29.01.2018

Kłamstwa dobrej zmiany PiS



"Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego,
że wierzy w nie więcej osób."

 Oscar Wilde





małpki mądrości symbolizujące nic nie słyszeć, nic nie mówić i nic nie widzieć
Małpki mądrości
Na wstępie tego niezbyt eleganckiego, dla klasy rządzącej, artykułu, winien jestem krótkie wyjaśnienie, gdyż wiem, jaki panuje podział wśród narodu, który zamiast patrzeć na ręce obecnemu rządowi woli krytykować poprzedni, lub bezmyślnie wywyższać obecny. Artykuł zatem, dla niektórych elegancki nie będzie, ale jak mawiał Albert Einstein; "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom."


Krawcem nie jestem, ale Polakiem z krwi i kości, pełnoprawnym wyborcą i co najważniejsze człowiekiem, który rozumie, iż naród jako narzędzie wyborcze ma kilka etapów traktowania polityków kandydujących w wyborach. Kilka etapów, gdzie jeden z nich to etap przedwyborczy, gdy chcemy, aby partia na którą oddajemy głos wygrała w wyborach. Ten okres można nazwać wolną amerykanką. Wszystkie chwyty dozwolone, gdyż mamy cel. Cel pozbycia się obecnego rządu i zastąpienia go ludźmi, na których głosujemy. Tu mogę zrozumieć nieustanną krytykę przeciwników i wychwalanie swoich zwolenników, byle zgodnie z prawem i pewnymi zasadami. Oczywiście bez kłamstw także. Jako wyborcy musimy w końcu komuś zaufać. Leonardo da Vinci twierdził, iż "doświadczenie dowiodło, że kto nigdy nie ufa, będzie oszukany", tak i ja komuś zaufać musiałem.

Jakiż ten Leonardo da Vinci był mądry, przewidując wieki temu, że dziś właśnie poczułem się oszukany. I jak nietrudno się domyślić przez Czytelników, wstęp ten jest jakoby przyznaniem się do głosowania na konkretną partię. A jako człowiek myślący i starający się patrzeć obiektywnie na świat rozumiem doskonale, iż dziś jest etap drugi, kolejny po przedwyborczym i dużo ważniejszy, w którym wyborcy nawet, albo przede wszystkim właściwie, powinni patrzeć na ręce rządzących. Nigdy odwrotnie. Na poprzednie rządy wpłynąć dziś nie możemy niczym, ale pilnując rządu obecnego zawsze mamy możliwość wpłynąć na tu i teraz oraz jutro. A to jest najważniejsze.


Reasumując ten wstęp, uważam, że jako wyborca partii rządzącej mam pełne prawo do krytyki partii, którą sam wybrałem. A krytyka jest wymagana zawsze wtedy, gdy jako wyborca widzę, że rząd nie sprawuje swej władzy tak jak powinien oraz odbiega od realizacji programu wyborczego, zastępując niespełnione obietnice manipulacyjną iluzją ich wykonania. Nie ma efektów, nie ma pochwał a pochlebstwo to potrawa, która smakuje wszystkim. Tym bardziej ludziom rządzącym. Tyle tylko, że to już jest kłamstwem. A kłamstw jest wiele i należy je piętnować oraz upubliczniać. A że jest ich wiele, zatem kolejno, stopniowo i nie wszystko na raz, gdyż jest tego zbyt wiele. Zatem od najważniejszych.



Kłamstwo zlikwidowania biedy


Najbardziej perfidnym, ohydnym i haniebnym kłamstwem partii rządzącej jest kłamstwo zlikwidowania biedy. Ot tak sobie nagle. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, z dnia na dzień tuż po wyborach, partia rządząca nagle i coraz częściej zaczyna wprowadzać kłamliwą propagandę likwidacji biedy. Stopniowo niczym ewolucyjna siła natury przekształciła biednych Polaków w bogatych. Ale ktoś zauważył, że jednak ludzie biedni są nadal. Błąd! To nie są ludzie biedni, ale niezaradni i chorzy. Słowo bieda zostaje całkowicie wycofywana z mediów publicznych (czyt. rządowych). Słowo bieda w Polsce już nie istnieje, jest zakazane a na ludzi niemających pieniędzy należy mówić niezaradni.

Czy się mylę? Sprawdźmy.

Prezydent Andrzej Duda w wypowiedzi sprzed wyborów parlamentarnych stwierdza:



„Zbyt wielu ludzi dzisiaj żyje w biedzie; zbyt wielu ludzi, zwłaszcza młodych, mówi, że w Polsce nie ma dla siebie żadnych szans rozwojowych, że nie ma płacy godnej, jeżeli w ogóle jest praca, bo najczęściej nie ma pracy poza wielkimi miastami.” - Wypowiedź z maja 2015 roku.


Zatem co najmniej do drugiej połowy 2015 roku, bieda w Polsce była ogromna, a młodzi nie mieli szans na godziwą płacę.

Andrzej Duda wygrywa wybory prezydenckie i nagle sytuacja zaczyna się zmieniać. Oczywiście to jeszcze nie pełnia sukcesu. Przed nami jeszcze okres oficjalnej biedy do końca października 2015 roku, czyli do wyborów parlamentarnych, które odbyły się 25 października.

Likwidacja biedy zaczyna się od 2016 roku, a prezydent Andrzej Duda, nagle stwierdza, że ubóstwo w Polsce spadło aż o 93 procent.


Coś zatem tu jest nie tak, jak powinno być, gdyż z jedynych działań mających na celu podwyższenie stopy życiowej Polaków, jest podwyższenie najniższej krajowej do 13 zł brutto na godzinę, co oczywiście praktycznie nic nie zmienia w życiu Polaków, którzy zarabiają najniższą krajową. A dodać tu należy, że na umowach z najniższą krajową, pracuje największa liczba Polaków oficjalnie zatrudnionych. Fakt faktem, że często ci ludzie mają płacone „pod stołem” wyższe stawki, jednak na takim procederze tracą dosłownie wszyscy. Państwo, czyli budżet, gdyż otrzymuje podatek od najniższej głodowej pensji, ZUS z tych samych przyczyn oraz najbardziej poszkodowany jest sam pracownik, który zazwyczaj nie ma nic do powiedzenia. Zarabia tylko i wyłącznie sam pracodawca, a od ustawodawcy do pracodawcy niewielka wiedzie droga. Albo się zgadza na pracę z najniższą głodową, albo zastąpi go pracownik z Ukrainy. Pamiętać należy, że dla pracownika z umową na najniższej głodowej, prawdziwa bieda zaczyna się, gdy zachoruje, przechodzi na rentę lub już na emeryturę. Wówczas wszystko ma liczone od tejże najniższej głodowej. Nie miejsce tu rozpisywać o tym, szerzej opisałem to w artykule Demokracja Orwellowska.

