27.09.2020

Czarnookie Dzieci – Black-Eyed Kids

Z całego świata napływają doniesienia o czarnookich dzieciach (Black-Eyed Kids), które w świadkach budzą przerażenie. Dzieci zazwyczaj mają posiadać nie tyle czarne źrenice, ile oczy w całości czarne jak smoła, co jest nienaturalne. Wydaje się, że relacje tego typu mają znamiona typowych legend z dreszczykiem i nie są oficjalnie udokumentowane. Skąd jednak biorą się opowieści od ludzi, którzy uznawani są za trzeźwo myślących? Czy wszystkie relacje naocznych świadków mamy prawo wrzucić na półkę z urojeniami tylko dlatego, że wydają się brzmieć zbyt nieprawdopodobne?


Black-Eyed Kids
Czarnookie Dzieci Foto Pinterest

Najbardziej znanym spotkaniem z dziećmi o piekielnych oczach jest przypadek Briana Bethela, który jest redaktorem w gazecie Abilene Reporter-News z siedzibą w Abilene w stanie Teksas w Stanach Zjednoczonych. Latem 1996 roku Bethel pojechał do dawnej siedziby Camalott Communications, jednego z dostawców Internetu, aby zapłacić rachunek. Zajęty wypełnianiem czeku w aucie nie zwracał uwagi na to, co się działo na zewnątrz, Była spokojna ciepła noc, kiedy nagle do szyby jego auta zapukało dwoje chłopców w wieku 9-12 lat. Ubrani byli w bluzy z kapturami. Brian pomyślał, że chłopcy prawdopodobnie chcą od niego drobne, więc uchylił lekko szybę w aucie, by dowiedzieć się, czego chcą w środku nocy. Gdy na nich spojrzał, jak to sam opisał, natychmiast go niezrozumiały, niszczący duszę strach, nie mając pojęcia dlaczego. Nawiązała się rozmowa między redaktorem a jednym z chłopców, którego Brian opisuje jako uprzejmego o oliwkowej skórze i kędzierzawej głowie. Drugi z chłopców, rudowłosy, blady, piegowaty pozostał nieco w tyle. Chłopiec wyjaśnił, że z kolegą chcieli obejrzeć film „Mortal Kombat”, ale pieniądze zostawili w domu u matki i poprosili Briana, by ten uch podwiózł. Bethel wiedział, że ostatni seans tej nocy filmu "Mortal Kombat" dawno się rozpoczął i nawet gdyby ich podwiózł gdzieś, to wróciliby już po zakończeniu filmu. Ale nie to było najistotniejsze. Bethel opisuje, że bez żadnego powodu ciągle czuł nieuzasadniony strach, ale logika podpowiadała mu, że przecież nie miał powodu bać się dwóch młodych, uprzejmych chłopców. To tylko dwoje małych dzieci, których należy odwieźć do domu w środku nocy. Rozsądek brał górę, a ręką Bethel już naciskał zamek, by chłopców wpuścić do auta, gdy nagle dostrzegł, jak obaj chłopcy patrzyli na niego czarnymi jak węgiel oczami. Tego rodzaju oczy, które można obecnie zobaczyć na wizualizacjach twarzy kosmitów lub wampirach z horrorów klasy B. Bezduszne kule jak dwie wielkie połacie bezgwiezdnej nocy. Przerażenie wzięło górę i zamiast otworzyć drzwi, Bethel z wolna zaczął domykać uchyloną szybę od strony kierowcy, co strasznie zdenerwowało dotąd uprzejmych chłopców. Zaczęli uderzać w szybę pięściami z dziwnie brzmiącymi okrzykami:

Nie możemy wejść, dopóki nie powiesz nam, że wszystko w porządku. Wpuść nas!"

Przerażony Bethel czym prędzej nacisnął pedał gazu, by jak najszybciej uciec z miejsca kontaktu z chłopcami. Do dziś dziwi się, że w panicznej ucieczce nie otarł o samochody zaparkowane obok. Kiedy wyjechał z parkingu, raz jeszcze odwrócił się – nikogo na parkingu nie dostrzegł. Nawet gdyby chłopcy chcieli szybko uciec, tak krótka chwila nie pozwoliłaby im na to, aby niezauważeni uciekali z placu. Do dziś po latach Brian Bethel opisuje to zdarzenie jako najbardziej przerażające w jego życie i te nienaturalnie piekielne czarne oczy.

