Z całego świata napływają wieści o widywanych poruszających się ludzkich cieniach. Z pozoru nic niezwykłego, gdyż każde ciało fizyczne rzuca swój cień w słoneczne dni, czy oświetloną noc. Problem w tym, iż ludzie donoszą, że tych ciał fizycznych brak. Widywane są tylko i wyłącznie same cienie.
Ludzie Cienie. Fot: YouTube |
Na wstępie wyjaśnijmy sobie, czym jest cień, o jakich cieniach donoszą świadkowie zjawiska oraz o różnicy między tymi cieniami. Jest to bardzo istotne, gdyż cień naturalny to nie to samo, co widywane cienie na całym świecie. Oczywiście czym jest cień naturalny, wie każdy z nas.
Cień – obszar, do którego nie dociera światło bezpośrednio ze źródła światła na skutek obecności przeszkody ustawionej na drodze promieni świetlnych, nieprzepuszczającej światła. – Jak podaje Wikipedia.
Cienie naturalne widujemy na podłożu i ścianach w formie dwuwymiarowego rzutu, który jest ściśle uwarunkowany kształtem i ruchach przedmiotu zasłaniającego światło. Nie o takich cieniach będzie tu mowa, bowiem większość ludzi opisuje widywane cienie w formie trójwymiarowej postaci. Nie jest to więc rzut na podłoże lub ściany, ale raczej niezależny byt niczym obraz holograficzny. Różnica jest znaczna, a tajemnica jeszcze bardziej się pogłębia w mrokach niewyjaśnionych zjawisk.
Brzmi to, jak scenariusz taniego horroru, a jednak ludzie zaklinają się, że ich relacje są prawdziwe. Są tacy, którzy widują cienie regularnie, ale trzeba brać pod uwagę, że są też tacy, którzy, choć widywali tajemnicze cienie, nigdy nikomu o tym nie opowiedzą z wiadomych powodów. Najmniej bolesny powód to wystawienie się na pośmiewisko, a najbardziej nawet utrata pracy, jeśli taki świadek ma odpowiedzialne stanowisko. Z takich też powodów piloci wolą zachować milczenie, niż zgłosić obserwację dziwnych świateł lub niezidentyfikowanych obiektów latających, czyli UFO. Zjawisko można by zignorować, o ile relacje o widywanych cieniach byłyby sporadyczne. Tak jednak nie jest. Donosy o widywanych cieniach pochodzą z każdego zakątka Ziemi, co sprawia, że do tego tajemniczego zjawiska należy już podchodzić z pełną powagą i podjąć próbę wyjaśnienia fenomenu.
Informacje z pierwszej ręki o tajemniczych cieniach pierwszy raz usłyszałem jakiś rok temu. Osoba ta nikomu nie zwierzała się z tego, co widywała przez pewien okres 2 - 3 razy w tygodniu i tylko wieczorami podczas spaceru z psem. Mając pewność, że z mojej strony ironię jej nie grożą i że zachowam jej anonimowość, postanowiła opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Zastanawiający jest fakt, że pies posiadający szósty zmysł nigdy nie reagował na tajemniczą postać niczym trójwymiarowy cień, ale trzeba też dodać, iż cień nigdy nie zbliżył się do świadka, a jedynie podążał za nim w odległości nie bliższej niż 15 - 20 metrów. Tak czy inaczej, osoba ta zawsze była przerażona tym, co widywała i nie można się temu dziwić. Wszak wszyscy odczuwamy strach przed czymś, co nie jest nam znane. Po tych konfrontacjach świadek zawsze próbował znaleźć innych ludzi i do nich dołączyć. Wówczas cień znikał, jakby miał w planach pokazywać swe oblicze tylko tej jednej osobie. Sam wieczorami dołączałem do tej osoby z nadzieją, że coś dostrzegę i udokumentuję fotografiami. Niestety w mojej obecności nic się nie działo, a gdy jednego dnia nie miałem czasu wyjść wieczorem, cień znowu podążał za świadkiem na dystans.