Może biedę tę zlikwidował rząd podwyższając kwotę wolną od podatku?

Sprawdźmy, gdyż ludzie często błędnie pojmują ten akt hojności rządu. Kwota wolna od podatku to kwota uzyskana rocznie, a nie miesięcznie, a z takim pojmowaniem sprawy spotykałem się często. Zatem by załapać się na ten akt luksusu, należy zarabiać mniej niż 8 tys. zł rocznie. 8 000 rocznie podzielić przez 12 miesięcy, daje nam dochód w diabelskiej liczbie 666 zł brutto na osobę, byśmy zostali łaskawie zwolnieni z podatku rozliczanego rocznie. Ktoś da radę przeżyć za 666 zł miesięcznie brutto, przy opłacaniu czynszy, gazu prądu? A gdzie jedzenie? Zatem podwyższenie kwoty wolnej od podatku nie zmienia kompletnie nic dla biednych, a tu należy podkreślić, że dla posłów kwota wolna od podatku wynosi 30 tys. zł. Należy coś zatem wybrać, albo mamy kraj równiejszych świń, albo zlikwidowanie biedy jest zwykłym kłamstwem.

Pytając fanatycznych zwolenników PiS, jak to jest z tą biedą? Czy jest zlikwidowana faktycznie? Oczywiście, że tak, słyszę odpowiedź. Ale pytam zatem czym? Którą ustawą? Jaką zmianą? A takie pytania są najtrudniejsze, gdyż oczywiście nic takiego nie nastąpiło, więc słyszę często „że jestem albo ślepy, albo ruski troll, albo jestem z KOD”. W takich chwilach często czuję dumę, gdyż wiem, z jakim zacofaniem intelektualnym rozmawiam. Ale pomińmy intelektualne zacofanie fanatyków. Nikt jednak nie potrafi podać konkretnego argumentu powodującego likwidację biedy w Polsce. Nie potrafią podać takiego argumentu nawet sami politycy, którzy wykorzystują w tym celu jedynie program 500 plus. Zaznaczam jednak, że program 500 plus nie miał na celu likwidacji biedy, ale powstał z powodu niżu demograficznego. A podawać program 500 plus jako przyczyna likwidacji biedy to tak, jak twierdzić, że prezes banku korzystający z 500 plus sam zarabia miliony rocznie, ale jego dzieci przed wprowadzeniem programu 500 plus, żyły w skrajnej biedzie.

Poza tym co do programu 500 plus, to nikt łaski nie robi, że "daje" na dzieci. Dzieci nie pracują i nie utrzymają się same, ale dzieci są inwestycją przyszłości, co sprawia, że nikt nikomu nie daje nic za darmo. Te finansowane dziś dzieci kiedyś zaczną pracować i spłacać te 500 plus, które tak na marginesie, powinno być wprowadzone już wieki temu. Dziecko to inwestycja kraju, a nie narzędzie służące politykom do kłamstw w tematach likwidacji biedy.

Jeśli ktoś twierdzi, że bieda w Polsce jest zlikwidowana, zapraszam odwiedzić skupy makulatury lub metalu. Nie stracicie dużo czasu na obserwację. Przez skupy surowców wtórnych przewija się dziennie tysiące biednych Polaków, którzy nie mają za co żyć i nie mają siły przebicia kłamliwej propagandy zlikwidowania biedy w Polsce. A prawda jest taka, że co czwarty Polak żyje w skrajnej biedzie, że jest ponad 400 tys. bezdomnych Polaków i szacuje się, że ogólnie ponad 16 milionów polaków żyje w niedostatku.



Kłamstwo likwidacji umów śmieciowych

 
Pamiętam przekrzykujących się polityków z partii PiS w debatach w trakcie kampanii wyborczej, jak to skutecznie rozwiążą problem umów śmieciowych. Ależ to były koncerty popisów retorycznych, że poprzednie rządy nie potrafiły zlikwidować umów śmieciowych, a pracownik powinien zarabiać godziwe pieniądze. Jakież to było wtedy dla nich proste, a cała sprawa miała być załatwiona niemal od ręki, tuż po wygraniu wyborów.

Jak ta sprawa przedstawia się dziś?

Spotykam kolegę z zawodu spawacza, który posiada dwudziestoletnie doświadczenie w swym zawodzie. Bywał już na kontraktach w Norwegii, Hiszpanii i Niemczech. W czasie rozmowy absolutnie bez nawiązywania do polityki, w pewnym momencie rozmowy sam pierwszy stwierdził, że Polsce brakuje lat świetlnych do krajów zachodnich, a rozmowa zeszła na temat zarobków. Pierwszy stwierdził, że jak to możliwe, by on, spawacz, z tak dużym doświadczeniem pracował w Polsce za 2000 zł brutto, i dodatkowo na umowie, w której jest napisane, że jego jako pracownika nie obowiązuje Kodeks Pracy. Zdziwiłem się bardzo, myśląc, że te procedery zostały już rozwiązane. Sam zaproponował, że jeśli nie wierzę, to pozwoli mi wykorzystać jego umowę na dowód, że właśnie w Polsce nadal tak jest. Oczywiście nie chciał mieć kłopotów, więc bez danych personalnych. 