Relacja Bethela jest najbardziej medialnym opisem tego typu zdarzenia, gdyż będąc redaktorem gazety, opisał cały incydent, choć z dwuznaczną opinią redaktora naczelnego. Historię tę opowiedział również w wywiadzie wyemitowanym przez lokalną stację telewizyjną. Od tego czasu wiele podobnych relacji można uznać za coś w rodzaju plagiatu i zapewne tak jest. Ludzie lubią opowieści z dreszczykiem. Pytanie zasadnicze jednak brzmi, czy trzeźwo myślący redaktor, szanowany w swoim kręgu człowiek mógł zmyślić taką historyjkę?

"Dość łatwo mnie wyśledzić, więc nadal otrzymuję telefony, e-maile i zapytania od ludzi z całego świata, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tym, co widziałem, co myślę na temat chłopców, kim byli i co to spotkanie oznacza w jakimś kosmicznym sensie. Kontaktowali się ze mną wszyscy, od koreańskich stacji telewizyjnych planujących występy sylwestrowe po zwykłych ludzi, którzy po prostu chcieli porozmawiać. Mnie jednak najbardziej interesowali ludzie, którzy przeżyli coś podobnego, co mi się przytrafiło. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wiem, że nie zwariowałem i wiem, że inni doświadczają podobnych spotkań, ale po prostu boją się o tym mówić". – Oświadczył Brian Bethel w telewizyjnym wywiadzie.

Gdyby opowieść Bethela była jedyną tego rodzaju historią, śmiało moglibyśmy wrzucić ją na półkę z lokalnymi opowieściami z dreszczykiem, opowiadanymi przy ognisku. Tego typu relacji jest jednak dużo więcej, a opowieść Bethela świadkom takich zdarzeń jest całkowicie obca. Najczęściej spotykany scenariusz przedstawia się tak, że późnym wieczorem ktoś nagle puka do drzwi. Przed drzwiami stoją chłopcy o piekielnie czarnych oczach, którzy za wszelką cenę chcą, by zostali zaproszeni do środka pod byle pretekstem. Zdaje się, że te dwa czynniki są niezmienne; czarne oczy i potrzeba zaproszenia do środka, gdyż jakimś sposobem sami wtargnąć nie mają prawa. Bethel sam w wywiadzie wyznał, że gdyby wtedy wpuścił chłopców do auta, najprawdopodobniej dziś by go nie było.

Historie takie choćby nie wiadomo jak dziwnie brzmiały, na pewno zasługują na bliższe zbadanie. Nie mamy prawa doszukiwać się w nich urojeń świadka, tak samo, jak świadków sporadycznie widywanych cieni, które wciąż stanowią mroczną zagadkę.

20.09.2020

Przerwany postęp nauki

Wydawałoby się, że jak na współczesnego człowieka osiągnęliśmy szczyt możliwości rozwoju w każdej dziedzinie. Oczywiście wiele jest przed nami do odkrycia i wynalezienia, a do zdobycia szczytu daleka droga. Ale czy aby na pewno wspinamy się tym samym tempem bez zbłądzenia gdzieś po drodze? Wszystko wskazuje, że jednak musimy odrabiać utracone co najmniej 2 tys. lat nauki, które zabrał nam Kościół katolicki i ogólnie pojmowana religia.

Proces Giordano Bruno – tablica na pomniku filozofa na Campo de' Fiori w Rzymie
Proces Giordano Bruno

Osiągnięcia współczesnej nauki są zdumiewające. Cyfryzacja, medycyna, astronomia, podbój kosmosu... można wymieniać bez końca i zawsze będzie coś przeoczone, bo nie jesteśmy w stanie wymienić wszystkich dziedzin i wszystkich sukcesów współczesnej nauki. To, co kiedyś wydawało się magią, dziś jest wyjaśnione naukowo. Kurczą się dawniejsze cuda natury, bowiem coraz bardziej rozumiemy same prawa natury. Do doskonałości nam jednak daleko i błędem byłoby czuć dumę z obecnego stanu naszej wiedzy. Narcyzm odrzućmy precz, gdyż sięgając pamięcią w bardzo odległe czasy, możemy szybko zostać zawstydzeni, kiedy się dowiemy, że tak naprawdę wszystko to, co osiągnęliśmy w strefie nauki, jest tylko zwykłym plagiatem ściągniętym z wielkich umysłów starożytności. Aby nie być gołosłownym, powinienem w tym miejscu podeprzeć się faktami z czasów pradawnych, co poniżej czynię.

