Czy potężna burza magnetyczna może doprowadzić do globalnej katastrofy, która może zagrozić upadkiem cywilizacji? Pomimo że naukowcy uspokajają, twierdząc, iż mamy zabezpieczenia i systemy wczesnego ostrzegania, wszystko wskazuje na to, że jednak mamy czego się obawiać.
Koronalny wyrzut masy Fot/NASA Flickr |
Wieści o końcu świata dawno przeszły już w zbiór teorii spiskowych, pomimo że niejeden człowiek, może dzięki sile zabobonu, zawsze będzie brał je na poważnie. Być może i dobrze, gdyż na zimne trzeba dmuchać, a każde potencjalne zagrożenie zbadać. Każdy z nas przeżył już niejeden koniec świata i zapewne przeżyje jeszcze kilka. Czy to dla wywołania taniej sensacji, czy dla nieuczciwego zysku informacje o kolejnych datach następnych końców świata będą powtarzały się zawsze wtedy, gdy świat ochłonie po poprzednim, niespełnionym proroctwie. Przepowiadane daty kolejnych zniszczeń naszej planety bez żadnego uzasadnienia, zamknijmy zatem w zbiorze teorii spiskowych, gdzie ich miejsce, a zajmijmy się tym, co faktycznie może zagrozić naszej cywilizacji, ale jednocześnie bardzo często zagrożenia te ignorujemy. Prawdziwych zagrożeń może dlatego nie bierzemy na poważnie, gdyż ludzkość przesiąknięta jest licznymi fałszywymi proroctwami niespełnionych proroków.
Mówiąc o końcu świata, najczęściej wyobrażamy sobie coś, co całkowicie zniszczy naszą planetę, czyli zagłada totalna. Do wyboru mamy całą gamę gadżetów apokaliptycznych i całą gamę najczarniejszych scenariuszy. Od komet lub asteroid, które mają zniszczyć Ziemie, aż po bardziej przyziemne scenariusze jak globalne potopy czy katastrofalne w skutkach ochłodzenie klimatu. I nic w tym dziwnego, albowiem najbardziej obawiamy się znanych nam żywiołów. Nikt jednak nie bierze pod uwagę tego, że destrukcja cywilizacji może mieć całkiem inny wymiar, a jak się okazuje, jest on bardziej prawdopodobny niż nam się wydaje.
Człowiek po upadku z niewielkiej wysokości, najczęściej odniesie niewielkie obrażenia i szybko zapomni o incydencie. Gdy wejdzie wyżej i spadnie z większej wysokości, obrażenia będą już poważniejsze. Nieudana próba osiągnięcia jeszcze większej wysokości zakończy się co najmniej kalectwem, a nawet śmiercią. Porównanie to ma ogromne znaczenie, jeśli mówimy o końcu lub zagładzie cywilizacji. Musimy sobie uświadomić, na jakiej wysokości jest dzisiejszy człowiek, aby dostrzec skutki potencjalnego upadku.
Żyjemy w czasach ogromnie rozwiniętej technologii w niemal każdej dziedzinie. Wokół naszej planety krążą sztuczne satelity, dzięki czemu nie tylko mamy szybki przekaz informacji z jednego kontynentu na drugi, systemy precyzyjnej nawigacji, posiadamy komputery o ogromnej mocy obliczeniowej, elektronika i komputeryzacja odbija się w każdym aspekcie naszego życia i już nawet nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez zwykłego smartfona, a co mówić o dobrodziejstwach nowoczesnych systemów nie tylko w fabrykach, ale nawet w naszych mieszkaniach. Dawno porzuciliśmy myśl o tym, jakby to było, gdyby zamiast ulicznych latarni płonęły pochodnie, a nasze domy oświetlały lampy naftowe. Co tu więcej pisać na ten temat, podczas gdy większość z nas nie potrafiłaby żyć bez codziennego logowania do ulubionego portalu społecznościowego, co sprawia, że nigdy nie wyobrazi sobie życia bez... Właśnie, życia bez dobrodziejstw naszego rozwoju cywilizacji, który nie miałby szans bytu bez ogromnej ilości energii, przekładanej na każdą dziedzinę życia codziennego pojedynczej jednostki, jak i całego światowego społeczeństwa.
Człowiek wszedł zatem bardzo wysoko, a upadek z takiej wysokości będzie z pewnością bardzo dramatyczny. Czy jednak do takiego upadku może dojść, i to niespodziewanie z dnia na dzień? Owszem, śmiało można powiedzieć, że zagrożenie jest bardziej realne, niż się nam to wydaje, ale wolimy nie przyjmować tego do wiadomości.
Burza magnetyczna z roku 1859 – Efekt Carringtona.