Kolega spawacz stwierdził, iż takie umowy, której kopię przedstawiam poniżej, to dziś codzienność i jeśli nie zgodzi się na taką umowę, to nikt nigdzie go nie przyjmie. Na umowie jest wyraźnie wskazane, że pracownika nie obowiązuje Kodeks Pracy i co za tym idzie, w razie konfliktu z pracodawcą Sąd Pracy nie przyjmie sprawy. Pracownik, jeśli źle wykona swoją pracę musi zapłacić 2 tys. zł kary, a za każdą nieobecność pracodawca potrąca mu z wypłaty 250 zł, oraz jest również wskazana treść mówiąca o tym, że po wygaśnięciu umowy, bez pisemnej zgody tego pracodawcy pracownik nie ma prawa wykonywać pracy wskazanej przez pracodawcę. Aż złapałem się za głowę i pokazałem tę umowę znajomemu prawnikowi, który stwierdził, że to typowy kontrakt czy inaczej umowa cywilnoprawna, które stosuje się na innych szczeblach. Stanowiska wyższe, firma z firmą lub stanowisko, gdzie pracownik ma szczególne obowiązki i dostęp do tajemnic firmy. Ale na szczeblu pracowników fizycznych to typowe naciąganie pracownika, który właściwie pracownikiem nie jest, bo jak można być pracownikiem, jeśli pracownika nie interesują zapisy wynikające z Kodeksu Pracy? Prawnik ten stwierdził także, że od jakiegoś czasu coraz częściej spotyka się z ludźmi, którzy nie mając wyjścia, szukają pomocy u prawników, gdyż podpisali umowy cywilnoprawne. Ale stwierdził także, że to nie jest absolutnie wina i niedopatrzenie pracownika. Po prostu, jeśli pracownik nie przyjmie pracy na taką umowę, nie będzie jej miał wcale.

Umowa cywilnoprawa z zapisem, gdzue Kodeks Pracy nie jest uwzględniany
Ignorowany Kodeks Pracy

Obok zapis w umowie o pracę, gdzie Kodeks Pracy jest całkowicie ignorowany, a pracownik nie może wnosić sprawy do Sądu Pracy.




Umowa o pracę, na której widnieje najniższa krajowa brutto
Stawka najniższa krajowa dla doświadczonego spawacza
Stawka dla spawacza z dwudziestoletnim doświadczeniem w wysokości najniższej krajowej. Jak nie przyjmie, zastąpi go pracownik z Ukrainy.



 

kara finansowa w wysokości 2 tys zł za złamanie zasad pracy
Kara finansowa zapisana w umowie

Kara finansowa z góry ustalona w wysokości 2 tys. zł, co jest równoznaczne z tym, iż pracownik za byle co nie otrzyma ostatniej pensji.





Zakaz zapisany w umowie, gdzie pracownikowi nie wolno nigdzie podjąć pracy
Zakaz konkurencji, mający nastraszyć pracownika
Zapisany w umowie zakaz do dalszej pracy pracownika, o ile nie otrzyma on pisemnego zwolnienia od obecnego pracodawcy. Ma to na celu zastraszenie pracownika, iż ten jest całkowicie pozbawiony dalszej pracy zarobkowej, jeśli ten nie dostosuje się do ewentualnych zasad. Oczywiście zgodnie z prawem i.... sprawiedliwością.






I tak na marginesie, gdyż wiem, że padną zarzuty, iż spawacz ten zapewne pochodzi z małego miasteczka, gdzie spawa zwykłe, małe, wiejskie konstrukcje. Otóż NIE. Spawacz ten zmuszony był do przyjęcia owej pracy i podpisania takiej umowy w jednej z firm podwykonawczych, które działają na terenie rafinerii w Gdańsku. A duże firmy nowych pracowników nie przyjmują do pracy, gdyż to im się nie opłaca. Pracownicy z firm podwykonawczych będą zawsze pracować tylko wtedy, gdy jest praca, a jak jej nie ma, idą na bezpłatny przestój.


Kłamstwo dekomunizacji


Dekomunizacji w Polsce nigdy nie było, nie ma i nie będzie nigdy. Polityków wszystkich partii chronią nie immunitety ale układ o nietykalności, na co sama partia rządząca całkiem niedawno dała dowód w Senacie, chroniąc senatora z ramienia PiS, Koguta. Szerzej temat o nietykalności polityków opisałem w artykule Układ o nietykalności a sztuczny konflikt PiS z Prezydentem.

Warto w tym miejscu podkreślić, że przytaczanie dowodu na jakąś formę dekomunizacji poprzez ustawę o dezubekizacji, jest całkowitą dezinformacją i nic kompletnie nie ma wspólnego z dekomunizacją. Dekomunizacja a dezubekizacja, to dwie odrębne rzeczy, i choć wydaje się to zagmatwane, to jednak ma to swój cel. Gdyby rząd chciał dekomunizować wszystkich, to zdecydowana większość starych twarzy, dziś wypudrowanych, którzy zasiadają w Sejmie czy Senacie, musiałaby zniknąć z życia publicznego. A kto podpisuje wyrok na samego siebie? Tu nie mowa o politykach jedynie partii rządzącej, ale mowa o wszystkich politykach. A sama dezubekizacja ogranicza się jedynie do części byłych polityków sprzed 1989 roku, którzy do dziś sprawują wysokie stanowiska rządowe, publiczne i co najważniejsze, wpływowe tak na finanse, jak i na same ustawy.

Ponadto sama ustawa dezubekizacyjna ma w sobie otwarte tylne furtki, które dostrzeże tylko ten, kto szuka innego wyjścia lub tylko ten, kto chce kogoś przez tę furtkę przepuścić. Mowa konkretnie o ludziach, którzy służyli w organach wymienionych w art. 13b. Ci ludzie bowiem, siłą rzeczy i tak nie mogą mieć nic obniżone, gdyż średnia ZUS dla nich zawsze było i jest górną granicą. Ale jest też tu inny problem. Mianowicie taki, że pracując krótki okres w okresie przewidującym dezubekizację a później długie lata po 1990 roku, podlegają oczywiście dezubekizacji. Zatem mamy paradoks, gdzie wystarczyło załapać się na miesiąc w starym systemie a później lata w nowym, człowiek taki do końca życia jest ubekiem. Jego kolega o rok młodszy już nie, gdyż nie załapał się na ten feralny miesiąc, który zaważył na jego koledze. I może to nie jest największym tu problemem, bowiem są większe w tej ustawie. Mianowicie ustawa przewiduje ochronę nawet starych, wysoko postawionych i sadystycznych ubeków. Warto ustawę przeczytać dokładnie jak odbywa się ochrona znajomych, kolegów znajomych, znajomych kolegów znajomych itd. A ustawodawca przewidział katalog otwarty "dowodów" na ochronę byłych ubeków.

Zostawmy jednak ubeków, gdyż omawiając ten temat, należy zadać pytanie rządzącym, dlaczego, skoro były prezydent Lech Wałęsa, ma udowodnione, a tak rząd twierdzi, współpracę ze SB, nie jest dziś karany? Odpowiedź tylko jedna. Prawo nie działa dla wszystkich jednakowo, ale jest uzależnione od stanowiska. Dekomunizując ludzi żyjących dziś, w Sejmie mielibyśmy dziś całkiem świeże twarze, absolutnie nieznane ludziom po pięćdziesiątce.

Dekomunizacja jest zatem zwykłym medialnym dla lansu politycznego kłamstwem, gdyż rząd potrafi dekomunizować dziś jedynie komunistów tuż po ich śmierci. A dlaczego? Bo żyjący komuniści, ale w tamtych latach wpływowi mają szafy. I to nie byle jakie szafy. Nie szafy na ciuszki, ale szafy na papierki. A ludzie rządzący nie wiedzą, na kogo owe papierki są napisane. Tak było z Jaruzelskim, Kiszczakiem i... tak zapewne będzie z Jerzym Urbanem, który również posiada piękną szafę nietykalności. Oczywiście życzę Jerzemu Urbanowi długiego życia, gdyż nie jestem zwolennikiem kopania umarłych, jak polski rząd.

Jako wyborca PiS, ale umiejący dostrzec złe strony partii, którą sam wybrałem, zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłem błędu. Zwłaszcza że za te wszystkie kłamstwa rząd przyznał sobie w nagrodę ponad 200 milionów złotych. Pytany poseł z ramienia PiS, Dominik Tarczyński, czy to w porządku wobec narodu przyznawać sobie tak wysokie nagrody, podczas gdy tej zimy zamarznie znaczna liczba ludzi bezdomnych, odparł, iż te nagrody to za mało za tak dobrą zmianę, którą w Polsce uczynili.

A skoro poseł PiS tak twierdzi, to mam pewność, że będę opisywał dalsze kłamstwa dobrej zmiany, i na pewno nigdy więcej nie popełnię błędu z dnia 25 października 2015 roku.

Do tematu zatem wrócę, gdyż kłamstwa wobec ludzi najbiedniejszych są najważniejsze, i tym kłamstwom należało zwrócić najwięcej uwagi.

17.01.2018

Materializm ponad życie i śmierć



„Istnieje jeszcze inna, nieprzejawiona natura 
wieczna i stojąca ponad przejawioną 
i nigdy nie ulega zagładzie. Kiedy wszystko 
w tym świecie przestaje istnieć, ta część trwa 
niezmieniona.”

Bhagawadgita 8.20



Głodujące dzieci z najbiedniejszych krajów trzeciego świata
Głodujące dzieci

Czy powinniśmy obawiać się śmierci? Pytanie retoryczne, albowiem człowiek z natury boi się wszystkiego, co nie jest mu znane. Ale przecież śmierć jest naturalna i każdy z nas już nie żył przed narodzeniem. A jeśli życie po śmierci istnieje, ale uwarunkowane jest naszym scenariuszem życia? Może zatem warto myśleć o śmierci, jako życiu przyszłym, już dziś.


Wszystkie, bodajże religie świata mają jedną bardzo ważną cechę wspólną. Mianowicie wiarę w życie po śmierci. Obojętnie w jakiej formie to życie miałoby się przejawiać, to jest to bardzo istotny element, gdyż życie tu na Ziemi w materialnym świecie i materialnych ciałach warunkuje nasze duchowe życie po drugiej stronie kurtyny śmierci. Chrześcijanie, wyznawcy Islamu, jak i wyznawcy innych religii lub odłamów wierzą, że po śmierci ciała ludzkiego jego Duszę czeka Sąd Ostateczny, promujący ją do życia w Niebie, lub degradujący do Piekła, w zależności od dobrych lub złych uczynków za życia. Inne religie jak Hinduizm czy Buddyzm przekonane są o długotrwałej wędrówce dusz z jednego ciała do drugiego, aż dusza spłaci wszystkie swoje długi karmiczne, wyrywając się z cyklu powtarzających się narodzin i śmierci w świecie materialnym. Tu także ostatecznie dusza ma zakończyć swego rodzaju edukację, życiem w szczęśliwym świecie duchowym. Wiele innych religii, wyznawanych na wszystkich kontynentach, również promują ideę, iż życie tu i teraz nie jest pierwszym i ostatnim.

Powinniśmy to zignorować? Raczej nie. Ateista powie, że to bzdury a fanatyk religijny zbłądzi bezmyślnie, przywiązując się jedynie do nakazów i zakazów kapłanów jednej z religii. Każdy jednak wewnętrznie wie, że coś na rzeczy być musi. Wszak śmierć jest nieunikniona, każdy kiedyś umrze cieleśnie tak samo, jak każdy z nas już kiedyś nie żył.

Nieśmiertelność duszy jest więc wspólną cechą większości wyznań, chociaż różnią się formą przyszłego istnienia. Wspólną cechą wszystkich religii jest także to, iż aby osiągnąć szczęście w przyszłym życiu pozagrobowym, cielesnym czy duchowym, należy w obecnym życiu materialnym ściśle przestrzegać praw naturalnych, z grubym podkreśleniem praw moralnych. Wyznający obojętnie którą religię żyjąc w świecie materialnym, musi udowodnić swemu Bogu, lub sobie samemu w przypadku ateistów, że zależy mu na szczęśliwej egzystencji w życiu przyszłym. Obojętnie czy duchowym, czy kolejnym materialnym. Prościzna – każdy powie. Nie tak bardzo jednak, gdyż wiąże się to często z wieloma wyrzeczeniami życia obecnego materialnego. I tu tkwi problem, który poruszam.

