5.07.2020

Projekt Majestic-12

Operacja Majestic-12 została ustanowiona specjalnym tajnym rozkazem prezydenckim 24 września 1947 r., na zalecenie Sekretarza Obrony Jamesa Forrestala i dr Vannevara Busha, Przewodniczącego Wspólnej Rady ds. Badań i Rozwoju. Celem projektu było wykorzystanie odzyskanych technologii obcych pojazdów latających, które uległy rozbiciu na Ziemi.


Odtajniona strona projektu Majestic-12
Odtajniona strona Majic-12 Foto: MJ 12
Projekt o kryptonimie Majestic-12 określa grupę ludzi, którzy zajmować się mieli badaniami technologi i działalności UFO (niezidentyfikowane obiekty latające), zwłaszcza tymi, które uległy awarii lub rozbiciu na Ziemi. W skład grupy wchodzić mieli:

Dr Vannevar Bush – przewodniczący projektu
Rear Adm. Roscoe H. Hillenkoetter
James Forrestal – zmarł w czasie trwania projektu, a po jego śmierci zastąpił go gen. Walter Bedell Smith
Nathan Twining
Gen. Hoyt Vandenberg
Dr Detlev Bronk
Dr Jerome Hunsaker
Adm. Sidney Souers
Gordon Gray
Dr Donald Menzel
Maj. Gen. Robert Montague
Dr Lloyd Berkener

Członkowie grupy Majic-12
Grupa Majic-12 Foto: YouTube
Rząd Stanów Zjednoczonych nigdy nie przyznał się do wdrażania w życie tegoż projektu. Co więcej, uczynił wszystko, by wszelkie przecieki informacji dotyczące Majestic-12 traktowane były jako teoria spiskowa. Ma to swoje uzasadnienie w incydencie w Roswell, gdzie w 1947 r. rozbić się miał niezidentyfikowany pojazd latający z załogą obcych istot na pokładzie. Pomimo wysiłków incydentu nie dało utrzymać się w tajemnicy, a technologią obcych zająć się miała powołana grupa w tymże czasie Majestic-12. Ściśle tajny projekt nie miał prawa mieć żadnego przecieku do opinii publicznej właśnie z powodu nieznanej nam technologi, o którą pilnie zabiegali Rosjanie.

