23.11.2017

Piąte - Nie Zabijaj



„A gdy otworzył czwartą pieczęć, słyszałem głos czwartego zwierzęcia mówiący:
Chodź a patrzaj! I widziałem, a o to koń płowy, a tego, który siedział na nim,
imię było śmierć, a piekło szło za nim”.


Apokalipsa św. Jana 6. 7-8




Piąte Przykazanie w Kościele katolickim brzmi – Nie Zabijaj. Jak na ironię, Kościół całe wieki Piąte Przykazanie łamał w najbardziej okrutny sposób.


Malleus Maleficarum (Młot na czarownice) autorstwa inkwizytora Heinricha Kramera
Młot na Czarownice
Życie, jak utrzymuje Kościół, jest darem od Boga. Bezcenność tego daru podkreśla to, iż Bóg w swej mądrości wie, co robi tworząc każde życie, i nikt nie może zarzucić mu pomyłki. Wszelkie życie zatem powołane do życia przez Boga, ma prawo i obowiązek żyć tak długo, aż umrze śmiercią naturalną... lub, aż Bóg nie zadecyduje inaczej.

W pierwszym biblijnym opisie stworzenia świata a później człowieka jest informacja nawet, czym człowiek i zwierzęta, mają się odżywiać:
 „I rzekł Bóg: Oto dałem wam wszelkie ziele, wydające z siebie nasienie, które jest na obliczu wszystkiej ziemi, i wszelkie drzewo, na którym jest owoc drzewa, wydające z siebie nasienie będzie wam ku pokarmowi. I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu, i wszystkiemu ptastwu niebieskiemu, i wszelkiej rzeczy ruchającej się na ziemi, w której jest dusza żywiąca; wszelka jarzyna ziela będzie ku pokarmowi; i stało się tak. I widział Bóg wszystko, co uczynił, a oto było dobre”.  -  1. Mojżeszowa 1. 29-31.
Jak wynika z powyższego opisu, Bóg miał inny plan na świat i przyrodę oraz cały łańcuch pokarmowy. Tak było na początku, biorąc pod uwagę to, że Biblia opisuje prawdziwe wydarzenia, choć słowo prawdziwe jest zbyt naciągane. Oczywiste jest także, iż w Biblii znajdują się późniejsze nakazy całkiem innej diety. Nam jednak chodzi o początek, gdyż nie można łączyć wydarzeń, które rozegrały się milion lat temu z tymi, które miały miejsce 10 000 lat temu na jednej stronie biblijnej. A podkreślić należy, że dziś to codzienność, gdy ktoś chce dowieść swej racji, przytaczając fragmenty Pisma z całkiem innej epoki. Początek to początek, a początkiem jest Genesis, Księga Rodzaju czy 1. Mojżeszowa. Jak kto woli.

Pomijając resztę, zajmijmy się jednak człowiekiem. Według powyższego opisu człowiek został stworzony wegetarianinem. Zdaje się, że dalsze wzmianki, zakazy i nakazy, wyjaśniłem to wyżej, co do jedzenia mięsa, zostały dodane na i skutek ingerencji samego człowieka oraz Jahwe, czyli jednego z bogów... tak à propos. Zresztą Bóg miłosierny, który nagle zmienia zdanie i żąda ofiar z niewinnych zwierząt, którym wszak stworzył system nerwowy odpowiadający za ból, cierpienie oraz strach?! Coś tu nie pasuje. Ten sam Bóg, który daje Mojżeszowi dziesięć przykazań, a wśród nich zakaz zabijania, nagle żąda ofiar, które wymagają zabijania?!

Piąte – Nie Zabijaj, wcale nie precyzuje, że chodzi tylko i wyłącznie o niezabijanie człowieka. Nie słyszałem o żadnym aneksie do dziesięciu przykazań danych Mojżeszowi, zatem Nie Zabijaj (świadomie), dotyczy każdego życia. Nie zabijaj, to nie zabijaj. Koniec i kropka.

Wyznawcy religii wschodnich jak buddyzm czy hinduizm, dobrze to rozumieją, zarzucając kościołom chrześcijańskim dopuszczanie do masowych rzezi zwierząt. Choć uwaga ta jest trafna i bardzo ważna, to jednak tematem tego rozdziału są zbrodnie popełnione na ludziach w imię Boga, na zlecenie Kościoła i, a jakże, przez sam Kościół.

Czy kiedykolwiek choć raz w życiu zastanawiał się ktoś, dlaczego dzisiaj jest katolikiem?


Większość zapewne nie wie i większość też będzie unikała odpowiedzi na to pytanie. Ci właśnie wierzą ślepo w każde słowo wygłoszone z ambony i ci właśnie przy odpowiedniej manipulacji kapłanów, mogą przerodzić się w groźnych fanatyków religijnych. Inni odpowiedzą, że ta wiara daje im jako jedyna zbawienie wieczne, cokolwiek miałoby to znaczyć i jakkolwiek mieliby to tłumaczyć. Dla nich jest tak najwygodniej, ktoś za nich umarł na krzyżu, zbyt uczciwi też być nie muszą, albowiem mają spowiedź, ze trzy razy w roku ostentacyjnie pościć, raz w roku podzielić się waflem i … byle do przodu. Ci są dewotami i są na równi niebezpieczni co fanatycy. Tym bardziej że udając narcystycznie wielką moralność, za plecami gotowi są oszukać, okraść i zdradzić bliźniego.

Jeśli ktoś poczuł się urażony powyższym akapitem, nie będę kłamał, że mi przykro. Ten temat nie jest dla fanatyków i dewotów. Temat ten jest dla tych, którzy uczciwie odpowiedzą na to pytanie, iż są katolikami dlatego, gdyż zostali w takiej wierze wychowani przez rodziców. Ta grupa właśnie jest największa i ta grupa ma całkowitą rację. Oczywiście nie krytykuję tego, to naturalna rzecz a każdy rodzic chce wychować swe potomstwo w wierze, w której sam tkwi, uznając ją za dobrą i właściwą. Nasi rodzice także zostali wychowani w takiej wierze przez swoich rodziców, czyli naszych dziadków, pradziadków, pra... pra... itd. Dla tej grupy posunę się dalej, aby przybliżyć prawdę, dlaczego nasi najdawniejsi pradziadkowie zostali katolikami.

Jeżeli ktoś jeszcze trwa w przeświadczeniu, że nasi najdawniejsi przodkowie zostali katolikami czy chrześcijanami dlatego, iż ci wybrali z własnej woli taką wiarę jako sprawiedliwą, uczciwą i miłosierną, niestety muszę bardzo mocno rozczarować. Tym bardziej że sceneria podczas wstępowania naszych pradziadów w poczet wiernych Kościoła katolickiego malowała się strachem, krwawą rzezią i bezprawiem. Prawda jest taka, że nasi pradziadowie nie mieli zbyt wielkiego wyboru, albowiem z wyborem oferowanym przez Kościół katolicki konkurowała jedynie śmierć. W czasach zgubnego rozkwitu Kościoła ten, kto nie został katolikiem, ten kończył swój żywot w cierpieniach. Tak było w każdym zakątku świata, gdzie dotarła przymusowa i śmiercionośna ewangelizacja. A pamiętajmy przy tym, iż Kościół od zawsze miał uzasadnienie w swym działaniu, gdyż mordował w imię Boga.

Dante Alighieri w dziele „Boska komedia”, na bramie wejścia do piekła umieścił napis brzmiący:
 „Przeze mnie droga w miasto utrapienia, przeze mnie droga w wiekuiste męki, przeze mnie droga w naród zatracenia (…). Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją...”.
Napis ten bliższy byłby prawdzie, gdyby był umieszczony nad wejściem do każdej placówki katolickiego Kościoła oraz samej stolicy papieskiej.

Aby rozszerzyć wiarę, co faktycznie było przykrywką do rozszerzenia władzy oraz zdobycia dóbr materialnych, Kościół uświęcił wyprawy krzyżowe, czyli tak zwane Krucjaty. Pierwsza taka wyprawa odbyła się w 1096 roku i miała na celu podbić ziemię świętą. Głównymi wrogami krzyżowców byli oczywiście muzułmanie i żydzi, ale krzyżowcy nie gardzili również krwią chrześcijańską. Pobłogosławiona armia barbarzyńców z krzyżami na płaszczach nie oszczędzała nikogo ani kobiet i ani dzieci. Krzyżowcy byli bezlitośni dla nikogo dokładnie tak, jak wymagali od nich bezwzględni przywódcy kościelni. Po zdobyciu Antiochii w 1098 roku, tortury, jakie zgotowali jeńcom, nie przyszłyby do głowy nawet najsłynniejszym autorom literatury grozy. Jak podają zebrane dokumenty, do ulubionych rozrywek krzyżowców należało palenie ludzi żywcem, wydłubywanie oczu, wyrywanie paznokci, nabijanie na pal oraz przecinanie ciał wzdłuż piłami dębowymi. Oczywiście wszystko w imię miłosiernego Boga, aby nie tylko nawrócić na „właściwą” wiarę błądzących, wszak powinni być wdzięczni, albowiem to dla ich dobra.

W roku 1212 Kościół zwerbował armię dzieci, tłumacząc to tym, iż dzieci jako jeszcze niewinne istoty bez grzechu, łatwo pokonają niewiernych. Oczywiście ta krucjata to niewypał dla Kościoła, a dla dzieci przebranych za boskich rycerzy śmierć i niewola. Odpowiedzialnym za masakrę nieletnich katolickich wojowników był ojciec święty Innocenty III. Cóż za papieska mądrość i mistrzostwo edukacyjne. Kościół jest mu dzisiaj niezmiernie wdzięczny za wbijanie, dosłownie i często na wylot, nauk o Bogu.

Szczególnie „wdzięczni” powinni być nawróceni katolicy mieszkający na terenie Francji. W roku 1208 bowiem Kościelni wojownicy spustoszyli całą południową część Francji, wycinając w pień wszystko, co przypominało niewiernego człowieka – kobiety, dzieci, starców, a także nawet katolików twierdząc, iż Bóg rozpozna wiernych nawet po śmierci. Warto tu dodać, że nawracający na „właściwą” wiarę święci katoliccy biskupi zrobili wszystko, by śmierć pradziadów dzisiejszych francuskich katolików nie nastąpiła zbyt szybko. Przed śmiercią wydłubywano im oczy, przypalano ich lub włóczono ich po ulicach miasta jako żywe tarcze dla łuczników. Po zakończeniu rzezi sukcesem nawrócenia niewiernych wysłano do papieża wiadomość o treści:
 „Bóg w swej nieskończonej mądrości, okazał mieszkańcom tego miasta swój słuszny gniew”.
  Papież był oczywiście w siódmym niebie.

Tortury stosowane przez inkwizycję kościoła katolickiego na niewiernych
Tortury stosowane przez księży
Brachium saeculare (łacińskie – ramię świeckie), to pierwowzór późniejszej świętej inkwizycji. Powołał ją do życia cesarz Gracjan już w roku 378. Od tego czasu właśnie wprowadzono kary śmierci, tortury i więzienia dla wszystkich jedynie za to, że odrzucali wiarę katolicką. System moralny zaczęto powoli przekształcać w system polityczny, umiejętnie wtłaczając w to imię Boga. Od tego czasu rzeki zabarwiały się na czerwono od krwi pogan, a sam Kościół katolicki stawał się potęgą. Ludzie przechodzący wówczas na wiarę katolicką, nie mieli żadnego pojęcia o miłości Boga czy do Boga. Mieli za to pojęcie o tym, co działo się z ludźmi, którzy na katolicyzm przejść nie chcieli. W takich przypadkach rzeczą oczywistą jest, iż wygrywa zdrowy rozsądek, zwłaszcza że to były dopiero początki prawdziwych prześladowań ludzi, którzy wyznawali inną wiarę niż katolicyzm.

Wyznających odmienne systemy religijne, fanatycy kościelni nazywali heretykami. Głównie do ich zwalczania powołano oficjalnie na początku XIII w. instytucję policyjnie-sądową Kościoła katolickiego, czyli słynną świętą inkwizycję, która to dopiero udowodniła, czyj Bóg jest najgroźniejszy. W okresie swojej działalności księża katoliccy jako sędziowie i kaci wymordowali bezlitośnie, ale w imię prawa, prawdy i Boga, miliony ludzi. I należy tu zaznaczyć, iż działała, wykonując pełne swoje uprawnienia aż do roku 1859.

Instytucja świętego officium początkowo zajmowała się przede wszystkim zwalczaniem (czyt. mordowaniem) albigensów, których doktryna nawoływała do idei ubóstwa, czynienia innym tego, co czyniliby sobie samym i nie uznawała absolutnie żadnych wojen i przemocy. Albigensi i katarzy, często utożsamiani jedni z drugimi, w tamtych czasach stanowiły wielkie zagrożenie dla Kościoła katolickiego, gdyż oba ruchy religijne zdobywały coraz to większe rzesze zwolenników. Śmiało można powiedzieć, że stanowiły główną konkurencję dla Kościoła. Katarzy odwracali się od Kościoła katolickiego, uznając go nie bez przyczyny zresztą, za dzieło szatana. Obydwa ruchy, albigensi i katarzy, uznawali ubóstwo za cnotę, uznając, że materialny poziom życia powinien być wyrównany dla każdego. Luksusowe życie katolickich klerów było dla nich nie do przyjęcia, podczas gdy dokoła wszędzie panowały epidemie chorób oraz skrajna nędza i głód. Kościół oczywiście nie mógł tego akceptować ani przeżyć, że coraz większa liczba ludzi odchodziła od kościoła w imię sprawiedliwości i równości. Powołana święta inkwizycja miała to krwawo zmienić. Pod kacerzami wiary zapłonęły stosy a słowa Inquisitio Haereticae Pravitatis Sanctum Officium, zaczęły budzić grozę i paniczny strach wszędzie tam, gdzie je usłyszano. Z wyłapaniem ukrywających się przeciwników kościoła nie było zbyt wielkich problemów. Płatnych i nie tylko, szpicli biskupów było wszędzie pełno. A że Kościół był bardzo bogaty, co nie zmieniło się nigdy, płacono hojnie za każdą informację o ukrywających się albigensach, katarach oraz ludzi z odmiennymi poglądami niż głosił Kościół katolicki. Konfidentom zapewniano anonimowość, co tym bardziej zachęcało ich do swej nieludzkiej działalności i łatwiej było im wmieszać się w różne struktury społeczne. Walka z herezją stała się jeszcze łatwiejsza, gdy ogłoszono anatemę, czyli wyklęcie przez kościół, na wszystkich ludzi utrzymujących bliższe stosunki z odstępcami. Takich ludzi pozbawiano wszelkich praw obywatelskich, jeśli oczywiście przeżyli, i pozbawiano ich wszelkiego mienia.

Jezus Chrystus zakazywał zabijania ludzi niezależnie od wyznawanej religii, w co wierzą i jakie mają poglądy. Mojżesz otrzymał kamienne tablice od samego Boga z dziesięcioma przykazaniami, wśród których było jedno – nie zabijaj. Św. Paweł mówił jedynie o napominaniu heretyków, a najsurowszą karą miało być jedynie wykluczenie ze wspólnoty. Zabicie wyznawcy innej religii uznawał za zbrodnię, której nie da się wymazać żadną pokutą. Te informacje można było i można nadal przeczytać w Biblii. Dlatego właśnie zakazano wówczas czytania, a tym bardziej posiadania w domach Pisma Świętego. Aby czytać teksty biblijne, trzeba było mieć specjalne pozwolenie od władz kościelnych. I oczywiście rzecz zrozumiała, trzeba było za takie pozwolenie zapłacić sumę często przekraczającą cenę połowy domu. Jak twierdził Kościół, było to konieczne, aby wyeliminować niewłaściwą interpretację Biblii i wzrost herezji. Oczywiście, przecież każdy wiedziałby wtedy, że Nowy testament potępia zabijanie, a katolicyzm ma więcej wspólnego z samym szatanem niż Bogiem miłosiernym, sprawiedliwego i przebaczającego błędy.

Nie dziwmy się zatem również, że Kościół powoływał do życia takie instytucje jak Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, w roku 1190, którego wszyscy znamy pod przyjętą nazwą Krzyżacy. Oficjalnie jego celem miała być opieka nad chorymi i pielgrzymami. Prawdziwy jednak cel Krzyżaków znamy z historii Polski oraz Europy i dzieł takich pisarzy jak Henryk Sienkiewicz, o ile ktoś nie zagłębiał się bardziej w krwawą historię Krzyżaków.

W roku 1323 kanonizowany został pewien anty mędrzec z Akwinu o imieniu Tomasz. Cytowałem wcześniej jego anty mądrości na temat kobiet. Przy tej okazji zacytuję go znowu: „Co się tyczy kacerzy, ci dopuścili się takiego grzechu, który usprawiedliwia to, iż nie tylko zostają wyklęci przez Kościół, ale także przez karę śmierci usunięci z tego świata”. W innych swoich anty dziełach doradza, aby osobniki takie zgładzić jako pasożytnicze zwierzęta.

Święty morderca? Nieźle brzmi. Podjudzanie do zabijania też jest zbrodnią. Zapewne kwestią czasu jest przeczytanie w raportach kościelnych o św. Hitlerze, św. Stalinie, św. Bushu, św. Putinie i wielu, wielu innych świętych, o których w pale nawet nie mieści się kościelnym mędrcom, a którzy to święci jawnie i oficjalnie, choć z tym oficjonalizmem można polemizować, przyczynili się do świętego zmniejszenia zaludnienia świata.

Dość duże szanse zostania świętym, chyba że już jest, a o tym nie wiem, ma papież Leon XIII, piastujący godność ojca świętego w latach 1878-1903, który śmiało pisał:
 „Kościół uważa, że kara śmierci jest szybkim i skutecznym środkiem do osiągnięcia celu, kiedy występują przeciw niemu buntownicy lub siewcy niezgody, zwłaszcza niepoprawni heretycy, których nie da się powstrzymać groźbą jakiejkolwiek kary przed mąceniem porządku kościelnego i podżegania innych do wszelkiego rodzaju przestępstw”.
Podobne poglądy głosili jego następcy, a należy zwrócić tu uwagę, iż to już nie jest starożytność, nie średniowiecze, ale nasze obecne czasy. Uwagę należy też zwrócić, iż do dziś nie ma ani jednego pisemnego dokumentu kościelnego, potępiającego stosowanie kary śmierci i samego zabijania. Jeśli takiego dokumentu nie ma, istnieje zatem do dziś przyzwolenie Kościoła do zabijania heretyków. Kościół zdaje się, do dziś kontynuuje politykę swoich poprzedników. Może nie tak krwawo, jak to było za inkwizycji, ale jednak...

Wróćmy zatem do czasów owej inkwizycji, bo jeśli Kościół nic z tym nie robi nawet słowem, istnieje ryzyko, że nadal nam grozi to, co było, gdyż nie było i nie jest rozliczone, potępione, ani zreformowane.

Kościół dążąc do rozszerzenia swej imperialistycznej władzy, oprócz tortur i kar śmierci na stosach i wszelkich innych tak zmysłowych, że scenarzystom serii filmów pt.: „Piła”, nawet nie przeszło do głowy, karał także dzieci heretyków, pozbawiając ich wszelkich praw. No, chyba że te wcześniej zadenuncjowały swoich rodziców, a o to właśnie na przyszłość chodziło. Wówczas takie dziecko stawiano za wzór do naśladowania i wywyższano ponad inne. Człowiekowi takiemu nie trzeba było nic udowadniać, gdyż niewinne dziecko oczywiście kłamać nie mogło. Człowiek nie miał wtedy szans na obronę, scenariusz był zawsze ten sam – proces, wyrok i stos. Do wszczęcia procesu wystarczyły zeznania dwóch świadków, aby kościelni kaci szykowali opał pod kolejny stos. Udowodnienie niewinności graniczyło z cudem i to bardzo drogim, majątkiem całego życia, a i wtedy również podejrzany nie miał zbyt wielkich szans. Za pieniądze mógł jedynie, jeśli miał szczęście, zamienić stos na dożywotnie lochy.

Jeden z inkwizytorów, dominikanin Bernard Gui, pozostawił po sobie zapiski, w których czytamy: „Jeżeli oskarżony jest podejrzany o znaczne wykroczenie, można wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, założyć jego winę”. Nic dodać, nic ująć.

