1. Abimelek zaś niósł figi w czas upału; przyszedłszy pod drzewo usiadł w jego cieniu, aby nieco odpocząć.
2. Pochyliwszy głowę nad koszem fig zasnął i spał nieprzerwanie przez okres sześćdziesięciu sześciu lat.
3. Potem przebudziwszy się ze snu powiedział: Zasnąłem słodko przez chwilę, ale głowę mam ciężką, ponieważ spałem zbyt krótko.
4. Następnie odkrywszy kosz fig stwierdził, że ociekają sokiem.
5. I rzekł: Spałbym jeszcze trochę, bo głowę mam ciężką, ale obawiam się, że zasnę i obudzę się za późno, a ojciec mój, Jeremiasz, skarci mnie. Gdyby bowiem nie było mu śpieszno, byłby mnie nie posyłał dzisiaj.
6. Wstanę i pójdę podczas tego upału, wszak upał i zmęczenie nie będą trwały przez cały dzień.
7. Powstawszy więc, wziął kosz z figami i zarzucił sobie na ramiona. Wszedł do Jerozolimy i nie rozpoznał miasta: ani swego domu, ani miejsca, w którym mieszkał, ani rodziny, ani kogokolwiek spośród znajomych.
8. I rzekł: Niech będzie błogosławiony Pan, wielkie omamienie padło na mnie dzisiaj.
9. To nie jest miasto Jeruzalem, zgubiłem drogę, bo obudziwszy się ze snu poszedłem przez górę, a głowę miałem ciężką, ponieważ spałem krótko. Zabłądziłem.
10. Trudno będzie wytłumaczyć Jeremiaszowi, że zgubiłem drogę.
11. I znowu wyszedł z miasta i rozglądnąwszy się zobaczył znaki miasta i rzekł: To właśnie jest miasto, zgubiłem drogę.
12. I znowu powrócił do miasta. Szukał i nikogo nie znalazł spośród swoich. I rzekł: Błogosławiony niech będzie Pan, bo rzeczywiście wielkie omamienie przypadło na mnie.
13. Znowu wyszedł poza miasto i stanął zmartwiony nie wiedząc, dokąd ma się udać.
14. Postawił kosz na ziemi i powiedział: Posiedzę tutaj, dopóki Pan nie zdejmie ze mnie omamienia.
15. Kiedy tak siedział, zobaczył jakiegoś starca idącego z pola.
16. I rzekł do niego: Proszę cię, ojcze, co to za miasto? Odpowiedział mu: To jest Jerozolima.
17. Mówi do niego Abimelek: Gdzie jest kapłan Jeremiasz i Baruch, sekretarz oraz mieszkańcy tego miasta? Nie znalazłem ich wcale.
18. Odpowiedział mu starzec: Z pewnością nie jesteś z tego miasta, skoro wspominasz dziś Jeremiasza. Pytasz o niego po tak długim czasie!
19. Jeremiasz jest w Babilonie wraz z ludem. Zostali zabrani w niewolę przez króla Nabuchodonozora. Jest z nimi Jeremiasz, aby ich pocieszać i głosić słowo.
20. Usłyszawszy to z ust starca Abimelek zaraz powiedział: Gdybyś nie był starcem i gdyby nic to, że nie przystoi wy nosić się nad starszego od siebie, wyśmiałbym cię i powiedziałbym, że nie jesteś przy zdrowych zmysłach. Powiedziałeś bowiem: Zabrany został lud do Babilonu.
21. Nawet gdyby potoki popłynęły na nich z nieba, za mało mieliby czasu na dotarcie do Babilonu.
22. Ileż to bowiem czasu upłynęło, kiedy ojciec mój, Jeremiasz, posłał mnie do majątku Agryppy, żeby przynieść nieco fig do rozdania tym, co chorują.
23. Poszedłem więc i przyniosłem. A kiedy podczas upału podszedłem do pewnego drzewa i usiadłem wypocząć nieco, oparłem głowę o kosz i zasnąłem.
24. Kiedy obudziłem się i odkryłem kosz fig sądząc, że upłynęło już sporo czasu, znalazłem figi ociekające sokiem, takie jak je zerwałem.
25. Ty zaś powiadasz, że lud został wzięty w niewolę do Babilonu.
26. Otóż, abyś wiedział, weź, zobacz figi.
27. I odkrył kosz z figami przed starcem, ten zaś zobaczył je ociekające sokiem.
28. Zobaczywszy to stary człowiek powiedział: Synu mój, jesteś człowiekiem sprawiedliwym, dlatego Bóg nie chciał, abyś oglądał spustoszenie miasta. Z tego powodu sprowadził na ciebie owo oszołomienie.
29. Oto sześćdziesiąt i sześć lat upływa dzisiaj, od kiedy lud został uprowadzony do niewoli do Babilonu.
30. Abyś zaś wiedział, synu, że prawdą jest, co ci mówię, popatrz na pola i zobacz, że nie pojawiły się nowe pędy.
31. Zobacz, że nie jest to czas na figi, i przekonaj się. – 4 Księga Barucha 5
Znana jest japońska legenda, opisująca historię Shimako, który pewnego razu wypłynął łodzią na pełne morze łowić ryby. Po trzech bezowocnych dobach usnął. Miał bardzo dziwne sny, ale zarazem miał wrażenie, jakby senne zdarzenia działy się na jawie w jakiejś innej rzeczywistości. Kiedy się obudził, znalazł się przy brzegu swojej wioski Tsutsukawa. Jednak jej obraz i mieszkańcy były zupełnie inne niż przed podróżą. Od spotkanego wieśniaka dowiedział się, że ponad trzysta lat temu żył tutaj pewien Shimako, który wypłynął na morze, ale morze go pochłonęła i nigdy nie powrócił.
Oba przypadki wskazują na to, że sam czas i wydarzenia wcale się nie zatrzymały w miejscu, ale przebiegały swoim rytmem. Jedynie dla głównych postaci opisanych historii coś uległo zmianie. Coś, czego nie rozumiemy, uznając za niemożliwe tylko dlatego, że tak uznajemy. Ale czy mamy prawo uznawać za niemożliwe istnienie czegoś, czego żadne prawa fizyki nie wykluczają? No dobrze, wszak to tylko dwie opowieści bezapelacyjnie niewiarygodne; jedna z nich to apokryf Starego Testamentu, a druga fantastyczna japońska legenda. Każdy to podważy a nam potrzeba czegoś współczesnego. Najlepiej z relacjami świadków lub w jakimś stopniu udokumentowanego.
Mogłoby się wydawać, że mieszkańcy Nowego Jorku przywykli do różnych dziwactw. Jednak widok jakby oszołomionego mężczyzny w cylindrze, starodawnym żakiecie, spodniach w kratę angielskiego kroju i zapinanych butach z getrami wzbudził niemałe zainteresowanie w 1950 roku. Ciężko powiedzieć, co sprawiało większą ciekawość gapiów, czy sam strój odbiegający od normy połowy XX wieku, czy też dziwne zachowanie człowieka ubranego w tenże strój, który patrząc na świecące reklamy w biały dzień wśród drapaczy chmur, pierwszy raz widział tętniącą życiom metropolię USA. Najwyraźniej i jedno i drugie, gdyż mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby sam nie wiedział co się z nim dzieje, zwłaszcza że nie pomagały mu w zrozumieniu sytuacji głośne dźwięki przejeżdżających samochodów, kiedy przekraczał granicę ulic, co w konsekwencji okazało się dla niego zgubne. Zamiast uciec na chodnik w bezpieczne miejsce, niczym człowiek sparaliżowany strachem odskoczył wprost pod koła przejeżdżającej z drugiej strony taksówki. Zginął na miejscu. Znaleziono przy nim 70 dolarów w banknotach, które dawno wyszły z obiegu, a jednak były całkiem nowe, oraz rachunek za wynajmowanie stajni przy Lexington Avenue i paszę dla konia. Najdziwniejsze jednak było to, że rachunek wystawiony był z datą na rok 1874. Ciężko było ustalić tożsamość dziwnego gościa, ale jednak ustalono. Zmarły nazywał się Rudolph Frentz, mieszkaniec Florydy i tam też żonaty. Jak później ustalony z żoną nie układało mu się najlepiej i po kolejnej sprzeczne wyszedł poza dom zapalić. Nigdy więcej go nie widziano. Żona zgłosiła jego zaginięcie, myśląc, że ją całkiem porzucił.. W pożółkłych aktach odnaleziono dowód zgłoszenia... z datą z roku 1874. Wnikliwe śledztwo wykazało, że nie ma mowy o pomyłce. W śmiertelnym wypadku na ulicy Nowego Jorku w 1950 roku zginął właśnie ten konkretny Rudolph Frentz, którego ostatni raz widziano żywego w 1874 roku.
