Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Terroryzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Terroryzm. Pokaż wszystkie posty

16.02.2025

Przemówienie JD Vance'a na temat upadku Europy

Pełne przemówienia, które J.D. Vance wygłosił 14.02.2025 roku na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.



Jedną z rzeczy, o których chciałem dziś porozmawiać, są oczywiście nasze wspólne wartości. Wspaniale jest wrócić do Niemiec. Jak słyszeliście wcześniej, byłem tu w zeszłym roku jako senator Stanów Zjednoczonych. Widziałem ministra spraw zagranicznych Davida Lammy'ego i zażartowałem, że w zeszłym roku obaj mieliśmy inne stanowiska niż teraz. Ale teraz nadszedł czas, aby wszystkie nasze kraje, wszyscy, którzy mieli szczęście otrzymać władzę polityczną od naszych narodów, wykorzystali ją mądrze, aby poprawić swoje życie.

Chcę powiedzieć, że miałem szczęście spędzić tutaj trochę czasu poza murami tej konferencji w ciągu ostatnich 24 godzin i byłem pod ogromnym wrażeniem gościnności ludzi, nawet jeśli są oni pod wrażeniem wczorajszego strasznego ataku. Po raz pierwszy byłem w Monachium z moją żoną, która jest tu dziś ze mną, na osobistej wycieczce. Zawsze kochałem Monachium i jego mieszkańców.
Chcę tylko powiedzieć, że jesteśmy bardzo poruszeni, a nasze myśli i modlitwy są z Monachium i wszystkimi dotkniętymi złem wyrządzonym tej pięknej społeczności. Myślimy o was, modlimy się za was i z pewnością będziemy wam kibicować w nadchodzących dniach i tygodniach.

Zbieramy się na tej konferencji oczywiście po to, by dyskutować o bezpieczeństwie. Zwykle mamy na myśli zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa zewnętrznego. Widzę tu wielu, wielu wspaniałych przywódców wojskowych. Ale chociaż administracja Trumpa jest bardzo zaniepokojona bezpieczeństwem Europy i wierzy, że możemy dojść do rozsądnego porozumienia między Rosją a Ukrainą - i wierzymy również, że w nadchodzących latach ważne jest, aby Europa zintensyfikowała działania w celu zapewnienia własnej obrony - zagrożeniem, o które najbardziej się martwię
w stosunku do Europy, nie jest Rosja, nie są to Chiny, nie jest to żaden inny aktor zewnętrzny. Martwię się o zagrożenie wewnętrzne. Odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej fundamentalnych wartości: wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.

Uderzyło mnie, że były komisarz europejski wystąpił niedawno w telewizji i był zachwycony, że rumuński rząd właśnie unieważnił całe wybory. Ostrzegł, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może stać się w Niemczech. Te beztroskie stwierdzenia są szokujące dla amerykańskich uszu.

Przez lata wmawiano nam, że wszystko, co finansujemy i wspieramy, odbywa się w imię naszych wspólnych wartości demokratycznych. Wszystko, od naszej polityki wobec Ukrainy po cenzurę cyfrową, jest przedstawiane jako obrona demokracji. Ale kiedy widzimy, jak europejskie sądy odwołują wybory, a wysocy rangą urzędnicy grożą odwołaniem innych, powinniśmy zadać sobie
pytanie, czy trzymamy się odpowiednio wysokich standardów. Mówię o sobie, ponieważ zasadniczo wierzę, że jesteśmy w tej samej drużynie.

Musimy zrobić coś więcej niż tylko mówić o demokratycznych wartościach. Musimy nimi żyć. W czasach, gdy wielu z was na tej sali jeszcze o tym pamięta, zimna wojna postawiła obrońców demokracji przeciwko znacznie bardziej despotycznym siłom na tym kontynencie. Zastanówmy się, która strona w tej walce cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, odwoływała wybory. Czy to byli ci dobrzy? Z pewnością nie.

I dzięki Bogu przegrali zimną wojnę. Przegrali, ponieważ nie cenili ani nie szanowali wszystkich niezwykłych błogosławieństw wolności, wolności do zaskakiwania, popełniania błędów, wymyślania, budowania. Jak się okazuje, nie można nakazać innowacji czy kreatywności, podobnie jak nie można zmusić ludzi do tego, co mają myśleć, co czuć lub w co wierzyć. Wierzymy, że te rzeczy są ze sobą powiązane. I niestety, kiedy patrzę dziś na Europę, czasami nie jest tak jasne, co stało się z niektórymi zwycięzcami zimnej wojny.

Jeśli uciekasz w strachu przed własnymi wyborcami, Ameryka nic nie może dla ciebie zrobić
Spoglądam na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegli obywateli, że zamierzają wyłączyć media społecznościowe w czasie niepokojów społecznych: w momencie, gdy zauważą "nienawistne treści". Albo do tego samego kraju, w którym policja przeprowadziła naloty na obywateli podejrzanych o publikowanie antyfeministycznych komentarzy w sieci w ramach "walki z mizoginią" w Internecie.

Spoglądam na Szwecję, gdzie dwa tygodnie temu rząd skazał chrześcijańskiego aktywistę za udział w paleniu Koranu, które doprowadziło do zabójstwa jego przyjaciela. I jak zauważył sędzia w jego sprawie, szwedzkie prawo rzekomo chroniące wolność słowa w rzeczywistości nie daje - cytuję - "wolnej przepustki" do robienia lub mówienia czegokolwiek bez ryzyka obrażenia grupy, która wyznaje te przekonania.

I być może najbardziej niepokojące jest to, że patrzę na naszych drogich przyjaciół, Wielką Brytanię, gdzie odejście od praw sumienia sprawiło, że podstawowe wolności religijnych Brytyjczyków znalazły się na celowniku. Nieco ponad dwa lata temu brytyjski rząd oskarżył Adama Smitha Connera, 51-letniego fizjoterapeutę i weterana armii, o ohydne przestępstwo stania 50 metrów od kliniki aborcyjnej i cichej modlitwy przez trzy minuty, bez przeszkadzania komukolwiek, bez interakcji z kimkolwiek, po prostu cicho modląc się samemu. Po tym, jak brytyjskie organy ścigania zauważyły go i zażądały informacji, o co się modli, Adam odpowiedział po prostu, że w imieniu swojego nienarodzonego syna.
On i jego była dziewczyna przerwali ciążę wiele lat wcześniej. Teraz funkcjonariuszy to nie wzruszyło. Adam został uznany winnym złamania nowej rządowej ustawy o strefach buforowych, która penalizuje cichą modlitwę i inne działania mogące wpłynąć na decyzję osoby znajdującej się w odległości 200 metrów od placówki aborcyjnej. Został skazany na zapłacenie tysięcy funtów kosztów prawnych na rzecz prokuratury.

Chciałbym móc powiedzieć, że był to fuks, jednorazowy, szalony przykład źle napisanego prawa wymierzonego w jedną osobę. Ale nie. W październiku tego roku, zaledwie kilka miesięcy temu, szkocki rząd rozpoczął dystrybucję listów do obywateli, których domy znajdowały się w tak zwanych strefach bezpiecznego dostępu, ostrzegając ich, że nawet prywatna modlitwa w ich własnych domach może oznaczać złamanie prawa. Naturalnie rząd wezwał obywateli do zgłaszania wszelkich współobywateli podejrzewanych o popełnienie przestępstw myślowych w Wielkiej Brytanii i całej Europie.

Obawiam się, że wolność słowa jest w odwrocie i w interesie komedii, moi przyjaciele, ale także w interesie prawdy, przyznam, że czasami najgłośniejsze głosy za cenzurą nie pochodzą z Europy, ale z mojego kraju, gdzie poprzednia administracja groziła i zastraszała firmy mediów społecznościowych, aby cenzurowały tak zwane dezinformacje.

Dezinformacji, takich jak na przykład pomysł, że koronawirus prawdopodobnie wyciekł z laboratorium w Chinach. Nasz własny rząd zachęcał prywatne firmy do uciszania ludzi, którzy odważyli się wypowiedzieć to, co okazało się oczywistą prawdą.

Dlatego przychodzę tu dzisiaj nie tylko z obserwacją, ale z ofertą. I tak jak administracja Bidena wydawała się zdesperowana, by uciszyć ludzi za mówienie tego, co myślą, tak administracja Trumpa zrobi dokładnie odwrotnie i mam nadzieję, że będziemy mogli nad tym współpracować. W Waszyngtonie pojawił się nowy szeryf. Pod przywództwem Donalda Trumpa możemy nie zgadzać się z waszymi poglądami, ale będziemy walczyć o wasze prawo do głoszenia ich na forum publicznym.

Doszliśmy oczywiście do punktu, w którym sytuacja stała się tak zła, że w grudniu tego roku Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich w oparciu o słabe podejrzenia agencji wywiadowczej i ogromną presję ze strony swoich kontynentalnych sąsiadów. Teraz, jak rozumiem, argumentem było to, że rosyjska dezinformacja zainfekowała rumuńskie wybory. Chciałbym jednak poprosić moich europejskich przyjaciół o spojrzenie z pewnej perspektywy.
Możecie wierzyć, że kupowanie przez Rosję reklam w mediach społecznościowych w celu wpływania na wasze wybory jest złe. Z pewnością tak uważamy. Można to nawet potępić na arenie międzynarodowej. Ale jeśli demokracja może zostać zniszczona za pomocą kilkuset tysięcy dolarów reklamy cyfrowej z obcego kraju, to nie była ona zbyt silna.

Dobra wiadomość jest taka, że uważam, iż wasze demokracje są znacznie mniej kruche, niż wielu ludzi najwyraźniej się obawia. Wiara w demokrację oznacza zrozumienie, że każdy z naszych obywateli posiada mądrość i ma prawo głosu I naprawdę wierzę, że pozwolenie naszym obywatelom na wypowiedzenie swojego zdania uczyni ich jeszcze silniejszymi. Co oczywiście sprowadza nas z powrotem do Monachium, gdzie organizatorzy tej konferencji zakazali udziału w rozmowach prawodawcom reprezentującym populistyczne partie zarówno z lewej, jak i prawej strony.
Ponownie, nie musimy zgadzać się ze wszystkim, co ludzie mówią. Ale kiedy przywódcy polityczni reprezentują ważny okręg wyborczy, spoczywa na nas obowiązek przynajmniej uczestniczenia w dialogu z nimi.

Teraz, dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku, wygląda to coraz bardziej jak stare zakorzenione interesy ukrywające się za brzydkimi słowami z czasów sowieckich, takimi jak dezinformacja i dezinformacja, którym po prostu nie podoba się pomysł, że ktoś z alternatywnym punktem widzenia może wyrazić inną opinię lub, nie daj Boże, zagłosować w inny sposób lub, co gorsza, wygrać wybory.

Jest to konferencja poświęcona bezpieczeństwu i jestem pewien, że wszyscy przybyliście tutaj przygotowani do rozmowy o tym, jak dokładnie zamierzacie zwiększyć wydatki na obronność w ciągu najbliższych kilku lat zgodnie z nowym celem. To świetnie, ponieważ prezydent Trump jasno powiedział, że wierzy, iż nasi europejscy przyjaciele muszą odgrywać większą rolę w przyszłości tego kontynentu. Nie sądzimy, by słyszał Pan termin "podział obciążeń", ale uważamy, że jest to ważna część bycia we wspólnym sojuszu, że Europejczycy zwiększają swoje wysiłki, podczas gdy Ameryka koncentruje się na obszarach świata, które są w wielkim niebezpieczeństwie.

Ale pozwólcie, że zapytam was również, jak w ogóle zaczniecie myśleć o kwestiach budżetowych, jeśli nie będziemy wiedzieć, czego w ogóle bronimy? Wiele już usłyszałem w moich rozmowach i odbyłem wiele, wiele wspaniałych rozmów z wieloma osobami zgromadzonymi w tej sali. Słyszałem wiele o tym, przed czym trzeba się bronić, i oczywiście jest to ważne. Ale to, co wydaje mi się nieco mniej jasne, i z pewnością myślę, że dla wielu obywateli Europy, to po co dokładnie się bronicie. Jaka jest pozytywna wizja, która ożywia ten wspólny pakt bezpieczeństwa, który wszyscy uważamy za tak ważny?

Głęboko wierzę, że nie ma bezpieczeństwa, jeśli boisz się głosów, opinii i sumienia, które kierują twoim własnym narodem. Europa stoi przed wieloma wyzwaniami. Ale kryzys, przed którym stoi teraz ten kontynent, kryzys, z którym, jak wierzę, wszyscy razem się zmagamy, jest naszym własnym dziełem. Jeśli obawiasz się własnych wyborców, Ameryka nie może nic dla ciebie zrobić. Nie ma też nic, co mógłbyś zrobić dla Amerykanów, którzy wybrali mnie i prezydenta Trumpa. Potrzebujesz demokratycznych mandatów, aby osiągnąć cokolwiek wartościowego w nadchodzących latach.
Czy nie nauczyliśmy się, że cienkie mandaty dają niestabilne wyniki? Ale jest tak wiele wartości, które można osiągnąć dzięki demokratycznemu mandatowi, który moim zdaniem będzie wynikał z większej wrażliwości na głosy obywateli. Jeśli zamierzasz cieszyć się konkurencyjnymi gospodarkami, jeśli zamierzasz cieszyć się przystępną cenowo energią i bezpiecznymi łańcuchami dostaw, potrzebujesz mandatów do rządzenia, ponieważ musisz dokonywać trudnych wyborów, aby cieszyć się wszystkimi tymi rzeczami.

Oczywiście wiemy o tym bardzo dobrze. W Ameryce nie można zdobyć demokratycznego mandatu, cenzurując przeciwników lub wsadzając ich do więzienia. Niezależnie od tego, czy jest to lider opozycji, skromny chrześcijanin modlący się we własnym domu, czy dziennikarz próbujący przekazać wiadomości. Nie można też wygrać, lekceważąc swój podstawowy elektorat w kwestiach takich jak to, kto może być częścią naszego wspólnego społeczeństwa.

Uważam, że spośród wszystkich pilnych wyzwań, przed którymi stoją reprezentowane tu narody, nie ma nic pilniejszego niż masowa migracja. Obecnie prawie jedna na pięć osób mieszkających w tym kraju przeniosła się tu z zagranicy. To oczywiście rekord wszech czasów. Nawiasem mówiąc, to podobna liczba w Stanach Zjednoczonych, również najwyższa w historii. Liczba imigrantów, którzy przybyli do UE z krajów spoza UE podwoiła się tylko w latach 2021-2022. I oczywiście od tego czasu znacznie wzrosła.

Znamy tę sytuację. Nie powstała ona w próżni. Jest wynikiem serii świadomych decyzji podjętych przez polityków na całym kontynencie i innych na całym świecie w ciągu dekady. Wczoraj w tym mieście widzieliśmy okropności, do jakich doprowadziły te decyzje. I oczywiście nie mogę ponownie o tym wspomnieć, nie myśląc o strasznych ofiarach, którym zrujnowano piękny zimowy dzień w Monachium. Nasze myśli i modlitwy są z nimi i pozostaną z nimi. Ale dlaczego w ogóle do tego doszło?

To straszna historia, ale słyszeliśmy ją zbyt wiele razy w Europie i niestety zbyt wiele razy także w Stanach Zjednoczonych. Osoba ubiegająca się o azyl, często młody mężczyzna w wieku około 20 lat, znany już policji, wjechał samochodem w tłum i rozbił społeczność. Jedność. Ile razy musimy cierpieć z powodu tych przerażających niepowodzeń, zanim zmienimy kurs i poprowadzimy naszą wspólną cywilizację w nowym kierunku?

Żaden wyborca na tym kontynencie nie poszedł do urny, by otworzyć wrota dla milionów niesprawdzonych imigrantów.

Ale wiesz, za czym głosowali? W Anglii głosowali za Brexitem. I można się z tym zgadzać lub nie, ale zagłosowali za. I coraz więcej ludzi w całej Europie głosuje na przywódców politycznych, którzy obiecują położyć kres niekontrolowanej migracji. Tak się składa, że zgadzam się z wieloma z tych obaw, ale nie musisz się ze mną zgadzać.

Myślę po prostu, że ludzie dbają o swoje domy. Dbają o swoje marzenia. Dbają o swoje bezpieczeństwo i zdolność do utrzymania siebie i swoich dzieci. I są mądrzy. Myślę, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy, jakich nauczyłem się podczas mojej krótkiej pracy w polityce. W przeciwieństwie do tego, co można usłyszeć kilka gór nad Davos, obywatele wszystkich naszych krajów nie myślą o sobie jak o wykształconych zwierzętach lub wymiennych trybikach globalnej gospodarki. I trudno się dziwić, że nie chcą być tasowani lub nieustannie ignorowani przez swoich przywódców. A zadaniem demokracji jest rozstrzyganie tych ważnych kwestii przy urnach wyborczych.

Przyjmuj to, co mówią ci ludzie, nawet jeśli jest to zaskakujące, nawet jeśli się z tym nie zgadzasz.
Uważam, że odrzucanie ludzi, odrzucanie ich obaw lub, co gorsza, zamykanie mediów, zamykanie wyborów lub odcinanie ludzi od procesu politycznego niczego nie chroni. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób na zniszczenie demokracji. Zabieranie głosu i wyrażanie opinii nie jest ingerencją w wybory. Nawet jeśli ludzie wyrażają poglądy poza granicami własnego kraju i nawet jeśli ci ludzie są bardzo wpływowi - i uwierz mi, mówię to z całym humorem - jeśli amerykańska demokracja może przetrwać dziesięć lat besztania Grety Thunberg, wy możecie
przetrwać kilka miesięcy Elona Muska.

Ale żadna demokracja, amerykańska, niemiecka czy europejska, nie przetrwa wmawiania milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o ulgę są nieważne lub niegodne nawet rozważenia.

Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma tu miejsca na zapory ogniowe. Albo przestrzegasz tej zasady, albo nie. Europejczycy, ludzie mają głos. Europejscy przywódcy mają wybór. Jestem głęboko przekonany, że nie musimy obawiać się przyszłości.

Przyjmijcie to, co mówią wam wasi ludzie, nawet jeśli jest to zaskakujące, nawet jeśli się z tym nie zgadzacie. A jeśli to zrobisz, będziesz mógł stawić czoła przyszłości z pewnością i pewnością siebie, wiedząc, że naród stoi za każdym z was. I to jest dla mnie wielka magia demokracji. Nie ma jej w tych kamiennych budynkach czy pięknych hotelach. Nie ma jej nawet w wielkich instytucjach, które zbudowaliśmy razem jako wspólne społeczeństwo.

Wiara w demokrację oznacza zrozumienie, że każdy z naszych obywateli ma mądrość i głos. A jeśli odmówimy słuchania tego głosu, nawet nasze najbardziej udane walki niewiele dadzą. Jak powiedział kiedyś papież Jan Paweł II, moim zdaniem jeden z najbardziej niezwykłych orędowników demokracji na tym kontynencie lub na jakimkolwiek innym, "nie lękajcie się". Nie powinniśmy bać się naszych ludzi, nawet jeśli wyrażają poglądy, które nie zgadzają się z
ich przywództwem. 

Dziękuję wszystkim. Życzę wszystkim powodzenia. 

Niech Was bóg błogosławi.

9.01.2025

Odtajnione dokumenty MKUltra

Wojna psychologiczna jest równie okrutna jak tradycyjna, ale utajniana, przez co niewidoczna. Rząd Stanów Zjednoczonych bada metody prania mózgu od dziesięcioleci. Być może najbardziej niesławne badania dotyczą programu MKUltra, który CIA prowadziła od 1953 r. do 1964 na niczego niepodejrzewających ofiarach, które nie wiedziały, że biorą udział w brutalnym badaniu.

Fot. NSA


Eksperymenty MKUltra były owiane tajemnicą po tym, jak dyrektor CIA Richard Helms i wieloletni szef MKULTRA Sidney Gottlieb zniszczyli większość dowodów. Jednak niedawno odtajnione dokumenty rzucają światło na ekstremalne naruszenia praw człowieka dokonywane przez rząd USA.

MKULTRA rozpoczęło się w 1953 roku w okresie zimnej wojny. Rząd USA rzekomo chciał poznać taktykę kontroli umysłu, którą, jak uważał, rządy Związku Radzieckiego i Chin już opanowały. Ponadto CIA była zainteresowana eksperymentami przeprowadzanymi przez nazistów na osobach przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej. Operacja Paperclip była preludium do MKUltra, rozpoczynając się w 1945 roku, kiedy CIA rozpoczęła badanie metod tortur i prania mózgu stosowanych przez Trzecią Rzeszę. W rzeczywistości 1600 nazistowskich naukowców zostało zrekrutowanych przez rząd USA i zachęconych do kontynuowania pracy na obywatelach amerykańskich. Ci naukowcy badali również sposoby prowadzenia wojny biologicznej poprzez uzbrojenie dżumy dymieniczej. Były inne badania, takie jak projekt Artichoke i Bluebird, które miały miejsce zanim CIA opracowała niesławny eksperyment MKUltra.

Richard Helms, zastępca dyrektora ds. planów w CIA, zaproponował projekt MKUltra jako „specjalny mechanizm finansowania dla wysoce wrażliwych projektów badawczo-rozwojowych CIA, które badały wykorzystanie materiałów biologicznych i chemicznych w celu zmiany ludzkiego zachowania”. W jaki sposób rząd mógł manipulować ludzkim mózgiem? Rząd chciał znaleźć „serum prawdy”, które można by stosować na jeńcach wojennych i ich własnych obywatelach. Chemik CIA Sidney Gottlieb nawiązał współpracę z firmą farmaceutyczną Eli Lilly, aby wyprodukować psychodeliczny narkotyk LSD, aby przeprowadzić te brutalne eksperymenty.

Uczestnicy zostali zabrani z więzień, ośrodków dla osób uzależnionych, ośrodków dla nieletnich, a nawet z armii USA. Nikt nie wiedział, że biorą udział w badaniu. CIA zapewniła badaczom nieograniczony budżet i często tworzyła fałszywe fundacje, aby udzielać grantów TSS. Lekarze z uniwersytetów w całym kraju byli rekrutowani i szczególnie lubili badać pacjentów już przebywających w szpitalach psychiatrycznych lub psychiatrycznych.

Aby manipulować ludzkim zachowaniem, badacze karmili swoich badanych LSD i innymi zmieniającymi umysł środkami i próbowali przeprogramować ich umysły. Zwracali się do firm farmaceutycznych, aby opracowały dodatkowe leki, które mogłyby „promować nielogiczne myślenie, pomagałyby jednostkom znosić „pozbawienie, tortury i przymus podczas przesłuchań” oraz próby „prania mózgu”. Eksperymenty często trwały tygodniami. National Security Archive (NSA) wyjaśnia:

CIA przeprowadzała przerażające eksperymenty z użyciem narkotyków, hipnozy, izolacji, deprywacji sensorycznej i innych ekstremalnych technik na ludziach, często obywatelach USA, którzy często nie mieli pojęcia, co im się robi lub że są częścią testu CIA.Te zapisy rzucają również światło na szczególnie mroczny okres w historii nauk behawioralnych, w którym niektórzy najlepsi lekarze w tej dziedzinie prowadzili badania i eksperymenty zwykle kojarzone z nazistowskimi lekarzami sądzonymi w Norymberdze”.

Deprawacja snu, elektrowstrząsy, radioterapia i nękanie słuchowe były jednymi z niezliczonych taktyk stosowanych podczas tego programu. Istnieje niezliczona ilość opowieści od ocalałych o koszmarach, których doświadczyli, ale prawdziwy zakres tego programu jest zbyt obszerny, aby go tutaj wyjaśnić. Niedawno odtajnione dokumenty mają 1200 stron i stanowią tylko fragment prawdy.

Co dziwne, pierwszych 1000 ofiar zabrano z amerykańskich baz wojskowych. Terrorysta z Nowego Orleanu Shamsud-Din Jabbar i zamachowiec z Las Vegas Matthew Livelsberger stacjonowali w bazie wojskowej Fort Bragg w Karolinie Północnej. Przypadkowo przeprowadzili swoje ataki jeden po drugim, chociaż ci, którzy znali mężczyzn, twierdzą, że nie mieli żadnych przesłanek, że którykolwiek z nich mógłby popełnić takie przestępstwa. Ryan Routh, człowiek, który próbował zabić Trumpa na polu golfowym, również ma powiązania z Fort Bragg i odwiedził go ponad 100 razy. Można wpaść w głęboką norę, przyglądając się każdemu indywidualnemu scenariuszowi. Nie trzeba być teoretykiem spiskowym, aby przyznać, że coś się nie zgadza. Kongresmenka Anna Luna Paulina prosi o informacje na temat Jabbara i Livelsbergera dotyczące ich powiązań z bazą wojskową Fort Bragg. Inni, którzy nie boją się być nazwani teoretykami spiskowymi, wkrótce również mogą zacząć zadawać pytania.

Czy rząd USA zrezygnował z opracowywania metod wojny psychologicznej i biologicznej? Rząd aktywnie finansuje agencje, które badają broń biologiczną i z powodzeniem przeprowadziły prawdopodobnie największe operacje psychologiczne w historii z COVID i towarzyszącymi mu ograniczeniami. Istnieją niezliczone przykłady przeprowadzania przez rząd eksperymentów na dużych grupach populacji. Przerażające jest to, że nikt nie wie, kiedy bierze w nich udział. Warto przyjrzeć się temu bliżej.

30.01.2024

Nowy Porządek Świata - Manipulacja umysłów




„Niektórzy twierdzą, że świat jest ofiarą okultystycznego planu, w którym nic nie dzieje się przypadkowo i w którym niewidzialne Moce pracują nad przejęciem kontroli – i być może zniszczeniem – świata. Niektórzy patrzą na apokalipsy na tle religijnym, inni myślą o inwazji obcych. Istnieją trzy modele współczesnych teorii spiskowych: apokalipsa religijna, inwazja kosmitów i Iluminaci.Wszystkie te łączy, jako wspólny mianownik, przekonanie, że koniec świata jest już blisko… ”  - Romolo Capuano, Il Segnalibro.


Aby zrozumieć powody, dla których powstały teorie spiskowe, musimy wrócić do początków. Posiadanie wiedzy jest kluczem do wszystkiego, więc jakie są źródła takiej wiedzy (duchowej, mistycznej, technologicznej, naukowej)? Wydaje się, że korzenie tego, co można wiedzieć o świecie i wszechświecie, są zasadniczo dwa: jeden, źródło ziemskie, pochodzące z zaginionego kontynentu Atlantydy; drugie, źródło pozaziemskie, pochodzące z niezliczonych „wizyt” różnych ras o wyższym stopniu cywilizacji. Atlantydzi, gdy ich kontynent stał się pustkowiem, masowo migrowali na Wschód i Zachód, przynosząc ze sobą kulturę, tradycje, naukę i moralność. Wydaje się, że jest to kluczowy punkt wyjaśniający podobieństwa kulturowe i mitologiczne pomiędzy tak odległymi od siebie krainami (Afryką i Ameryką Południową, Bliskim Wschodem i Ameryką Środkową, Europą i Azją).

Ci, którzy sprawowali władzę, mogli kształtować wiedzę zgodnie ze swoimi własnymi celami, a wiedza stała się aktywem utrzymywanym przez elitę ludzi. Najczęściej stosowanym sposobem kontroli mas było rozrzedzenie sedna wiedzy na różne części i skierowanie każdej z nich w innym kierunku, pod różnymi nazwami i pozornie przeciwstawnymi sobie. Narodziły się religie takie jak hebraizm, chrześcijaństwo, islamizm, które podobnie jak religie starożytne (hinduizm, szamanizm) zachowały fragmenty pierwotnej, powszechnej wiedzy. Koncepcją, która bardziej niż cokolwiek innego ilustruje ten proces podziału, jest legenda o Wieży Babel, opisana w Księdze Rodzaju (11, 1-9):


„ ...A cała ziemia była jednym językiem i jedną mową.”

2 I stało się, gdy podróżowali ze wschodu słońca, że ??znaleźli równinę w ziemi Szinear; i tam zamieszkali.

3 I mówili jeden do drugiego: Idźcie, wyrobimy cegły i spalimy je dokładnie. I mieli cegłę zamiast kamienia i muł za zaprawę.

4 I rzekli: Idźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek sięgałby aż do nieba; i uczyńmy sobie imię, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi.

5 I zstąpił Pan, aby zobaczyć miasto i wieżę, które zbudowali synowie człowieczy.

6 I rzekł Pan: Oto lud jest jeden i wszyscy mówią jednym językiem; i to zaczynają czynić; i teraz nic nie będzie od nich powstrzymane, co sobie wyobrażali.

7 Idźcie, zejdźmy i tam pomieszajmy ich język, aby jeden drugiego nie rozumiał.

8 I rozproszył ich Pan stamtąd po całej ziemi, i zaprzestali budowy miasta.

9 Dlatego nazwano go Babel; gdyż tam Pan pomieszał język całej ziemi i stamtąd Pan rozproszył ich po całej ziemi… ”


Po Atlantydzie z popiołów świadomości tego kontynentu powstały inne cywilizacje i wraz z interwencją pozaziemską niektóre były pozytywne, inne negatywne.

Około 6000 roku p.n.e. cywilizacja sumeryjska pojawiła się w regionie Mezopotamii, pomiędzy dwiema dużymi rzekami, Tygrysem i Eufratem, który dziś należy do Iraku. Sumerowie zostali później wchłonięci przez imperium babilońskie. Babilonia wywarła ogromny wpływ na tradycję hebrajską, która wraz z Egipcjanami przyczyniła się do pojawienia się zasad chrześcijańskich.

W latach 60. rząd Stanów Zjednoczonych (a także inne rządy na całym świecie) przeprowadził zakrojone na szeroką skalę śledztwo w sprawie zjawiska „uprowadzeń”, czyli osób, które twierdziły, że zostały uprowadzone przez gości z kosmosu i poddały się fizycznym eksperymentom. Wszystkie raporty zostały zebrane i uporządkowane, aż w bazie danych znalazło się ponad 60 000 relacji świadków. Większość z tych osób twierdziła, że miała kontakt z kosmitami i powiedziała im, jak dawno temu w naszym Układzie Słonecznym istniała planeta zwana Melchedek. Planeta ta została zniszczona w wyniku wybuchu nuklearnego spowodowanego technologią jej mieszkańców... Inne wersje mówią o cywilizacji na dawnym Marsie, ale to inny temat.

Kolonia z tej planety zdołała uciec z planety przed zniszczeniem i wylądowała na Ziemi, szczególnie w regionie Mezopotamii, gdzie później powstała cywilizacja sumeryjska. Wygląd pierwszych gości był antropomorficzny, a ich cechy charakterystyczne dla rasy „aryjskiej”, czczonej przez nazistów w XX wieku.

Dla Sumerów ci goście byli „bogami”, którzy zeszli na Ziemię ze swojej „niebiańskiej siedziby”. Wykorzystując swoją zaawansowaną wiedzę genetyczną, goście zaczęli tworzyć nową rasę ludzi, na swój obraz i podobieństwo, których można było wykorzystać jako niewolników.

Przybyszów nazywano Anunnaki, Nefilim lub Elohim (w Biblii), co zostało błędnie przetłumaczone jako „Pan” (zamiast tego powinno być „panowie”, gdyż liczba pojedyncza Elohim to Eloha).

Obcy goście opowiadaliby, że pierwotnymi ludźmi znalezionymi na Ziemi były rasy czarne, rdzenni Amerykanie, Indianie z Ameryki Południowej i Aborygeni z Australii, ale nie ludzie biali.

Mity i legendy na całym świecie opowiadają nam mniej więcej tę historię, historię powstania świata i ludzi. Znajdujemy także ślady, owiane legendami, jak bogowie kojarzyli się z „córkami człowieka” zaraz po stworzeniu, choć starannie wybierali typ genetyczny, aby utrzymać swoją rasę tak czystą, jak to tylko możliwe. Inni goście zachowaliby swój czysty ród, łącząc się tylko między sobą, zapewniając nienaruszoną czystość swoich genów. Wydaje się, że ta ostatnia dynastia nadal żyje na Ziemi, pod ziemią. Ci pierwsi stworzyli rasę genetyczną, która później dała początek rodzinom „iluminatów”, czyli tych, którzy manipulowali i nadal manipulują biegiem historii ludzkości od czasów Sumerów. Jednak według źródeł na Ziemi istnieje pięć ras pozaziemskich, które działają, aby pomóc ludzkości uwolnić się od negatywnego wpływu wywieranego przez manipulacyjną elitę Melchedeka.

Podstawą losów świata zawsze była kontrola wiedzy. Religie wykorzystują strach i poczucie winy do ograniczania wizji życia i wolności; w ten sam sposób na przestrzeni wieków rozwinęła się tajna organizacja, której zadaniem było przekazywanie dawno zapomnianej (i wysoce zaawansowanej) oryginalnej wiedzy nielicznej elicie. To ezoteryczne społeczeństwo zbudowane jest w strukturze przypominającej piramidę, w której tylko ci, którzy siedzą na samym szczycie, mają pełną wizję zakresu i celów, czyli ogólnego planu. Inni, w dalszej kolejności, lepiej rozumieją prawdziwą wiedzę w porównaniu z nieświadomą masą ludzi, ale ich zrozumienie jest również fragmentaryczne i niekompletne. Takiej wiedzy odmówiono masom ze względu na manipulację i kontrolę. Dlatego właśnie mówimy o wiedzy „tajnej” i „okultystycznej”, ponieważ dostęp do niej jest dozwolony jedynie poprzez staranną selekcję lub inicjację przeprowadzaną przez tajne stowarzyszenia na całym świecie.

Taka „wiedza”, tak ściśle ukryta, odnosiłaby się do zrozumienia Praw Kreacji, głębokiego zrozumienia ludzkiej psychiki oraz tego, jak można ją programować i kontrolować. Dziś wiedza ta jest przechowywana i wykorzystywana wyłącznie w sposób negatywny. Siecią tajnych stowarzyszeń na całym świecie, na samym szczycie, dowodzi jeszcze potężniejsza elita, zdolna do manipulowania i kontrolowania umysłów z Czwartego Wymiaru. 

8.11.2020

Nowy Porządek Świata – fakty czy fikcja?

Wszyscy słyszeliśmy o New Age, Światowym Rządzie, Nowym Porządku Świata czy też słynnej grupie Bilderberg. Cechą wspólną tych haseł jest teoria spiskowa, a każdy w nią wierzący jest oczywiście wyszydzany. Ale co, jeśli fragmenty puzzli teorii spiskowej zaczynają do siebie pasować?

Mikrochip
Fot. YouTube


W ostatnim czasie świat dosłownie zmienia się na naszych oczach. Astrolodzy ostrzegali przed Erą Wodnika, która ma mieć dużo wspólnego z New Age. Całkiem niedawna panika wynikająca z końca kalendarza Majów wcale nie musiała oznaczać końca świata, kolejnego zresztą, ale koniec danej ery w dziejach świata i początkiem nowej. Hinduizm obecny okres określa terminem Kali juga – wiekiem żelazna oraz kłótni i hipokryzji. Zmiany klimatyczne przybierają postać anomalii. Wszystko to nie wróży świetlanej przyszłości świata. Ale skoro doświadczamy globalnych zmian a wcześniej była mowa o teoriach spiskowych, to warto zacytować tekst, który powstał w 2012 roku. Autor cytowanego niżej tekstu nie jest znany, ale dziwnie niektóre elementy mogą do siebie pasować.
Od tysięcy lat Ziemia jest naszym domem, ale wkrótce stanie się naszym więzieniem. Przestępcza elita złożona z potężnych bankierów i właścicieli wielkich korporacji zarządza światem z cienia i są o krok od spełnienia swoich mrocznych snów. Ich celem jest:
1. Stworzyć światowy rząd, zdominowany przez oligarchiczną elitę.
2. Ustanowić globalną elektroniczną walutę, by podzielić świat na dwa rodzaje ludzi: panów i niewolników.
3. Zaszczepić w każdym elektroniczny czip z jego informacjami biometrycznymi, jego danymi osobowymi i elektronicznymi pieniędzmi, które posiadają, w celu uzyskania absolutnej kontroli nad populacją.
4. Ograniczyć liczbę populacji, żeby łatwiej kontrolować narody i lepiej zarządzać zasobami naturalnymi.
Elita jest w punkcie realizacji swych zamierzeń. Stworzyli ten plan, aby uzyskać absolutną władzę na świecie.
Jak mają zamiar to zrobić?

 

Wierzą, że mogą to uczynić za pośrednictwem trzech jednoczesnych ruchów strategicznych.
Załamanie gospodarcze. Sztucznie stworzą wielki, międzynarodowy kryzys finansowy, który ma się zakończyć zapaścią gospodarczą, upadkiem euro i dolara. Doprowadzi to do masowego bezrobocia tak w Europie, jak i USA. W miarę coraz silniejszych i liczniejszych protestów elita władzy tworzyć będzie fałszywe anty-systemowe grupy, które powodować będą epizody chaosu oraz wzrost przestępczości, aby ludzkość zażądała ustąpienia obecnych władz. Ewolucja upadku w Europie i Stanach Zjednoczonych będzie przebiegać różnymi torami. Elita wygeneruje pogląd, że każdy samotny kraj nie może przezwyciężyć kryzysu, narodzi się scentralizowany rząd europejski i suwerenność narodowa ograniczona będzie do minimum. Własność państwa ulega prywatyzowaniu, wielkie korporacje zostają włączone do rządzenia państwem. Klasa polityczna będzie skompromitowana. Niektórzy politycy i bankierzy będą się procesować, ale trzeba mieć na uwadze, iż wszystko to będzie sztuczną grą. Elita sama wypromuje manipulatorów do odgrywania ról liderów dla protestujących, by zapewnić iluzję demokratycznej odnowy, dając ludziom nadzieję. Europejski rząd zostanie zastąpiony przez technokratów. Pozornie demokratyczne państwa europejskie pozostaną przy swoich rządach dla pozoru, ale w rzeczywistości nad krajami przejmą władzę ludzie nowej elity władzy, którzy nigdy nie ujawniają się medialnie.

 

W Stanach Zjednoczonych kryzys wywoła poważne zamieszki. Uzbrojone grupy staną do walki przeciwko państwu manipulowane przez elity. Wiele przestępstw i wiele ofiar pochłoną walki. Rząd federalny będzie zmuszony ogłosić stan wyjątkowy, aby odzyskać kontrolę. Dysydenci i protestujący zostaną aresztowani, oskarżeni o terroryzm i działalność antypatriotyczną. Masowe represje zostaną przeprowadzone w imię bezpieczeństwa. Strategia załamania gospodarczego kulminuje się z wprowadzeniem obowiązkowej służby dla państw tak w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych. masowo ludzie cierpiący nędzę zostaną zmuszeni do pracy dla państwa, w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie. Najbardziej antyspołeczni ludzie są wybierani do sprawowania kontroli nad społeczeństwem, poprzez policję lub wojsko i represję populacji. Rządy wychowają masę konfidentów, by ci donosili za swych bliskich w zamian za korzyści i uznanie.

 

Kolejnym etapem ma być sztuczne wywołanie kryzysu zdrowotnego: Sztucznie wywołana pandemia w celu masowej kontroli społeczeństw.

 

Media wyolbrzymią sytuację, generując stan paniki. Demonstracje zabronione pod pretekstem rozpowszechnieniu epidemii. W akcie zaawansowanej już pandemii, organy władzy ustalają, że jedynym sposobem, aby ją kontrolować, jest wdrożenie czipu monitorującego każdego obywatela, aby szybko wykryć nowe ogniska epidemii. Mikrochip jest również używany do przechowywania wszystkich danych każdej osoby. Jego fizyczne i psychologiczne profile i jako pieniądz elektroniczny. Fizyczny pieniądz znika. Banknoty uznane są za roznosiciela wirusa i już przestarzały.

 

Mikrochip równa się: pieniądz, opieka zdrowotna, praca, mieszkanie i wszelkie inne aspekty społeczne i życiowe.
Brak mikrochipa: niebyt, nieistnienie... śmierć.
Mikrochip zapewnia pełną masową kontrolę mas i każdego z osobna.
Wszystkie informacje są zapisane na zdalnych serwerach, z dala od kontroli obywatelskiej, aby osiągnąć absolutną dominację w internecie. Wielki Brat.

 

Kolejnym etapem jest wojna. Wojny regionalne na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Początek miejscowych konfliktów będzie powodował spadek akcji, co dodatkowo przyczyni się do załamania się gospodarek w krajach konfliktów, a nawet zapoczątkuje epidemię, jeśli atakiem będzie broń biologiczna. W tej fazie mocarstwa nie wchodzą w konflikty między sobą. Wojny domowe mają zniszczyć gospodarki wewnętrznie. Całkowitą kontrolę populacji ma przynieść kolejna wojna światowa, w której użyta będzie broń nuklearna, klimatyczna, chemiczna i biologiczna w celu eliminacji określonej liczby ludności świata. Wojna kończy się, gdy charyzmatyczni przywódcy kontrolowani przez ukryte elity pojawiają się jako duchowi zbawiciele świata i zawierają układ pokojowy w oparciu o jedność wszystkich narodów pod jednym światowym rządem. Wyniszczone kraje przyjmują ostateczną władzę opartą o jeden światowy rząd, kontrolowany przez nietykalną elitę. Panowie świata posiadają już uległe masy niewolników kontrolowane przez najnowsze technologie, przez co nikt nie jest w stanie im się przeciwstawić. Nigdy.

 

Całkowity czas trwania procesu może wynosić od 10 do 30 lat [...]

Żyjemy w czasach nagłych zmian. Zmiany klimatyczne tworzą coraz liczniej występujące anomalia. Któż by uwierzył jeszcze w styczniu tego roku, że świat obiegnie pandemia COVID-19, która wciąż tragicznie wpływa na gospodarki wysokorozwiniętych państw? Technologia również nie stoi w miejscu, a wszyscy wiemy, iż sztuczna inteligencja jest także rozwijana. W Szwecji całkiem niedawno na poważnie mówiono o implantach. Polski minister finansów Kościński jawnie wypowiadał się o dobroczynnych skutkach wycofania gotówki. Absolutnie nie twierdzę, że scenariusz opisany przez anonimowego autora jest faktem, ale pamiętajmy, że oryginalny przekaz pochodzi z roku 2012. Samo wycofanie gotówki sprawi, że ludzie nie będą mogli niczego sprzedać, ani też niczego kupić bez pozwolenia apokaliptycznej bestii. Czy teoria spiskowa, czy fakt, zweryfikuje przyszłość oraz każdy według własnego uznania. Faktem tylko jest, że pewna grupa ludzi od dawna prowadzi cwaną politykę, by ustanowić swe światowe rządy.

Źródło: dailymotion.com / youtube

12.08.2018

HAARP – Projekt Naukowy czy Wojenny



Projekt HAARP to kompleks 180 anten nadawczych wysokich częstotliwości na Alasce, oficjalnie służący do badania jonosfery. W rzeczywistości prawdziwym przeznaczeniem projektu może być stworzenie najpotężniejszej broni na świecie.


Zorza polarna widziana nad projektem HAARP
Zorza polarna nad HAARP Fot/YouTube
HAARP, High Frequency Active Auroral Research Program (Wysokoczęstotliwościowe Aktywne Badania Zorzy Polarnej), to kompleks 180 anten radiowych o potędze 3.6 MW, zajmujący teren około 35 akrów. W projekcie tym działają: IRI (Ionospheric Research Instrument – narzędzie dla badania jonosfery), ISR (Incoherent Scatter Radar – wysokoczęstotliwościowy radar) i współczesne badawcze narzędzie geofizyczne ELF.

Oficjalnie uznajmy, że HAARP jest programem naukowym i nie ma nic wspólnego z najnowszą technologią wojenną. Dlaczego jednak ma mieć coś wspólnego z fantastyczną bronią o potędze przekraczającej nasze wyobrażenia? Aby odpowiedzieć na pytanie, czym tak naprawdę jest HAARP, należy prześledzić szczegóły tak naukowe, jak i z punktu widzenia możliwości użycia projektu HAARP jako broni ostatecznej.

Główne centrum badawcze HAARP znajduje się niedaleko miejscowości Gakona na Alasce. W wielkim skrócie jest najpotężniejszym na świecie krótkofalowym nadajnikiem radiowym, którego celem jest górna warstwa atmosfery. Kompleks 180 anten nadawczych wielkiej częstotliwości (HF), oficjalnie jest instrumentem badań jonosferycznych.

Celem projektu HAARP jest, według słów jego twórców:
„Zrozumienie, symulowanie i kontrola procesów zachodzących w jonosferze, które mogą mieć wpływ na działanie systemów komunikacji i nadzoru elektronicznego".
Tyle oficjalnie, aby jednak dostrzec pełny obraz projektu HAARP, należy prześledzić jego przeszłość.

Geneza powstania HAARP



Aby w pełni zobrazować z czym mamy do czynienia, powinniśmy cofnąć się czasie o przeszło 100 lat.

Inżynier i wynalazca serbskiego pochodzenia Nikola Tesla (1856 - 1943), przed końcem XIX wieku rozpoczął eksperymenty z bezprzewodową transmisją energii elektrycznej. W Colorado Springs wybudował laboratorium, gdzie chciał przeprowadzić szereg eksperymentów, mających potwierdzić jego teorie. Skonstruował wówczas wieżę transmisyjną – urządzenie o możliwościach generowania mocy rzędu 300 000 watów. Obecnie takie urządzenie określane jest skrótem TMT (Tesla Magnifying Transmitter) i w omawianym temacie ma kluczowe znaczenie, gdyż HAARP stanowi doskonalszą i nowoczesną odmianę nadajnika powiększającego TMT Tesli.

Na początku XX wieku Tesla odkrył podziemne fale stojące. Miał pewność, że można wpompować energię do wnętrza ziemi w jakimkolwiek punkcie węzłowym tych fal, by wydobyć ją w dowolnym punkcie węzłowym. Na potwierdzenie słuszności swego odkrycia, z odległości 40 kilometrów bezprzewodowo rozpalił ponad 200 lamp produkowanych wówczas przez Edisona. Urządzenie Tesli, dzięki któremu dokonywał tego „cudu”, generowało ładunki, uwalniające błyskawice o długości do 50 metrów. Odgłosy wyładowań słyszalne były w miasteczku oddalonym o 20 kilometrów od Colorado Springs, ale bezpośrednie skutki eksperymentów odczuwalne było w najbliższych okolicach. Mieszkańcy donosili, że z kranów wydobywały się samoistnie jakby elektryczne płomienie, a iskry przeskakiwały pomiędzy stopami mieszkańców a ziemią. Świadkowie twierdzili także, że widywali świecące, napromieniowane motyle oraz wybuchające znad wody zimne płomienie. Duże podobieństwo do efektów samoistnych pożarów z 2004 i 2014 roku z miejscowości Canneto di Caronia na Sycylii, opisanych w notce Nawiedzona ogniem Sycylia. Warto zapoznać się z tamtymi wydarzeniami, gdyż tam również naukowcy odnotowali bardzo silne działanie pola, ale o niezidentyfikowanym źródle pochodzenia. Jedynym logicznym wyjaśnieniem było wówczas przypisanie winy eksperymentom wojskowym, lecz wojsko wszystkiemu zaprzecza do dziś.

Na skutek jednego z eksperymentów Tesli, elektrownia w Colorado Springs Electric Company uległa niespodziewanej awarii. Kilka lat po tym wydarzeniu Tesla wyznał, że kiedy ustawił swój nadajnik na moc kilkuset kilowatów, w generatorach elektrowni wytworzył się prąd ogromnej częstotliwości, czego wówczas nie przewidział, ale potwierdziło to ukrytą potęgę przedsięwzięcia. Pomimo że Tesla odkrycie podziemnych fal stojących uznawał za największy swój sukces, to paradoksalnie z tym odkryciem zaczęły się kłopoty odkrywcy. Odkrył bowiem coś dużo silniejszego, niż sam przewidywał, a awaria elektrowni wcale nie zniechęciła go do dalszych prób i eksperymentów.

W 1907 roku doszło do niespodziewanej i niewyjaśnionej eksplozji na francuskim statku „Iena”. Okręt został doszczętnie zniszczony, a sprawa stała się tak głośna, że media oczekiwały wyjaśnień od specjalistów, którzy w końcowym raporcie wykazali, iż nagła eksplozja mogła powstać tylko na skutek silnego wyładowania elektrycznego. Innej przyczyny nie brano pod uwagę, ale to znowu wzbudziło kolejną zagadkę – pochodzenie owego wyładowania. W prasie zaczęły pojawiać się informacje o tym, że w tamtym czasie Tesla pracował nad czymś w rodzaju „sterowanej torpedy”, a zainteresowani sprawą uczeni podawali reporterom informacje o tym, że Tesla był w stanie zdalnie wysłać na statek niszczącą energię. Siłą rzeczy media oczekiwały od Tesli odpowiedzi na stawiane mu zarzuty. Ten jednak o dziwo wcale nie wyparł się tego, że pracuje i eksperymentuje nad czymś, co mogłoby zniszczyć jakikolwiek obiekt na Ziemi. Przyznał, że już zbudował i przeprowadził testy na czymś w rodzaju „sterowanej torpedy”, ale podkreślał, że jego odkrycie nie ma nic wspólnego z wybuchem na zniszczonym okręcie, bowiem jego eksperymenty wykazały, że to nad czym pracuje ma dużo bardziej destrukcyjną siłę rażenia. Twierdził także, że już może dokonać przesłania potężnej fali energii do jakiegokolwiek wybranego punktu na Ziemi pod warunkiem, że wybrany punkt będzie obliczony na tyle dokładnie, na ile pozwala dokładność ogólnie przyjętych metod obliczeń pomiarów Ziemi. Mówiąc dobitnie, chcąc, by celem była Syberia, energię można skierować na tyle celnie, na ile zezwala dokładność pomiarów. Pamiętajmy, że mowa o roku 1907.

Dlaczego akurat Syberia? Może to jedynie wybrany, przykładowy punkt na Ziemi? Mówimy o teoriach, ale także już o przeprowadzanych eksperymentach z energią, której siły destrukcyjnej nikt nie znał, i nikt także nie miał pojęcia o dokładności ówczesnych pomiarów. A może jednak Syberia to nie przypadek?

Widok powalonych drzew po katastrofie tunguskiej
Katastrofa Tunguska
Rok później, 30 czerwca 1908 roku, wydarzyło się coś, co do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione. W środkowej Syberii nad rzeką Podkamienna Tunguzka, na obszarach niezamieszkałych doszło do potężnej eksplozji, zwanej dziś ogólnie Katastrofą Tunguską. Pomimo licznych teorii wyjaśniających przyczynę katastrofy, żadnego oficjalnie przyjętego wytłumaczenia nie ma, a każda nowa teoria była szybko odrzucana z powodów niedorzeczności i braku dowodów. Nie znaleziono najmniejszego śladu meteorytu, nie znaleziono krateru, nie znaleziono śladów uderzenia czegokolwiek w centrum zdarzenia – nie znaleziono absolutnie niczego, oprócz efektów potężnej energii, która powaliła drzewa w promieniu 40 kilometrów. Uderzenie było tak silne, że rosyjskie magnetometry pokazywały w jego regionie drugi biegun północny, wstrząs zarejestrowały wszystkie sejsmografy na świecie, eksplozja słyszana była nawet na terenach oddalonych o 1000 km, a jednak do dzisiejszego dnia nie ma odpowiedzi, co się stało 30 czerwca 1908 roku na Syberii.

Oczywiście wielu uznało wówczas, że nad taką potęgą energii pracuje Tesla, a ten jasno potwierdzał, że jego odkrycia i eksperymenty mają właśnie tak działać. Przesyłanie ogromnej energii do wybranego punktu na Ziemi, bez śladów i bez użycia materialnych nośników energii. Wielu wówczas próbowało nawet dowieść, że Tesla miał urządzenia zdolne do takiego czynu i sam wychwalał się, że jest do tego zdolny. Tesla jednak odpierał zarzuty mu stawiane, ale nigdy nie oddalił tego, że właśnie taką katastrofę jest w stanie spowodować.

Czy dokonał tego Tesla czy tez nie, może dziś już jest to mniej istotne. Najważniejsze, że dzisiejszy HAARP jest zbudowany na fundamentach odkryć wynalazcy. Pamiętajmy, że od Katastrofy Tunguskiej minęło już 100 lat, a technologia nie lubi stać w miejscu. Jeśli faktycznie za incydentem na Syberii stoi odkrycie Tesli, to do czego zdolny jest dzisiejszy HAARP?

  • Zmiana pogody w wybranym, dowolnym punkcie na Ziemi. 
  • Kontrola umysłów. 
  • Skruszanie i stapianie metalu na ogromną odległość. 
  • Ukierunkowana energia elektromagnetyczna. 
  • Sygnały akustyczne o wszelkiej intensywności. 
  • Przesyłanie energii termicznej na dowolną odległość. 
  • Infradźwięki i ultradźwięki. 
  • Elektryczne urządzenia porażające. 
  • Kinetyczne pociski. 
  • Lasery optyczne. 
  • Światło stroboskopowe. 
  • Technologia holograficzna.

To jedynie mała dawka tego, co dzisiaj potrafi HAARP, jeśli zostałby użyty jako broń. Pamiętajmy, że broń nie musi oznaczać zniszczenia lub pozbawiania życia. Dzisiaj bardziej skuteczną bronią jest broń psychologiczna, sprawiająca, że bez ofiar przeciwnik nieświadomie przyjmuje każde polecenie. Czy się mylę? Wystarczy poznać kulturę, wierzenia mieszkańców danego regionu, by ten wykonał każde polecenie wroga. Zapewniam, że odpowiednio spreparowane objawienie bóstwa na danym terenie sprawi, że słowa płynące z ust osoby świętej, będą uznawane za świętość, a 100% mieszkańców wykona święte polecenia co do jednego bez zbędnych pytań – dlaczego?

Projekt HAARP dzisiaj jest w stanie wykonać wszystko powyższe. Istnieje jednak jeszcze jeden, może ważniejszy, bardziej niebezpieczny składnik zagrożeń wynikających z projektu. Niebezpieczna ingerencja w wyższe partie atmosfery, doprowadzić może do niekontrolowanej zagłady całej cywilizacji. Technologia HAARP jest w stanie całkowicie zniszczyć naturalną ochronę życia na Ziemi. Brak tej ochrony, to zagłada dla całej ludzkości.

Amerykanie w przeszłości już byli oskarżani o to, że używali instalacji HAARP w celach destrukcyjnych. Pakistańczycy zwracali uwagę na projekt HAARP, iż to właśnie eksperymenty z jonosferą mają być odpowiedzialne za dotykające ich kraj klęski żywiołowe. Całkiem niedawno Iran oskarżał Izrael o użycie broni klimatycznej, ale władze Iranu przy tym zaznaczają, że Izrael nie działa sam, a HAARP może mieć wiele wspólnego z suszą w Iranie. Szef rosyjskiej agencji kosmicznej kilka lat temu insynuował także, że uszkodzenie Fobosa, satelity Phobos-Grunt to spisek Amerykanów i ich instalacji z Alaski. Prezydent Wenezueli Hugo Chavez, twierdził, że HAARP wywołał tragiczne trzęsienie ziemi w Haiti. Celem miała być ropa, której zasoby odkryto na morzu w okolicy Haiti.

To tylko małe wzmianki z ostatnich lat, gdzie oskarża się już niemal oficjalnie Stany Zjednoczone o tajne ataki z wykorzystaniem projektu HAARP, co oznacza, że świat militarny ma szerokie podstawy, i być może słuszne obawy o rozpoczęciu cichych działań wojennych z użyciem technologii, o jakiej większość ludzi na świecie nawet nie ma pojęcia. Przy użyciu takiej technologii można atakować inne kraje w dosłownym słowa znaczeniu wszelkimi kataklizmami, od trzęsień ziemi po huragany, susze, powodzie, ale także wpływać bezpośrednio na umysły samych mieszkańców zaatakowanego kraju. Wszakże czym jest ludzki mózg, jeśli nie odbiornikiem zewnętrznych fal o odpowiednich częstotliwościach, na które bez problemu już dzisiaj można wpływać bezpośrednio? Doktor Elizabeth Rauscher, dyrektor Technic Research Laboratory w San Leandro, która przez wiele lat badała promieniowanie fal ELF głównie po to, by wprowadzić nowoczesne techniki przewidywania trzęsień ziemi, ale także wpływ fal ELF na ludzkie umysły, stwierdziła:
"Dajcie mi fundusze i trzy miesiące czasu, a będę w stanie wpłynąć na zachowanie 80% mieszkańców wybranego miasta bez ich wiedzy o tym".
Aby było śmieszniej, uczona zasugerowała, że sposób zachowania mieszkańców jest dla niej bez różnicy, gdyż chodzi jej tylko o potwierdzenie skuteczności jej metod. Słowa te wypowiedziała w latach 90. Dzisiaj po latach, projekt HAARP potrafi zdziałać dużo więcej. Możemy spekulować nadal, czy HAARP to instalacja naukowa, czy wojskowa, warto jednak zacząć obserwować świat, wydarzenia, katastrofy naturalne i zachowania ludzi, z innego punktu widzenia.

9.07.2018

Klimatyczna wojna



Władze Iranu twierdzą, że ich kraj został zaatakowany przez Izrael bronią klimatyczna.


Projekt badawczy na Alasce HAARP
HAARP Źródło: YouTube

Czy niegdyś uważane za wytwór fantazji wojny klimatyczne, to już celowe działania, by osłabić wrogi kraj gospodarczo?


