4.05.2021

Życie poza ciałem

Czym jest Życie? Z pozoru bardzo proste pytanie, ale czy to nie pozory najczęściej mylą!? Wiemy, czym jest ciało, czym świadomość i wydaje się, że wiemy, czym jest dusza. Z pozoru połączenie tych elementów wskazuje nam, czym jest życie, a rozłączenie ich śmierć. Ciało ulega rozkładowi, a co się dzieje ze świadomością?

Podróż ciała astralnego
Eksterioryzacja Fot. YouTube

Viktor Farkas w swej książce pt. „Ukryte rzeczywistości” przytoczył pewną krótką historię, która więcej obrazuje, niż setki tomów podręczników naukowych. John Quincy Adams, osiemdziesięcioletni były prezydent Stanów Zjednoczonych w 1848 r. spotkał na ulicy w Bostonie przyjaciela.

Dzień dobry — powiedział przyjaciel — jak dziś się miewa szanowny Quincy Adams?
Dzień dobry — odrzekł były prezydent — Quincy Adams ma się doskonale. Ale dom, który obecnie zamieszkuje, chyli się ku upadkowi. Fundamenty się kruszą, a ząb czasu zdołał go już niemal całkiem zniszczyć. Dach przecieka, ściany się walą i lada podmuch wiatru może go przewrócić. Stare domostwo już niemal nie nadaje się do zamieszkania i obawiam się, że John Adams będzie musiał wkrótce się z niego wyprowadzić. Ale sam John Quincy Adams ma się świetnie.

John Quincy Adams zmarł 23 lutego 1848 r. Szósty prezydent USA wyprowadził się tego dnia ze swojego, zniszczonego przez czas domu. Czy Adams wierzył, że ciało jest tylko tymczasowym miejscem zamieszkania świadomości lub duszy, jak kto woli? Oficjalnie nic nam nie wiadomo, czy Adams wierzył w wędrówkę dusz, ale czytając między wierszami mamy prawo tak sądzić.

Żyjemy w fantastycznym świecie, gdzie to, co niesłychane wydaje się na porządku dziennym, a to, co nie do wiary wydaje się możliwe. Czy się mylę? Cofnijmy się w czasie do początku grudnia zeszłego roku. Gdyby wówczas ktoś stwierdził, że nie dalej jak za kwartał świat się zmieni nie do poznania, to ktoś uwierzyłby wówczas autorowi tych słów? Pytanie retoryczne, ale teorie spiskowe, które okazują się być faktami, nie jest tematem tej notki.

W 1954 r. Jasbir Lal Jat trzyletni hinduski chłopiec pochodzący z biednej rodziny umiera na ospę. Jak wiemy, ospa prawdziwa była prawdziwą pandemią w przeciwieństwie do niektórych i które pominę tu milczeniem, mających znamiona mistyfikacji. Po kilkudniowej chorobie ciało chłopca zastygło, przestało oddychać, a miejscowy lekarz orzekł zgon. Jednakże następnego ranka, w dniu wyznaczonym na pogrzeb ciało Jasbira się poruszyło. Cud, zmartwychwstanie, czy błąd lekarza, który stwierdził zgon? Odpowiedzi na te pytania nikt nie szukał, bowiem zostały daleko we mgle wobec zagadki, która dopiero się pojawiła.

Chłopiec szybko odzyskiwał zdrowie i szybko też zaczął rozmawiać z najbliższymi. Jednak jego akcent i słownictwo absolutnie nie odpowiadało temu, do jakiego przywykli jego rodzice. Jasbir odzyskał życie, ale twierdził, że Jasbirem nie jest. Język, którym zaczął mówić, niczym nie przypominał języka dziecka z biednej rodziny, ale kogoś starszego i bardziej doświadczonego życiem nie w biedzie, lecz kogoś, kto żył w bardziej komfortowych warunkach. Chłopiec twierdził, że nazywa się Sobha Ram Tyagi i pochodzi z bramińskiej rodziny, która, jak sam twierdził, pogrążyła się w żałobie w tym samym momencie, kiedy umarł Jasbir. Oficjalnie uznano, że chłopiec po przebytej chorobie i cudownym ozdrowieniu doświadcza skutków ubocznych natury umysłowej. Mówiąc bardziej zrozumiale uznano go za wariata. Jednakże pewnego dnia chłopiec przypadkowo trafił na ulicy na kobietę, którą rozpoznał jako ciotkę Sobha Rama Tyagiego. Kobieta pomimo różnicy kast wysłuchała chłopca i potwierdziła każde jego słowo. Przyznała, że faktem jest, iż jej siostrzeniec umarł tego dnia z powodu urazu głowy oraz potwierdziła wszystkie szczegóły z opowieści chłopca, których znać nie miał prawa. Poza tym kobieta zgodziła się zabrać chłopca ze sobą w otoczenie, gdzie miał mieszkać Sobha. Ku zdumieniu wszystkich rozpoznał z imienia każdego spotkanego człowieka.

Powyższa historia może brzmi fantastycznie, ale niczego nie ma bardziej fantastycznego od prawdy. Hindusi od wieków wierzą w reinkarnację, wieczną (choć nie wszyscy to potwierdzają) wędrówkę dusz. Ciało jest jedynie tymczasowym schronieniem, domem według Adamsa dla czegoś, co nazywamy duszą, świadomością, wyższą jaźnią, nadświadomością czy jakkolwiek inaczej to nazwiemy, nazewnictwo jest tu najmniej istotne. Najważniejsze jest, że życie poza ciałem jest faktem, którego jeszcze nie potwierdzono naukowo. Ale to, że czegoś nie udowodniono, wcale nie oznacza, że to nie istnieje. Po prostu nie jesteśmy w stanie czegoś zobaczyć, choć wiemy, że to istnieje. Nawet nauka napotyka wiele takich przypadków dziś. Czyż nie wiemy, że istnieje masywna planeta za Neptunem? Każdy astronom to potwierdzi, ale nikt jej nigdy nie widział. O istnieniu fal grawitacyjnych wiedzieliśmy od dawna, ale zaobserwowano je dopiero w 2015 r. Nie istnieje żadne prawo fizyczne, z którego wynikałoby, iż wykrycie grawitonu jest niemożliwe, jednak jest to niemożliwe w praktyce. Być może podobnie jest z duszą!?

Eksterioryzacja (OBE lub OOBE, doświadczenie poza ciałem), to postrzeganie świata spoza własnego ciała fizycznego. Według współczesnej nauki OBE jest niemożliwe, a doświadczenia tego typu odbywają się tylko w obrębie ludzkiego mózgu. Ale czy współczesna nauka zajmuje się na poważnie takimi zjawiskami? Jak wcześniej wspomniałem na przykładzie grawitonu, tak też może być z ciałem zamieszkującym ciało fizyczne. Relacje ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, równie dobrze można uznać za niemożliwe w praktyce, ale tylko istniejące w obrębie ludzkiego mózgu.  Robert A. Monroe, założyciel Instytutu Monroe, opisał własne przeżycia poza ciałem i nigdy nie twierdził, że odbywały się one tylko w obrębie jego mózgu. Widział rzeczy, o których wiedzieć nie mógł, a jednak okazywało się, że widział fakty, które skrupulatnie sprawdzał. Wielu ludzi dziś doznaje podróży poza własne ciała świadomie lub spontanicznie nieświadomie. Ci, którzy tego doznali, mają całkiem inne wyobrażenie otaczającego nas wszechświata. I nie jest sprawą najważniejszą, aby udowodnić coś, czego być może udowodnić się nie da, ale istotne, aby poznać prawdę. Wtedy bowiem nie musimy wierzyć w życie po śmierci, ale wiemy, że ono istnieje.

2 komentarze:

  1. Co do teorii spiskowych, które okazują się być faktami zdecydowanie się zgadzam :) a co do podróży poza ciało - polecam książkę "dowód" Ebana Alexanda, neurochirurga, który przeżył śmierć kliniczną i wskazuje w niej m.in. że obszary jego mózgu, które umożliwiałyby mu "fantazje" które widział były wyłączone podczas jego śpiączki :) Super wpis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałem tej książki ale z pewnością nadrobię, chociaż osobiście dowodów nie potrzebuję. Pewne rzeczy, których się doświadcza nie wymagają dowodów dla nas samych. Po prostu wiemy, czego doświadczamy a udowadniać sceptykom coś, czego nauka nie odkryła raczej nie ma sensu. Istnieją rzeczy, których trzeba samemu doświadczyć, aby się przekonać, że istnieją.
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń