Coraz częściej pojawiają się złowróżbne doniesienia o tajemniczo brzmiących trzech dniach ciemności, które mają poprzedzić dramatyczne wydarzenie na skalę globalną. Światowe zmiany dostrzegamy wszyscy, ale czy tajemnicze trzy dni ciemności mają związek z czymś paranormalnym, czy raczej czymś naturalnym, ale niewyjaśnionym, co już kiedyś się wydarzyło?
Jozue wstrzymuje słońce, grafika Gustave Dorégo Fot. commons.wikimedia |
Świadectwa wskazują na to, że dzieje mają charakter cykliczny. To, co jest dzisiaj, było już wcześniej. To, co było wczoraj będzie też jutro. Musimy uczyć się na błędach, byśmy nie podróżowali bez końca w powtarzającym się cyklu, lecz mogli wspinać się po spirali prowadzącej do doskonałości. W pewnym punkcie jednak coś sprawia, że nie możemy przebić ściśle nieokreślonej granicy, skoro cykl powtarzamy od początku. Skąd w wyjątkowych umysłach rodzą się prorocze wizje? Może wcale nie są one wizjami proroczymi, ale wizjami przeszłości manifestującej się w przyszłości? Jak pisał kaznodzieja Salomona Eklezjastes: „To, co było, teraz jest, a co będzie już było, albowiem Bóg odnawia to, co przeminęło”. Z perspektywy powtarzających się wydarzeń taki scenariusz wcale nie jest niemożliwy. W przeciwnym razie musimy uznać za fakt, że wydarzeniami rządzi przeznaczenie. A taka wizja odmawia nam prawa wolnej woli. Być może istnieje nieskończenie wiele innych wymiarów, ale jesteśmy ograniczeni do postrzegania tylko tu i teraz, z tym tylko, że w każdym z nich bierzemy udział, ale i tak nie zmienia to faktu, że w każdym z tych wymiarów mamy świadomość tylko i wyłącznie tu i teraz. Z pozoru brzmi to, jak paradoks, ale nie zmienia to faktu, że dzieje mają charakter cykliczny, a przeznaczeń może być nieskończenie wiele równie, jak nieskończenie wiele może być wymiarów równoległych. Z pozoru nonsens, ale z punktu widzenia mechaniki kwantowej wiele nonsensów nabiera sensu.
Cywilizacja niezwykle szybko zbliża się do punktu krytycznego, początku kolejnego rozdziału historii. Wiele znaków zapowiada koniec jednego cyklu i początek następnego. Wielu astrologów wskazuje rok 2020 jako punkt szczytowy Ziemi, rozdzielający dwie astrologiczne epoki. Wielu metafizyków i fizyków wskazują, że coś ulega globalnej zmianie. Ale czy potrzebujemy potwierdzenia tego, co obserwujemy jako naoczni świadkowie? Coraz bardziej drastyczne zmiany klimatyczne z anomaliami łącznie czy choćby globalna pandemia... A tu należy zaznaczyć, że przeludnienie na Ziemi osiąga punkt krytyczny, który dla niektórych jednostek jest wielkim problemem. Samo w sobie przeludnienie nie jest dramatem, o ile potrafimy żyć w harmonii. Niestety dla pewnych jednostek życie w harmonii zdaje się być chaosem. Z pozoru w pewnych rejonach świata wojny były zawsze, ale obecnie istnieje groźba militarnej apokalipsy. Jeśli pilnie się rozejrzeć to i takie znaki dostrzeżemy.
