"Ziemia jest twoim okrętem, nie siedzibą."
Aureliusz Augustyn z Hippony
Pęknięta ziemia w Afryce. Fot. NTV |
Naukowcy z zaniepokojeniem informują, że z kontynentami dzieje się coś, co może doprowadzić do ich przedwczesnego rozpadowi, który miał nastąpić dopiero za miliony lat.
Dzisiejsza nauka może poszczycić się ogromną wiedzą na temat tego, co dzieje się wewnątrz Ziemi. Na tej podstawie wiemy, że ruch kontynentalny jest wynikiem procesów zachodzących wewnątrz naszej planety. Należy tylko zadać pytanie, czy nauka broni niezaparcie swych ram tylko dlatego, aby nie dopuścić do ludzkiej świadomości, że tak naprawdę o wnętrzu Ziemi i ruchem tektonicznym kontynentów, wiemy bardzo niewiele? Odkrywamy tajemnice Kosmosu – planet, gwiazd i galaktyk oddalonych od naszej planety o tysiące i miliony lat świetlnych, a jak na ironię bardzo mało wiemy o wnętrzu Ziemi, jak i o oceanicznych głębinach. Brzmi to paradoksalnie, ale niestety jest to bolesną prawdą.
Nie umniejszając w niczym samej Nauce, a jeśli już to jedynie szerokiemu kręgowi naukowcom, którzy otwarcie przyznają, że wszystko, co ma być zbadane i odkryte, zostało już dokonane, wiemy, że ruch kontynentalny jest procesem ciągłym, ale bardzo powolnym. Jak w cytowanych na wstępie słowach Aureliusza Augustyna uznać możemy, że kontynenty, na których mieszkamy, są jak okręty, które wciąż dryfują w bardzo powolnym tempie. Tak powolnym, że całkowicie niezauważalnym dla ludzkiego oka kilkunastu pokoleń, gdyż prędkość przemieszczających się płyt tektonicznych szacuje się na około 25 milimetrów rocznie. Przy takiej średniej prędkości płyt kontynentalnych, zauważalne zjawiska na powierzchni kontynentów, powinny być widoczne za kilka, kilkanaście milionów lat.
Tymczasem już dzisiaj, gołym okiem możemy obserwować skutki ruchów kontynentalnych, co budzi ogromne obawy dla życia wielu milionów mieszkańców terenów, pod którymi stykają się płyty tektoniczne.
Kenijska stacja NTV poinformowała o dość osobliwym i nagłym zdarzeniu. Geologiczna szczelina we wschodniej części kontynentu afrykańskiego, rozszerzyła się w jednej chwili, powodując pęknięcie o długości ponad trzy kilometry. Spowodowało to rozerwanie ruchliwej drogi na linii Maai Mahiu - Narok. Władze kenijskie od razu wydały rozporządzenie o naprawie drogi, zasypując pękniętą szczelinę, ale sama droga nie jest tu wielkim problemem. Największym problemem jest to, że podział kontynentu afrykańskiego, który miał nastąpić za miliony lat, może urzeczywistnić się w każdej chwili, doprowadzając do tragedii licznych mieszkańców wschodniej Afryki. Warto tu dodać, że płyta arabska graniczy z płytą afrykańską wzdłuż Morza Czerwonego, które powstało w dalekiej przeszłości, na skutek ruchów tektonicznych. Proces ten odbywał się bardzo wolno na przestrzeni wieków, ale dziś, obserwować możemy zgoła co innego. Kontynent afrykański rozpada się niemal na naszych oczach i w każdej chwili możemy poczuć tego skutki. Nie powinien nas też uspokajać fakt, że Afryka jest od nas bardzo oddalona, jak również zapewnienia naukowców, że globalnie nic nam nie grozi. Wszakże naukowcy przewidzieli rozpad kontynentu w bardzo odległej przyszłości, a jednak obserwujemy to zjawisko już dziś.
Globalne zagrożenie może wcale nie być fantazją
W sierpniu 2016 roku, w Apeninach we Włoszech, odnotowano pęknięcie gruntu ziemi o długości ponad 25 kilometrów. Włoscy geolodzy tłumaczą, iż za to zjawisko odpowiada trzęsienie ziemi, które wówczas nawiedziło ten rejon. Skala zjawiska jednak budzić może uzasadniony niepokój.
Tego samego roku 2016, Nową Zelandię nawiedziło trzęsienie ziemi o sile niemal 7,8 stopni. Nowa Zelandia to głównie dwie wyspy, Północna i Południowa. Po tym trzęsieniu ziemi, jak utrzymują naukowcy nowozelandzcy, dwie główne wyspy zbliżyły się do siebie o około 2 metry, na skutek wypiętrzenia dna pomiędzy wyspami. O zdarzeniu tym informował Einar Þór Sigurðsson, na łamach DV.is.
W Stanach Zjednoczonych także w 2016 roku, doszło do dwóch poważnych pęknięć ziemi. Jedno w stanie Pensylwania, a drugie w Utah w Parku Narodowym Canyonlands. Ponadto w Stanach Zjednoczonych w roku 2017, odnotowano ogromne pęknięcia ziemi w hrabstwie Yakima, w stanie Waszyngton, które stale powiększają się o kilkadziesiąt centymetrów tygodniowo. Ta prędkość jest już stosunkowo bardzo wysoka, a samo pęknięcie zanotowano całkiem niedawno.
To tylko niektóre, wybrane doniesienia o takich zjawiskach z ostatnich dwóch lat. Dotyczą one niemal każdego rejonu świata i występują coraz częściej.
O ile za wszystko można obarczać trzęsienia ziemi, to należy zwrócić uwagę, iż same trzęsienia ziemi mają związek z ruchem tektonicznym. A skoro o Stanach Zjednoczonych mowa, to trzeba mieć na uwadze, że na tym terenie znajduje się najpotężniejsza naturalna bomba zegarowa - Superwulkan Yellowstone, który może dać o sobie znać w każdej chwili. A wtedy już zagrożenie jest jak najbardziej globalne.
Rzeczywiście, coraz więcej słychać w mediach o tego typu kataklizmach...
OdpowiedzUsuńWymienione przykłady to tylko drobne z ostatniego okresu. Na całym świecie "coś" zaczyna się dziać, co zdumiewa naukowców.
UsuńZatrważające co się dzieje.
OdpowiedzUsuńCzym my jesteśmy w obliczu wielkiej Ziemi... Bardzo ciekawe i niepokojące zarazem
OdpowiedzUsuńUważamy się za władców Ziemi nie wiedząc, że jesteśmy jedynie okruchem na jej skorupie.
UsuńSkorupa ziemska nieustannie się zmienia i nie mamy na to wpływu.
OdpowiedzUsuńTak. Zawsze powtarzam, że z Naturą nie wygramy nigdy i nie powinniśmy nawet próbować z nią walczyć lub ją zmieniać. Jedyne co powinniśmy, to starać się zrozumieć i przewidzieć jej kaprysy.
UsuńA najlepszym przykładem tych zmian są trzęsienia ziemi, czy wybuchy wulkanów.
UsuńJak i zmiany klimatyczne. Ludzie często nie biorą pod uwagę, że procesy zachodzące w Ziemi mają duży wpływ na klimat. Śmiało można powiedzieć, że Ziemia to żywy organizm.
Usuń