Aby wpadło do kościelnych skarbców nieco grosza, od roku 1254 rozpoczęto procesy zmarłych już heretyków – oczywiście tylko tych zamożnych za życia. Ciała lub szczątki już ciał ekshumowano, winę niezaprzeczalnie udowadniano, zapadał wyrok i oczywiście stos. Najważniejsza jednak tu była kasa. Majątek pozostawiony spadkobiercom czy rodzinom takiego heretyka, oczywiście Kościół konfiskował zgodnie z kościelnym, katolickim prawem. Rodziny tak skazanych oczywiście nie protestowały, bojąc się o własne życie, nawet jeśli zawsze pozostawiano ich bez środków do życia. W ten sposób kościelne skarbce puchły, nie pękały w szwach.

Wiek XV to czas narodzin najbardziej osławionej ze swych zbrodni instytucji w dziejach świata. Mowa tu o inkwizycji hiszpańskiej, którą powołał do życia w roku 1478, Ferdynand Katolicki za inicjatywą papieża Sykstusa IV. Choć dziewiętnastoletnią Joannę d'Arc torturowano i spalono na stosie za kacerstwo i czarną magię w roku 1431, to jednak hiszpańska inkwizycja specjalizowała się właśnie w takich sprawach. Właściwie wcielono ją w życie z zadaniem ścigania nawróconych na katolicyzm Żydów i Maurów, w których doszukiwano się uprawniania potajemnie dawnych religii. O rozmachu, z jakim zabijała w imię Boga ta organizacja, może świadczyć to, że tylko jeden z inkwizytorów Tomas de Torquemada, dominikanin zresztą, wysłał na śmierć po zmyślnych torturach ponad 9 tys. niewiernych! Żydom hiszpańskim postawiono ultimatum – albo wiara katolicka, albo burta z Hiszpanii. Niezdecydowani oczywiście trafiali na stos. Logicznie myślący ludzie, widząc, że szatańska inkwizycja katolicka katuje do nieprzytomności nawet dzieci, kobiety w ciąży i starców, postanowili masowo opuścić kraj. A tych, którzy uciekli, było ponad 400 tys. zamożnych i przedsiębiorczych Żydów hiszpańskich. Nie trudno się domyślić, że gospodarka Hiszpanii musiała upadać, oczywiście dzięki Kościołowi. A jak wielki wpływ wywarła do dziś hiszpańska inkwizycja? Wynik oczywisty – 94% Hiszpanów deklaruje wiarę katolicką. Brawo! Tylko ilu z nich dziś wie, dlaczego są właśnie katolikami?

Pełny sukces w walce z heretykami na Płw. Iberyjskim zachęcił wodzów katolickich do wprowadzenia inkwizycji hiszpańskiej na tereny niemal całej Europu. Kościół rósł jeszcze bardziej w siłę na coraz większym obszarze. Dla tych, co nie chcieli przyjąć wiary katolickiej, mieli argumenty nie do obalenia: hiszpańskie buty, po których założeniu niewierny widział mesjasza nawet w zwykłym klerze, lub hiszpańska pokuta, czyli pewien rodzaj dyb dla podejrzanych o herezję i czary. Z wykrywalnością kacerzów kościół nie miał wielkich problemów, jeśli mężczyźnie zarzucani, że jest kobietą, to oczywiście nią był, ba nawet przyznał się, że jako czarownica latał na miotle. Cóż więc było dla niego zmienić wiarę?

Kościół, inkwizycja, groza i głupota rozprzestrzeniały się, idąc razem w parze. Istnieje dziś nawet dokument o pewnym nietypowym zdarzeniu z XV w., kiedy to w szwajcarskiej Bazylei został spalony na stosie kogut. W czym zawinił niewinny kogucik Kościołowi? Oskarżony został o czary, gdyż śmiał znieść jajko. Dziś wiemy, że to nie był kogut a kura, która na skutek zaburzeń hormonalnych podczas pierzenia się, wyglądała jak kogut.

W roku 1485 dwóch inkwizytorów dominikańskich Jakub Sprenger i Heinrich Kramer, opublikowało dzieło pt.: „Malleus Maleficarum”, czyli słynny Młot na Czarownice. Kobiety oskarżone o czary torturowano i zabijano już od wieku XIII na polecenie ojca świętego Grzegorza IX. Prawdziwa jednak rzeź kobiet inteligentniejszych od ówczesnych księży, rozpoczęła się właśnie od wydania tego literackiego paszkwilu. Autorzy pouczają w nim, w jaki sposób czarownice pożerają dzieci, rzucają uroki, niszczą plony, rozsiewają epidemie chorób, a także, w jaki sposób panują nad pogodą i kontrolują żywioły. Opisują także jak rozpoznać czarownice i tu rzeczy bardzo ciekawe, albowiem dowiadujemy się, że czarownice potrafią spacerować po pionowych ścianach, siadać na najcieńszych gałęziach drzew lub biegać po bardzo stromych dachach klasztorów. Ponadto dowiadujemy się, iż czarownica ma na swym ciele punk absolutnie odporny na ból, który można dotykać rozgrzanym prętem do białości, a czarownica nawet nie jęknie. Zwykle w taki właśnie sposób sprawdzono kobietę podejrzaną o czary, milimetr po milimetrze przypalano jej nagie ciało lub nakłuwano ostrym gwoździem. Na ciele domniemanej czarownicy poszukiwano też dodatkowego sutka, którym miałaby rzekomo karmić szatańskie dziecko i demony. Według autorów dzieła, anatomia czarownicy w ogóle jest bardzo ciekawa, brzuch bowiem miała mieć na plecach, górne partie ciała miały stawać się dolnymi a głos miały tak przerażający, że można było ogłuchnąć. Co do głosu można się zgodzić – o ile nie kneblowano ich podczas skomplikowanych tortur jak wyrywanie paznokci lub rozciąganie i łamanie ciała na specjalnych kołach i wieszakach.

