Sidney Gottlieb nawiązał współpracę z firmą farmaceutyczną Eli Lilly, aby wyprodukować psychodeliczny narkotyk LSD, aby przeprowadzić te brutalne eksperymenty.

Uczestnicy zostali zabrani z więzień, ośrodków dla osób uzależnionych, ośrodków dla nieletnich, a nawet z armii USA. Nikt nie wiedział, że biorą udział w badaniu. CIA zapewniła badaczom nieograniczony budżet i często tworzyła fałszywe fundacje, aby udzielać grantów TSS. Lekarze z uniwersytetów w całym kraju byli rekrutowani i szczególnie lubili badać pacjentów już przebywających w szpitalach psychiatrycznych lub psychiatrycznych.

Aby manipulować ludzkim zachowaniem, badacze karmili swoich badanych LSD i innymi zmieniającymi umysł środkami i próbowali przeprogramować ich umysły. Zwracali się do firm farmaceutycznych, aby opracowały dodatkowe leki, które mogłyby „promować nielogiczne myślenie, pomagałyby jednostkom znosić „pozbawienie, tortury i przymus podczas przesłuchań” oraz próby „prania mózgu”. Eksperymenty często trwały tygodniami. National Security Archive (NSA) wyjaśnia:

CIA przeprowadzała przerażające eksperymenty z użyciem narkotyków, hipnozy, izolacji, deprywacji sensorycznej i innych ekstremalnych technik na ludziach, często obywatelach USA, którzy często nie mieli pojęcia, co im się robi lub że są częścią testu CIA.Te zapisy rzucają również światło na szczególnie mroczny okres w historii nauk behawioralnych, w którym niektórzy najlepsi lekarze w tej dziedzinie prowadzili badania i eksperymenty zwykle kojarzone z nazistowskimi lekarzami sądzonymi w Norymberdze”.

Deprawacja snu, elektrowstrząsy, radioterapia i nękanie słuchowe były jednymi z niezliczonych taktyk stosowanych podczas tego programu. Istnieje niezliczona ilość opowieści od ocalałych o koszmarach, których doświadczyli, ale prawdziwy zakres tego programu jest zbyt obszerny, aby go tutaj wyjaśnić. Niedawno odtajnione dokumenty mają 1200 stron i stanowią tylko fragment prawdy.

Co dziwne, pierwszych 1000 ofiar zabrano z amerykańskich baz wojskowych. Terrorysta z Nowego Orleanu Shamsud-Din Jabbar i zamachowiec z Las Vegas Matthew Livelsberger stacjonowali w bazie wojskowej Fort Bragg w Karolinie Północnej. Przypadkowo przeprowadzili swoje ataki jeden po drugim, chociaż ci, którzy znali mężczyzn, twierdzą, że nie mieli żadnych przesłanek, że którykolwiek z nich mógłby popełnić takie przestępstwa. Ryan Routh, człowiek, który próbował zabić Trumpa na polu golfowym, również ma powiązania z Fort Bragg i odwiedził go ponad 100 razy. Można wpaść w głęboką norę, przyglądając się każdemu indywidualnemu scenariuszowi. Nie trzeba być teoretykiem spiskowym, aby przyznać, że coś się nie zgadza. Kongresmenka Anna Luna Paulina prosi o informacje na temat Jabbara i Livelsbergera dotyczące ich powiązań z bazą wojskową Fort Bragg. Inni, którzy nie boją się być nazwani teoretykami spiskowymi, wkrótce również mogą zacząć zadawać pytania.

Czy rząd USA zrezygnował z opracowywania metod wojny psychologicznej i biologicznej? Rząd aktywnie finansuje agencje, które badają broń biologiczną i z powodzeniem przeprowadziły prawdopodobnie największe operacje psychologiczne w historii z COVID i towarzyszącymi mu ograniczeniami. Istnieją niezliczone przykłady przeprowadzania przez rząd eksperymentów na dużych grupach populacji. Przerażające jest to, że nikt nie wie, kiedy bierze w nich udział. Warto przyjrzeć się temu bliżej.