O rozmiarach i odległościach Słońca i Księżyca

Arystarch z Samos (ok. 310–230 p.n.e.) – grecki astronom pochodzący z wyspy Samos, jako pierwszy zaproponował heliocentryczny model Układu Słonecznego. W traktacie O rozmiarach i odległościach Słońca i Księżyca, posługując się metodą geometryczną, wylicza względne rozmiary i wzajemne odległości Słońca, Ziemi i Księżyca. Podawane przez niego wielkości są niedokładne z powodu błędnych obserwacji, ale model, na którym oparł wyliczenia, jest prawidłowy. Archimedes podał do wiadomości także, iż Arystarch twierdził, że Ziemia krąży wokół Słońca po obwodzie koła oraz wokół własnej osi. Wokół Słońca krążą także wszystkie planety, a ruch gwiazd stałych jest tylko ruchem pozornym. Źródło pisane, z którego czerpał tę wiedzę Archimedes, nie zachowało się do dziś. Stoik Kleantes, następca Zenona z Kition, za powyższe twierdzenia oskarżył Arystarcha o bezbożność. Może w tym przypadku nie Kościół katolicki, ale ogólnie pojmowana religia miała destrukcyjny wpływ na rozwój nauki.

Seleukos z Seleucji, żyjący i działający w II w. p.n.e. był zwolennikiem Arystarcha z Samos i jego teorii o obrocie Ziemi wokół Słońca. Uważał także, że nie istnieje sfera gwiazd stałych, a wszechświat jest nieskończony. Wypada tu wtrącić, iż Albert Einstein bardziej brał pod uwagę nieskończoność ludzkiej głupoty, a co do nieskończoności wszechświata miał wątpliwości. Kwestia ta jednak nie jest zbadana do dziś i nie miejmy złudzeń, że szybko otrzymamy odpowiedź na temat rozmiaru wszechświata. Według Plutarcha Seleukos wykazał prawdziwość teorii heliocentrycznej, jednak obecnie nie są znane źródła opisujące, na czym opierał się jego dowód. Niemniej jednak trzeba przyznać, że pradawni mędrcy wiedzieli jaki kierunek obrać wędrując po ścieżkach do poznania prawdy. O Seleukosie i jego badaniach wiemy dziś z pism Plutarcha, Strabona i Aetiosa.

Filolaos z Krotony w 450 r. p.n.e. twierdził, że Ziemia porusza się wokół Słońca. Kościół jak wiemy, za takie twierdzenia palił ludzi na stosach, bo miał inne zdanie. Oczywiście wiele lat po Filolaosie, który był twórcą nowej koncepcji Wszechświata, ale jednak takie są fakty. Filolaos centrum umieścił ogień, najczystszą substancję (układ pirocentryczny). Dokoła niego najbliżej krążyła Ziemia z hipotetyczną Przeciwziemią, dalej zaś rozmieszczone w harmonicznych odległościach sfery Księżyca, Słońca, planet i gwiazd stałych.

"Lubo powszechnie uczeni (filozofowie) utrzymują że ziemia stoi i nie rusza się, Filolaus jednak Pitagorejczyk przeciwnie twierdził, że ziemia bieg odbywa około ognia środkowego (t. j. słońca jako ogniska świata) po kole pochyłém jakie w biegu rocznym słońce, a miesięcznym księżyc opisują. Heraklides zaś pontycki i Ekfantus Pitagorejczyk wprawdzie pewny ruch ziemi przyznawali, lecz tylko taki, że się ona w przestrzeni przenosić i miejsca swego odmieniać nie może, ale że obwiedziona pasem nakształt koła obraca się od zachodu na wschód około własnego środka". Mikołaj Kopernik O obrotach ciał niebieskich

Heraklides z Pontu (IV w. p.n.e.), grecki filozof akademicki i astronom, pochodzący z Heraklei Pontyjskiej, uważany jest za poprzednika teorii heliocentrycznej. Uważał, że Ziemia obraca się wokół własnej osi (z zachodu na wschód), lecz pogląd ten nie był podbudowany teoretycznie i miał wyłącznie oparcie intuicyjne. Miejmy na uwadze jednak, że żył w IV w. p.n.e.