Dla władz Iranu susza nękająca ich kraj w ostatnim czasie nie jest przypadkowa, a za ingerencję w ich deszczowe chmury oskarżają Izrael. Generał brygady Gholam Reza Jalali, szef irańskiej organizacji obrony cywilnej, powiedział, że zmieniający się klimat w Iranie jest co najmniej "podejrzany", a już na pewno nie ma podłoża naturalnego. Za zmiany klimatyczne, które coraz częściej powodują w Iranie przedłużające się susze, oskarża Izrael, który ma działać wraz z innym, niesprecyzowanym krajem na szkodę irańskiej gospodarki.

"Podejrzewamy, że ingerencja zagraniczna odegrała zasadniczą rolę zmiany klimatu nad terenami Iranu. Izrael i inny kraj w regionie mają wspólne zespoły naukowców, które pracują nad tym, by chmury wchodzące na irańskie niebo były bezdeszczowe. Bez wątpienia stoimy wobec problemu kradzieży chmur i śniegu". - Powiedział Gholam Reza Jalali.

Na poparcie swego oskarżenia, jak podaje DailyMail, generał Gholam Reza Jalali przedstawia szereg danych, z których wynika, iż od pewnego czasu wszystkie obszary górskie pomiędzy Afganistanem a Morzem Śródziemnym pokrywa śnieg, z wyjątkiem Iranu. Generał stwierdza wprost, że nie może to być naturalnym zjawiskiem, który dotyka jedynie teren Iranu, i kieruje sprawę do naukowego wyjaśnienia, co ma być potwierdzeniem jego przypuszczeń, że Izraela używa nowoczesnej broni klimatycznej.

Zarzuty generała o kradzież chmur deszczowych nie były pierwszym przypadkiem, gdy irański urzędnik oskarżył wrogów kraju o kradzież deszczu. Podobne przypuszczenia miał były prezydent Mahmud Ahmadineżad, który w 2011 roku oskarżał kraje europejskie, o używanie broni klimatycznej, co miało wywołać suszę w Iranie.

"Dziś nasz kraj zmierza w kierunku suszy, która jest częściowo wynikiem przemysłu i częściowo celowego działania, w wyniku zniszczenia przez wroga chmur zmierzających w kierunku naszego kraju i jest to wojna, którą Iran zamierza przezwyciężyć" - mówił Mahmud Ahmadineżad.

Irańscy naukowcy dość sceptycznie podchodzą do celowego ataku Izraela na Iran. Nie wykluczają takiej możliwości, ale bardziej biorą pod uwagę naturalne zmiany klimatyczne, które w ostatnich latach dotykają w podobny sposób inne tereny, a samo ocieplenie klimatu też ma znaczenie.

Czy Izrael zaatakował Iran bronią klimatyczną? Na to pytanie odpowiedzi nie ma i być może w ogóle nie będzie. Zawsze jednak podczas tego typu incydentach, powraca temat możliwości zaatakowania wroga cichą bronią klimatyczną, a za wszystko obarczyć można samą Naturę. A jeśli mowa o broni klimatycznej, nie można pominąć najsłynniejszego projektu HAARP.

HAARP, High Frequency Active Auroral Research Program (Wysokoczęstotliwościowe Aktywne Badania Zorzy Polarnej), to kompleks 180 anten radiowych o potędze 3.6 MW, zajmujący teren około 35 akrów. W projekcie tym działają: IRI (Ionospheric Research Instrument - narzędzie dla badania jonosfery), ISR (Incoherent Scatter Radar - wysokoczęstotliwościowy radar) i współczesne badawcze narzędzie geofizyczne ELF.

Słowo HAARP najczęściej słyszymy, gdy na Ziemi dojdzie do potężnej katastrofy naturalnej. Potężne trzęsienie ziemi, potężna siła wiatru czy nawet anomalne zmiany klimatyczne na danym terenie. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że to być może jedyny projekt na świecie, który potrafi wywołać potężną katastrofę.

HAARP jest bez wątpienia najpotężniejszym na świecie narzędziem dla oddziaływania na jonosferę. Niektórzy wojskowi uważają, że jest ona bronią geofizyczną albo jonosferyczną. Stacja HAARP rozpoczęła swe działanie w roku 1997. Od tego czasu, może zbieg okoliczności, na całym świecie zaczęto odnotowywać najpotężniejsze katastrofy.

Warto przypomnieć największe klęski żywiołowe po roku 1997


  • Rok 1999. Trzęsienie ziemi w Turcji o magnitudzie 7,6 w skali Richtera doprowadziło do śmierci ponad 20 tysięcy osób.
  • Rok 2001. Trzęsienie ziemi w Indiach o magnitudzie 7,9 w skali Richtera doprowadziło do śmierci ponad 20 tysięcy osób.
  • Rok 2003. Trzęsienie ziemi w Iranie. Szacuje się, że ofiar śmiertelnych było ponad 50 tysięcy, pomimo że oficjalnie podano liczbę 26 tysięcy osób. Siła trzęsienia ziemi w skali Richtera wynosiła 6,6 stopni.
  • Rok 2003. Huragan Isabel uśmiercił 16 osób. Maksymalna prędkość wiatru wyniosła 315 km/h, a najniższe ciśnienie – 915 hPa.
  • Rok 2003. Fala upałów w Europie doprowadziła do śmierci od 30 do 50 tysięcy osób. W tym przypadku ciężko oszacować dokładną liczbę ofiar. Upały najbardziej dotknęły Francję, Włochy i Hiszpanię, ale anomalia odczuwana była w całej Europie. W tym okresie odnotowane zostały rekordowe temperatury w wielu krajach. Dla przykładu we Francji 44 stopnie Celsjusza.
  • Rok 2004. Tsunami na Oceanie Indyjskim. Liczba ofiar ponad 230 tysięcy osób.
  • Rok 2005. Trzęsienie ziemi w Pakistanie osiągnęło siłę 7,6 stopni i pochłonęło życie ponad 80 tysięcy osób.
  • Rok 2008. Cyklon Nargis uderzył w Birmę 2 maja 2008 roku. Wiatr towarzyszący zjawisku miał prędkość 190-240 km/h. Liczba ofiar ponad 146 tysięcy osób.
  • Rok 2008. Trzęsienie ziemi w Syczuanie o magnitudzie 8,0, uśmierciło ponad 69 tysięcy osób.
  • Rok 2010. Kolejna rekordowa fala upałów w Europie, chociaż właściwie należy tu powiedzieć, iż tym razem upały ogarnęły niemal całą północną półkulę. Najbardziej falę gorącego powietrza odczuła Rosja, a ogólną liczbę ofiar szacuje się na ponad 50 tysięcy osób.
  • Rok 2010. Trzęsienie ziemi w Haiti uśmierciło ponad 316 tysięcy osób.
  • Rok 2011. Rekordowe trzęsienie ziemi w Japonii o magnitudzie 9,0, które wywołało potężne tsunami. Ponad 18 tysięcy ofiar.
  • Rok 2018. Aktualnie jesteśmy świadkami kolejnych rekordowych upałów w Europie, którym towarzyszą liczne, ogromne i śmiercionośne pożary. Oszacowano, że na skutek upałów śmierć mogło ponieść około 50 tysięcy osób. 
  • Rok 2018. Trzęsienie ziemi o sile 6 stopni w skali Richtera nawiedziło Iran.
  • Rok 2018. Każdego roku w powodziach spowodowanych deszczami monsunowymi w Indiach ginie kilkadziesiąt osób. Rok 2018 jest rokiem rekordowym pod tym względem. Specjaliści twierdzą, że takich powodzi w Indiach nie było od stu lat. W tym roku od maja w siedmiu stanach zginęło już ponad tysiąc osób.
  • Rok 2018. Tajfun Jebi uderzył w Japonię. Jebi jest najsilniejszym od 25 lat tajfunem, który nawiedził Japonię. 
  • Rok 2018. Trzęsienie ziemi w Japonii (Hokkaido) o sile 6,7 stopni w skali Richtera.
  • Rok 2018. Trzęsienie ziemi w Indonezji o magnitudzie 7,5 wywołało fale tsunami sięgające sześciu metrów. W kataklizmie śmierć poniosło około 1600 osób.


Przypuszcza się nawet, że HAARP to broń, która pozwala zniszczyć wszystkie satelity i międzykontynentalne pociski balistyczne. Sprowadzać na wybrany cel falę promieniowania równie niszczącego jak bomba nuklearna. Zaglądać głęboko pod ziemię. Manipulować pogodą. Oddziaływać na umysły milionów ludzi. Taka broń byłaby w stanie zniszczyć całe narody bez jednego strzału w taki sposób, że nikt nawet nie dostrzegłby ataku. Każda armia na świecie chciałaby posiadać tak potężną broń, zwłaszcza że żyjemy w czasach ogromnego zagrożenia, co dość szczegółowo opisałem w notce Geneza terroryzmu.

Pytanie tylko, czy HAARP jest taką bronią, czy jedynie najsilniejszym na świecie przetwornikiem wysokiej mocy i wysokiej częstotliwości do badania jonosfery? Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy bardziej szczegółowo poznać historię powstania projektu, i spróbować wyciągnąć wnioski. Wielu uczonych sprzed niemal wieku uważają, że tak zwana katastrofa tunguska, miała wiele wspólnego z dzisiejszym projektem na Alasce. Oczywiście wówczas HAARP jeszcze nie istniał, ale eksperymentował wtedy Nikola Tesla, który ma wiele wspólnego z dzisiejszym projektem, co opisałem w notce HAARP – Projekt Naukowy czy Wojenny.

16.11.2017

Geneza terroryzmu



„Nie pożądaj ziemi sąsiada i nie naruszaj
jej granic, bo chciwiec, który tak czyni,
nie bywa szczęśliwy”

Nauki faraona Amenemope




Indiański wódz Seattle
Seattle (wódz) Fot. Wikimedia
„Każda część naszej Ziemi jest święta dla moich ludzi. Każde zbocze górskie, każda dolina, każda równina i każdy gaj są święte dzięki jakiemuś smutnemu wydarzeniu z czasów dawno minionych. Nawet skały, które wydają się martwe i głuche, kiedy wygrzewają się na słońcu wzdłuż cichego brzegu morza, wzdrygają się na wspomnienie wstrząsających wydarzeń związanych z życiem mojego ludu”.

Powyższe słowa wypowiedział indiański wódz Seattle, od którego nazwane zostało miasto na wybrzeżu Pacyfiku. Wypowiadając te słowa w roku 1858, miał w pamięci żywe wspomnienia tragedii swojego ludu oraz świętej ziemi, która należała do Indian. Należała i nadal należy, choć wszyscy się łudzą, iż tak nie jest. Indianie, którzy zawsze żyli w zgodzie z przyrodą, wierzą, że ich ziemia będzie znów im przywrócona, a biali terroryści grabiący ich tereny i mordujący ich rodziny znikną na zawsze z ich świętej ojczyzny. Według indiańskich legend przyjdzie dzień, w którym Duchy Przyrody zjednoczą się przeciwko białemu człowiekowi, gdyż zbezcześcił on świętą ziemię krwią, czyniąc ją tym samym przeklętą dla białego plemienia.

Terroryzm według rdzennych mieszkańców Ameryki


Wojny na świecie toczyły się od zawsze i przeważnie o byle co, ale terroryzm nie jest zwyczajną wojną. Konflikt dwóch stron, które mają między sobą równe siły, umówione zasady i poczucie honoru niepozwalające im na złamanie tych zasad oraz ściśle określony czas i miejsce rozpoczęcia działań wojennych – możemy nazwać wojną. Oczywiście każda wojna świadczy o ludzkim niedorozwoju umysłowym i nie ma czegoś takiego jak wojna sprawiedliwa czy religijna, albowiem każda wojna zawsze toczy się o coś, zazwyczaj o władzę lub pieniądze, a w tym bogactwa naturalne lub zagarnięcie ziemi przeciwnika. Jednakże, gdy w jakimś konflikcie nie są spełnione wyżej wymienione czynniki i warunki, śmiało można nazwać, zbrodnią przeciw ludzkości, zwyczajnym złodziejstwem i jak najbardziej terroryzmem. Terroryzm jest może nowym słowem, ale cała jego idea jest wypaczana na własną korzyść jednej ze stron, a przy tym wszystkim każdy zapomina, iż przechodził on celowo niezauważany od dawna. Wyżej cytowany indiański wódz Si'hl (Seattle), doskonale wiedział, jak i gdzie narodził się terroryzm. Może warto przypomnieć warunki i historię jego powstania oraz rozprzestrzeniania się na ogromną, globalną skalę, który pojęciowo ewoluuje do nazw pozytywnych.

Indianie żyli spokojnie na swoim naturalnym i własnym kontynencie amerykańskim aż do czasu fatalnej dla nich pomyłki Krzysztofa Kolumba, który chcąc dopłynąć do Indii, przypadkowo odkrył nowy kontynent w 1492 roku. Tak na marginesie to nie Kolumb odkrył Amerykę, ale Leif Eriksson na początku XI wieku, a sam Kolumb myślał, iż dotarł do wysp japońskich, a później, że do Indii. Tak czy siak zamotał się zupełnie, a tubylców poza wyspami na stałym lądzie nazwał Indianami i tak zostało do dziś. Kolumb opisał swoich Indian, czyli prawdziwych i prawowitych mieszkańców kontynentu amerykańskiego, jako ludzi przyjaznych wszystkim, pogodnych, uprzejmych i wolnych od zakłamania.

Wraz z odkrywcami przybyli ludzie żądni bogactwa, taniej siły roboczej oraz całych nowych terenów, a w Ameryce tego nie brakowało. Hiszpanie, którzy jako pierwsi zdołali krwawo podporządkować sobie ludność indiańską, stworzyli w Ameryce własne imperium kolonialne. Sami siebie uczynili panami a Indian swoimi niewolnikami. Hiszpania domagała się od konkwistadorów wciąż nowych dostaw towarów, bogactw naturalny a przede wszystkim złota i srebra. Zniewolonych Indian wykorzystywano zatem do prac kopalnianych a choroby, niedożywienie i złe traktowanie Indian stało się przyczyną zgonów tysięcy rdzennych mieszkańców Ameryki.

W dalszej kolejności na podbój indiańskiej ziemi przybywali Portugalczycy, Holendrzy, Francuzi, a przede wszystkim Anglicy. Mordując Indian, którzy bronili swojej ziemi i swoje rodziny, zdobywali swoje kolonie, bogacili macierzyste ojczyzny, a w Ameryce umacniali swoje pozycje i władzę mając Indian za nic. Hiszpańskie władze w Ameryce Północnej zakończyły się dopiero około roku 1821.