Eh, ta Ameryka – ktoś powie. W Ameryce wszystko może się wydarzyć. To może jakiś przykład z Polski? Chociaż w tym przypadku można wydarzenie podpiąć pod zjawisko OBE lub OOBE, doświadczenie poza ciałem to relacja pewnej kobiety, która chce zachować anonimowość, jest bardzo interesująca:
To się wydarzyło parę razy w moim życiu, w tym samym miejscu i w podobnych okolicznościach. Byłam na urlopie, zrelaksowana, nad jeziorem w domku campingowym. Zawsze było to samo miejsce i zawsze byłam wtedy sama, odpoczywałam, leżałam i coś czytałam, podczas gdy znajomi korzystali z plażowania i innych atrakcji. I nic wielkiego się nie działo, dopóki nie podniosłam wzroku od lektury na przestrzeń, która mnie otacza. I straszne, ogromne przerażenie, że gdzie ja jestem. Niby ściany te same, ale to nie to samo. Inna pościel, inny obiad stoi na kuchence, inne napoje chłodzą się w lodówce, inne rzeczy mam na sobie...wszystko inne. I nic i tylko strach trudny do opisania, kiedy zrozumiałam, że to nie jest teraz, że to już było. Za każdym razem mózg mi podpowiadał, nic się nie stanie, tylko musisz nie panikować i musisz, co wydaje mi się dziwne i mało racjonalne, trzymać się jednej ze ścian oddzielającej kuchnię od sypialni. Tak też zawsze robiłam. Kiedy wydarzyło się to po raz ostatni w moim życiu, to tak spanikowałam, że krzyczałam na cały głos ratunku i pomocy. Zauważyłam mój telefon komórkowy leżący na kuchennym blacie, chciałam do kogokolwiek zadzwonić, żeby ktoś mi pomógł. To był oczywiście mój telefon, ale Sony Ericsson, którego miałam kupionego parę lat wcześniej i wtedy go używałam. Stary poczciwy model. Wybrałam numer do najbliżej mi osoby, chaotycznie wszystko opowiedziałam i w momencie, kiedy ta osoba otworzyła drzwi domku i weszła do środka, żeby mnie ratować, wszystko powróciło do teraźniejszości. Tak po prostu w sekundę wszystko się zmieniło. Tylko ja stałam jak ta sierota zapłakana na dowód tego, co się działo.
Żadne prawa fizyki nie wyklucza możliwości podróży w czasie, ale teoretycy są zdania, że taka podróż możliwa jest tylko w przyszłość. A co z przeszłością w odniesieniu do znanych nam praw? Rozważmy ruch planet dokoła Słońca. Ziemia jak każda planeta w naszym Układzie Słonecznym porusza się zgodnie z prawami odkrytymi przez Johannesa Keplera, a czas odliczamy według ruchu planety do przodu (jeden pełny obrót wokół Słońca = jeden rok dla danej planety). Jeśli jednak odwrócimy kierunek upływu czasu, to planeta będzie poruszać się po tej samej orbicie, ale w przeciwnym kierunku. Liczony przez nas czas nie będzie odliczał przyszłości, ale zaczniemy wyczekiwać roku ubiegłego. Choć przyzwyczajeni jesteśmy odliczać czas w przyszłość, to sam czas staje się wtedy jedynie iluzją. A co z prawem Keplera? Prawa Keplera absolutnie nie naruszyliśmy, gdyż wszystko jest zgodne z prawami Keplera. Wydaje nam się, że wiemy czym jest czas dlatego, że stworzyliśmy narzędzia rejestrujące czas. Nie znaczy to jednak, że wiemy czym czas jest, i czy w ogóle istnieje. Wszytko wszak, co widzimy na niebie jest przeszłością. Gdy patrzymy na Słońce, to widzimy jego obraz sprzed 8 minut. Syriusza widzimy takiego, jakim był 8 lat temu, a galaktykę Andromedy taką, jak wyglądała aż 2,5 miliona lat temu. Możliwe jest zatem, że na nocnym niebie widzimy obiekty, które już dawno nie istnieją, co nie zmienia faktu, że jeszcze długo będziemy je obserwowali nie zdając sprawy z tego, że widzimy przeszłość w czasie teraźniejszym. Czym zatem tak naprawdę jest czas, jeśli nie iluzją, postrzeganą z naszego punktu widzenia rzeczywistości?
A co z teleportacją w czasie? Cała wydajność wszystkich systemów komputerowych na świecie wykorzystywana przez czas nieograniczony nie wystarczyłaby do przetworzenia tej ilości informacji, która zawiera tylko jeden ludzki organizm. A byłoby to podstawowym warunkiem, aby móc kogoś takiego jak człowiek zakodować, rozbić na cząsteczki molekularne lub przetworzyć na fale elektromagnetyczne, wyemitować przez będący jeszcze w sferze fantazji nadajnik telepatyczny i prawidłowo złożyć w odbiorniku umieszczonym w innym miejscu i czasie. Telepatia w ogólnym pojęciu należy do najbardziej egzotycznych zdolności paranormalnych ze wszystkich właściwych człowiekowi, a my tu mówimy nie tylko o teleportacji w przestrzeni, ale głównie w czasie. Zjawiska takie nie budziłyby zdziwienia, gdyby osadzić je w scenariuszu filmu science fiction, gdzie możliwe jest wszystko. Mamy zatem do wyboru dwa wyjścia: uznać, że o prawdziwych prawach natury panujących w całym wszechświecie tak naprawdę nie wiemy nic, a jedynie wydaje nam się, że coś wiemy, lub uznać, że żyjemy we wszechświecie holograficznym, gdzie portale w czasie są naturalnym zjawiskiem, a rzeczywistość bardziej fantastyczna niż nam się wydaje. Czy żyjemy zatem w Matrixie? Niczego nie można wykluczyć, ale nawet gdyby tak było, to zrobimy wszystko, aby w to nie uwierzyć.