Niestety w świecie dzisiejszym niewielu się to udaje, niezależnie od wyznawanej wiary. Obecnie człowiekowi od najmłodszych lat wpaja się, że bez pieniędzy będzie nikim. To kolejna cecha wspólna niemal każdej religii, albowiem człowiek nauczył się nie mieszać wiary z pieniędzmi, oszukując samego siebie. Oczywiście nie twierdzę, że pieniądze nie są potrzebne, wręcz przeciwnie, bez nich raczej nie da się żyć, ale wszystko w swoim czasie. Człowiek taki dorasta z podświadomym nakazem – pieniądze ponad wszystko i za wszelką cenę. Z czasem człowiek taki staje się niewolnikiem pieniądza i gotów jest zrobić wszystko, łącznie z kradzieżą i morderstwem, by zdobyć ich coraz więcej. Nie każdy jest gotów na tak drastyczne sposoby, ale używając przenośni, często wiedząc skąd pochodzą pieniądze łatwiej im przymknąć oko. Ludzie tacy uważają pieniądze i bogactwa materialne za jedyny cel życia, zamiast traktować je jako środek do uzyskania danego celu. Każdy z was choć raz słyszał od kogoś, że jedynym celem życia są pieniądze. Pieniądze same w sobie nie są złe, złe i niebezpieczne jest za to, dążenie do zdobywania ich za wszelką cenę często po trupach, łamiąc przy tym wszelkie prawa naturalne i moralne.

Świat jest coraz bardziej niebezpiecznym miejscem. Ludzie wraz ze wzrostem poziomu cywilizacji zajmują się jedynie egoistycznym dbaniem o własny komfort materialny. Podczas gorączkowego gromadzenia pieniędzy i bogactw naturalnych po to, by mieć jak najwięcej i na jak najdłużej, nie zauważają, że zabierają tym, którzy już prawie nic nie mają. Chorobliwe gromadzenie dóbr materialnych doprowadziła do niemal całkowitego zaniku wartości moralnych i duchowych, doktryn religijnych czy prawdziwego sensu życia. W zależności, kto, w co wierzy. Każdy z nas, obojętnie czy to będzie milioner Kulczyk (może nie najlepszy przykład dla wielu, gdyż już życie zakończył dość młodo, ale bogato), czy może bezrobotny i bezdomny Kowalski, wszyscy musimy umrzeć, bo takie jest jedyne prawdziwe prawo naturalne. Tej Naturalnej zatwierdzonej od istnienia życia ustawy, nikt nie zmieni. Śmierci nikt nigdy nie przekupi.

Śmierć nie przyjmuje łapówek ani od polityków, którzy legalnie kradną pieniądze podatnikom, ani od imperialistów kolonialnych, którzy mordują legalnie całe narody, i ani od kapłanów wszelkich religii, którzy także świadomie okradają i wyłudzają pieniądze od swych wiernych, wykorzystując ich naiwność i głównie niewiedzę. Żaden człowiek na świecie nie dysponuje taką gotówką, którą mógłby zaoferować na Sądzie Ostatecznym w zamian za odpowiednie stanowisko i zbawienie. Karol Dickens idealnie to wyraził w powieści „Opowieść wigilijna”. Lektura obowiązkowa dla wszystkich kapitalistów.

Zdecydowana większość ludzi zapomina, że rodząc się w tym materialnym świecie, każdy przybył nagi, bez butów, ubrań, portfela, kont bankowych i posiadłości. Wszystko, czym dysponuje za swego krótkiego życia, ma pożyczone tylko do użytku wewnętrznego. Z chwilą śmierci wszystko, do czego doszedł za życia, zdobyte uczciwie lub nie, musi zwrócić. I lepiej dla niego byłoby, aby to, co zostawia, było zdobyte uczciwie, a za życia pomagał innym. Sytuacja człowieka, który bez opamiętania przez całe życie gromadził bogactwa materialne (jak kapłani w skarbcach kościelnych), ignorując umierających z głodu tuż obok siebie, nie rysuje się kolorowo po opuszczeniu ciała materialnego. Taki człowiek, mając za życia na kontach bankowych miliony, których nie zdążył wykorzystać dla ratowania życia tych, którzy nie mają nic, powinien bać się śmierci jak najbardziej. Jak to mówił JezusŁatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogaczowi do Królestwa Niebieskiego”. Oczywiście bogactwo samo w sobie, o ile uczciwie zdobyte, wcale nie jest złe, i bogacz również ma wielkie szanse wejść do Jezusowego Królestwa. Bogacz, który widzi niedostatek innych, którzy nie mają talentu do zdobywania pieniędzy, który na każdym kroku pomaga biednym rozumiejąc ich sytuację – taki człowiek, choć bogaty, śmierci obawiać się nie musi. Niektórzy ludzie choć bogaci, podświadomie czują, że istnieje coś ponad życie materialne tu i teraz. Dla większości jednak mamona jest zasłoną dymną dla wiecznych praw natury i praw moralnych.

Patrząc na ogrom Wszechświata i na miliardy lat wstecz, śmiało można powiedzieć, że życie trwa jedynie marną chwilę. O przeszłości tak odległej mało wiemy. Wiemy jedynie, że ta przeszłość jest faktem, i faktem jest, że mamy miliardy lat przed sobą. Nawet jeśli Ziemia przestanie istnieć, istnieje coś ponad to ziarnko piasku na pustyni zwane Ziemią. Carl Sagan miał świętą rację, pisząc; „Gdybyśmy byli sami w Kosmosie, byłoby to ogromne marnotrawstwo przestrzeni”. Kosmosu nie zbadaliśmy nawet w małym procencie. Musimy zatem przyjąć, że takich planet jak Ziemia, gdzie istnieje życie nawet inteligentne, istnieć musi wiele.

Życie tu i teraz trwa jedynie marną chwilę, ale chwilę bardzo ważną. Chwila ta być może decyduje o naszym przyszłym życiu. Nie ważne czy duchowym, czy fizycznym i czy tu na Ziemi, czy gdzie indziej w ogromie Wszechświata. Ważne, że kiedyś nadejdzie dzień rozliczenia z tego konkretnego życia tu i teraz. Kogo nie zaślepiło bezsensowne gromadzenie majątku ponad własne potrzeby, a naddatek wykorzystuje, by pomagać innym, ten zapewne „zdał egzamin życia z wyróżnieniem, otrzymując promocję w wyższy byt”. Biada jednak temu, który gromadził majątek ponad stan i zdobywał go często, wykorzystując cierpienia innych i nigdy nie zrozumiał swego błędu. Kto wie, co będzie z takim człowiekiem? Jeśli przyjąć za fakt wierzenia pewnych religii o pętlach reinkarnacji w celu spłaty długów karmicznych do czasu promocji wyżej. Taki człowiek być może będzie musiał odrodzić się w takich warunkach, gdzie nigdy nie będzie w stanie wyjść ze skrajnej nędzy. I zapewne, zgodnie ze swym niewidzialnym przeznaczeniem, nigdy nikt mu nie pomoże, pomimo że będą otaczać go ludzie zamożni. Dokładnie jak i on mając majątek ponad stan, nigdy nikomu nie pomógł.

A nikt wiedzieć nie może co dokładnie jest po drugiej stronie. Są pisma najstarszych ojców kościoła katolickiego, którzy jasno i stanowczo twierdzili, że Jezus nauczał o reinkarnacji, co zostało później przekształcone w grzech pierworodny, niebo i piekło. Jednym z takich mędrców był Orygenes, o którym więcej na pisałem w artykule Tajemnica wiary ukrywana przed wiernymi. Myślę, że warto zapoznać się z tym, co głosił, poświęcając całe życie. Materializm, a co za tym idzie pieniądze, są potrzebne do życia każdemu, ale nie są ważniejsze od życia i śmierci.


„Jak ty czyniłeś, tak będą postępować wobec ciebie, odpowiedzialność za czyny twoje spadnie na twoją głowę.” - Księga Abdiasza 1.15.

4.01.2018

Tajemnica Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej



"To w teraźniejszości drzemie cała tajemnica.
Jeśli szanujesz dzień dzisiejszy, możesz go uczynić lepszym.
A kiedy ulepszysz teraźniejszość, wszystko to, co nastąpi po niej,
również stanie się lepsze."

Paulo Coelho „Alchemik”





III Tajemnica Fatimska jest bez wątpienia jedną z najbardziej medialnych tajemnic ostatnich czasów.

 

Dzieci z Fatimy, które były świadkami objawień w Fatimie w 1917 roku.
Dzieci z Fatimy z 1917 r.   Foto: Joshua Benoliel
A gdzie zaczyna się tajemnica, tam też rodzi się manipulacja, bowiem sama tajemnica jest świadectwem istnienia rzeczywistości, która została ukryta. Jakkolwiek zdawać by się mogło po podaniu jej treści do publicznej wiadomości przez Kościół, że jest znana i ujawniona, rzeczywistość nadal jest ukryta.

Archivio Segreto Vaticano (Tajne Archiwa Watykanu) kryją w sobie tak wielkie tajemnice, że ich ogólne rozpowszechnienie mogłoby za sobą pociągnąć religio depopulata (religia bez wiernych). Dlatego właśnie akta, których wiek nie przekracza stu lat bez żadnego wyjątku, podlegają całkowitemu utajnieniu. Taka mała zabezpieczająca zasada Kościoła. Te najbardziej dramatyczne, sensacyjne i dotyczące bezpośrednio papieży, trzymane są pod kluczem nawet przeszło lat trzysta. Jeszcze inne nie podlegają żadnym zasadom i nie są ujawniane w ogóle.

Jak już wcześniej była mowa kulisy objawień w Fatimie znają wszyscy z mediów. Dla tych, którzy nie są zagłębieni w temacie, przypomnę po skrócie kulisy wydarzeń.

W okresie od 13 maja do 13 października 1917 roku, troje dzieci z Fatimy, Francisco Marto, Jacinta Marto i Lúcia do Santos, były bezpośrednimi świadkami objawień Matki Bożej Fatimskiej, podczas których miały im zostać przekazane trzy tajemnice fatimskie. Francisco i Jacinta Marto byli rodzeństwem i oboje umarli w krótkim czasie po objawieniach. Francisco w 1919 roku, a Jacinta w roku 1920. Najstarsza z trójki dzieci, Lúcia do Santos, przyjęła w zakonie imię siostry Marii Łucji od Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi. Jako jedyna z trójki dzieci przeżyła wiele lat po objawieniach, ale jak się okazuje objawienia z 1917 roku, nie były końcem wydarzeń mających początek w tamtym okresie. Oficjalnie kolejnych wizji miała doznawać w 1925 i 1929 roku. Z zaznaczeniem słowa oficjalnie. Zmarła w roku 2005.
 
Podczas kolejnych objawień z 1917 roku, dzieciom zostało przekazane przesłanie, które Siostra Łucja, będąc już w Zakonie, skrupulatnie spisała. Przesłania te znamy dziś jako trzy tajemnice fatimskie, które miały być przekazywane światu w odpowiednim czasie z zastrzeżeniem tajności fragmentów oraz okresach, kiedy świat miał poznać poszczególne treści.

Pierwsza tajemnica fatimska miała dotyczyć piekła i brzmiała następująco:

Pani Nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi; widzieliśmy zanurzone w tym morzu demony i dusze niczym przezroczyste, płonące węgle, czarne lub brunatne, mające ludzką postać, pływające w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich wydobywały się wraz z kłębami dymu, padając na wszystkie strony jak iskry w czasie wielkich pożarów, pozbawione ciężaru i równowagi, wśród bolesnego wycia i jęków rozpaczy, tak że byliśmy przerażeni i drżeliśmy ze strachu.
Demony miały straszne i obrzydliwe kształty wstrętnych, nieznanych zwierząt, lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą naszej dobrej Matce Najświętszej, która nas przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba (w pierwszym widzeniu). Bo gdyby tak nie było, sądzę, że bylibyśmy umarli z lęku i przerażenia.
 
Druga tajemnica fatimska, dotyczyła prośby Matki Bożej o upowszechnienie na świecie kultu Jej Niepokalanego Serca:

Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju.
 
Do tego miejsca wszystko może wyglądać tak, jak wyglądać powinno. Nic nadzwyczajnego. Problem jednak zaczyna się, gdy w grę wchodzi ostatnia z tajemnic, najsłynniejsza Trzecia Tajemnica Fatimska, która z czasem nabrała sensacyjnej tajemniczości. Kontrowersje budzi może nie sam fakt istnienia tej tajemnicy i samej treści, bo jak wiadomo co tajemnicze, to wzbudza tym większą ciekawość, co bardziej fakt samego ukrywania jej przez Kościół już po czasie, gdy miała zostać przekazana światu.

Warto w tym miejscu poddać w wątpliwość tekst III Tajemnicy Fatimskiej, która była trzymana pod kluczem 83 lata, pomimo że Łucja przekazała konkretnie, iż tajemnica ta ma być ujawniona po roku 1960. Zwróćmy uwagę, że Madonna w tym miejscu podkreśla odpowiedni, zalecany czas przekazu treści. To ważne.