Francja była pierwszym krajem po Hiszpanii, który rozpoczął kolonizację Ameryki Północnej, jednakże trzeba przyznać, że Francuzi wykazywali się cywilizowanymi cechami w odróżnieniu od swych hiszpańskich konkurentów. W stosunkach z Indianami osiągnęli największe sukcesy dyplomatyczne ze wszystkich państw europejskich. Kiedy bowiem Hiszpanie zdobywając tereny indiańskie za wszelką cenę i przede wszystkim siłą starali się im sobie podporządkować, to Francuzi tylko w ostateczności używali przemocy wobec tubylców. Dlatego Indianie znienawidzili sadystycznych Hiszpanów, a z Francuzami utrzymywali w miarę dobre stosunki. Nie ma tajemnicy w tym, że między koloniami różnych państw trwały rywalizacje w tworzeniu imperium kolonialnego na kontynencie amerykańskim. Wszystkie kraje mające swoje podbite tereny, zbroiły poszczególne plemiona Indian i buntowały je przeciw swym kolonialnym konkurentom oraz plemionom indiańskim „zaprzyjaźnionym” z nimi. Było to początkiem wybuchu wówczas licznych powstań, buntów a na koniec rzezi samych indiańskich wojowników. Oczywiście korzyści z tego czerpali sami Europejczycy.

Holandia posiadała swoje kolonie w Ameryce Północnej w latach 1609 – 1665 na terenach większej części obecnego stanu New York. Wówczas nazywały się one Nowe Niderlandy. Holendrzy sąsiadowali z Francuzami w tamtejszej Kanadzie, a z Anglikami w Wirginii i Nowej Anglii. Między tymi trzema koloniami trwały przeważnie nieprzyjazne stosunki, głównie stanowiąc między sobą konkurencję w handlu futrzanym. Cierpieli na tym głównie indiańskie plemiona Mohawk i Abnaki, które stały po przeciwnych stronach, i które zmuszane były do walk między sobą i kolejnych rzezi Indian. Konflikt holendersko-francuski nie trwał zbyt długo i do tej pory jeszcze, nie ma mowy o narodzinach terroryzmu. Terroryzm bowiem dopiero zaczynał powstawać za przyczyną osadnictwa anglosaskiego.

Anglicy wywarli największe piętno na los ludności indiańskiej w Ameryce Północnej, doprowadzając do systematycznego wypierania Indian z ich własnej ziemi plemiennej i do zamykania ich w rezerwatach. Coś na wzór, a raczej pierwowzór żydowskiego getta w okupowanej przez Niemców Warszawie podczas II Wojny Światowej. Anglicy tępili Indian bezlitośnie, dziesiątkując tubylczą ludność. Od samego początku swego pobytu w Ameryce, czyli od 1607 roku, jako jedyni kolonizatorzy europejscy, nie mieli wcale zamiaru wycofać się kiedykolwiek z okupowanej ziemi. Od samego początku również zjawiali się tam z całymi rodzinami, zasiedlając się komfortowo na nowej skradzionej ziemi. Indianie bardzo szybko zrozumieli, że oprawcy wcale nie mają zamiaru opuścić ich terenów. Stało się jasne dla nich, że Anglicy przybyli aby nie tylko okraść ich tereny, ale głównie zagrabić całą ziemię na stałe zwłaszcza, iż wciąż byli świadkami pojawiania się nowych całych angielskich rodzin. Rzecz naturalna Indianom taka perspektywa jakoś nie pasowała i nie ma co im się dziwić, że swej ziemi oddać dobrowolnie nie chcieli. Musiało to doprowadzić do starcia dwóch ras – białej i czerwonej, agresorów i obrońców czy może jeszcze inaczej; okupantów i partyzantów. Kto był kim? Pytanie oczywiście retoryczne, a tu już jesteśmy bliscy sensu słowa terroryzm. Anglicy odnieśli ogromny „sukces” mordując ponad tysiąc Indian z plemienia Powhatan. Tak na początek, bo po wojnie zakończonej w 1646 roku, konfederacja Indian Powhatan praktycznie przestała istnieć. Zachęceni tym niechlubnym zwycięstwem Brytyjczycy, zajmowali coraz większe tereny i umacniali swoją władzę na zagrabionych terenach.

Kolejne wyprawy na plemiona indiańskie miały na celu zniszczenie morale wojowników o swoją wolność i ziemię Indian oraz pojmanie ich do niewoli i niewolniczej pracy. Ktoś musiał wyżywić tyranów, a Anglicy do pracy zawsze mieli dwie lewe ręce. Pojmanymi Indianami także handlowano pomiędzy różnymi koloniami, byli traktowani na swej ziemi jak towar handlowy i maszyny do pracy. Później dopiero zaczęto sprowadzać niewolników z Afryki, którzy byli dwukrotnie drożsi. Jakby nie było, Brytyjczycy do biznesu nadawali się idealnie.

W 1761 roku armia brytyjska ruszyła na podbój ziemi Indian Cherokee, mordując wszystko, co miało inną karnację skóry niż Brytyjczycy. Palono wioski, osady i niszczono pola kukurydzy, aby indiańskie niedobitki powymierali z głodu. Akcje tego typu systematycznie powtarzano. W tym samym czasie Francuzi stracili Kanadę na skutek wzmożonych sił armii brytyjskiej przybyłej ze starego kontynentu, a Hiszpanie stracili Florydę. Od 1763 roku Anglia staje się najsilniejszym kolonizatorem Ameryki Północnej. Aby pozbyć się Indian, którzy stawiali największy opór w obronie swej ojczyzny, generał Jeffrey Amherst, użył specjalnie tresowanych psów do zabijania Indian. Wojownicy z plemienia Delaware skutecznie jednak odpierali nietypowe i nieuczciwe ataki agresora i wiele Anglikom nie dało tresowanie wściekłych psów. Zwycięstwo było dla Amhersta najważniejsze i ponad wszystko. Zdolny był użyć wszystkiego, by pokonać, już niemal wydawałoby się, wroga nie do pokonania. Aby uratować honor w iście niehonorowy sposób, zapisał się w kartach historii jako pierwszy człowiek, który użył broni masowego rażenia i to w najwredniejszy w świecie sposób. Pod pretekstem pokoju podarował Indianom Delaware setki koców, ale nie byle jakich. Koce bowiem wcześniej kazał skazić wirusem wietrznej ospy! Epidemia wybuchła niemal natychmiast, kładąc trupem tysiące Indian, a śmiertelny wirus nie selekcjonował ofiary. W cierpieniach umierali dzieci, kobiety, starcy i oczywiście silni wojownicy. W tym samym czasie doszło do bezkarnego wymordowania całej wioski Susquehanna przez pułkownika Paxtona. Wymordowano również wszystkich Indian przebywających w więzieniu kolonialnym. Celem angielskich dyktatorów było przejęcie całej Ameryki Północnej na własność.

Brytyjscy osadnicy zakorzenili się w Ameryce Północnej już na dobre, a to nie uśmiechało się zbytnio władzom w Londynie. Koloniści uznali swoje podbite tereny jako ich nowy kraj, nazywając się oczywiście patriotami. To akurat znamy dobrze. Władze brytyjskie wysłały zatem wojska, aby przywołać do porządku osadników, z których już Anglia nie czerpała korzyści. Wybuchła nowa wojna między kolonistami a armią brytyjską. W roku 1776 koloniści ogłosili Deklarację Niepodległości i utworzyli własne państwo grabiąc ziemię naturalnym właścicielom i zdradzając ojczystą Anglię. Niektóre plemiona Indiańskie były zmuszone pomóc im w walce z Brytyjczykami, gdyż tylko w taki sposób widzieli swoje wyzwolenie na i tak już przegranej pozycji. Oczywiście koloniści słowa nie dotrzymali, a w 1811 roku pod Tippecanoe, Amerykanie dokonali kolejnej masakry Indian.

Już oficjalne z nazwą używaną do dziś Amerykanie, w 1846 roku zaatakowali Meksyk, który już wcześniej ogłosił swoją niepodległość i miał bardzo szersze tereny niż dziś. Po dwóch latach walk Meksykanie zostali pokonani i zmuszeni do wycofania się ze swoich wcześniejszych terenów. W ten sposób w roku 1848 Stany Zjednoczone zajmują, a raczej zagrabiają Teksas, Nowy Meksyk, Kalifornię, Arizonę, Nevadę, Utah oraz część Kolorado i Wyoming.

Kolejna masakra Indian datowana jest na rok 1864. Amerykańska armia dosłownie wyrżnęła w Sand Creek plemię Indian Cheyenne, krwawo dziesiątkując szczep. W tym samym roku plemię Nawaho zapędzono z ich własnej ziemi do wydzielonych rezerwatów w Bosque Rodendo. Do kolejnej i nie ostatniej wielkiej masakry dochodzi w 1890 roku w Wounded Knee. Stosunkowo to całkiem niedawno.

Nikt jeszcze nie doliczył się ofiar indiańskich wojowników broniących własnej ziemi, ich rodzin w tym oczywiście kobiet, dzieci i starców na skutek – teraz możemy już śmiało to nazwać, amerykańskiego terroryzmu. Nikt też tego nigdy nie policzy. Rejestrowano jedynie większe masakry, a trzeba liczyć się z tym, iż wtedy dezinformacja również odgrywała dużą rolę w imperialistycznej polityce Stanów Zjednoczonych.

Amerykański rząd zawsze działał pod przykrywką podstępu i dlatego niemal zawsze z taką łatwością przychodziło mu zdobywanie nowych terenów. W 1898 roku armia Stanów Zjednoczonych podjęła zbrojne działania w Kubie i na Filipinach pod pretekstem udzielenia pomocy mieszkańcom tych państw w walce z Hiszpanią. Prawdziwym jednak celem było wykorzystanie broniących się bojowników o niepodległość, aby przejąć tereny kolonialne Hiszpanów. W ten sposób Stany Zjednoczone opanowały Puerto Rico, Filipiny, Guam oraz uzyskały protektorat nad Kubą. W takich warunkach fałszu i krwi niewinnych obrońców swych ziem i rodzin powstała słynna Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych, która każdy może przeczytać i porównać z rzeczywistą historią, tą prawdziwa w rzeczy samej. W taki również sposób powstała amerykańska demokracja, kapitalizm i niewolnictwo, dzięki którym w wielu miejscach świata powstały tak zwane kraje Trzeciego Świata, gdzie głód, nędza i choroby są znakiem rozpoznawczym. W takich warunkach też powstał prawdziwy terroryzm, albowiem wiadomo, iż to, co rządy państw imperialistycznych po podbiciu zagrabionych ziem i wymordowaniu ich mieszkańców uznają w papierkach za własne, wcale nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Koniec wojny uznany przez agresora, wcale nie oznacza końca wojny dla ofiary.

Od czasu uzyskania niepodległości tj. od 1776 roku, Stany Zjednoczone przeprowadziły około 400 wielkich akcji zbrojnych w ponad stu krajach. Do tego można doliczyć około 6 tys. akcji zakamuflowanych, które dopiero od niedawna wychodzą na światło dzienne. Chcąc zdać pełną relację z wszystkich tego typu agresji na całym świecie, należałoby napisać oddzielną książkę, nie przesadzając nawet, coś w rodzaju encyklopedii zalegalizowanych zbrodni Stanów Zjednoczonych. Z pewnością byłaby to fascynująca, choć upiorna lektura.

Swoją potęgę i głupotę albo w połączeniu potężną głupotę, Stany Zjednoczone udowodniły już podczas II Wojny Światowej, zrzucając na Japonię bombę atomową, i to zrzucając ją w rejon najbardziej zaludniony ludnością cywilną. Dlaczego? Bo chciano szybko zakończyć wojnę, pokazując swoją potęgę? Oficjalnie każdy powie, że tak. Nikt nie bierze jednak pod uwagę, że Hiroszima nie była przypadkowym celem. Przy okazji albo głównie przeprowadzono szereg badań eksperymentalnych na żywych organizmach ludzkich. Do tej pory testowano broń jądrową jedynie na martwych polach pustyni ze sztucznymi miasteczkami i atrapami ludzi. Ludność cywilna Japonii posłużyła amerykanom jako króliki doświadczalne. Broń jądrowa okazała swą potęgę w realiach i wystarczyłaby w zupełności do zakończenia wojny. Świat zobaczył, a Japonia poczuła na własnej skórze niszczycielską siłę. Ludzka tragedia w Hiroszimie już przypieczętowała losy wojny. Ale... jak się okazuje... Nie! Amerykanom nie starczyła tragedia Hiroszimy. Eksperyment trzeba było powtórzyć, aby potwierdzić amerykańską matematykę śmierci. Jeśli nie Hiroszima, to już kolejna bomba nawet silniejsza na Nagasaki, była tragicznym aktem terrorystycznym, mającym jedynie potwierdzić obliczenia cierpień i upodlić ludność cywilną.

Japońscy naukowcy pod dowództwem gen. Shiro Ishii, tworzyli w czasie II Wojny Światowej zespół pod nazwą Odział 731, który prowadził badania nad bronią chemiczną i biologiczną. Jako króliki doświadczalne służyli im jeńcy wojenni. Dwa lata po wojnie amerykański wywiad dowiedział się o całej sprawie i rozpoczął negocjacje z dowództwem „Oddziału 731”. Straszliwe opowieści jeńców wojennych zostały utajnione a gen. Shiro Ishii i jego naukowcom zapewniono całkowitą nietykalność oraz wypłacono sumę 250 tys. dolarów w zamian za wyniki ich pracy. W ten sposób rząd amerykański wszedł w posiadanie szczegółowych informacji o zgubnym wpływie japońskiej broni chemicznej i biologicznej na ludzkie organizmy i oczywiście wykorzystywał je w swoich prywatnych wojnach. Najpierw jednak należało przeprowadzić szereg testów w celu ustalenia najbardziej efektywnych metod rozprzestrzeniania chorób. I choć japońscy naukowcy swoje badania przeprowadzali na jeńcach wojennych, to ludzie z Pentagonu wykazali się dużo większą perfidią działania, albowiem swoimi testami objęli amerykańską ludność cywilną.