1 września 1859 r. angielski astronom amator Richard Christopher Carrington zaobserwował rozbłysk słoneczny, który, utworzył koronalny wyrzut masy (CME). Obłok dotarł do Ziemi po zaledwie 18 godzinach, podczas gdy zazwyczaj czas ten wynosi około 3–4 dni. Burza słoneczna zawsze niesie za sobą ogromne ryzyko dla Ziemi z tego powodu, że podczas rozbłysków słonecznych emitowane są ogromne ilości energii w postaci fal elektromagnetycznych (od gamma do radiowych) oraz strumienie cząstek (elektronów, protonów, jonów). Burza słoneczna z roku 1859 była najsilniejszą burzą odnotowaną przez człowieka, ale należy brać pod uwagę, że w akurat ta dziedzina badań naukowych jest bardzo młoda, co sprawia, że nie mamy możliwości zasięgnąć informacji z dalszej przeszłości. Burza słoneczna z 1859 r. była przyczyną jednej z najsilniejszych burz magnetycznych na Ziemi, które dotychczas odnotowano. W roku 1859 pod względem technologicznym człowiek stał kilkanaście pięter niżej, niż jesteśmy dziś. Burza magnetyczna z tamtego okresu, chociaż bardzo intensywna, zbytnio zagrozić cywilizacji nie mogła, a jednak zaburzenia ziemskiego magnetyzmu spowodowały awarie sieci telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej. Zorza polarna widoczna była wówczas na całym świecie, a jak wiadomo jest to zjawisko zarezerwowane dla rejonów w pobliżu biegunów magnetycznych Ziemi, a sama zorza polarna ma silne pole magnetyczne o charakterze dipolowym (dwubiegunowym). Jak silne ma to znaczenie dla człowieka wysoko rozwiniętego może świadczyć to, że w roku 1859 dochodziło do samoczynnych zapłonów papieru w telegrafach, a pomimo odłączenia baterii, prąd był tak silny, że pozwalał na przesyłanie wiadomości telegraficznych.
Jakie istnieją zagrożenia, gdyby burza magnetyczna nastąpiła dzisiaj o podobnej intensywności co opisana wyżej? Burza wielkości tej z 1859 roku mogłaby zniszczyć cały system energetyczny krajów uprzemysłowionych. Naprawa wymaga wymiany spalonych transformatorów, których okres produkcji jest dość długi. Pamiętajmy, że mowa tu o spalonych transformatorach we wszystkich rozwiniętych krajach, a czasochłonna produkcja nowych transformatorów wymaga surowców i przede wszystkim energii, której przecież brak. Reakcja łańcuchowa zależnych od siebie czynników sprawia, że bez energii nie jesteśmy w stanie produkować energii, a problem nie jest lokalny, ale globalny. Podobna sytuacja miała miejsce w roku 1989, gdy znacznie słabsza burza magnetyczna zniszczyła transformatory wysokiego napięcia jedynie lokalnie, a wiedzieć należy, iż sieci energetyczne w Europie są ze sobą mocno powiązane, co grozi reakcją łańcuchową – awaria części sieci pociąga za sobą przeciążenie innych fragmentów i kolejne awarie. Burza z sierpnia 1989 roku zakłóciła działanie komputerów, powodując wstrzymanie handlu na giełdzie w Toronto, a 6 milionów mieszkańców pozostało bez energii. Skutki ekonomiczne były bardzo poważne, a burza magnetyczna wcale nie była aż tak intensywna.
A co z ochroną? Oprócz systemów wczesnego ostrzegania, które i tak na niewiele w takich okolicznościach się zdadzą, żadnej innej ochrony nie ma. Nie ma zapasów transformatorów i nie ma skutecznej ochrony przed kolejną, porównywalnie silną burzą magnetyczną, która została odnotowana w roku 1859. Bez energii nie ma cywilizacji takiej, do jakiej zostaliśmy przyzwyczajeni dziś.
Jakie jest ryzyko, że podobna burza magnetyczna nastąpi w przyszłości? Na podstawie badań azotanów w rdzeniach lodowców wiemy, że bardzo silne burze słoneczne nawiedzały Ziemię co około 500 lat. Burze słoneczne na Słońcu o takiej intensywności jak ta, która wywołała burzę magnetyczną na Ziemi w roku 1859, występują co około 150 lat. Słońce jednak jest niezbadane i praktycznie nic nie wiemy o reakcjach zachodzących w naszej gwieździe. Nawet jeśli niektórzy naukowcy przewidują, że częstotliwość tak silnych burz słonecznych występuje cyklicznie co 150 lat, to jak najbardziej żyjemy w okresie ogromnego ryzyka. Pamiętajmy jednak, że nauka o Słońcu dopiero raczkuje, a samo Słońce jest nieprzewidywalne. Pomimo że heliofizyka w ostatnim czasie bardzo się rozwinęła, wciąż nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć. Kolejna gigantyczna burza słoneczna ma prawo nastąpić bez ostrzeżenia każdego dnia.
Zagłada ludzkości nam nie grozi, ale na pewno nieprzewidywalny w skutkach chaos pod każdym względem. Nie będzie nie tylko Facebooka, ale także oszczędności na naszych kontach bankowych, a ludzie na całym świecie zaczną być uczestnikami takich wydarzeń, które dotknęły mieszkańców Canneto di Caronia w latach 2004 i 2014, które były skutkiem działania niewytłumaczalnie silnego pola elektromagnetycznego.
Im wyżej się wznosimy tym słabsi jesteśmy. Stworzyliśmy sobie tyle wygód, że ciężko by nam było się przyzwyczaić do ich braku. Także chaos byłby wielki. Trochę to smutne, że kiedyś radziliśmy sobie w jaskiniach i polując, a teraz nieszczęściem jest kiepski zasięg w telefonie i to, że Mariolka nie polubiła mojego zdjęcia.
OdpowiedzUsuńKoniec świata z pewnością w końcu nastąpi, jaki i czy go doczekamy? Zobaczymy. Coś jednak czuje, że budowanie arki nie pomoże :P
A może kiedyś, w dalekiej przeszłości coś takiego już się zdarzyło? Może legendarna, podziemna kraina Agharta powstała jako ogromny, podziemny schron? Oczywiście nie sugeruję, byśmy zaczęli kopać, ale kolejnego statku budować też nie będziemy.
Usuń