Na podstawie autopsji obcych istot z katastrofy w Roswell oraz po zbadaniu uszkodzonego UFO, Majic-12 wyciągnęła wnioski publikując je w dokumencie PROJECT WHITE HOT INTELLIGENCE ESTIMATE, gdzie czytamy:
Badanie jednorodności wymiarowej nie może wyjaśnić, w jaki sposób statek utrzymuje obciążenia niezbędne do lotu.
Napęd pojazdu nie przypomina konwencjonalnie dziś używanego. AMC i ONR nie mają żadnych dostrzegalnych elementów wlotowych lub wylotowych. Statek został bez wątpienia zaprojektowany do działania poza atmosferą ziemską.
Niekonwencjonalne wnioski członków tej misji rozpoznawczej pozostają w tej chwili niepewne. Niektórzy członkowie wyrazili pogląd, że ULAT-1 może być produktem zaawansowanej cywilizacji z innej planety, która jest znacznie starsza od naszej i wykorzystała swoją wiedzę i intelekt do odbywania międzyplanetarnych podróży kosmicznych. Nie wiadomo dokładnie, czy członkowie załogi mieli na celu zbadanie naszej planety, czy też ich wizyta odbyła się z innych powodów. Jak dotąd nie zaobserwowano wrogich działań ani zamiarów, odkąd ujawnili swoją obecność na Ziemi.
W interesie bezpieczeństwa narodowego konieczne było zatrzymanie cywilnych świadków w celu przesłuchania, czego wymagają procedury wywiadu i stłumienia plotek, które mogłyby zaalarmować potencjalnych agentów szpiegowskich, o których wiadomo, że są w pobliżu.
W rozbitym pojeździe odkryto kilka ciał obcych istot.
Na zewnątrz wyglądają jak ludzie z jednym wyjątkiem, notatki z autopsji wspominają o rzadko obserwowanych cechach, co potwierdza założenie, że istoty te pochodzą z innej planety.(...)
Oczywiście takie informacje nie mogły przedostać się do wywiadu Sowietów. PART TWO TECHNICAL EVALUATION (PRELIMINARY) ULAT-1. Ocena techniczna rozbitego UFO:
1. Wytrzymałość na rozciąganie została oszacowana na ponad 50 000 funtów na cal kwadratowy. Testy ścinania nadają metalowi wskaźnik trwałości powyżej 175 000 funtów na cal kwadratowy, co czyni kadłub niezwykle wytrzymałym i odpornym na ciepło.
2. Symulacje przepływu statycznego i ciśnienia były imponujące. Niski profil proporcji 6-1 daje aerodynie wielką zaletę w pokonywaniu ograniczeń efektu warstwy granicznej w operacjach o wysokiej wydajności. (...)
5. Brak wlotów powietrza dla spalin.
6. Brak kabli
7. Nie ma identyfikowalnej elektroniki (okablowanie, zapłon, światła, przyrząd, przedział, silnik, silniki, lampy próżniowe, elektrozawory, generatory, grzejniki itp.)
8. Silnik neutronowy (poważnie uszkodzony). Wykryto ciężką wodę i pierwiastek deuteru (lekki wodór) jako główny zapalnik. Szereg cewek i ciężkich magnesów połączonych z silnikiem neutronowym za pomocą dziwnie rozmieszczonej grupy elektrod (faktycznie jeszcze nie zidentyfikowanych) wydaje się być siłą czynną. Zbadano jeden mały silnik. Jest zamknięty w czystej aluminiowej kapsule bezpośrednio pod główną komorą. Dołączono niewielki otwór wylotowy, który można było określić mianem mechanizmu helikoidalnego. Silnik pomocniczy może być przegubowy.
9. Nawigację i sterowanie silnikiem można aktywować poprzez manipulację dotykową. Oglądanie mogło zostać wykonane za pomocą obrazów telewizyjnych. Notacja symboliczna wydaje się być formą wskaźników lotu i kontroli. Sugerowano płaskie panele z nieznanego metalu, ponieważ odkryto i przeanalizowano urządzenie związane z działaniem aerodyny. Jego sposób działania i cel są nieznane.
W innej części dokumentu stwierdzono jednoznacznie, że nasz Układ Słoneczny nie jest wyjątkowy, a inteligentne życie na innych planetach jest pewne. Sugerowano, że odpowiednie finansowanie ziemskich projektów pozwoli na międzyplanetarne podróże szybciej, niż zainteresowane osoby sądzą. Stwierdzono także, iż istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że życie na naszej planecie nie rozwinęło się tak, jak to powszechnie się przyjmuje, ale na jakimś etapie rozwoju istot człekopodobnych, w dalekiej przeszłości mieszkańcy zaawansowanej w rozwoju cywilizacji pozaziemskiej pomogli homo sapiens genetycznie. Patrząc pod tym kątem, wyjaśnieniu uległaby ludzka krew z czynnikiem Rh-, która do dziś stanowi zagadkę dla nauki.

W świetle dokumentów zebranych przez Majestic-12 sprawą otwartą jest, czy projekt celowo napiętnowano klauzulą teorii spiskowych, czy informacje te, zwłaszcza w tamtych latach siłą rzeczy musiały zostać objęte pieczęcią TOP SECRET. Wiele najbardziej sensacyjnych i intrygujących dokumentów Majestic nie pochodzi z oficjalnych źródeł, takich jak Ustawa o wolności informacji (FOIA) lub biblioteki dokumentów rządowych. Z tego powodu kwestia autentyczności staje się sprawą najwyższej wagi, jeśli wierzyć w treść dokumentów.

Jeśli Majic-12 i incydent w Roswell jest tylko teorią spiskową, to co sądzić o zestrzeleniu przez Sowietów UFO na Syberii, o czym wiemy dzięki odtajnieniu akt przez CIA. Podczas tamtej misji zginęło w tajemniczych okolicznościach 23 sowieckich żołnierzy po użyciu broni, jakiej jeszcze nie znamy. Ofiary na Syberii nie są teorią spiskową, ale faktem potwierdzonym przez CIA i KGB.