Eratostenes (ur. 276 p.n.e. w Cyrenie, zm. 194 p.n.e.) – grecki matematyk, astronom, filozof, geograf i poeta. Wyznaczył obwód Ziemi oraz oszacował odległość od Słońca i Księżyca do Ziemi. Twierdził, że, płynąc na zachód od Gibraltaru, można dotrzeć do Indii. Jako pierwszy zaproponował wprowadzenie roku przestępnego, czyli wydłużonego o jeden dodatkowy dzień w kalendarzu. Opracował katalog 675 gwiazd. Zdumiewające jak na swoje czasy, nieprawdaż? Eratostenes badał także dzieła Homera, wiedząc, że ten opisuje prawdziwe wydarzenia, ustalając datę zdobycia Troi na rok 1184 p.n.e., czyli nieodbiegającą od współczesnych szacunków oraz podał sposób znajdowania liczb pierwszych – sito Eratostenesa.

Hipparch z Nikei (ok. 190 p.n.e. - 120 p.n.e.) – grecki matematyk, geograf i astronom. Zmierzył odległość Ziemi od Księżyca, czas obiegu Ziemi wokół Słońca, kąt nachylenia ekliptyki do równika niebieskiego, mimośród orbity ziemskiej, odkrył zjawisko precesji, zmierzył szybkość przesuwania się punktu Barana, wprowadził południki i równoleżniki, wykonał atlas 1080 gwiazd, wprowadził wielkości gwiazdowe, stosowany do dziś sposób oceny jasności gwiazd.

Zdumiewające? A jakże, ale prawidłowe pytanie powinno brzmieć – co robił świat nauki przez ostatnie 2 tys. lat? Odpowiedzią jest wprowadzanie ciemnoty przez religie, a przede wszystkim krwawa działalność Kościoła katolickiego, który całe wieki palił na stosach ludzi nauki tylko dlatego, że Kościół miał władzę bezwzględną i z niej korzystał. Więcej na ten temat nadmieniłem w notce Piąte – Nie Zabijaj. Świat nauki nie był bezczynny przez ostatnie wieki. Nie należy mylić ciszy ze strachu przez katolickim ogniem z bezczynnością. Giordano Bruno został skazany przez Kościół katolicki pod zarzutem herezji i spalony żywcem na stosie w 1600 r. na Campo de' Fiori. Jego herezja polegała na twierdzeniu, że Wszechświat jest nieskończony oraz za twierdzenie, iż gwiazdy na niebie tak naprawdę są odległymi ciałami niebieskimi, takimi jak Słońce, otoczonymi przez swoje własne planety. To nie herezja, lecz czysta nauka! Galileusz, wł. Galileo Galilei (ur. 15 lutego 1564 w Pizie, zm. 8 stycznia 1642 w Arcetri) – włoski astronom, astrolog, matematyk, fizyk i filozof, prekursor nowożytnej fizyki, ledwo uniknął spalenia na stosie tylko dlatego, iż dowiedział się o potwornej śmierci Giordano Bruno. Galileusz, na podstawie swoich obserwacji, przekonał się o słuszności teorii heliocentrycznej Kopernika w czasie, gdy Kościół bronił fałszywej teorii geocentrycznej. Nie spodziewał się jednak, że każdy, kto ma inne zdanie, niż Kościół katolicki spłonie na stosie.

Dziś śmiało można stwierdzić, że tylko i wyłącznie dzięki Kościołowi katolickiemu mamy co najmniej aż 2 tysiące lat zaległości z nauką. Kto wie, co by dziś było, gdyby nie wprowadzana celowo przez Kościół ciemnota? Zdobyliśmy Księżyc. Wysyłamy sondy, które badają przestrzeń Układu Słonecznego. Ale mając 2 tys. lat zaległości, czy nie mamy prawa twierdzić, że do tej pory już dawno powinniśmy zdobyć Marsa w misjach załogowych? Dziura, którą wydrążył strach przed katolickim stosem, jest nie do załatania.