Można pomyśleć, że znalezienie kobiet o takich cechach jest niemożliwe, ale pamiętajmy, że dla Kościoła nie ma rzeczy niemożliwych. Gorliwy inkwizytor, Cumanus w ciągu zaledwie roku wysłał na stos aż 41 kobiet, znajdując w nich cechy czarownic z opisu w dziele kościelnym. Inny wymusił na ponad stu kobietach przyznanie się do utrzymywania bliskich stosunków z demonami i po piekielnych katuszach zamienił je w popiół. Rekord chyba pobił inkwizytor Pierre de Lancre, który w samych tylko Pirenejach rozpoznał trzy tysiące czarownic. Wszystkie rzecz jasna spłonęły na stosie.

Od czasu opublikowania anty dzieła Malleus Maleficarum, na stosach spłonęły setki tysięcy niewinnych kobiet, uznanych przez Kościół za paktujące i obcujące z szatanem. W tym kościelnym paszkwilu można także przeczytać, iż szatan czerpie siłę nie z cierpiących, a z tych, którzy cierpienia zadają. Powstaje zatem pytanie, gdzie szukać szatana? Czy nie miałby wygodniej ukrywać się pod latarnią, gdzie najciemniej? Zdaje się, że Kościół jest najlepszym w takim układzie jego miejscem. Odpowiedzi na to pytanie z Watykanu nie ma.

Włoski filozof, Giordano Bruno miał pecha od urodzenia, gdyż przyszedł na świat w czasach, gdy Kościół nienawidził mądrzejszych od siebie, zresztą do dziś to się nie zmieniło. Rok 1548 nie był dla niego najlepszym czasem do narodzin. A może i czasem i miejscem, gdyż przyszło mu żyć w samym centrum piekielnej inkwizycji. Giordano Bruno od najmłodszych lat odróżniał się dociekliwością świata, mądrością i ponadprzeciętną inteligencją. Głosił dość odważnie humanistyczny kult człowieczeństwa i jeszcze odważniej krytykował ślepą wiarę oraz, na swoją zgubę, ogłosił, iż Ziemia nie jest pępkiem Wszechświata. Kościół wiedział, że Bruno ma rację, zatem oskarżył go o herezję i po siedmiu latach więzienia, gdy nie chciał odwołać odkrytych prawd przyrodniczych, w roku 1600 został spalony na stosie.

Inny włoski filozof, fizyk, astrolog, matematyk i astronom, Galilei Galileo znany nam jako Galileusz (1564 - 1642), również nie miał szczęścia, żyjąc tuż obok szatańskiej inkwizycji. Za głoszenie teorii heliocentrycznej oraz za swe dzieło pt.: „Dialog o dwóch najważniejszych układach świata: ptolemeuszowym i kopernikowym”, groziła mu kara śmierci na stosie. Gdy dowiedział się, że Giordano Bruno spłonął na stosie, postanowił słusznie ratować życie, pozornie odwołując swoje teorie. Wolności jednak nie odzyskał nigdy i do końca życia miał świadomość, że wyrok śmierci może zapaść w każdej chwili.

We Włoszech inkwizycja mordowała najdłużej, bo aż do 1859 roku. Zresztą do dziś też na Płw. Apenińskim znajduje się sztab główny Kościoła katolickiego. 83% Włochów wyznaje obecnie katolicyzm. Ilu z nich wie dlaczego?

Ale cóż. Jak powiedział Galileo Galilei - „eppur muove” (a jednak się kręci).

Bracia polscy, zwani tez arianami, rozwijali się wspaniale w całej Polsce od XVI w. jako odrębny odłam Kościoła, wyodrębniony z polskich kalwinów. Założenie Akademii Rakowskiej i drukarni było właśnie ich dziełem, a trzeba podkreślić, że były one słynne w całej ówczesnej Europie. W tym czasie Polska wydawała wybitne dzieła wychodzące spod pióra wybitnych polskich pisarzy, myślicieli, naukowców i poetów. Szkoły w Rakowie, Nowym Sączu, Pińczowie i całej Małopolsce osiągnęły dzięki nim wysoki poziom gimnazjów akademickich.

Do czasu.
  
Katolicka inkwizycja pojawiła się w Polsce właśnie po to, aby właśnie ich przekręcić na wiarę katolicką, gdyż Bracia polscy aż nadto, według Kościoła, rośli w siłę. Słowo przekręcić należy tu czytać raczej jak wytępić, albowiem katolicka inkwizycja nigdy nie zmieniła swoich metod – zastraszenie, wyodrębnienie heretyków poprzez tortury, wyrok i stos lub wyrzeczenie się wiary na rzecz Kościoła katolickiego. Katolicyzm za wszelką cenę, więc wydano odpowiednie dekrety zakazujące czytania i posiadania dzieł ariańskich, a za złamanie zakazu groziła konfiskata mienia, a nawet stos.