Zainteresowałem się tematem szerzej i co mnie zaskoczyło? Obszerna ilość podobnych relacji naocznych świadków na całym świecie. Zmieniały się jedynie szczegóły. Jedni widywali cienie dwuwymiarowe na ścianach, ale większość ludzi opisuje cienie w formie trójwymiarowej postaci. Czasem ciemne, ale przezroczyste zarysy, czasem jakby były ubrane w czarne płaszcze z zaciągniętymi kapturami na głowy. Świadkowie najczęściej dostrzegają jeden trójwymiarowy cień, ale są relacje także o całych grupach cieni.
Dużo powstało już teorii na temat pochodzenia i zamiarach cienistych postaci. Najpopularniejsza, oczywiście stworzona przez „nieomylnych” naukowców a konkretnie April Haberyan'a, profesora psychologii na Northwest Missouri State University, to ludzka wyobraźnia i senne marzenia. Mówiąc ironicznie, to zastanawiająca jest ilość lunatyków na świecie, którzy mają dokładnie taki sam sen. A jednak nauka podtrzymuje swoją lunatyczną teorię. Istnieją także teorie mówiące, iż cieniste postaci pochodzą ze świata równoległego. Problem jednak w tym, że o światach równoległych wiemy mniej niż o samych tajemniczych cieniach. Inne teorie mówią o podróżnikach w czasie i chociaż podróży w czasie nie wykluczają żadne prawa fizyki, co opisałem w notce Naturalny Portal Czasu, to jednak tu jest zbyt naciągana. Są też teorie najprostsze – cieniste postaci to po prostu duchy naszych przodków. Czy jednak nasi zmarli przodkowie, chcąc się z nami skontaktować, nie wybraliby bezpośredniej metody? Wszak na miliony relacji o cienistych postaciach nie ma ani jednej, w której cień dążyłby do przekazania jakiejś konkretnej informacji.
A Wy drodzy czytelnicy, co o tym myślicie? Może też byliście świadkami aktywności trójwymiarowych cienistych postaci? W komentarzach można pisać całkowicie anonimowo. A może macie swoje zdanie wyjaśniające fenomen zjawiska. Nie udawajmy, że czegoś nie ma tylko dlatego, że chcemy, by tego nie było.
"Skoro wyeliminujesz rzeczy niemożliwe, to, co pozostanie, chociaż nieprawdopodobne, musi być prawdą". - Sherlock Holmes
Trochę tu martwo w tych komentarzach, no ale co tam napiszę coś. Raz widziałeś coś takiego. Nad ranem obudziłem się nie wiem czemu może z powodów jakichś hałasów - tak mi się wtedy zdawało. Ktoś stoi koło mojego łóżka, pierw trochę się przestraszyłem a bardziej mnie to zaskoczyło i od razu zrozumiałem że to przecież tylko mój młodszy brat znowu chodzi przez sen. Tylko że to nie był on... Jakby to powiedzieć - gdy odwróciłem głowę w jego stronę (jak myślałem w stronę brata) by powiedzieć mu "Offf Mateusz idź spać do siebie" to wtedy słowa zamarły mi w gardle gdy cień na granicy wzroku jaki wziąłem za mojego brata okazał się jednak nadal cieniem gdy spojrzałem bezpośrednio na niego... wtedy jakby urósł do rozmiarów dorosłego mężczyzny (albo tylko wydawało mi się że był niski jak mój brat i wtedy to złudzenie minęło). Patrzył bezpośrednio na choć nie widziałem jego oczu ani nic to był wyraźnie zwrócony w kierunku mojej głowy, a muszę wspomnieć że stał pod oknem skąd odległość do mojej głowy to niecały metr... do moich nóg natomiast nawet nie pół metra... Zatkało mnie ze strachu do tego stopnia że jakbym miał się ruszyć albo co gorsza opuścić wzrok z tego... czegoś to normalnie nie było takiej opcji (o zamknięciu oczu tym bardziej), w takim razie patrzę prosto na to coś błagając sam nie wiem kogo w myślach o ratunek tak chyba pół minuty lub dłużej sam nie wiem czy nawet nie dłużej... Potem ta postać zaczęła jakby zanika lub znikać mi z pola widzenia (bardzo dziwne uczucie coś chyba pomiędzy patrzeniem na rozwiewający się obłok pary i odchodzącego w dal w kiepskim oświetleniu człowieka) i mimo że desperacko wytężałem ze strachu wzrok by nie tracić sprzed oczu tej postaci to niewiele to dało... potem od razu zbiegłem na parter, zapaliłem światło i telewizor i już tam zostałem do samego rana (oczywiście rodzinka zbyła tą opowieść jako mary senne co mnie wcale nie przekonuje nadal) To było chyba jakiś rok temu i nadal nie daje mi spokoju od tamtego czasu to zdarzenie... a jest nawet gorzej po paru nietypowych snach (zwłaszcza jednym który nawet zapisałem) i no... kuźwa wariuję już chyba że w ogóle gdzieś o tym piszę
OdpowiedzUsuńAno martwo z komentarzami, gdyż ludzie chętnie słuchają i czytają o takich relacjach, ale za nic w świecie nie chcą opowiadać o własnych przeżyciach. Nie bez przyczyny zainteresowałem się tematem,gdyż znam kogoś bardzo zaufanego, kto takie cienie widywał dość często. W tym przypadku mam całkowitą pewność co do wiarygodności, więc nie ma powodu, dla którego miałby fantazjować. Doszło nawet do tego, że zacząłem obserwować z ukrycia sytuację, wiedząc w jakich okolicznościach zjawisko występuje. Sam owych cieni nie widziałem, ale... widziałem nagłą zmianę zachowania tego człowieka, który był pewne, że nikt go nie widzi. Jestem przeciwnikiem najłatwiejszej drogi wyjaśnienia tego, zwalając winę na urojenia. Jak podkreślam jeszcze raz, ta osoba jest całkowicie zdrowa fizycznie i umysłowo, bardzo inteligentna i trzeźwo myśląca. Według mnie mamy do czynienia z czymś, co jeszcze długo nie zostanie zbadane, gdyż nastawienie wiekszości ludzi do takich tematów jest grubo sceptyczne. Dopiero, kiedy sceptycy sami doświadczają niewyjaśnionego, ich zdanie na ten temat ulega zmianie. Ale... wtedy już ciężko im przyznać się do błędu. Bardzo dobrze, że o tym piszesz. Jesteś anonimowy więc nikt nie skojarzy Cię personalnie. Mało ludzi rozumie, że tu najważniejsza jest kwestia wyjaśnienia zjawiska, a relacje jak Twoja pomagają w tym jak najbardziej. Zapewniam Cię, że nie wariujesz. To świat wariuje myśląc, że już wszystko jest zdobyte, odkryte i zbadane.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Na wstępie dziękuję za odpowiedź. Domyślam się że nikt tematu nie tknie na poważnie, może nigdy nawet... poza małymi wyjątkami. Bardzo mnie cieszy swoją drogą że tak wyjątki jednak istnieją bo inaczej nauka nie rozwinęła by się aż tak bardzo (o czym się zbyt często zapomina). Chciałbym bliżej omówić sprawę w takim razie, tylko nie wiem czy koniecznie tutaj w komentarzach, bo jednak to niekoniecznie właściwie miejsce na więcej niż omówienie wspomnianego prawda tu tematu.
UsuńZawsze staram się odpowiadać na komentarze, bo co za sens unikać dyskusji, skoro sam podjąłem trędowaty dla wielu temat. Nie zawsze jednak mam czas, a moderować komentarze muszę, gdyż zdarzają takie, w których lecą same bluźnierstwa i zazwyczaj nie na temat. Poza tym jest problem ze spamem, a to już większy problem. Ja właściwie założyłem bloga z myślą opisania własnych przeżyć. A z "niewyjaśnionym" miałem styczność od bardzo dawna, i właściwie najprawdopodobniej dlatego od dziecka już interesowałem się tematami, które poruszam. Po prostu szukałem odpowiedzi dlaczego istnieje coś, co istnieć nie powinno. Najtrudniej jednak opisać zdarzenia jako własne przeżycia. Wygodniej przyjąć formę narratora ukrytego, tyle tylko, że wówczas sceptyk będzie żądał namacalnych dowodów, a to już grozi ujawnieniem. I tak do dziś piszę o sprawach, które mnie interesują, ale za opisanie własnych przeżyć ciężko się zabrać. A notatek mam tyle, że śmiało mógłbym opublikować książkę.
UsuńChętnie dowiedziałbym się więcej o Twoich przeżyciach, ale cóż doradzić, gdzie masz to umieścić i w jakieś formie, skoro poznałeś moją sytuację? Jeśli opiszesz to szerzej tutaj w komentarzu, istnieje małe prawdopodobieństwo, że relacja dojdzie do szerokiego grona odbiorców. Aczkolwiek nie narzekam na zainteresowanie tematyka, gdyż wiem ile mam wejść na dany temat. Zainteresowanie zatem jest spore, ale w temacie tajemniczych cieni ludzie niechętnie się wypowiadają. Natomiast zaskoczyło mnie ogromne zainteresowanie notką "Tajemnica ludzi Rh- negatywnych". Jeśli Cię interesuje sprawdź sam, jak ludzie anonimowo chętnie opisują swoje przeżycia i ukryte zdolności. Ale dość o tym bo zbytnio odbiegam od tematu, a mam tę wadę, że kiedy chcę napisać kilka słów zazwyczaj ciężko mi się zatrzymać. Jeśli masz sporo do opisania wtedy najlepiej założyć bloga. Istnieją różne grupy tematyczne na Facebooku, ale... Tam też jest ta wada, że więcej komentujących woli naubliżać autorowi, niż podjąć poważną dyskusję. Niestety pod tym względem jesteśmy krajem trzeciego świata. Twitter to tylko polityczna napierdzielanka. Mam wrażenie czasem, że ludzi bardziej interesuje polityka, na którą i tak nie mają wpływu, niż wszelkie inne tematy. Oczywiście są ludzie wyjątkowi, ale ci tylko tracą zniechęcając się do podejmowania dyskusji. Żyjemy w świecie, w którym zjawiska niewyjaśnione choć istnieją, istnieć nie mają prawa. Kto ma inne zdanie musi przygotować się na liczne ataki personalne, bo sceptycy nie mają argumentów na dany temat. Osobiście nie przejmuję się nimi, gdyż wiem, że ciężko uwierzyć w coś, czego samemu się nie przeżyło.
Trzeba jednak pamiętać, że tylko ten z blizn się śmieje, kto ran nie odnosił.
Jeśli zdecydujesz się rozszerzyć temat mam nadzieję, że powiadomisz mnie gdzie, bo bardzo mnie interesują relacje innych ludzi.
Pozdrawiam.
Jak mogę z tobą porozmawiać?
OdpowiedzUsuńFacebook, MeWe, Twitter - nazwa konta wciąż ta sama. Najczęściej jestem na Twitterze, gdyż tam mam najświeższe wiadomości z całego świata i z każdej półki tematycznej. Kiedyś podawałem oficjalnie e-maila do wiadomości publicznej na różnego typu dyskusję, gdyż wiadomo, każdy ma swoje zdanie na wiele tematów, a nie każdy chce pisać oficjalnie. Ale w tych dyskusjach było więcej polskiej łaciny i całkowicie nie na temat. Poza tym po napisaniu publicznie co myślę na temat polityki polskiego rządu, miałem kilka wiadomości z groźbami, bym notkę skasował. Oczywiście wszystkie moje notki polityczne nadal są bez zmian i niczego nie kasowałem, bo wychodzę z założenia, że jeśli nie mówi się tego, co się myśli, to po co myśleć? Nie wolno nam bać się wyrażać własnego zdania na każdy temat.