27.06.2020

Tajemniczy Księżyc – sztuczny satelita

Ogólnie powszechną wiedzą o Księżycu jest to, że jest naszym naturalnym satelitą. Jednakże jeśli przeanalizujemy pewne fakty, okazać się może, iż tak naprawdę Księżyc jest jednym wielkim niezidentyfikowanym obiektem latającym. Zagadka Księżyca bowiem polega na tym, że pewne odkrycia i fakty absolutnie nie pasują do powszechnie przyjętych standardów. Mówiąc wprost okazać się może, że Księżyc wcale nie jest tym, czym myślimy, że jest.


Księżyc
Księżyc Fot.NASA
Skąd się wziął Księżyc na obecnej orbicie? Istnieje mnóstwo teorii, które można szybko obalić. Obecnie panująca teoria przechwycenia nie wyjaśnia wszystkiego. Gdyby Księżyc dostał się w strefę grawitacji Ziemi, musiałby przyspieszyć, czego konsekwencją byłaby wydłużona orbita eliptyczna. A tymczasem wydaje się, jakby Księżyc wyhamował, gdyż tylko wtedy znalazłby się na obecnej orbicie, która nie jest idealnym okręgiem, ale powinna być dużo bardziej eliptyczna. Mechanizm wyhamowania nie ma naturalnego wyjaśnienia. Problemu tylko wtedy by nie było, gdyby przyjąć, że Księżyc wchodząc na obecną orbitę, miałby... własny napęd.

Księżyc jest 400 razy mniejszy od Słońca, ale jest również 400 razy bliżej Ziemi. Jednak dzięki swojemu położeniu 400 razy bliżej Ziemi Księżyc pojawia się na niebie tej samej wielkości co Słońce, tworząc oszałamiający spektakl całkowitego zaćmienia. Zjawisko to uważane jest za jeden z najbardziej niesamowitych „zbiegów okoliczności” we Wszechświecie. Księżyc ponadto imituje Słońce, wschodząc i zachodząc w tym samym punkcie horyzontu, co Słońce podczas przeciwnych przesileń. To dziwne zachowanie Księżyca nie ma logicznego wyjaśnienia i ma znaczenie tylko dla mieszkańców Ziemi.

Fakt, że  Księżyc jest starszy od Ziemi również jest swego rodzaju anomalią. Datowanie węglowe wykazało, że Księżyc ma 5,3 miliarda lat, a Ziemia 4,6 miliarda lat. Pył wokół Księżyca ma skład chemiczny odbiegający od składu skał księżycowych. Ponadto pył ten jest o miliardy lat starszy od samego Księżyca. Ale pozostawmy datowania w spokoju, bo wcale nie muszą być dokładne, o czym przekonaliśmy się wielokrotnie.

Biorąc pod uwagę fantastyczny wątek kontroli rasy ludzkiej przez wyższe nieziemskie cywilizacje najbardziej odpowiednim miejscem obserwacyjnym rozwój na Ziemi, bez wątpienia byłby Księżyc. Księżyc jednak możemy z Ziemi obserwować i prędzej czy później "coś" bez wątpienia byśmy dostrzegli. Inaczej jednak jest z ciemną stroną Księżyca, którą zbadać mielibyśmy możliwość tylko i wyłącznie po przekroczeniu pewnego progu rozwoju, bowiem ciemna strona Księżyca nigdy nie jest widoczna z Ziemi, co sprawia, że to "coś" moglibyśmy dostrzec tylko w erze lotów w Kosmos. Rozwój taki już osiągnęliśmy, a czołowe kraje w tej dziedzinie od lat prowadzą ze sobą prestiżową, konkurencję włączając w to nawet propagandę. Byle tylko prowadzić w podboju Kosmosu. I stało się...