W latach 50. na zamieszkane tereny w Savannah w stanie Georgia oraz w Avon Park na Florydzie zrzucono z myśliwców roje komarów celowo zainfekowanych żółtą febrą. Ludzie ukąszeni przez komary zapadali na dziwne choroby, z którymi medycyna cywilna nie mogła sobie poradzić. Ofiary nieświadome uczestnictwa w eksperymencie wojskowym trafiały w ręce naukowców z Pentagonu, którzy wykonywali wszystkie niezbędne i zaplanowane testy, zdobywając doświadczenie, jak gdyby miało to miejsce na poligonie. Doświadczenia takie powtarzano dość często, a obszary testów obejmowały niemal całe tereny Stanów Zjednoczonych, Kanady, Meksyku i Wielkiej Brytania, która również prowadziła swoje badania nad bronią biologiczną. Rządy USA i Wielkiej Brytanii oczywiście dość długo temu zaprzeczały. Nie ma jednak takiej tajemnicy, która nie miałaby wyjść na jaw.

Armia USA pierwszy raz swoje doświadczenia z bronią biologiczną wykorzystała podczas wojny z Koreą. Nocą z 4 na 5 kwietnia 1952 roku, amerykański myśliwiec F-82 w okolicach miasteczka Min-Chung, oficjalnie odbywał lot patrolowy. Jak się okazało, z jego pokładu rozpylone zostały na tereny cywilne bakterie dżumy, który powaliły wszystkie ptaki na terenach zrzutu oraz zaraziły masowo ludność cywilną. Sprawa okazała się na tyle poważna, że w celu jej wyjaśnienia zwołano specjalną komisję międzynarodową. Finalnie udowodniono użycie broni biologicznej, ale... kto wierzy w ukaranie rządów mocarstw, ten nie wie, na jakim świecie żyje.

Broni biologicznej i chemicznej Pentagon używał także w wojnie wietnamskiej. Rozpylanie różnego rodzaju środków chemicznych nad gęstymi dżunglami, oficjalnie tłumaczono, że jest to konieczne w celu pozbycia się gęstej roślinności, w której ukrywać się mieli partyzanci wroga. Faktyczny jednak celowo niszczono uprawy zbóż, co prowadziło do masowej klęski głodowej ludności cywilnej. Ale nie tylko, albowiem z amerykańskich helikopterów zrzucano dużo groźniejsze środki ludobójcze. Defoliant 245-T z mieszaniną kilku zabójczych dioksyn nazywano potocznie pomarańczowym proszkiem. Rzekomo miał on służyć do wyniszczania lasów, jednak amerykańscy weterani wojny wietnamskiej doskonale wiedzą co oznacza bezpośredni kontakt z proszkiem. Wiedzą, a bardziej wiedzieli, gdyż umierali w krótkim okresie czasu po powrocie do domu, o czym sprawa była dość głośna z licznymi głośnymi procesami, po których rząd USA musiał wypłacać weteranom wojennym i ich rodzinom spore odszkodowania. Zatuszować wszystkiego się nie da, a nikt nie liczył zgonów w cierpieniach ludności cywilnej Wietnamu, na skutek użycia zakazanej broni. Im odszkodowań nikt nigdy nie wypłacił i nie wypłaci. Wietnamskie kobiety do dzisiaj rodzą zmutowane i zdeformowane dzieci, a liczba martwych płodów zwiększyła się dwukrotnie.

W roku 1968 rozpylono substancje chemiczne na obszarze 528 tys. Hektarów, a w samym styczniu 1969 r. "obsiano" teren 323 tys. Hektarów, co zniszczyło całą roślinność na tych terenach i spowodowało śmierć tysięcy cywili. Bombowce B-52 przez niemal całą wojnę zrzucały systematycznie do 2 ton bomb dziennie. Odziały zielonych beretów na terenie Wietnamu, dopuszczały się licznych zbrodni na ludności cywilnej. Z najgłośniejszych można wyliczyć choćby tę, ze stycznia 1969 r. Na płw. Ba Lang An, 11 tys. mieszkańców zapędzono do obozu niszcząc mienie osobiste, a następnie pod pretekstem przeniesienia do innego obozu, kilkaset osób wywieziono na pełne morze i utopiono. 26 lutego 1969 r., zniszczono kompletnie wieś Thai Hiep, zabijając prawie wszystkich jej mieszkańców. W wiosce tej nie znaleziono ani jednego partyzanta i żołnierza wietnamskiego. W październiku i listopadzie tego samego roku, podczas przeczesywania kilkunastu wsi w powiatach Thanh Binh i Duy Yuyen, zabito około tysiąca osób cywilnych. Podobne akcje w prowincji Quang Nam pociągnęły za sobą ponad 5 tys. ofiar głównie wśród kobiet, dzieci i starców. Największym echem odbiła się masakra dokonana w dniu 16 marca 1969 r. w wiosce My Lai. W dniu tym jedna z kompanii amerykańskiej przeprowadzając tak zwaną pacyfikację, wymordowała prawie całą bezbronną ludność cywilną wioski, w tym kobiety, dzieci i starców. Według różnych źródeł zabito wtedy od 350 do 560 osób. Z całej kompanii jedynie jedna osoba, porucznik Calley, po naciskach komisji międzynarodowej stanął przed sądem. Zresztą nie ma w tym nic zaskakującego, gdyż ówczesna amerykańska zasada brzmiała: „Tylko wioska, w której nie ma żywego człowieka, jest w pełni spacyfikowana”.

Tak na marginesie warto tu zaznaczyć, że rząd USA nigdy oficjalnie nie wypowiedział wojny Wietnamowi. Agresja na ten kraj była zwykłym na wielką skalę atakiem terrorystycznym. W wyniku tego aktu zginęło ponad 2 miliony Wietnamczyków, z czego połowa to ludność cywilna.

Art. 51 Konwencji Genewskiej mówi jednoznacznie, że ludność cywilna i pojedynczy cywile nie mogą być nigdy celem zamierzonych ataków i zabrania ataków, jeżeli przewiduje się, iż w ich wyniku mogą zginąć cywile.

Art. 52 natomiast stwierdza, że w przypadku wątpliwości co do natury celu należy przyjąć, iż jest on cywilny.


Warto to zapamiętać, gdyż Stany Zjednoczone to kraj, który świadomie łamał, łamie i będzie łamał wszelkie międzynarodowe ustawy Konwencji genewskiej. Bezkarność USA jest tu oczywista – będąc imperium militarnym żadne komisje międzynarodowe i instytucje tego typu im nie podskoczą. Trzeba powiedzieć jasno, nikt nigdy nie rozliczy ze zbrodni kraju, który jest potęgą militarną i nigdy żaden przywódca takiego kraju nie zostanie ukarany.

Nikt jeszcze tu nie dostrzeże zapewne terroryzmu takiego, jakiego dziś znamy. Ale wszystko w swoim czasie...

Od wczesnych lat 60. oprócz Wietnamu, „chrześcijańskie” Stany Zjednoczone terroryzowały również Laos i Kambodżę, bombardując te kraje niedozwolonymi środkami masowego rażenia takimi jak: bomby kulkowe, napalm, środki chemiczne i biologiczne. Bronie te (o ile można nazwać je broniami) dziesiątkowały głównie ludność cywilną.

W tamtym czasie w Stanach Zjednoczonych, na łamach czasopisma „Newsweek”, ukazał się artykuł o degradacji chrześcijaństwa, potępiając zarazem terrorystyczną politykę rządu amerykańskiego. Artykuł zawierał rysunek przedstawiający diabła wywołującego trzęsienie ziemi, które nawiedziło wówczas Amerykę Południową. Na skutek kataklizmu zginęło wiele tysięcy ludzi. Rysunek i artykuł przypisywał to diabłu, ale tuż obok diabła stał Richard Nixon, podający się za zwolennika Chrystusa, i bombardujący południowo-wschodnią Azję, na skutek czego zginęło kilkakrotnie więcej niewinnych ludzi niż w katastrofie naturalnej. Na rysunku diabeł zwraca się do Nixona, mówiąc:

  „Dotrzymanie kroku chrześcijanom, to piekło”


W roku 1969 rząd amerykański przyznał armii kilkadziesiąt milionów dolarów z przeznaczeniem na rozwój ośrodka, który miał przeprowadzać badania prowadzące do stworzenia środka biologicznego, atakującego układ odpornościowy człowieka. Dziwnym zbiegiem okoliczności kilka lat później w Afryce, odnotowano pierwszy przypadek AIDS, kiedy to zarażona małpa pogryzła człowieka. Nie czas i miejsce, by się rozwodzić nad tym, czy małpy mają skłonności do homoseksualizmu i nad tym, czy lubią dawać sobie w żyłę. Pewne jest natomiast, iż Henry Kissinger, jako doradca Amerykańskiego Biura Bezpieczeństwa, sporządził dokument wyrażający zaniepokojenie wielkością populacji w krajach Trzeciego Świata. Dokument ten pochodzący z lat 70. został odtajniony po niemal dwudziestu latach, a słowa Kissingera w nim zawarte stwierdzają jednoznacznie: „Redukcja liczby ludności krajów Trzeciego Świata jest sprawą istotną dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych”. Nie trzeba tego specjalnie komentować. AIDS najlepiej oczyszcza te kraje ze „zbędnej” dla USA ludności. Wielu zresztą uznanych naukowców jest zdania, że AIDS jest wynikiem długoletnich badań w dziedzinie bakteriologii. W roku 1986, profesor biologi Jakob Segal, opublikował książkę pt. „AIDS – zaraza amerykańskiej produkcji”, w której wykazał, że AIDS nie mógł w żaden sposób narodzić się naturalnie. Utrzymuje on, iż w tajnym laboratorium w Ford Detrick w latach 70., naukowcy będący na liście płac Pentagonu, połączyli wirusy VISNY, śmiertelne dla niektórych zwierząt, z wirusem białaczki T o nazwie HTLV – 1. Efektem tego połączenia było powstanie nowej śmiertelnej na ogromną skalę broni biologicznej. Wirus HIV nie był ani naturalny i ani przypadkowy. Skutecznie oczyszcza, zdaniem Kissingera, szumowiny krajów Trzeciego Świata tak bardzo niebezpieczne dla USA. Pentagon i rząd USA oczywiście temu zaprzeczają i mają tę przewagę, iż wszelkie dowody są niszczone i nieosiągalne dla światowych mediów. A nawet jeśli ktoś je zdobędzie, winni i tak nie zostaną ukarani.


Gdy w roku 1980 prezydentem USA zostaje Ronald Reagan, ten z miejsca rozpoczyna politykę anty libijską, mając na celu podporządkowanie sobie Kadafiego i całej Libii jako nielegalnej kolonii. Oczywiście to jeden z powodów, ale ograniczmy się do niego. Kilka miesięcy później amerykańskie myśliwce zestrzeliły dwa samoloty libijskie, podając powód, iż te były bronią terrorystów. Napięcie, nie bez powodu, ciągle rosło, aż w końcu amerykanie zbombardowali Trypolis. Stany Zjednoczone posunęły się tak daleko, że nawet oficjalnie zagroziły Libii zniszczeniem bronią nuklearną.

A tak na marginesie, za brak towarów w polskich sklepach w latach 80.odpowiedzialny jest głównie R. Reagan, gdyż nałożył wówczas na Polskę ogromne sankcje, które doprowadziły do zablokowania polskiego handlu międzynarodowego, czego efektem była napięta sytuacja wewnątrz kraju. Dodajmy do tego towary okradane nam przez ZSRR a wszystko się wyjaśnia. Ale to zbyt długa i inna, choć ciekawa historia.

W latach 80. tuż po Libii wrogiem numer jeden dla USA był Iran. Wrogo nastawiony w tym czasie do Iranu, nie przez przypadek, był także Irak. Faktu tego oczywiście rząd USA nie mógł nie wykorzystać, co doprowadziło do układów między rządem USA z Saddamem Husajnem. Mając wspólnego wroga, Stany Zjednoczone rozpoczęły zbrojenie Iraku z planami, by ten wykorzystał tę broń przeciw Iranowi. W ramach testów nowej broni Irak zagazował około 5 tys. Kurdów, co nic nie przejęło rządu USA. Wszak Saddam kota w worku nie będzie kupował. Wśród broni dostarczanej przez USA do Iraku znajdowały się m.in. bakterie wąglika, bakterie E coli, gaz paraliżujący VX, półfabrykaty chemicznych środków bojowych, ekwipunek do produkcji rakiet i ich systemów, ekwipunek do napełniania bojowym materiałem chemicznym oraz (ciężko tę informację jednoznacznie potwierdzić) materiały do produkcji broni nuklearnej. S. Husajn byłby z pewnością nadal przyjacielem USA, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że przywódca Iraku lubił od czasu do czasu przesłać kilka rakiet na tereny kontrolowane przez Izrael, naruszając tym wielką przyjaźń amerykańsko-żydowską. Było to nie do przyjęcia przez amerykańskich Żydów zakamuflowanych w Waszyngtonie. Druga, która ostatecznie dopełniła akt rozwodu Husajna z USA, to najazd Iraku na amerykańską żyłę ropy, czyli Kuwejt. Wobec powyższych incydentów Stany Zjednoczone musiały, łagodnie mówiąc, rozbroić Husajna z broni, w którą sami zaopatrzyli Irak i ratować finanse z własnej ropy w Kuwejcie, oszukując przy tym świat, że Irak posiada broń masowego rażenia i jest zagrożeniem dla reszty świata.

W roku 1985 w Nikaragui wybuchła epidemia Dengi. Jest to ostra wirusowa choroba, nigdy wcześniej nienotowana w tym kraju. Dodać należy, iż epidemia wybuchła tuż po serii amerykańskich lotów zwiadowczych nad Nikaraguą. Przypadek? W tego rodzaju przypadki nie wierzę, zwłaszcza że Reagan zapowiedział okres zbrojeniowy od 5 do 7 lat, który miał kosztować około 2 biliony dolarów. Trochę zbyt wygórowana suma, jeśli chodzi o wydatki na obronę. Chyba że Reagan przygotowywał obronę przed resztą świata lub inną galaktyką.

W roku 1991 George Bush senior, rozpoczął bombardowanie Iraku. Jak podają źródła w Iraku dokonano 112 tys. najazdów lotniczych, zrzucono ponad 141 tys. ton bomb i materiałów wybuchowych, wystrzelono 940 tys. pocisków uranowych zwykłych oraz 14 tys. pocisków uranowych dużego kalibru. Od czasu agresji Stanów Zjednoczonych na Irak, w kraju tym radioaktywność wzrosła stokrotnie. Zachorowalność na białaczkę wśród dzieci w tym kraju wzrosła o 60%, a na nowotwory złośliwe o 120%. Amerykańskie bomby miały taką siłę rażenia, że jedynie dwie z nich zrzucone na Al - Ameria Shelter zabiły, a raczej zwęgliły ponad 400 osób cywilnych. Agresorzy nawet tego zbytnio nie ukrywali, albowiem materiał z tej zbiorowej zbrodni pokazała stacja CNN. Po wycofaniu wojsk lądowych i wbrew pozorom zakończeniu wojny, lotnictwo amerykańskie i brytyjskie bombardowało Irak nadal, aż do roku 2003. Nie zapominajmy o oficjalnej kontynuacji inwazji na Irak dokonanej przez G.W. Busha juniora, syna poprzedniej. Niech nas więc nie dziwi, że niemal pół milionowa armia łącznie ze sługusami Busha (w tym Polska) tak szybko zdobyła Irak już niemal kompletnie rozbrojony.