UsuńJa miałam parę dni temu dość dziwne zdarzenie. Podczas wieczornego spaceru z psem, było na pewno po 21, moją uwagę przykuł dziwny kształt. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy: "Kto wystawił na środek chodnika taki wielki worek na śmieci?", ale miałam jakiś taki dziwny niepokój w sobie, że coś jest nie tak. Ten dziwny niepokój kazał mi się jeszcze raz odwrócić w stronę tego "worka na śmieci". Mocno się wystraszyłam, kiedy zobaczyłam, że siedzi w tym miejscu jakiś mężczyzna (taką miałam myśl, ze to on nie ona) w kapturze, nie widziałam rysów twarzy. Uczucie strachu się potęgowało, ale jednocześnie co chwila, idąc z psem w kierunku domu, odwracałam się w tamtą stronę i ta postać tam była, siedziała w najlepsze po turecku, czy tam w pozycji lotosu i ta niby twarz, taka bardzo jasna była, tak trochę jak księżyc za mgłą, ale nie mogłam zobaczyć rysów twarzy, żeby ocenić czy jest to jakiś dziwny dzieciak co usiadł na środku chodnika, żeby pomedytować w nocy... W każdym razie miałam wrażenie, że mnie zauważył i patrzy się na mnie. Bałam się cholernie, że wstanie i będzie mnie gonił, że to jakiś "psychol"... Ale on się stamtąd nie ruszył, cały czas tam siedział i mnie obserwował. Ta postać była bardzo wyraźna, bardzo intensywnie czarna...
OdpowiedzUsuńZdarzenie, które opisywałem koledze wyżej właśnie odbywało się zawsze w takich warunkach. Dosłownie. Ja niczego nie widziałem, ale osoba, która mi to opisywała właśnie tak to relacjonowała. Poza tym zastanawia mnie jeszcze jedno. Dziecko w kapturze? Dla mnie to ważne, bo właśnie dzisiaj skończyłem zbierać relacje do nowego tematu, który bardzo mnie zainteresował nie tyle z doniesień ludzi obcych, ale właśnie znajomych, chociaż prosili, by ich relacji nie opisywać, ale sam temat. Dzisiaj już za późno na zebranie wszystkich notatek w całość, ale może jutro dodam. Właśnie o widywanych dzieciach zazwyczaj w kapturach i z całymi czarnymi oczami. Wiele sam doświadczyłem niewyjaśnionego, ale osobiście ich nie widywałem jak też i cieni. Nie znaczy to jednak, że zjawisko nie istnieje, skoro donoszą o tym inni.
UsuńPozdrawiam gorąco.
Skoro już tu trafiłam to podzielę się swoją histrią.. Jestem w średnim wieku, zdrowa na ciele i umyśle. Nie opowiadam o tym innym bo po co i tak usłyszę ze to z przemęczenia albo urojenia. Ja z kolei 2 lata temu widziałam czarne plamy. Były jakby przemieszczające się czarne worki, dość szybko zmieniały kształty i wysokość latania. Przez dwa tygodnie budziłam się i wiedziałam, otworze oczy i zobaczę czarną plamę. Czy będzie latała tuż obok mojej twarzy?? Czy ja dostaje jakiejś choroby psychicznej?? Czy to może z przemęczenia jakieś ciśnienie w gałkach ocznych mi to robi (praca fizyczna) po dwóch tygodniach śpiąc obok swojego faceta, widząc czarne plamy, nie czułam przerażenia raczej taki strach a one jakby z ciekawością obserwowały nas. Tak więc po dwóch tygodniach, czując, że mój też się przebudził nawiązuje taki dialog. Śpisz? Nie. Też widzisz tą czarna plamę? On mówiący dokładnie to samo miejsce, w którym ja to widzę. W tym momencie ona lata raz w prawo w górę. Wszystko się zgadza. Mówię ja to widzę od jakiś dwóch tygodni ale nie mówiłam nic. Jak się okazało on robił zupełnie to samo. Czytałam coś w necie i ktoś też opisywał te plamy. Temat zostawiłam. Nawet robiłam sobie z tego żarty. Za to wczoraj dostałam prawie zawału jak przede mną stanął cień w kapturze. Byłam sparaliżowana. Nie widziałam go kontem oka co wiadomo jest wytłumaczalne zatrzymaniem obrazu i takie tam. Stałam wprost a on wychylił się zza budynku.