Nawet polska szlachta, której nie wolno było torturować, dostrzegała w metodach klerów brutalne i sadystyczne łamanie praw człowieka, pozwalała na rozpowszechnianie po małych miasteczkach i wsiach pism zakazanych przez Kościół, aby temu przeciwstawić się. Kościół jednak był silniejszy, szczególnie że w Polsce wraz z nim zawiało siarką i grozą. W roku 1556, w Seceminie spalono jedną z największych bibliotek należącą do rodziny Szafrańców. Dzieła znajdujące się wówczas w tej bibliotece zostały utracone bezpowrotnie, a było tam wiele dzieł wagi historycznej.

O szczęściu w nieszczęściu mógł mówić Jan Brocjus, gdyż za dzieło „Gratis plebański” został jedynie wychłostany do kości drukarz drukujący to dzieło. Nie miał tyle szczęścia Marcin Kurowski, jeden z wielkich myślicieli, a dziś prawie zapomniany. Biskup Zebrzydowski wtrącił go do więzienia za jego śmiałe na tamte czasy dzieła. Gdy głodzony z dnia na dzień padał z sił, jako posiłek dano mu do jedzenia jego własne dzieła. Po ich zjedzeniu nie dano mu już nic więcej. Zmarł śmiercią głodową, zagłodzony przez Kościół katolicki. Biskup oczywiście działał w imieniu Boga miłosiernego.

Gwoździem do trumny była uchwała sejmu z roku 1658, nakazująca wszystkim obywatelom polskim przejście na katolicyzm. Jeśli ktoś nie dostosował się do uchwały w ciągu trzech miesięcy, musiał opuścić kraj. Jeśli ktoś nie chciał zmienić wiary na katolicyzm i nie wyjechał z Polski, karą była śmierć. Ludzie zamożni, inteligencja, mędrcy, czyli tworzący rozwój i polską kulturę, podobnie jak to było w Hiszpanii, musieli uciekać z Polski. Na skutek tego, dzięki Kościołowi Polska z roku na rok słabła i pomału upadała.

Wyniki?

Na wyniki nie trzeba było długo czekać. Nędza, analfabetyzm, trzy rozbiory Polski, niekończące się reformy, ale za to naród prawie w całości katolicki. Dziś aż 95% Polaków deklaruje swą wiarę katolicką! Wspaniale! Brawo! Lepszy wynik niż we Włoszech. Kto by pomyślał?!

Tylko dla porównania, aby było uczciwie. Tam, gdzie nie dotarła sadystyczna ręka Kościoła katolickiego lub dotarła jedyne w niewielkim stopniu: Szwecja – 87% luteranów, Finlandia – 89% luteranów, Norwegia – 75% luteranów, Wielka Brytania – 56% anglikanów i 16% bezwyznaniowców czy Islandia – 75% luteranów. W krajach tych oczywiście żyją praktykujący katolicy także, jednak są zdecydowaną mniejszością i nie jest to wymuszone wyborem katolicyzm albo śmierć. W końcu katolicy też podróżują, osiedlając się w innych krajach, ale wpojonej z dziada pradziada religii już nie rezygnują.

Dane te nie kłamią, a o czymś świadczą.

Cóż Kościół robi dziś dla pokoju na świecie, wiedząc że świat wie o śmiercionośnej roli Kościoła w historii świata?


Nic!

Jan Paweł II znany był z tego, że jako pierwszy z papieży zaczął odbywać pielgrzymki, hmmm... powiedzmy, niech będzie... pokojowe. Odwiedzał nawet kraje antychrześcijańskie. Z pełnym szacunkiem dla Karola Wojtyły, ale w związku z tym właśnie, dlaczego nie zapobiegł okrutnej wojnie w czasie, gdy miał ku temu okazję? Oczywiście mowa o wielkim skoku koalicji Busha na iracką ropę z 2003 roku. Wszyscy znamy kulisy drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Będzie mowa o tym później, teraz skupmy się na temacie, gdyż była możliwość niedopuszczenia do tego, trwającego do dziś krwawego konfliktu. Przypomnę jedynie, że papież Jan Paweł II, a jakże i oczywiście potępiał tę wojnę jeszcze przed jej rozpoczęciem. Potępiał, i tyle, nic więcej. A jeśli faktycznie nie chciał do niej dopuścić, to dlaczego jako podróżnik pokoju, nie pojechał do Bagdadu w przededniu ataku, gdy ćwierć miliona uzbrojonych po zęby żołnierzy i najemników czekało na rozkaz? Któż by wówczas śmiał zaatakować, biorąc pod uwagę, że katolicyzm jest największą religią na świecie? Tak, był wówczas w swoim wieku, ktoś powie na usprawiedliwienie. W porządku, ale... od czego miał w końcu swoich darmozjadów kardynałów śmiących nazywać samych siebie misjonarzami pokoju? Ich pobyt w Bagdadzie do czasu wycofania wojsk zmusiłby koalicję do zaniechania zamiaru bombardowań. Nikt nie ośmieliłby się odpalić nawet jednej rakiety. Media nagłośniłyby to, gdyż była to pierwsza wojna medialna z reklamą nowego uzbrojenia armii USA. W Stanach Zjednoczonych żyje 60 mln katolików, a to głosy wyborców. Reakcja musiałaby nastąpić a Bush, choć z zamiarem kontynuowania polityki wielkich imperialistów, jednak musi liczyć się z wyborcami. O tym szerzej w notce Geneza terroryzmu. Ważniejsze co zrobił papież? 

Stanął w oknie swojego „biurowca” w Watykanie i... potępił zamiar ataku na Irak.

Dzięki Ci Panie, za papieża walczącego o pokój na świecie za pomocą potępienia!

Potępianie wojny to mało, aby wprowadzić pokój na świecie. Potępianie głodu to za mało, aby wykarmić głodujących. Papieża chyba stać (materialnie też) na coś więcej, niż wszystko w koło potępiać. Jeśli nie, to niech wreszcie potępi sam siebie, bo już niedługo nie będzie miał czego potępiać, będąc samemu potępionym, i niech idzie w diabły, skąd się wywodzi.

Matka Teresa nie potępiała głodu, ale jego przyczynę, czyli politykę i rządy państw, przez które właśnie do głodu doprowadzają, a dla oka zwołują co jakiś czas kłamliwe szczyty, rzekomo mające na celu walkę z głodem, do którego same doprowadziły. Te szczyty powinny raczej nazywać się szczytami obłudy. Tak czy inaczej, Matka Teresa otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla i choć sama żyła skromnie, w całości przeznaczyła ją na wykarmienie głodujących dzieci. Może powinna zostać papieżem? Na pewno wykarmiłaby miliony głodujących, albowiem skarbce kościelne to studnia bez dna.

Obecnie wciąż tysiące ludzi ginie w imię źle pojmowanej religii. Kolejne ofiary pochłaniają epidemie nowych chorób, a głód staje się plagą nawet już w Polsce. Co robi z tym Kościół? Nic! Rozpasane od tłustych golonek klery polskie stawiają świątynię opatrzności bożej za sumę (przeszło 200 mln zł), dzięki której można by wyżywić tysiące głodujących. Bogactwa Lichenia chyba nikt nie odważyłby się przeliczyć, bo sam zapewne by się przeliczył.

Kult trwa.

Życie jest proste. Wystarczy tylko przestrzegać jednej nauki Jezusa: „Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”, ale żeby to skomplikować, potrzebni są kościelni kapłani.

„Żyjecie w zbytku na ziemi i oddajecie się rozkoszy zmysłowej. Tuczycie swe serca w dniu rzezi. Potępiacie, mordujecie prawego. Czy on się wam nie przeciwstawia?”. - Księga Jakuba 5. 5-6.

„A widząc Pan, że wszelka była złość ludzka na ziemi, a wszystko zmyślanie myśli serca ich tylko złe było po wszystkie dni;
Żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi, i bolał w sercu swym”.
1. Mojżeszowa 5. 5-6

2 komentarze:

  1. Akurat o Matce Teresie tutaj są nieprawdziwe dane. Ujawniono jej spory majątek. Na utajonych bankowych kontach miała ponad 100 milionów dolarów, kiedy w jej domach opieki odmawiano cierpiącym leków przeciw bólowych i strzykawek jednorazowych. Była sadystką czerpiącą radość z cudzego cierpienia. To jej zgromadzenie hańbiło się handlem dziećmi, jak żywym towarem. Jej nowe imię to Anioł piekieł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrzymać 517 misji w ponad 100 krajach świata, to trzeba dysponować astronomicznymi finansami, a finanse Matki Teresy pochodziły z darowizn.Fakt, że czasem otrzymywała ogromne datki i na dodatek od ludzi spod ciemnej gwiazdy. O tajnych kontach nic nie wiem, ale wiem dlaczego Watykan zdecydował na przyśpieszenie procesu beatyfikacji. Mówiąc wprost, większość z tych pieniędzy zapierdzielał Watykan, co nie miało prawa wyjść na światło dzienne tak samo, jak afera Banku Watykańskiego. Oczywiście jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ale rzeczą oczywistą jest, że Kościół, a w tym przede wszystkim sztab dowodzenia - Watykan, od wieków służył mamonie zamiast Bogu i biednym ludziom. Praktyki w poszczególnych misjach nie były odpowiednie, to kolejny fakt, ale wynikający z chorej wiary typu "bieda jest pozytywnym czynnikiem" lub "wierny powinien cierpieć jak Chrystus". Wiele zarzutów stawianych Matce Teresie nie miało pokrycia w faktach, ale trzeba zastanowić się, dlaczego te zarzuty padały. Komu Matka Teresa zawadzała swą działalnością? kto na tym tracił w oczach opinii publicznej? nie jestem ani sędzią, ani też katem i nikogo nie osądzam, ale 517 misji w ponad 100 krajach to miliony chorych, którymi powinni zając się profesjonalni lekarze w ogólnie dostępnych szpitalach. Dlaczego nie zajmowali się nimi, a Watykan nie finansował ich leczenia? Krytykować potrafi każdy, ale nikt nie zastanowi się nad sprawami najbardziej istotnymi.

      Usuń