Czy zdołamy przetrwać kolejny punkt zwrotny? Jeane L. Dixon – amerykańska astrolog i parapsycholog, stała się znana dzięki kilku udokumentowanym przepowiedniom. Między innymi przepowiedziała zabójstwo prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Jej wizje brano na tyle poważnie, że prezydent Richard Nixon w wielu ważnych kwestiach postępował zgodnie z jej obrazami wydarzeń oraz była jedną z kilku astrologów, którzy udzielali rad Nancy Reagan. W swojej książce The Call to Glory z 1971 r. Dixon przewidziała, że apokaliptyczna „wojna armagedonu” nastąpi w 2020 r. Nie musi oznaczać to kolejnego końca świata, ale globalnej zmiany. Dixon bowiem miała również przepowiedzieć, że między Chinami a Rosją wybuchnie wojna, która będzie trwać od 2025 do 2037 r., zainicjowana i wygrana przez Chiny. Brzmi to dość znajomo z treści III Tajemnicy Fatimskiej. Z przepowiedniami ostrożnie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że pewni ludzie mają zdolność nie tyle przepowiadania przyszłości, ile doświadczając wizji powtarzającej się przeszłości w przyszłości, to już brzmi zatrważająco. Początki przemiany widać gołym okiem. Budzi się jakby wyższa świadomość, która dla pewnych struktur jawi się być groźna. Astrolodzy o tym nowym świecie świadomości widzą globalne zmiany na wielu płaszczyznach. Według nich budzi się Nowa Era, New Age, Era Wodnika. Upatrują się czegoś tragicznego w układzie planet, który ma nadejść. Najbliższe astronomiczne wydarzenie ma nastąpić 21 grudnia, kiedy to dojdzie do koniunkcji Jowisza i Saturna. Cykliczne wydarzenie, które nie powinno mieć nic wspólnego ze zmianami. Ortodoksyjni astrologowie dopatrują się jednak kolejnych znaków. Jednym z nich ma być trzydniowa ciemność, poprzedzająca nadejście Ery Wodnika. Czy coś takiego ma prawo zaistnieć bez przyczyny? Sprawdźmy, czy coś podobnego już wydarzyło się w historii.
Na tapetę szczególnie brana jest data 21 grudnia 2020 r., kiedy to nastąpić ma koniunkcja Jowisza i Saturna. Koniunkcja, jak wiemy to ustawienie ciał niebieskich i obserwatora w jednej linii. Jowisz i Saturn są planetami zewnętrznymi i na tyle wielkimi, że koniunkcję będziemy mogli obserwować gołym okiem. Fakt, że będzie to najbliższe zbliżenie olbrzymów od 1623 r., to jednak trzeba zaznaczyć, iż koniunkcja Jowisza i Saturna następuje cyklicznie co 20 lat. Saturn potrzebuje prawie 30 lat, aby okrążyć Słońce do pełnego koła, podczas gdy Jowiszowi zajmuje to niecałe 12 lat. W ten sposób co 20 lat Jowisz dogania Saturna widzianego z Ziemi. Koniunkcja planet zewnętrznych absolutnie nie ma prawa mieć wpływu nawet na 3 minuty ciemności na Ziemi, a co mówić o trzech dniach. Według astrologii jednak dzień 21 grudnia 2020 r. ma być przejściem z Ery Ryb, gdzie dominowała wiara i religia, w Erę Wodnika, króla wiedzy i nauki. Zmiany owszem, ale te już obserwujemy każdego dnia. Sama jednak koniunkcja olbrzymich planet nie oznacza zmian.
Historia wskazuje na inne niekonwencjonalne zjawiska astronomiczne, które zostały zapisane w pismach. Czy faktycznie do nich doszło? Dysponujemy jedynie relacjami, które nie zostały potwierdzone naukowo. Dziwne zjawisko trzech dni ciemności miało nastąpić lokalnie w małej miejscowości w Wielkiej Brytanii w XVII w. Przyczyna zjawiska nie została wyjaśniona, a nauka nie lubi niewyjaśnionych spraw. Zaćmienie Słońca jest chwilowe i znane od wieków, tego dnia jednak mieszkańcy owej miejscowości byli pewni końca świata. 2 grudnia 1904 r. mieszkańców Memphis w stanie Tennessee nagle w środku dnia ogarnęły diabelskie, jak to przerażeni świadkowie określali, ciemności. Przyczyny zjawiska nie znaleziono. 7 marca 1911 r. w Louisville w stanie Kentucky miało miejsce podobne zjawisko. Pogodny dzień nagle spowiły niewyjaśnione ciemności.
Jednym z wielu wydarzeń oznajmiających początek Ery Wodnika ma być przebiegunowanie. Posłuchajmy relacji z dalekiej przeszłości.
"Otóż, jak opowiadali, podczas tych jedenastu tysięcy trzystu czterdziestu lat (...) Słońce cztery razy wzeszło nie od zwyczajnej swojej strony; gdzie ono teraz zachodzi, stąd dwa razy wzeszło, a skąd teraz wschodzi, tam dwa razy zaszło. A jednak nic ze stosunków w Egipcie przez ten czas nie zmieniło się – ani płody ziemi, ani wylewy rzeki, ani choroby, ani wypadki śmierci". – Herodot księga druga Dziejów.
Przyjmując, że Herodot w Dziejach opisuje fakty historyczne, to mamy relację o tym, jak Ziemia zmieniała pochylenie osi na skutek tak zwanego przesunięcia biegunów. Słońce zaczęło wówczas wschodzić w innym miejscu niż zazwyczaj. Herodot uspokaja, iż niby w Egipcie nie zaszły żadne zmiany po tych zdarzeniach. Ale trzeba mieć na uwadze, że Herodot opisuje bardzo dawne zajścia, a skutki szacował na okres, kiedy spisywał relacje. Nie łudźmy się! Przesunięciu biegunów towarzyszyło mnóstwo kataklizmów, niszczących zmian i nowe zjawiska atmosferyczne. Herodot uspokaja mądrość Egipcjan, którzy potrafili przewidzieć to zjawisko i się do niego przygotować.
Dość tajemnicze zjawisko znajdujemy także w Biblii.
„W dniu, w którym Pan podał Amorytów w moc Izraelitów, rzekł Jozue w obecności Izraelitów: Stań słońce, nad Gibeonem! I ty, księżycu, nad doliną Ajjalonu! I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, aż pomścił się lud nad wrogami swymi. Czyż nie jest to napisane w Księdze Sprawiedliwego: Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu?” – Księga Jozuego 10,12-13, Biblia Tysiąclecia
Eurypides w V w. p.n.e. pisał w swej Elektrze i Orestesie, że zarówno gwiazdy, jak i Słońce poruszają się czasem w przeciwnym kierunku. Platon natomiast pisał w swym dziele Polityk (gr. Πολιτικὸς ἢ περὶ βασιλείας), że pewnego razu kosmos poruszał się w przeciwną stronę. Oczywiście to nie kosmos poruszał się w przeciwną stronę, lecz takie wrażenie odnosiłby obserwator na skutek opisanej wyżej zmiany nachylenia osi ziemskiej względem Słońca.
Nikt jednak nie bierze pod uwagę, że istnieje zjawisko nieprzewidywalne w zasadzie, przez które jak najbardziej ma prawo zaistnieć całkowita ciemność na wiele godzin, a nawet grubo ponad trzy dni. Dzisiejsza cywilizacja jest w takim punkcie, że bez elektroniki, elektryczności, a nawet samych smartfonów nie wyobrażamy sobie życia. I słusznie. Burza magnetyczna w jednej chwili potrafi unicestwić całą naszą elektroniczną cywilizację do tego stopnia, że nastąpić może nie tylko reset gospodarek świata, ale całej naszej cywilizacji. Ostatnia taka burza miała miejsce w 1859 r. Efekt Carringtona, który wielkich szkód nie wyrządził, bo nie było czego niszczyć. Wówczas elektronika nie była tak rozwinięta jak dziś. Burza o takim natężeniu jednak jak ta z 1859 r. występuje co około 150 lat i ogólnie nie da się jej przewidzieć. Jesteśmy w punkcie ogromnego zagrożenia, którego nikt nie bierze pod uwagę, co szerzej opisałem w notce Burza magnetyczna a upadek cywilizacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz