27.02.2018

Propaganda TVP czy TVPiS



Propaganda [łac.], celowe oddziaływanie na zbiorowości i jednostki
zmierzające do pozyskania zwolenników i sojuszników, wpojenia
pożądanych przekonań i wywołania określonych dążeń i zachowań.

Encyklopedia PWN





Czy Telewizja Polska, to już telewizyjna propaganda partii rządzącej PiS?

 

Symbol programu "Dziennik Telewizyjny" jako program rządowej propagandy z czasów PRL
Dziennik Telewizyjny z lat PRL
Bogactwo i władzę można zdobywać różnymi środkami i tu każdy będzie miał własne zdanie co do tego, co dziś jest najcenniejsze. Przykładowo i najprościej jedni wymienią ropę, inni złoto, a jeszcze inni platynę. Zgadzam się, że te materialne surowce są bardzo drogie i mając ich dostatecznie dużo, można osiągnąć bogactwo i władzę. Ale śmiem twierdzić, że jest coś cenniejszego niż wyżej przykładowo wymienione surowce, i że istnieje coś, bez czego nawet te surowce nie zapewnią nam ani bogactwa, ani władzy na dłuższą metę. Bez tego cenniejszego czynnika nawet nie zdobędziemy wystarczającej ilości cennych surowców lub nawet mając je, zapewne szybko stracimy korzyści z nich płynące. Co zatem uważam za najcenniejsze dziś? Informację!

Światem rządzi nie pieniądz, ale informacja. Informacja nie tylko sama w sobie, ale także sposób jej uzyskiwania oraz sposób jej kamuflowania i manipulowania nią. Kto ma dostęp do informacji oraz monopol do przekazywania informacji dalej, ma też monopol do lawirowania informacją. A kto rządzi informacjami, ten posiada pełnię władzy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Czy tylko ja tak uważam? Znów śmiem twierdzić, że nie. Wiedzą o tym ci, którzy nami rządzą od lat. Od bardzo długich lat.
"Klasa rządząca ma szkoły i media pod swoim kciukiem. Pozwala im to na kontrolę mas." - Albert Einstein



Krótka historia manipulacji informacją



Każdy się zgodzi, że media sprzed roku 1989 były typowo rządowe. Fakt, że za czasów PRL media nie były tak mocno rozwinięte, jak obecnie, z powodu... powiedzmy, braku tak masowo rozpowszechnionego Internetu jak dziś. Pomijając jednak Internet, mieliśmy do dyspozycji Prasę, Radio oraz Telewizję. Oczywiście w tamtejszych mediach prasowych, radiowych i telewizyjnych, na porządku dziennym, i każdy o tym wiedział, istniało coś takiego jak propaganda, manipulacja informacją i co za tym idzie, cenzura. Cenzura prewencyjna zapobiegała przedostawaniu się do mediów informacji uznanych przez rządzącą partię PZPR za niepożądane lub niezgodne z ideologią socjalistyczną. Polityka informacyjna PZPR przewidywała absolutny priorytet wizerunku państwa socjalistycznego. Cenzurą objęte były informacje o wypadkach w pracy, katastrofach budowlanych czy zwłaszcza przemysłowych, bowiem nie można było dopuścić, aby obywatele o tym rozmawiali, gdyż reakcja mogłaby budzić niepokój, że coś jest nie tak, jak powinno być a co za tym idzie, że rząd nie panuje nad systemem. Szczególnie tuszowano wszelkiego typu zdarzenia, które wystąpiły z powodu zaniedbań rządu lub osób wysoko postawionych i członków PZPR, czyli partii rządzącej. Media zatem były typowo rządowe i podawały informacje tylko takie, które uznały za słuszne, a tuszowały te, o których naród nie powinien się dowiedzieć. Mam nadzieję, że do tego miejsca wszyscy się zgadzają. To bardzo ważne i warte podkreślenia.

Oczywiście naród wiedział, że nad mediami pieczę trzymał rząd i naród walczył o to, by poza mediami rządowymi istniały media niezależne, opozycyjne, zagraniczne, a nawet prywatne. Naród nie chciał być okłamywany przez rząd. To również bardzo ważne i należy to zapamiętać.