Rosjanie od samego początku wyprzedzali Stany Zjednoczone w kosmicznym wyścigu. Łuna 1 wystrzelona w 1959 r. była pierwszym statkiem kosmicznym, który wydostał się z grawitacyjnego przyciągania Ziemi i który jako pierwszy przeleciał w pobliżu Księżyca. Tego samego roku Związek Radziecki wystrzelił sondę Łuna 2, która miała zderzyć się z Księżycem. W październiku także 1959 r. Sowieci wystrzelili trzecią sondę, co jest ogromnym osiągnięciem w tak krótkim czasie. Łuna 3 jako pierwsza okrążyła Księżyc, przesyłając zdjęcia ciemnej strony Księżyca. Pełny sukces wart, by iść za ciosem. Jednak nic bardziej mylnego. Po tym sukcesie Rosjanie zaprzestali lotów kosmicznych na kilka lat, a co jeszcze dziwniejsze wszelkie zdjęcia z niewidocznej strony Księżyca zostały całkowicie utajnione. Dlaczego? W samym centrum kosmicznego wyścigu? Prędzej można by się spodziewać, że Sowieci na dowód wyższości w zdobywaniu Kosmosu będą dokładać nawet w formie propagandy więcej informacji z publikacją zdjęć włącznie, by tylko upokorzyć Amerykanów. A tymczasem nie – scenariusz całkiem przeciwny. Co takiego rosyjska sonda wykryła na ciemnej stronie Księżyca, że zdjęcia zostały całkowicie utajnione, a sowiecki podbój Kosmosu zastopowano na lata?

Tymczasem Amerykańskie sondy Ranger wciąż odnotowywały fale porażek, pomimo że mając najlepszych fizyków i matematyków, wciąż szło coś nie tak. Rosyjskie wcześniejsze i późniejsze wyprawy bezzałogowe napotykały zresztą ten sam problem. Obliczenia właściwe, a sondy zachowywały się, jakby grawitacja Księżyca nie była jednakowa. Sondy zarówno sowieckie, jak i amerykańskie nad pewnymi rejonami Księżyca zwalniały i na przemian przyspieszały. Żadnego logicznego wyjaśnienia tego zjawiska nie przedstawiono do dziś. Wszyscy natomiast są zgodni co do tego, że nie jest to naturalne zjawisko.

Pierwsze anomalie na Księżycu dostrzegł z Ziemi astronom Johann Schröter już w XIX wieku. Dostrzegł on, że krater o nazwie Linne zaczął stopniowo zanikać, aż znikł niemal zupełnie. Inni astronomowie donosili o pojawianiu się świateł w kraterze Platon. Obserwatorzy ziemscy dostrzegali także nagle pojawiające się kopuły. Zjawisko to nie jest wyjaśnione do dziś, ale do dziś obserwuje się pojawianie nowych kopuł. W sumie odnotowano około 200 takich fenomenów.

Księżycową anomalią jest także to, że skały księżycowe są namagnesowane, chociaż Księżyc nie ma pola magnetycznego, a  metale na powierzchni Księżyca są cięższe niż w jego jądrze. Jest to sprzeczne ze zwykłymi prawami geologicznymi.

Księżyc odgrywa również ważną rolę w życiu na Ziemi. Działa jako stabilizator, utrzymując naszą planetę pod odpowiednim kątem i tworząc pory roku. Bez Księżyca Ziemia byłaby pozbawiona inteligentnego życia, stałaby się martwa i nie nadawałaby się do zamieszkania.

Twardym orzechem do zgryzienia przez uczonych są liczne kratery na Księżycu. Fakt, że Księżyc wciąż jest bombardowany przez ciała niebieskie o różnej masie i kratery być powinny. Problem w tym, że kratery te są zbyt płytkie stosunkowo do energii uderzenia dużych obiektów. Według wyliczeń uczonych meteor o średnicy 15-20 km powinien wbić się w podłoże na głębokość 4-5 razy większą od swej średnicy. A tymczasem na Księżycu dzieje się zupełnie inaczej. Kratery o średnicy 150-200 km mają głębokość zaledwie 4-5 km. Największy krater na Księżycu o nazwie Gagarin ma średnicę 300 km, a głębokość zaledwie 6 i pół km. Wygląda to tak, jakby naturalna powierzchnia Księżyca sięgała jedynie kilku km. A co głębiej? Niewątpliwie coś bardzo twardego na tyle, że nie pozwala masywnym meteorom przebić tajemniczej bariery ochronnej. Kolejnej tajemnicy dostarczają same dna kraterów, które nie są wklęsłe, jak to jest na Ziemi, ale wypukłe. Jakby super twarda warstwa pod powierzchnią Księżyca sprężynowała podczas uderzenia meteoru. Podczas misji Apollo dokonano eksperymentu, który dostarczył kolejnych pytań. Odrzucony celowo moduł od statku kosmicznego miał uderzyć w powierzchnię Księżyca, by wcześniej zainstalowana aparatura sejsmograficzna zarejestrowała powstałe fale sejsmiczne na Księżycu. Efekt był zdumiewający. Sztucznie wywołane trzęsienie Księżyca trwało aż 55 minut!