OdpowiedzUsuńWitam. Jak pisałem w innych komentarzach osobiście nie byłem naocznym świadkiem tego konkretnego typu zdarzenia. Nie oznacza to jednak, że innych nie doświadczałem. Samo zainteresowanie tematami, które poruszam wzięło się właśnie z chęci wyjaśnienia samemu sobie, dlaczego zdarza się coś, co zdarzać się nie ma prawa (według ortodoksyjnej nauki bynajmniej). Od najmłodszych lat mego życia towarzyszyło mi coś, co do dziś nie zostało logicznie wyjaśnione. Rozumiem zatem obawy przed zwierzaniem się z tych faktów znajomym, a nawet ludziom z pozoru zaufanym. Ludzie nie rozumieją, że istnieje coś, co w zasadzie istnieć nie powinno. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że cuda nie są zaprzeczeniem praw natury, ale tego, co o tych prawach wiemy. A tak naprawdę wiemy bardzo niewiele. Wydaje się, że odkryliśmy już wszystko. I to jest wielkim błędem, bo hamuje nas w poznaniu rzeczywistości, której dostrzec nie możemy tylko dlatego, gdyż Natura nie wyposażyła nas w odpowiedni naturalny odbiornik. Nietoperze używają echolokacji, ptaki i gady widzą w podczerwieni oraz UV, wiele ssaków to daltoniści a ryba pływająca w wodzie również zapewne sądzi, że nie istnieje życie poza wodą. Obserwując rzeczywistość, którą potrafimy dostrzec z naszego punktu widzenia nie oznacza, że ta rzeczywistość jest w pełni rzeczywista. Pewne jest, że istnieje coś, czego jeszcze nie zbadaliśmy, ale badać powinniśmy. Akademicka nauka wcale nam w tym nie pomaga. Nie powinniśmy jednak milczeć, jeśli wokół nas dzieje się coś, co jest niewytłumaczalne. Wręcz przeciwnie.
UsuńDziękuję, za opisanie własnych doznań. To bardzo ważne, by przerwać zmowę milczenia nawet anonimowo.
Pozdrawiam bardzo gorąco.
Osobiście mam nietypowe doświadczenie z cieniami. Pomijam takie typowe, że widzę coś kątem oka. Miałam taką sytuację, że znalazłam na internecie taki niby rytuał na zobaczenie swojego poprzedniego wcielenia. Uznałam, że co mi tam, spróbuję, zwłaszcza, że z pewnych powodów bardzo interesuje mnie kwestia mojego poprzedniego życia. Rytuał miał polegać na wpatrywaniu się w lustro przy słabym świetle (o ile dobrze pamiętam + jakieś słowa). W pewnym momencie zobaczyłam zamiast siebie cień. Albo coś cieniopodobnego tyle, że z zaznaczonymi oczami. To było dziwne.
OdpowiedzUsuńBardzo to ciekawe z dwóch powodów. Może kolejno ale w innej kolejności. Badania nad zjawiskiem wizji w lustrze przy odpowiednim oświetleniu prowadził dr Raymond Moody po tym, kiedy jego pacjenci coraz częściej donosili o wizjach widzianych w lustrze. Co ciekawe tu nie chodzi tylko o typowe lustra, ale także wszelkie wypolerowane przedmioty czy tym bardzie odbicia w wodzie. Jako lekarz należący do wymierającego gatunku naukowców trzeźwo myślących, postanowił zjawisko to zbadać. Okazało się, że pacjenci nie fantazjowali, co Moody potwierdził eksperymentalnie. Tu trzeba zaznaczyć, że Raymond Moody nie badał zjawiska pod kątem dostrzeżenia wizji z poprzednich wcieleń, ale ujrzenia bliskich zmarłych. Kontaktu z Nimi. Wyniki swoich badań oraz sposoby wywoływania takich wizji opisał wraz z Paulem Perry'm w książce pt. "Odwiedziny z zaświatów". Czytałem ją więc śmiało mogę polecić. Kolejny raz okazuje się, że nie ma nic bardziej fantastycznego od prawdy.
UsuńKolejna sprawa. Nie pomijam tego, co pominięte. Wręcz przeciwnie bo to bardzo istotne, a nie pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Pewna zaufana mi osoba opisywała, iż dostrzega dokładnie coś podobnego. Na czym opieram to, że wierzę w coś, czego ktoś nie może udowodnić? Po prostu czasami wiem więcej, niż "powinienem" i tak było zawsze. Osobiście opisywanych cieni nie widziałem, ale znam też kogoś, kto je widywał i ta osoba jest również wiarygodna. Byłbym wdzięczny, jeśli mógłbym dowiedzieć się więcej o tych nietypowych widzeniach "kątem oka". Osobiście to dla mnie bardzo ważne.
Pozdrawiam bardzo gorąco.
Ja tez mialam podobne przezycia. Tez bylam na wieczornym spacerze z psem i po drugiej stronie ulicy zauwazylam czarna postac. Ciezko ja opisac,nie miala stóp ale nie unosila sie w powietrzu jak duchy w bajkach dla dzieci, byla czarna ale twarz sie odrozniala. Ona tez byla dziwna-jakby jasniejsza od reszty postaci ale tez nadal ciemna. No ciezko to opisac. Postac wychylala sie zza drzewa i patrzyla na mnie. Ona jakby nie miala oczu ale wiem,ze na mnie patrzyla. Nawet wpatrywala. Najpierw myslalam ze to czlowiek ale przystanelam i zaczelam sie przygladac a on wyszedl zza tego drzewa i zobaczylam, ze to napewno nie jest czlowiek. Przestraszylam sie troche ale zaciekawilo mnie to i patrzylam chyba z minute na to cos az w koncu ono zniknelo. To tez bylo dziwne-nie tak po prostu-pstryk i nie ma,tylko jakby sie rozplynelo w powietrzu. Nie wiem czemu ale wiem ze to byl mezczyzna,napewno nie kobieta. Odnioslam wrazenie jakby sie mnie nie balo i nawet chcialo mi sie pokazac. Pies kompletnie zignorowal sytuacje, nawet nie patrzyl w tym kierunku. Dziwne to bylo przezycie. Wiem, ze juz bylo ciemno i pozno ale to cos serio tam bylo bo na ulicy sa latarnie i wiem co widzialam. Do dzis nie wiem co to bylo ale czasem spogladam w tamtym kierunku jak ide z psem ale juz nigdy wiecej tego nie widzialam. Troche nawet szkoda; nie odnioslam wrazenia jakby chcialo mnie skrzywdzic,raczej bylo zaciekawione i nawet troche niesmiale-wiem jak to brzmi:)ale serio-dziwne przezycie.
OdpowiedzUsuńWidziałam w swoim życiu dwa razy raz kiedy byłam dzieckiem o drugi jako dorosła osoba i nie kątem oka ani podczas paraliżu sennego tylko w całej okazałości , pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa też w swoim życiu doświadczyłam widzenia takich postaci. Pamiętam jak przecierałem oczy ze zdumienia i próbowałam sobie wmawiać, że to wyobraźnia jednak calość wyglądała bardzo realnie, jakby jakaś wiadomość dla mnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się że znalazłem Cię na TT ;) Ja cieni, plam i dziwnych postaci nie widziałem, ale ... moja mała córka ( 5 lat ) 2 noce pod rząd płakała i mówiła że "coś" stoi koło zasłonki w jej pokoju. Na początku zwaliłem to na jakieś złe sny. 3 nocy nie wytrzymałem, położyłem się obok niej i w myślach mówiłem sobie że jeśli "coś" jest takie hojre żeby straszyć dziecko w nocy to niech przyjdzie do silniejszego mnie. Problem znikł i nie pojawił się już od tego czasu.
OdpowiedzUsuńJakieś 20 lat temu obudziłem się w nocy obok łóżka stała mała postać ok 1metr wysokości byłem tak wystraszony ze nie mogłem się ruszyć próbowałem krzyczeć ale nie mogłem wydać żadnego dźwięku patrzałem około 30 sek i zamkłem oczy po jakiejś 1min otwozylem tego już nie było mogłem się ruszać i wydawać dźwięki. Nikomu o tym nie mówiłem. To nie był sen!
OdpowiedzUsuń