Niech nas nie zdziwi jeszcze jeden, być może ważniejszy fakt. Ogromna nienawiść ludności Bliskiego Wschodu do USA oraz innych narodów, które przy boku USA brały udział w inwazjach na ich kraje, mordując miliony niewinnych osób cywilnych. A nie ma chyba człowieka, który dobrze życzy komuś, kto zbombardował jego kraj i zabił mu rodzinę i przyjaciół.

W roku 1998 armia USA dała o sobie znowu znać w Afryce. Wszak ropa naftowa i nie tylko, na tym kontynencie również występuje obficie. Rząd amerykański już od roku 1983 finansował i zbroił sudańskich partyzantów, aby ci przejęli władzę w Sudanie w zamian, nieoficjalnie oczywiście, za kontrolę nad złożami ropy naftowej. W tamtym czasie tylko w jednej dekadzie, za amerykańskie pieniądze i w imię ropy naftowej, zginęło 1,5 miliona ludzi. Przy czym należy dodać, udzielając pomocy partyzantom z powietrza, amerykanie zbombardowali większe miasto w Sudanie, Chartum. Nie tylko Bliski Wschód ma powody do nienawiści kraju, który winien jest śmierć i zniszczeń w ich kraju. Powody mają mieszkańcy na wszystkich kontynentach, gdzie występują bogactwa naturalne oraz ci, którzy mieszkają na terenach ściśle strategicznych, a sprawowanie kontroli nad tymi ziemiami jest bardzo istotna politycznie.

Pominę kilkaset innych agresji terrorystycznych, bo śmiało już można tak to nazwać, Pentagonu na terenie całego świata. Zbyt mało tu miejsca, by je wszystkie opisać. Masakrowanie państw małych i biednych jak Gwatemala, Grenada, Afganistan i wiele innych, budzi nienawiść do USA w każdym zakątku świata. Do USA, ale należy zauważyć, iż nie tylko, bowiem kraje europejskie jak Anglia, Francja, Holandia, Niemcy czy Hiszpania, tylko nieznacznie odbiegają od polityki Stanów Zjednoczonych. Wszystkie te kraje do niedawna żyły z podbojów kolonialnych krajów Trzeciego Świata. W mieszkańcach podbitych państw, którzy całe życie żyli życiem niewolniczym, musiała kwitnąć ogromna nienawiść i chęć zemsty. Byłoby nienormalne, gdyby było inaczej.

Podczas II Wojny Światowej, w okupowanej Polsce działało podziemie i partyzantka, która przy każdej okazji organizowała zamachy na hitlerowców i niszczyła ich ważne obiekty. Nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie te zamachy aktami terrorystycznymi ani nie nazwie polskich partyzantów terrorystami. Nikt, oprócz samych Niemców oczywiście. Dziś sprawa z pojmowaniem słowa terroryzm, wygląda podobnie.

Po upadku ZSRR równowaga militarna na świecie została zachwiana, ale wyścig zbrojeń nie zakończył się, jak niektórzy sądzą. Armia USA na cele wojenne przeznacza rocznie blisko 400 miliardów dolarów. Dla porównania Rosja jedyne, choć dla nas ogromne, około 60 miliardów. Trzeba śmiało nazwać rzeczy po imieniu, te pieniądze nie są przeznaczane na obronę, ale na kolejne ciche wojny i bombardowanie kolejnych krajów, gdzie znajdują się bogate złoża ropy, gazu i innych cennych towarów. Za sumę 400 miliardów dolarów, można z powodzeniem wymordować wszystkich mieszkańców, tak groźnych dla USA zdaniem Kissingera, krajów Trzeciego Świata i przygotować się na podboje innych krajów. Inne kraje, bogatsze i muzułmańskie już to dostrzegły.

Bush, szukając pretekstu i przekonania opinii publicznej do słuszności ataku na Irak, wymyśla historię o posiadaniu przez Husajna broni masowego rażenia, którą zamierza użyć na inne kraje i podbić co najmniej Bliski Wschód z Izraelem włącznie. Jako dowód pokazuję zdjęcia z satelity, których jakość jest gorsza od zdjęć sprzed I Wojny Światowej. Wspaniale, tyle że świat nie zwraca uwagi, iż w tym okresie w Iraku, przebywający tam inspektorzy rozbrojeniowi ONZ, niczego nie znajdują oprócz broni typowo przeznaczonej do samoobrony. Inspektorzy znajdują także inną broń jak pociski Al Samud-2, do których Husajn nie przyznaje się i są one oficjalnie niszczone. Rada Bezpieczeństwa ONZ ogłasza ostatecznie, że Irak nie posiada broni masowego rażenia, o czym Bush wiedział doskonale. W tym czasie w parlamencie brytyjskim, co do ataku na Irak, zdania są bardzo podzielone, a Harold Pinter oświadczył: „Bush i jego klika, szykują się do tego, aby kontrolować cały świat i jego bogactwa naturalne mając gdzieś, ilu ludzi trzeba będzie zamordować, by ten cel osiągnąć”. Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, jednak trzymał z Bushem, bowiem agresję na Irak poparł.

Agresja Busha juniora na Irak, w świetle prawa międzynarodowego, również była całkowicie bezprawna. Można z czystym sumieniem nazwać ją zmasowanych atakiem terrorystycznym. Przypomnę, że również wzięliśmy w niej udział. Kilka lat wcześniej Stany Zjednoczone nałożyły na Irak sankcje, które doprowadziły do śmierci głodowej około milina Irakijczyków. Bush, a co za tym idzie i media przychylne Bushowi, na świat ogłaszał, iż za biedę w Iraku odpowiedzialny jest S. Husajn. Oczywiście część prawdy w tym jest, ale o winie USA nikt nigdy i nigdzie nie wspomniał w tamtym czasie. Zwłaszcza że przed tym okresem nikt w Iraku nie narzekał na aż tak wielką biedę. Potwierdzi to każdy Polak, który przed tym okresem był w Iraku na kontrakcie. Pomijając jednak to, wróćmy do argumentów agresji Busha, oprócz tej z września 2001.

Tuż przed samym atakiem koalicji Busha na Irak, rada Bezpieczeństwa ONZ jeszcze raz wypowiedziała się jednoznacznie – NIE. Żeby świat nie miał złudzeń co do stanowiska ONZ, sekretarz generalny ONZ ostatecznie i oficjalnie powiedział: „Irak nie posiada żadnej broni masowego rażenia, która zagraża światowemu bezpieczeństwu. Nie widzę żadnych powodów do akcji militarnych teraz”. Bush jednak nie pozwolił dokończyć pracy inspektorom rozbrojeniowym, bojąc się, że ci znajdą jedynie broń amerykańską, którą Stany Zjednoczone nielegalnie dostarczały Husajnowi, z przeznaczeniem użycia na Iran. Otumania przywódców takich państw jak Francja, Kanada, Anglia, Niemcy i, a jakże Polska, i napada na Irak w 2003 roku, zapowiadając krótką wojnę mającą na celu jedynie obalenia rządów S. Husajna. Jak wszyscy wiemy, ta wojna trwa do dziś i pochłonęła miliony niewinnych osób, głównie cywilnych. Można się domyślić, że ci, którzy przeżyli do dziś, a którzy stracili w wieloletniej wojnie bliskich, żyją nieposkromioną żądzą zemsty na ludności krajów, którzy na nich napadli.

Oczywiście nie pochwalam aktów terroru czy zemsty na niewinnych ludziach, a wręcz przeciwnie. Moim celem jest tu jedynie i aż dowieść, iż akcja wywołuje reakcję, i że nic nie dzieje się przez przypadek. Z jednej i drugiej strony zawsze giną ludzie niewinni, a odpowiedzialność za ofiary zawsze ponoszą rządy. Rządy jednak są nietykalne i tak będzie zawsze, gdyż narody poszkodowane są tak manipulowane, by tego nie dostrzegały, a giną niewinni.

W lipcu 2016 roku doszło we Francji w Nicei do zamachu, który wszyscy pamiętamy. Tragedia niewinnych ludzi różnych narodowości ogromna, a sami Francuzi pytali „dlaczego”? Odpowiedzi udzielił sam prezydent Francji Francois Hollande, zapowiadając zwiększenie bombardowania Syrii i działań wojennych w Iraku. To bardzo ważne, ale Francuzi i inne narody tego nie dostrzegają. Przypomnę, że działania wojenne w Iraku z udziałem francuskiej armii trwają od roku 1991, a w Syrii od 2011. Zatem Hollande przyznał tym, iż Francja jest w stanie wojny z tymi krajami. Nie przyznał jednak, że wojna ma dwa fronty i że za zamachy we Francji nie odpowiadają sami zamachowcy, ale on sam jako prezydent kraju, który zabija niewinnych ludzi na ich własnym terenie.

Tylko idiota nie weźmie pod uwagę faktu, że zapraszając uchodźców z krajów, w których zabija się niewinnych cywili, nie "przecisną" się bojownicy walczący o własny kraj lub zwykli cywile, ale jedynie z ogromną żądzą zemsty. Oczywiście to jedno z wyjaśnień współczesnych ataków terrorystycznych na terenie krajów Unii Europejskiej, albowiem tu sprawa jest bardziej skomplikowana na tyle, iż nie można oprzeć się wrażeniu, celowego sprowadzania emigrantów, a wśród nich zamachowców. Pominę tu kwestię kulturowe i religijne, choć to też ważny element, albowiem każda kultura i religia od zawsze chciała dominować bez względu na liczbę ofiar kultury i religii przeciwnej. Tu trzeba być obiektywnym i przyznać, że nie ma usprawiedliwienia dla Kościoła katolickiego, Islamu czy Judaizmu. Każda z tych religii jest zbrukana krwią religią pozostałych. Trzeba jednak jasno powiedzieć, iż wyrównanie liczebności ludzi tych religii, prowadzić będzie do walki o dominację jednej z nich. I to jest pewniejsze nawet niż śmierć i podatki. Po wpuszczeniu/zaproszeniu odpowiedniej liczby ludzi odmiennej kultury wystarczy organizować systematycznie na różnych terenach zamachy, podkreślając ich religijny aspekt (Allah Akbar), by po jakimś czasie konflikt przerodził się w prawdziwą wewnętrzną wojnę dwóch kultur. Tak, dwóch. A co z trzecią? Czy ta trzecia siedzi cicho i nie wtrąca się? Odpowiedź brzmi NIE. Trzecia ma swoich przedstawicieli w rządach krajów, które masowo zapraszają emigrantów na tereny odmiennej kultury, wiedząc, że do konfliktu dojść musi. I co najważniejsze, ma swoich przedstawicieli w samym centrum dowodzenia Unią Europejską, Brukseli. Oczywiście nic nie stawiam za pewnik, to już każdy sam musi ocenić, patrząc na wydarzenia obiektywnie i z różnych perspektyw. Chcę jedynie tu zaznaczyć, iż to, co obecnie obserwujemy, a niektórzy z nas są ofiarami zamachów, to jedynie podkład pod coś większego, groźniejszego i bardzo tragicznego. I to nie my za to odpowiadamy, ale rządy, które wiedzą doskonale, do czego to prowadzi, a być może nawet robią to celowo.

Warto w tym miejscu wrócić i wspomnieć polski udział w wojnie o amerykańską ropę i wpływy na Bliskim Wschodzie. Śmiało można powiedzieć, iż polscy żołnierze walczyli w Iraku nie do końca legalnie. Skoro w Polsce mamy demokrację, to mówi ona wyraźnie, iż większość społeczeństwa ma rację i należy się liczyć z głosem narodu. W dniu, w którym prezydent Kwaśniewski i premier Miller wysłali polskie wojsko do Iraku, 78% społeczeństwa było przeciw wojnie i przeciw wysłaniu polskich żołnierzy. Jest to zdecydowana większość, zwłaszcza że Polska nie była w stanie wojny z Irakiem, a wręcz przeciwnie. Po drugie, Art. 26 Konstytucji RP mówi wyraźnie: „Siły zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”. Może coś przeoczyłem, ale z tego, co mi wiadomo, Husajn nie zamierzał napadać na Polskę i naruszać naszych granic, a układy z Irakiem, Polska miała zawsze raczej przyjazne z dużą ilością kontraktów pracowniczych. Art. 136 natomiast, mówi, że siły zbrojne RP mogą być użyte jedynie do obrony kraju. Fakt, Polska należy do NATO, z tym tylko, że NATO nie brało udziału w agresji na Irak, więc i tu nie mieliśmy prawa się wtrącać. Jeśli mało, to proszę Art. 116: „Sejm może podjąć uchwałę o stanie wojny jedynie w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub gdy z umów międzynarodowych wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji”. Wszystko, więc wyklucza legalny udział Polski w tej wojnie, gdyż wzięliśmy udział w napaści, a nie obronie. Usprawiedliwić można jedynie pojedyncze konkretne akcje i nic więcej. 

W Polsce na szczęście i oby tak zostało, do tej pory nie doszło do zamachów. Trudno powiedzieć co będzie w bliskim czasie, a to uzależnione jest głównie od tego, czy narody Europy Zachodniej zrozumieją istotę zamachów i plany działania własnych rządów. Jeśli narody te nie przeciwstawią się legalnemu zapraszaniu ludzi, którzy ich zabijają, Europa już dziś jest stracona. Wtedy nikogo już nie będzie obchodziło, czym jest i kto finansuje tak zwane ISIS, która istnieje jedynie po to, by zmanipulować Europejczyków i przyznać się do zamachów, które organizowane są całkiem gdzie indziej. A jak wiadomo najciemniej zawsze pod latarnią.

Prawdziwi terroryści chodzą w białych, czystych koszulach i krawatach, niezabrudzonych krwią z zewnątrz. Wszyscy ich znamy widząc na co dzień, klepiących się z uśmiechem po ramionach, nie zdając sobie sprawy, kim tak naprawdę są. Nigdy, póki sami tego nie zrozumiemy.