Na Księżycu występuje aktywność sejsmiczna, bez towarzyszących jej uderzeń meteorytów i ruchu płyt tektonicznych. Co dziwne badania wykazały, że "naturalne" trzęsienia ziemi (księżyca), występują dość regularnie, jakby cyklicznie. Oficjalnie przyjęto teorię, iż ma to związek ze zmianami temperatury na powierzchni Księżyca, jednak teoria ta ma swoje wady.

Niewyjaśnionym zjawiskiem jest także to, że na księżycu zarejestrowano erupcje o czerwonawym blasku, które przybliżyły Księżyc do Ziemi. Ta swoista anomalia nie musi być anomalią, o o ile uwzględnimy, że może to być spowodowane pracą silników. Ale wtedy musimy przyjąć także, że Księżyc nie tylko jest sztuczny, ale... może być nawet bazą obcych cywilizacji. Opuszczoną tysiące lat temu, ale bazą.

Czy wobec powyższych, niepełnych rzecz jasna danych możemy śmiało stwierdzić, że Księżyc jest nam znany? Czy nadal mamy pewność, że księżyc jest naturalnym satelitą Ziemi? Czym zatem Księżyc jest? Mnożą się pytania a odpowiedzi brak. Tym bardziej sprawa z Księżycem jest tajemnicza, że wciąż nie wiemy, o czym meldował Neil Armstrong podczas misji Apollo 11, a zostało utajnione do dziś.

24.05.2020

Bezgotówkowa Apokalipsa

Najbardziej podłym i ohydnym aktem zniewolenia jest zmuszenie narodów, by te dobrowolnie pozwoliły się zniewolić. Brzmi jak utopia, bowiem historię znamy wszyscy i zniewolić nikt z nas się nie pozwoli. Świadomie jak najbardziej, ale co, kiedy pozwolimy się zniewolić cwanym sposobem pozbawienia nas gotówki, wmawiając nam, iż jest to dla naszej wygody i naszego dobra? Utopia w krótkim czasie może przerodzić się w antyutopię, jeśli do naszej świadomości dotrze fakt, że taki przekręt planowany realnie.


Symbol zakazanej gotówki
Zakazana gotówka Fot:YouTube
Coraz częściej spotykamy się z podkreślaniem zalet wynikających z płatności bezgotówkowej. Pozytywne aspekty życia bez gotówki płynie z ust nie tylko naszych znajomych, ale przede wszystkim banków, korporacji i coraz częściej samych polityków. Pamiętajmy jednak, że reklama ma na celu sprzedać towar drożej, niż jest wart. Niczym reklamowany krem przeciwzmarszczkowy przez nastolatkę, na co nikt nie zwraca uwagi, bo wieku pięknej nastolatki nie powinniśmy dostrzegać, ale jej piękną cerę z nastawieniem, iż to dzięki reklamowanemu kosmetykowi. Cwane i bardzo prawdziwe. Taką samą metodę stosuje się właśnie podczas reklamy życia bez gotówki, pomijając negatywne aspekty aktu wycofanie materialnych pieniędzy.
"I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy,
bogaci i biedni, wolni i niewolnicy
otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło
i że nikt nie może nic kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia – imienia Bestii

lub liczby jej imienia
". Apokalipsa św. Jana 13: 16-17
Rządy współczesnych państw dążą do likwidacji obrotu gotówką pełną parą. Wszelkie transakcje handlowe mają być rozliczane tylko przelewami, kartami płatniczymi, czy wszelkimi innymi bezgotówkowymi sposobami — ale zawsze za pośrednictwem koncesjonowanych przez państwo banków. Tłumacząc na język zrozumiały, oznacza to, że nawet kupując zapalniczkę lub zapałki, jakąkolwiek gazetę oraz włoszczyznę na bazarku, rząd będzie wiedział kto, co, za ile i kiedy coś kupił. Będzie też wiedział kto i co sprzedał, nawet jeśli odstępujemy koledze po znajomości zwykły drobiazg. Pełna inwigilacja na życzenie i... oczywiście dla naszego dobra, bo jakże inaczej. Ironia, ale urzeczywistnienie tych zamiarów wcale śmieszne nie będzie. Bowiem tu nie chodzi o wygodę dla naszego dobra, ale o pełną kontrolę nie tylko nad naszymi finansami, życiem prywatnym, funkcjonowaniu w społeczeństwie, lecz przede wszystkim o pozwolenie odgórne na każdy szczegół w naszym życiu.

Życie jak wszyscy wiemy, każdemu układa się inaczej. I nie ma co tu krytykować ludzi, którym na danym etapie podwinęła się noga. Jeden jest bogaty, inny biedny i nie musi to być uzależnione od nas samych. Szacuje się, że w Polsce jest ponad 3 miliony dłużników i tysiące bezdomnych. Co z ludźmi, których sytuacja życiowa w danym czasie zmusiła do przeżycia w biedzie na tyle drastycznej, iż zmuszeni są żyć z żebraniny pod sklepem? Taka sytuacja absurdem nie jest wtedy, kiedy w świecie bezgotówkowym bez jego zgody i wiedzy zostanie mu zabrany z konta ostatni grosz przez komornika czy Skarb Państwa. A przypomnieć tu warto, że pracując na umowie o dzieło lub zlecenie, komornik ma prawo zabrać 100% naszej pensji, co rząd partii Prawo i Sprawiedliwość zapowiadał zmienić, ale po wygranych wyborach w 2015 r., pracowników pracujących na śmieciówkach najzwyczajniej olał. Tłumacząc łopatologicznie, taki człowiek jednym kliknięciem klawiaturę pozbawiony jest środków do życia oraz tym samym wykluczony zostaje z życia społecznego. Prosząc o drobne pod sklepem, od nikogo nie otrzyma nawet złotówki, gdyż choćby nawet ktoś chciał mu pomóc, to nie może, bo materialna waluta już nie istnieje. Scenariusz może brzmieć niesłychanie banalnie, ale jakże apokaliptycznie realnie.

Czy faktycznie powinniśmy szykować się do aż tak dramatycznych zmian, które wiążą się z wycofaniem gotówki?
"Przy obrocie gotówkowym trudno o cyfrową gospodarkę, a to jeden z naszych priorytetów" - mówił Tadeusz Kościński, bankowiec i urzędnik państwowy, podsekretarz stanu kolejno w Ministerstwie Rozwoju, Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii oraz Ministerstwie Finansów, a od 2019 r. minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego.
"Chcemy wszystkich przygotować na zmianę. Dlatego w ramach Programu wsparcia obrotu bezgotówkowego powstał fundusz, który w ciągu trzech lat zbierze 600 mln zł. Będzie on dotował terminale POS, które dla małych i średnich firm będą za darmo. Przez minimum rok nie poniosą one też kosztów transakcji".
Jak wskazywał Kościński, resort przedsiębiorczości pracował nad ustawą, która zmuszałaby do płatności kartą.
"Wszyscy, którzy posiadają kasę fiskalną, będą musieli przyjmować opłaty bezgotówkowe. Dzisiaj statystycznie jest to możliwe tylko w co drugim sklepie czy urzędzie, co powoduje, że wielu obywateli zniechęca się do korzystania z karty. Ustawa ma to zmienić" – zapowiadał Tadeusz Kościński.
Zakamuflowani za medialną mgłą prawdziwi władcy świata wiedzą, że wycofać gotówki się nie da z dnia na dzień, gdyż ludzie dostrzegają z tym związane zagrożenie dobrowolnego niewolnictwa. Potrzebują do tego zatem jakiegoś bodźca, czegoś, co przekona ludzi, by dobrowolnie założyli obroże. Czegoś, co będzie miało globalny zasięg, a przy okazji będzie testem grzeczności wobec każdej, idiotycznej zmiany, a ludzie ulegną każdemu nakazowi i zakazowi w imię dobrej zmiany. Czy czymś takim może być wywołanie globalnej pandemii, finansowanie mediów, których zadaniem jest tylko informowanie o coraz gorszej sytuacji? Światowa inflacja resetująca globalne gospodarki, gdzie nadarza się okazja do wielkich zmian – wymiana lub ewentualnie wycofanie gotówki? Jak najbardziej tak.