Pamiętajmy także, że tekst ten był przechowywany w najbardziej tajnych aktach Watykanu, a dziś (od 2000 roku) tekst ten jest ogólnie znany każdemu i... jakoś nikt zawału nie dostał i... Kościół istnieje nadal i... tajemnica pękła jak bańka mydlana, bo... wierni nie przemyli jeszcze oczu po zamydleniu ich od tej pękniętej bańki.

Dla przypomnienia papież Jan XIII zainteresowany ujawnieniem III Tajemnicy Fatimskiej zapoznał się z nią, i... nagle doznał silnej gorączki oraz drgawek całego ciała. Oczywiście, gdy do siebie doszedł, uznał, iż Przenajświętsza Panienka grubo się pomyliła, podając datę ujawnienia jej słów dla ogółu wiernych. Tajemnicę odesłano głęboko do Tajnego Archiwum Watykanu.

Kolejne podejście do jej ujawnienia wykonał papież Paweł VI. Zapoznał się z nią i... od tego czasu zaczął cierpieć na ciężką depresję oraz miał kłopoty z podjęciem jakiejkolwiek już decyzji. Tajemnicę znowu odesłano do Tajnego Archiwum Watykanu.

Ech, co za pech.

Nieoficjalne wersje niższych kapłanów, którzy otarli się o ową tajemnicę, są takie, iż mówi ona o III wojnie światowej, która ma być ostatnią już wojną przy użyciu jakiejkolwiek technologi wyższej niż maczugi i kamienie. Oczywiście istnieją przecieki z informacjami, jakoby miała ona mówić o zamachu na papieża i upadku Kościoła, ale... to ma być jedynie preludium do tej tajemnej części.

Treść III Tajemnicy Fatimskiej jest już rzekomo ujawniona przez papieża Jana Pawła II i każdy może ją znaleźć oficjalnie w różnych publikacjach. Przytoczę tu to, co zostało ujawnione:

„J.M.J. Trzecia część tajemnicy objawionej 13 lipca 1917 r. w Cova da Iria - Fatima.
Piszę, posłuszna Ci Boże, który nakazałeś mi to za pośrednictwem Jego Ekscelencji księdza biskupa Leiry i Twojej Najświętszej Matki, która jest także moją matką. Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy z lewej strony Matki Bożej, nieco wyżej, Anioła z ognistym mieczem w lewej ręce; miecz błyszczał i wypuszczał płomienie, które - zdawało się - mogły podpalić świat; ale gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki wychodził z prawej ręki Madonny w jego kierunku; Anioł, wskazując na ziemię prawą ręką, powiedział mocnym głosem: Kara! Karał Kara!. A my zobaczyliśmy w potężnym świetle, które jest Bogiem, podobnie jak widzi się w lustrze osoby, które przed nim przechodzą, biskupa ubranego na biało, mieliśmy przeczucie, że jest to Ojciec Święty. 

Różni inni biskupi, księża, zakonnicy i zakonnice wchodzili na stromą górę, na szczycie, której był wielki krzyż z pni drzew, jakby z dębu korkowego pokrytego korą; zmierzając tam, Ojciec Święty, przygnębiony cierpieniami i bólem, przeszedł chwiejnym krokiem wielkie miasto na wpół zburzone, na wpół walące się, modlił się za dusze martwych, których napotykał na swej drodze; dotarłszy na szczyt góry, padł na kolana u stóp wielkiego krzyża i został zabity przez grupę żołnierzy, którzy wystrzelili do niego wielokrotnie z broni palnej i strzałami, w ten sam sposób umarli jeden po drugim biskupi, księża, zakonnicy i zakonnice, osoby świeckie, kobiety i mężczyźni z różnych klas i grup społecznych. Pod dwoma ramionami krzyża byli dwaj Aniołowie, każdy z kryształowym naczyniem w ręku, do którego zbierali krew męczenników i polewali nią dusze, zbliżające się do Boga". 

Ot i cała tajemnica! Tak przerażająca, że trzymana pod kluczem 83 lata. Mam nadzieję, że nikt po przeczytaniu jej nie dostał głębokiej depresji, gorączki czy drgawek. Jeśli tak, to... hmmm, „sorry, taki kościół ma klimat” - cytując klasyka.

Już raczej bardziej wydają się być przerażające twarze polityków w tv, wiadomości o wydarzeniach na świecie, zmianach klimatycznych itp., niż łaskawie ujawniona nam treść III Tajemnicy Fatimskiej. Na odległość śmierdzi ściemą czarną jak czarne charaktery czarnych klerów naszych czasów.

Tak à propos poruszenia po raz kolejny tematu Tajemnic Fatimskich, a szczególnie Trzeciej. Po szerszym zapoznaniu się z nieoficjalnymi tekstami na temat jej treści mogę śmiało powiedzieć, że Kościół w tym przypadku ma sporo do ukrycia, ale jeśli Autor w przekazie nakazuje jej ujawnienie, wówczas należy to ujawnić bez ściemy. Uchylając rąbka tajemnicy, powiem jedynie, iż jest czego się bać. Tak! Tyle tylko, że nie jest to akurat ten ujawniony symboliczny bełkot profanacji owej tajemnicy, która tajemnicą powinna nie być. Ale... przejdźmy do meritum sprawy.

Jak wcześniej było wspomniane, s. Łucja, już jako zakonnica miała dalsze wizje bogate w uzupełnienia tradycyjnej III Tajemnicy Fatimskiej. Można by powiedzieć jakby aneksy, ale niech czytelnik odrzuci w dal myśli o jakichkolwiek kpinach w tej kwestii. Sprawa wygląda poważniej niż nam się wydaje. I nawet słowa ówczesnego kardynała Ratzingera brzmiące: „Chociaż to s. Łucji dana była wizja, to jednak interpretacja sekretu należy do Kościoła", dają do myślenia, iż ktoś próbuje nam tu coś wypaczyć.

Zakonnik Augustyn Fuentes, miał specjalne pozwolenie od papieża na bezpośrednie komunikowanie się z s. Łucją. Watykan wiedząc o dalszych wizjach Łucji, chciał mieć informacje z pierwszej ręki. Za pośrednictwem o. Fuentesa mamy możliwość poznać choć rąbka tajemnicy, która jest ukryta w całej Tajemnicy z Fatimy. Pewne informacje za o. Fuentesem przekazuje nam Stephena Lassare . S. Łucja podczas spotkań z o. Fuentesem przekazała, by ten oświadczył światu, by narody nie lekceważyły przesłania Madonny wiedząc, że ogromne rzesze ludzkości takie informacje ignoruje.


A teraz do rzeczy i dalszy przekaz, którego Kościół nam nie ujawnił:




Oryginalna treść Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej


„Dla świata będzie zaskoczeniem i szokiem błyskawiczne natarcie Chin na Rosję. Natężenie walk i okrucieństwa będą straszliwe. Chińczycy będą naśladować postępowanie Japończyków podczas drugiej wojny światowej: zaskoczenie, szybkość i terror.

Zwycięstwa Chin przerażą Stany Zjednoczone. Chiny rzucą bomby jądrowe na zakłady zbrojeniowe i ośrodki doświadczalne broni atomowej w Rosji. Wywołają one potworne zniszczenia, wstrząsy i zaburzenia w przyrodzie, co się później zemści na nich samych. Armia chińska zginie od broni jądrowej, którą sama rzuci na cały świat, chociaż początkowo będzie zwyciężać. Uderzy w wielu punktach, tak, że Rosja będzie zmuszona walczyć na całej granicy, a jednocześnie potężne desanty będą lądować w głębi kraju. (…)

Wojska chińskie będą niszczyły i równały z ziemią wszystkie miasta i wsie zamieszkane przez ludność białą, a oszczędzały ludność republik azjatyckich, które częściowo powstaną przeciw Rosji i przyłączą się do nich. W języku chińskim będzie to się nazywało krucjatą przeciwko hegemonii rasy białej. Będą głosić jej koniec, a siebie mianują ręką sprawiedliwości. Nastąpi atak przez zaskoczenie Niemiec. Rosja runie na Europę. Polska, Czechy i Słowacja, wiedząc, że w razie zwycięstwa Niemiec czeka je zagłada, stworzą wspólną obronę przeciwko Niemcom. (…)

Również walczyć ze sobą będą sami Niemcy, a Rosja wywrze na tym kraju całą swoją wściekłość za cios zadany z tyłu, za porażki na Wschodzie, za widmo klęski. Dopiero, kiedy Rosjanie dojdą do Atlantyku, ruszą przeciwko nim inne narody bezpośrednio zagrożone. (…)

Jak widzimy Kościół ma wiele do zatajania. Pytanie tylko brzmi, dlaczego? Skoro właśnie takie informacje odpowiednio propagowane, mają przynajmniej jakiś cień szansy doprowadzić do niespełnienia się tych drastycznych, wojennych wizji.

Ale na wizjach wojennych nie koniec. Madonna zapowiada także ogromne zmiany klimatyczne, które doprowadzą do wielu kataklizmów:

„Kataklizmy wywołają taką panikę i tyle nieszczęść, że dalsze prowadzenie działań wojennych będzie niemożliwe. Nie wystąpią jednak od razu i z jednakowym natężeniem. Będą to ruchy skorupy ziemskiej, stopniowo nasilające się aż do bardzo potężnych i gwałtownych wstrząsów. Wstrząsy te będą przybierać na sile i zaczną wybuchać wulkany. Odżyją nawet te, które uważane są od dawna za wygasłe. Wulkan Etna spowoduje katastrofę całej Sycylii. Okolice Wezuwiusza oraz przyległe wyspy zostaną ewakuowane. Wybuchy Etny i innych wulkanów spowodują zaburzenia atmosferyczne, deszcze popiołów, huragany, ulewy i powodzie. Zmieni się konfiguracja brzegów Półwyspu Apenińskiego. Na Morzu Śródziemnym ruchy dna wywołają potworne fale i zmieni się linia brzegowa. Ruchy dna Oceanu Atlantyckiego spowodują wyłonienie się nowego lądu. Trzęsienia ziemi i lądów pod wodą spowodują największe zniszczenie brzegów Europy oraz obu Ameryk (mniej w Ameryce Południowej) i Afryki. Najbardziej jednak ucierpi Europa, USA oraz wiele wysp na Morzu Karaibskim. Te ostatnie zdarzenia wystąpią w ciągu kilku godzin. Potem ziemia uspokoi się. Uszkodzone zostaną prawie wszystkie miasta przybrzeżne i duży pas lądu. Zniszczeniu ulegnie Holandia oraz w mniejszym stopniu Belgia. Niemcy zostaną zalane morzem, które wtargnie w dolinę Renu. (…)

W Ameryce trzęsienia ziemi będą trwać jeszcze bardzo długo, po tym jak w Europie nastąpi już spokój. Od strony Pacyfiku zniszczeniu ulegnie Kalifornia aż do gór, a fale oceanu zaleją wiele miast, m.in. Los Angeles. (…)

Państwa Europy będą bardzo zniszczone. Niemcy, Dania, Holandia zostaną zalane wodą jak wszystkie ziemie przybrzeżne. Mniej ucierpi Norwegia. W Szwajcarii nastąpią ruchy górotwórcze, a w konsekwencji wylewy rzek i zerwanie tam. Nastąpią powodzie i obsuwanie się ziemi. Dotyczy to również Tyrolu oraz północnych Włoch i Alp francuskich. (…)

Amerykanie zrozumieją nareszcie, że dolar nie jest celem życia. Zapragną chleba i braterstwa. Wzywać będą Miłosierdzia Bożego, którego sami nie mieli dla innych".

Własnego zdania nie wyrażam ale zaznaczam, że Kościół nie ma prawa sam nic interpretować, jak to twierdził Ratzinger. Kościół nie ma monopolu na informacje, które Madonna przekazuje całemu światu, a nie samemu Kościołowi, co podkreślam z całą stanowczością. Ostatnie zdanie należy do każdego człowieka wśród nas. Obojętnie czy ktoś wierzy w Jahwe, Allaha czy Buddę. Przekaz stanowi jedyną ważną rzecz.

Nie pieniądze są celem życia i nie należy dla nich żyć za wszelką cenę. Pieniądz bez moralności jest niczym.

Zachęcam do zapoznania się z obszerną treścią w formacie PDF „Ujawniony Sekret III Tajemnicy Fatimskiej”. Tu przekazałem jedynie część w celu zastanowienia się nad tematem.

Bez zbędnego Za, i bez zbędnego PRZECIW. To już należy do samego Czytelnika.