Jedne media podające jedne informacje i tylko takie, które przeszły cenzurę, czyli media rządowe. Ale chwila. Przecież ludzie w tamtych czasach mieli przecieki z obcych, niezależnych i zagranicznych mediów. Tak, prawda. Radio Wolna Europa, która była finansowana przez Kongres Stanów Zjednoczonych, której ideą było „Promować wartości i instytucje demokratyczne przez rozpowszechnianie prawdziwych informacji i idei”. Rzecz jasna słuchanie informacji z Radia Wolna Europa było zakazane, a same audycje były zagłuszane. A skoro były zakazane i zagłuszane, tym chętniej były słuchane, uznając iż podawane w nich informacje są objawione. Tak czy inaczej, ważne tu jest, że naród chciał mieć kilka niezależnych źródeł informacji, mając możliwość analizy informacji i mieć prawo do własnego zdania.

Dlaczego o tym wspominam i podkreślam tę chęć niezależnych mediów w Polsce? Już wyjaśniam.

Niezależne media w Polsce pojawiły się dość późno. Pierwszą komercyjną stacją telewizyjną w Polsce, a zarazem w byłych krajach komunistycznych, była lokalna PTV Echo działająca od 1990 roku. Przetrwała 5 lat i nie ma tu ona dla nas wielkiego znaczenia, ale ze względu na prawdę i szacunek, wspomnieć o tym należy.

Pierwszym kanałem o zasięgu krajowym, był nadający do dziś Polsat, założony 5 grudnia 1992 przez Zygmunta Solorza. Natomiast stacja TVN, rozpoczęła nadawanie 3 października 1997. I te dwie stacje mają największe znaczenie, gdyż podają informacje niezależnie od mediów rządowych do dziś. Bardzo często i bardzo ostro krytykowane przez polski rząd oraz fanatycznych zwolenników partii rządzącej, gdyż te stacje jako niezależne podają informacje, które są niewygodne dla rządu. Oczywiście każde media mają obowiązek podawania informacji prawdziwych i na odpowiednich zasadach. A jeśli te stacje istnieją i nadają do dziś, zatem informacje podawane przez nie muszą być zgodne z prawdą. Cytując czasem pewne wiadomości i podając za ich źródło Polsat lub TVN, słyszymy, że to „kłamstwa, szczujnia, ruskie trolle czy zaprzańcy”. Słyszymy także, że powinno się je zamknąć, zabrać koncesje a pewnych ludzi zamknąć.

Czy się mylę? Oczywiście, że nie i każdy o tym wie. Powstaje tu pewien paradoks. Dlatego musiałem wyżej wspomnieć w kilku zdaniach o mediach rządowych z okresu PRL. Walczyliśmy o to, by rząd nie oszukiwał nas informacjami ocenzurowanymi przez rząd i pochodzącymi tylko z jednego źródła mediów rządowych. Dziś mamy kilka niezależnych mediów, zatem powinno być w porządku. Mamy to, o co walczyliśmy zgodnie z ideą demokracji. A teraz cytując informacje z tych niezależnych źródeł, nagle żądamy zabrania im koncesji, a pracowników karać. Czy aż taka już ślepota zapanowała w tym kraju, że jawnie chcemy powrotu do czasów, gdy byliśmy oszukiwani przez media rządowe? Z jednej strony chcemy demokracji i ją niby mamy, a z drugiej chcemy być oszukiwani, zapewne nieświadomie, gdyż wielu ludzi nawet nie zastanawia się nad tym, że chcemy powrotu do czasów PRL, gdy istniały tylko i wyłącznie media rządowe siejące propagandę.

Czy to nie paradoks?

Do owej krótkiej historii należy dodać, aby być uczciwym, wzmiankę o TVP, której początki sięgają  już roku 1937. Za czasów PRL właśnie ta telewizja była telewizją rządową, jako najstarszą, najpopularniejszą i w pewnych okresach nawet jedyną. Najsilniejsze medium, które od zawsze wykorzystywane było jako medium do rozpowszechniania propagandy, i ta właśnie telewizja odgrywała od zawsze rolę manipulatora informacyjnego.

Komuś może nie podobać się specyfikacja podawania informacji przez media prywatne, zewnętrzne i całkowicie niezwiązane z rządem. Oczywiście każdego indywidualna sprawa co ogląda i z których źródeł czerpie informacje. Należy jednak pamiętać, że zewnętrznych i prywatnych stacji telewizyjnym można nie oglądać, nie brać pod uwagę, nie płacić za nie i je ignorować. TVP jako telewizję publiczną, zignorować już nie możemy. Dlaczego? Gdyż finansowana jest z naszych pieniędzy budżetowych oraz przymusowych dotacji w formie abonamentu. Jak płacić musimy podatki tak i mamy obowiązek płacenia abonamentu na TV publiczną, co czyni ją już z tego powodu partyjną. A telewizja publiczna jako narzędzie rządu, nigdy nie była i nie jest obiektywna. To równie pewne, jak śmierć i podatki. Czy się mylę?

"Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dostanie rekompensatę za utracone wpływy z abonamentu. Chodzi aż o 980 mln zł za lata 2010-2017. Tak wynika z ustawy okołobudżetowej, która została przyjęta przez rząd. KRRiTV pieniądze te przekaże do TVP i Polskiego Radia". - Business Insider Polska
 
Tyle o przeszłości, a teraz zajmijmy się teraźniejszością


Od czasu wygrania wyborów przez PiS i przejęciu TVP, partia rządząca Prawo i Sprawiedliwość nagle zmienia trendy czasu antenowego dla polityków poszczególnych partii. Oczywiście czas dla polityków PiS i polityków związanych z tą partią, wzrasta trzykrotnie. Czy tak piszę o tym sam z siebie? Ależ skąd. Każdy może o tym przeczytać w Raporcie KRRiT, zatytułowanym Niepokojące dysproporcje w prezentowaniu partii politycznych w TVP.

Mamy zatem dowód, że Telewizja Polska staje się telewizją rządową. Czy tak powinno być? Raczej każdy się zgodzi, fanatyków pomijam w słowie "każdy", że media publiczne powinny być jak najbardziej obiektywne. Obiektywne – czyli podające suche fakty niezależnie od poglądów politycznych, a dziennikarze pracujący w mediach publicznych, powinni nie wyrażać głośno własnych poglądów politycznych. Proszę przypomnieć sobie początkowy motyw o mediach rządowych z czasów PRL. Przypomnimy sobie, że media rządowe zawsze uciekały się do propagandy a nawet cenzury. Nie chcę twierdzić, że Telewizja Polską stosuję propagandę, ale przeglądając zagraniczne media, jednak muszę podać źródło płynące wprost z Holandii: Poolse omroep is propagandazender geworden.

Cóż. Jak nas widzą, tak nas piszą. Ale czy się mylą?

Główne wydanie Wiadomości można właściwie nazwać wiadomościami o sondażach, o ile są korzystne dla partii rządzącej PiS. Kolejne wiadomości to kłamstwa o zlikwidowaniu biedy w Polsce przez PiS, a która to bieda rozkwita w najlepsze. Dziś mamy tego dowody na ulicy, gdy stacje prywatne podają, ilu bezdomnych Polaków zamarza na dworze. Dla partii PiS biednych jednak już nie ma, zastąpili ich ludzie bezradni, o czym pisałem w artykule Kłamstwa dobrej zmiany PiS. Kolejne wiadomości to coś z krytyki na opozycję. Obojętnie co, byle wywołać poruszenie emocjonalne, może być nawet to, że poseł Szczerba skorzystał z publicznego WC, omijając kolejkę, a wykorzystując do tego celu własny immunitet. Tak na marginesie to z tej wiadomości nawet stacja Al Jazeera miała ubaw. Ktoś w TVP chyba zapomniał, że główne wydanie Wiadomości każdego kraju, obserwowane jest przez resztę świata. Ale nic, wiadomości trwają nadal i mamy relację z portalu społecznościowego Twitter. Pokaz wybranych wpisów polityków opozycji oraz co Polacy (czyt. społeczność Polaków, którzy obserwują polityków PiS i należą do FunClubu partii rządzącej, co jest jednoznaczne z tym, że nie chodzi o wszystkich Polaków, ale wybraną grupę. Wszak ci, co są przeciw, są blokowani i często też sami blokują polityków PiS oraz ich zaślepionych fanów. To samo dotyczy wszelkiego rodzaju Ankiet internetowych i Sondaży, gdzie kłamstwem jest podawać do wiadomości ich wyniki z podkreśleniem Polacy w Internecie, gdyż tu zawsze chodzi o wybraną grupę Polaków), na to odpisują. Oczywiście w Wiadomościach nie może zabraknąć humoru, więc przytacza się coś z ironią na opozycję, a pomiędzy następuje wpajanie Polakom, że polska gospodarka puchnie w szwach dzięki PiS. Na koniec mała wzmianka, dla przyzwoitości, dotycząca jakiegoś tam trzęsienia ziemi w Ameryce Środkowej, którą to wiadomością żyją wszystkie poważne stacje telewizyjne na świecie. W Wiadomościach podawane jest to na końcu i często jako dodatek lub ciekawostka.

W codziennych programach publicystycznych nie może zabraknąć tematu bohaterów Armii Krajowej oraz stałego dyżurnego księdza katolickiego, który w temacie polityki zęby zjadł, pomimo że nikt nie zauważa, iż taki człowiek całkowicie mija się z powołaniem. Oczywiście bohaterom AK szacunek i pamięć się należy, co nie ulega wątpliwości, ale od tego są programy historyczne, a ksiądz ma swój kawałek podłogi w stacjach takich jak TV Trwam, którego absolutnie się nie czepiam, gdyż jak Polsat i TVN, nie jest finansowany z moich i Twoich, Podatniku, pieniędzy. Powiedzmy, że jeszcze nie, choć nikt nie zgłębił ciemnych labiryntów finansjery rządu. Uznajmy zatem, że TV Trwam, finansują bezdomni. Cóż, skoro Rydzyk może otrzymywać luksusowe auta od bezdomnych, to wszystko w tym kraju możliwe.

Czy się mylę? Do szczegółów być może tak, gdyż każde wydanie Wiadomości jest inne, ale szablon jest zawsze jeden i ten sam. A tu chodzi właśnie o ten specyficzny szablon.

Podobnie jest w takich programach jak Woronicza 17, gdzie poruszane są zawsze tematy ośmieszające opozycję, podkreślające wyższość i świętość PiS a wstawiane wiadomości „zwykłych użytkowników z Twittera”, są zawsze tylko te, które wychwalają działalność PiS i krytykują opozycję. Mamy zatem cenzurę wiadomości z Internetu. Czy się mylę? Ależ to jest także do sprawdzenia. Wszelkie wiadomości pisane przez użytkowników do Woronicza 17, pisane są z hashtagiem #Woronicza17. Każdy może wpisać „#Woronicza17” w wyszukiwarkę Twittera i sprawdzić, które wiadomości przeszły przez cenzurę. Można także sprawdzić stałe nicki użytkowników pomocnych programowi. Nie chcę tu podawać tych słynnych nicków, pod którymi ukrywają się zakamuflowani pracownicy biur poselskich, na to przyjdzie czas przed wyborami, ale... wyszukiwarka Twittera prawdę Wam powie.

Śmiało i z pewną stanowczością można powiedzieć, że program Woronicza 17, nigdy nie porusza tematów istotnych dla Polaków, a zwłaszcza tych, gdzie rząd PiS jasno i wyraźnie zawiódł własnych wyborców. W Woronicza 17 nigdy nie jest poruszany temat problemu biednych Polaków, pracowników niewolniczo pracujących na umowach śmieciowych za najniższą krajową, problemów z zalewem tanich pracowników ze Wschodu, głównie Ukrainy, gdzie Polski Pracownik nie ma szans na podwyżkę zarobków i nigdy nie ma poruszanych tematów o błędach rządu PiS oraz milionowych nagród dla polityków za coś, co nigdy im się nie należało. Proszę znowu wrócić do krótkiej historii propagandy medialnej z czasów PRL. Ktoś zauważa podobieństwa?

Podobny scenariusz rysuję się w programie Studio Polska, który pierwotnie miał być programem, w którym główną rolę mieli odgrywać ludzie prosto z ulicy. Pierwszy odcinek może taki był na zachętę. Może i drugi, ale kolejne? To już kolejny program publicystyczny, gdzie prawo głosu mają jedynie politycy i ludzie zaprzyjaźnieni z PiS. Dla ściemy pani Magdalena Ogórek udzieli komuś z ulicy głosu, ale gdy ten człowiek publicznie oskarża panią Rafalską o udział w handlu dziećmi, nagle Pani Ogórek robi się nerwowa, jakby w uchu usłyszała głośne „przerwać to natychmiast” i zabiera głos człowiekowi z ulicy nakazując mu milczeć, bo wypędzi go z programu. Niestety, ale to fakt i cała Polska to widzi. Oczywiście nie twierdzę, że mówił prawdę, ale skoro mówił, że ma dowody, to czemu go nie wysłuchać? Odpowiedź prosta, bo taki rozkaz otrzymała Pani Ogórek z góry, a partia rządząca w telewizji rządowej musi być nieskazitelnie czysta.

Co zatem program Studio Polska ma wspólnego z ludźmi prosto z ulicy? Nic. To kolejna ściema mająca na celu propagować tak zwaną dobrą zmianę. A kto przeciw? Ten za drzwi.
A wracając do Pani Rafalskiej, po takich zarzutach, szanujący się polityk partii rządzącej powinien co najmniej zwołać konferencję prasową, w której udowodniłaby, że zarzuty są bezpodstawne.

Tak na marginesie, wiadomości z Twittera również podlegają tu cenzurze.

Do kolekcji można także dodać program W Tyle Wizji. Tu już mamy pełny kabaret, jak na satyrę przystało, pseudopatriotów od dawna mieszkających za granicą kraju. Dzwoni pani, która od dwudziestu lat mieszka w Berlinie wychwalając, jak to teraz jest pięknie za PiS. Natomiast pani, która wyjechała do Belgii w latach 80., najwięcej ma do powiedzenia w sprawach zakazu handlu w niedziele i święta w Polsce. Faktycznie kabaret na całego, zwłaszcza że i tu stosowana jest cenzura wybranych rozmówców telefonicznych.

Do kompletu należy tu jeszcze napisać o słynnych paskach informacyjnych w TVP, pomijając oczywiście te z błędami ortograficznymi. Wszak PiS podobno, kładzie ogromny nacisk na edukację, a czytanie słów z błędami w młodym wieku prowadzi do przyswajania błędów. Pani Minister Edukacji Narodowej, Anna Zalewska, otrzymała za swoją ciężką pracę nagrodę w wysokości 75 100 zł. Niech to nie pójdzie na marne. A swoją drogą ciekawe czy też ledwo wiąże koniec z końcem jak minister Gowin, który jawnie stwierdził, że z zarobków w rządzie Tuska ledwo mu starczało na życie. Zarabiał wówczas około 17 000 zł miesięcznie. Panie Gowin, może czas się przebranżowić, skoro to za mało? Podobno sporo teraz pomocnicy murarza zarabiają. Mają aż 13 zł brutto na godzinę, na umowach śmieciowych oczywiście, gdyż umów śmieciowych nie zlikwidujecie nigdy, więc po co kłamać i robić z siebie błazna? Tu przepraszam nie wystarczy, by zachować, choć cień honoru. Bez podania się do dymisji jest Pan zwykłym zerem bez honoru.

Wróćmy do tematu, gdyż jak dowiadujemy się z pasków w TV... PiS(?), w Polsce niedawno był pucz:

Informacja na pasku w Tvp info "opozycja próbuje zorganizować pucz"
Próba puczu
W porządku. Skoro opozycja próbuje zorganizować pucz, nie twierdzę, że nie próbowała.



Informacja na pasku w TVP info "Schetyna chce konfliktu, który rok temu doprowadził do puczu"
Pucz, który już był
Co innego próbować, a co innego informować o puczu, który już się odbył rok temu. I tu należy się zatrzymać, gdyż "paskowy" z TVP... PiS(?), raczej nie ma pojęcia czym jest pucz.

W 2016 roku, w Turcji dokonano nieudanego puczu, w którym zginęło 312 osób, a 1440 zostało rannych. Po opanowaniu puczu, premier Turcji podał do publicznej wiadomości, że ponad 40 tys. osób powiązanych z zamachem stanu aresztowano, a około 20 tys. nie opuściło aresztu do dziś. W Polsce, jak informuje pasek, dokonano puczu. Czy jakieś aresztowania były? Czy ktoś ma postawione zarzuty za dokonany, według informacji na pasku, pucz? W końcu należy zapytać, czy w Polsce pucz był, czy to zwykłe kłamstwo?

Pasek informacyjny w TVP info "Schetyna nawołuje do puczu"
Schetyna nawołuje do puczu
Pasek informuje, że znany jest prowokator  owego puczu, Grzegorz Schetyna. Czy usłyszał zarzuty o nawoływanie do puczu? Jak zatem jest z tym puczem i praworządnością?

Skoro o praworządności mowa.

Afery PO
Czy wobec takiej informacji, ktoś z PO usłyszał zarzut? Pasek informuje wyraźnie, że dana partia jest zamieszana w afery, a zarzutów nie usłyszał nikt.


Informacja o kradzieży 250 mld zł
Kradzież 250 mld zł
Tu mamy informację konkretną. Za rządów PO skradziono 250 miliardów zł. Jest kradzież i są osoby odpowiedzialne. A gdzie zarzuty?


Wszystko jednak jest w porządku i powiedzmy, że Telewizja Polska jest stacją obiektywną. Ocena należy do Czytelników, jak to jest z tym obiektywizmem. Mam nadzieję, że Czytelnik oceni obiektywizm TVP tak, jak "paskowy" ocenił przemówienie Prezydenta. Prezydent przemówił jak.. jak trzeba.

Informacja na pasku TVP info "Prezydent przemówił jak trzeba"
Ocena przemówienia



7.02.2018

Tragiczne skutki wprowadzenia zakazu handlu przez PiS



Hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.


Zakaz handlu w niedziele i święta – przepis, stosowany w niektórych krajach, zakazujący otwierania placówek handlowych w niedziele i święta. Obowiązuje m.in. w Niemczech (także w innych krajach niemieckojęzycznych – Austrii, Szwajcarii), gdzie nazywany jest Sonntagsruhe.


Znak oznaczający, że handel jest zabroniony
Zakaz handlu

Hipokryzja i zakaz handlu w niedziele i święta są bliźniaczymi braćmi jednych rodziców, gdzie wpaja się narodowi, że zakaz handlu w niedziele i święta ma być troską o pracowników pracujących w niedziele w obcych supermarketach. Można zatem śmiało powiedzieć, że tak uzasadniając wprowadzenie zakazu handlu, jest najzwyklejszą hipokryzją.


30 stycznia 2018 r., prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o zakazie handlu w niedziele i święta, co raczej nikogo nie zdziwiło. O całkowity zakaz handlu walczył tak zwany jeszcze związek zawodowy NSZZ Solidarność, z przewodniczącym, Piotrem Dudą na czele. Oficjalnie, z podkreśleniem słowa oficjalnie, Solidarności chodziło o dobro pracowników, pracujących w niedziele. Ależ to szlachetne ze strony Solidarności, ale będzie miało znaczenie podkreślenie słowa „oficjalnie”, o czym będzie mowa dalej, gdzie może okazać się, że niedzielni pracownicy są tu jedynie narzędziem w prywatnej wojnie Solidarności z supermarketami. Tu też ma znaczenie przytaczanego słowa hipokryzja. O tym jednak napomknę dalej.


Argumenty zwolenników wprowadzenia zakazu handlu 




Najczęstszym argumentem o słuszności wprowadzenia zakazu handlu, który słyszę, jest to, że taki zakaz stosowany jest w innych krajach europejskich, wysokorozwiniętych i bogatych jak Niemcy, Francja, Belgia czy Wielka Brytania.

Obalam ten argument następująco.

W Niemczech językiem urzędowym jest język niemiecki. Czy chcemy w Polsce zmiany języka urzędowego na język niemiecki tylko dlatego, że jest on językiem urzędowym w Niemczech? Nie.

W Niemczech od dawna obowiązuje waluta euro, która wprowadzona w Polsce jako kraju biednym, byłoby tragedią. Czy chcemy wprowadzenia w Polsce waluty euro tylko dlatego, że obowiązuje ona w Niemczech?. Nie.

Niemieckie władze zaprosiły do Niemiec miliony imigrantów muzułmańskich. Czy chcemy muzułmańskich imigrantów w Polsce tylko dlatego, że mają oni raj na ziemi w Niemczech? Nie.

I wreszcie na koniec najważniejsze. W Niemczech najniższa stawka godzinowa wynosi 8,84 euro, co w przeliczeniu na złotówki wynosi około 36 złotych na godzinę pracy. W Polsce mamy najniższą stawkę 13 złotych na godzinę brutto. Jest różnica? Oczywiście jest, ale jednak nie walczymy o podobną stawkę w Polsce taką, jaka obowiązuje w Niemczech. Walczymy jednak o zakaz handlu w niedziele tylko dlatego, że taki zakaz stosowany jest w Niemczech. Podobne przykłady możemy zastosować do każdego kraju rozwiniętego w zachodniej Europie. Czy będzie to Francja, Belgia, Luksemburg lub Wielka Brytania.

A teraz zapytajmy pracowników niemieckich i francuskich supermarketów w Polsce, czy też chcieliby zarabiać 36 złotych na godzinę, jak to zarabia najmniej zarabiający Niemiec. Dlaczego nie podajemy tego za przykład? Dlaczego o to nie walczy Solidarność w Polsce? I koniecznie postawione musi być tu pytanie, dlaczego polski naród nigdy nie walczy o to, co mu się należy, ale zawsze chętnie walczy o to, co jest tematem ogromnej propagandy?

A tak na marginesie dodać jeszcze należy do powyższego, że dzięki zakazowi handlu w niedziele w Polsce, pracownicy niemieckich i francuskich supermarketów będą zarabiali jeszcze mniej niż dotychczas. Dlaczego? Wyjaśnimy to sobie niżej.

Obalony zostaje tym samym mit, że komuś, kto chce tego zakazu handlu, chodzi o dobro pracowników, gdyż dobrem dla pracownika jest praca z gwarancją wysokich wynagrodzeń oraz przywilejami związanymi za pracę w niedziele i święta. Czy Solidarność o to walczy? NIE, gdyż od czasu wygrania wyborów przez PiS, Solidarność siedzi cicho w każdej sprawie naruszania praw pracowniczych oraz samych zarobków. Dla Solidarności już sama propozycja najniższej stawki godzinowej 12 zł jest hańbą, gdyż stawka wzrosła do 13 zł na godzinę. Czyli więcej niż żądała Solidarność. Czy rząd robi coś w kwestii poprawy prac pracowników oraz samych ich zarobków? NIE.  A tu nie chodzi o wszystkich pracowników pracujących w niedziele i święta, ale o pracowników tylko i wyłącznie obcych supermarketów. Jeśli kasjerka z Lidla zwolni się z Lidla a, przyjmie do budki z hot dogami, kwiaciarni czy będzie sprzedawała kościelne bałwany, nie będzie już chroniona przez szlachetną Solidarność, bo Solidarności chodzi tylko o dobro pracowników supermarketów. Coś tu nie gra i z daleka śmierdzi prywatną wojną Solidarności z Lidlem. A może faktycznie Piotr Duda prowadzi wojnę z Lidlem i supermarketami? Wiemy jedynie, że Duda wraz z Solidarnością zwyczajnie olewa pracowników wszelkiej maści, nic nie robiąc z umowami śmieciowymi, które legalnie omijają Kodeks Pracy. Nie ma takich już? Ależ są, co udowodniłem w artykule Kłamstwa dobrej zmiany PiS.

Tragedia związana z zakazem handlu w niedziele i święta


Trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie, że rzeczą nieuniknioną jest, iż zakaz handlu w niedziele i święta to miliardowe straty. W samej Francji, po zamknięciu tylko 14 sklepów Castoramy i Leroy Merlin, zatrudnieni w tych sklepach pracownicy w liczbie ponad 7 tys. osób, stracili znacznie na własnych zarobkach. Dlatego też francuscy pracownicy w kwestii pracy w niedziele, stoją często po stronie pracodawcy. To jest Francja, pamiętajmy, gdzie zarobki są bardzo wysokie w porównaniu do polskich zarobków głodowych.

A gdzie straty dla firm, tam straty dla pracowników i zawsze wyższe ceny towarów, by te straty zminimalizować. To jest pewniejsze niż śmierć, podatki i olewanie praw pracowniczych przez Solidarność, która tak na marginesie od wyborów w 2015 r., siedzi cichutko jak sługa rządu.

Jak to przedstawia się w Polsce?

Według danych GUS (Główny Urząd Statystyczny), handel detaliczny generuje 690 mld złotych obrotu rocznie. Zdecydowana większość przypada na sklepy wielkopowierzchniowe, które są objęte zakazem handlu w niedziele i święta. W sektorze handlu zatrudnionych jest około miliona osób, z czego około 400 tys. pracowników w centrach handlowych. Co najmniej tyle osób właśnie straci na zarobkach, gdyż liczba godzin pracy zmniejszy się o godziny niedzielne i świąteczne. Strata firm oznacza stratę zarobków, nawet gdy nie wynika to ze strat samych firm, ale wynika tylko i wyłącznie w związku ze zmniejszeniem liczby godzin pracy. Odsyłam tu do powyższego porównania zarobków Polaka i Niemca, gdzie Polak jest zarobkowym biedakiem, a mimo to jeszcze na tym straci. Niemiec 36 zł na godzinę, Polak 13 zł na godzinę. Biorąc pod uwagę oczywiście najmniej zarabiającego i Niemca, i Polaka.

Według raportu PwC (PricewaterhouseCoopers), spadek zatrudnienia w handlu detalicznym wyniesie co najmniej 36 tysięcy osób, a spadek obrotów – minimum 9,6 miliarda zł. Co jest jednoznaczne z tym, że rząd i Solidarność, zamiast stwarzać miejsca pracy, przyczynia się do likwidacji etatów.

Straty skarbu państwa wyniosą około 1,8 miliarda zł.

Niemal 6-krotnie wzrosną koszty przypadające na pojedynczego najemcę w niedzielę. Mówiąc prościej, otwieranie obiektów handlowych będzie nieopłacalne dla nikogo.

Czy te dane wyssałem sobie z palca, by stawać po stronie przeciw zakazowi handlu? Ależ skąd! Proszę Czytelników o zapoznanie się osobiście z pełnym raportem PwC; Skutki zakazu handlu w niedziele.

Dodać tu należy teraz, kto zapłaci za straty firmom objętym zakazowi handlu. Odpowiedź jest prosta – Konsument, czyli my wszyscy.

Obecnie doświadczamy wzrostu cen towarów na skutek zwykłej plotki o opodatkowaniu supermarketów. Placówki te uchroniły się przed opodatkowaniem, ale już liczyły straty z tym związane, co efekt odczuwamy w postaci wzrostu cen. A drożeje wszystko i to niemal każdego dnia.

Zakaz handlu w niedziele i święta to już nie plotka, ale realne straty supermarketów. A straty zawsze się minimalizuje, podwyższając ceny towarów. Bądźmy zatem pewni, że od marca ceny we wszystkich sklepach mocno zostaną podwyższone. Jednocześnie bądźmy też pewni, że ceny w sklepach, które nie są objęte zakazem handlu, również poszybują w górę, gdyż te sklepy będą chciały wykorzystać swobodę łatwego, bezkonkurencyjnego zarobku. Za wszystko zatem zapłacimy my jako konsumenci oraz my jako pracownicy supermarketów. Straci skarb państwa, czyli budżet oraz polska złotówka. Inflacja nastąpić musi. Poza tym tragedią dla najbiedniejszych Polaków będzie sytuacja, gdy wojna Solidarności i rządu z supermarketami przybierze taką postać, że te zdecydują się wycofać z Polski. A taki scenariusz wcale nie jest utopią.

Na koniec słów kilka o wojnie Solidarności z supermarketami

I tu właściwie dużo pisać nie trzeba, by zrozumieć nienawiść Solidarności do supermarketów, co poskutkowało wojną pomiędzy tymi instytucjami.

Solidarność wojnę tę rozpoczęła już w 2014 roku, gdy to ogłoszono bojkot Lidla, choć sam konflikt zaczął się rok wcześniej. Pomyślałem wówczas, wreszcie Solidarność zaczęła dbać o dobro pracowników, ich warunki pracy oraz płacy. Ale gdy zagłębiłem się w temat, jakże wielce się rozczarowałem. Wykorzystywani pracownicy przez Lidl nie byli tu kwestią sporną. Kasjerki w pampersach, głodowe pensje pracowników, umowy o pracę legalnie nielegalne – to wszystko sprawy mało istotne dla Solidarności.

Co więc było przyczyną wojny?

Oświadczenie Piotra Dudy, który wypowiada wojnę Solidarności z Lidlem w Polsce
P. Duda wypowiada wojnę supermarketom

Wojna rozpętała się o zwolnionych krawaciarzy, członków Solidarności z Lidla. Mamy zatem kolejną ściemę Solidarności, że tej instytucji wcale nie chodzi o dobro pracownika, ale o dobro działacza Solidarności.

Reasumując. Rząd ma powody do wojny z obcymi supermarketami, gdyż te nie pozwoliły się opodatkować. Solidarność ma powody do wojny z obcymi supermarketami, gdyż związkowcy zostali wywaleni z placówek obcych supermarketów. Wojna więc jest, czego konsekwencją jest cios zadany w postaci ustawy o zakazie handlu w niedziele i święta. Kto za tę wojnę zapłaci? My wszyscy, zwykli ludzie, konsumenci i pracownicy, gdyż my wszyscy zajmujemy w tej wojnie miejsce dokładnie pomiędzy młotem a kowadłem.