Wycofanie gotówki nie może nastąpić z dnia na dzień, ale będzie wprowadzane stopniowo etapami. Najpierw zaczną pojawiać się w mediach pojedyncze przypadki wykrycia wirusa na banknocie w jakiejś losowo wybranej placówce. Informacje tego typu zaczną się mnożyć, aż ludzie przekonani będą, że gotówka faktycznie przynosi zagrożenie. Zaczną się bać dotykać banknotów, co jest zamierzone w projekcie ludzi władzy prawdziwej, tej, która nigdy nie wychyla głów zza medialnych kulis. Kolejnym krokiem będą wybierane losowo placówki, które zrezygnują z płatności gotówkowej z oficjalnie przyjętym pretekstem zachowania zdrowia swoich klientów. Ciężko wyczuć od czego zaczną, ale stawiam na stacje benzynowe. Rozpocznie się efekt domina, gdzie kolejne placówki idąc tym tropem również zaczną wycofywać płatności gotówkowe, aż w końcu z czasem gotówka zostanie wycofana globalnie. Scenariusz zbyt fantastyczny? A cóż może być bardziej fantastycznego, niż sama prawda?

Dziś tylko od nas zależy, czy pozwolimy sobie nałożyć znamię Bestii z Apokalipsy, pozwalając się zniewolić. A ci, którzy dążą do panowania nad światem, mają cwany sposób, by przeniknąć do każdej komórki światowego organizmu, co szerzej wraz z dowodami przedstawiłem w notce Żydowski sposób na władzę.

13.04.2020

Tajemnica zdeformowanych czaszek

Jedną z największych zagadek archeologii są odnalezione ludzkie szczątki, których czaszki są nienaturalnie wydłużone. Współcześnie wiemy, że duża część z nich uległa sztucznej deformacji za życia w wieku niemowlęcym. Cichą tajemnicą pozostają jednak czaszki, gdzie wyklucza się sztuczną deformację oraz dlaczego niemal na całym świecie zniekształcano głowy niemowlaków? Kogo naśladowano i kim byli „ludzie”, których natura obdarzyła tak nietypowym wyglądem?


Zdeformowane czaszki różnych kultur świata
Zdeformowane czaszki Fot. YouTube
Deformowanie głowy to wspólna praktyka dla ludów Peru, Meksyku, plemion afrykańskich, niektórych wysp Oceanu Spokojnego, Australii, Oceanii, Kurdów, Egiptu, a także wielu innych kultur. Specjaliści wiedzą, że deformacji czaszki człowieka można dokonać tylko w okresie niemowlęctwa. Głowę niemowlęcia obwiązuje się mocno sznurkiem po uprzednim umieszczeniu jej między dwie cienkie deseczki lub ewentualnie mocno bandażuje. Efekty przychodzą z czasem — długim czasem, gdyż czaszka, rozrastając się, staje się nienaturalnie wydłużona dopiero po latach. Zazwyczaj trwa to od 6 do 9 lat i nie trzeba raczej specjalnie podkreślać, iż okres ten dla dziecka, mówiąc eufemistycznie, nie jest zbyt komfortowym okresem. Dlaczego zatem dorośli ludzie wystawiają swe własne dzieci na lata cierpień?
"Długie głowy są oznaką mądrości. Deformujemy głowy naszych dzieci, ponieważ to nasza prastara tradycja, która wywodzi się z podstawowych wierzeń naszego ludu".  - Opinia mieszkańców Oceanii.
Jakie to istoty w pradawnej przeszłości miały zdeformowane czaszki, które uchodziły za mędrców, że tradycja zachowała się do dziś? Jakiś wzorzec być musi, a odnalezienie go nie ułatwia fakt, że tradycja deformowania czaszek zachowała się w wielu kulturach rozsypanych po całym świecie.

Jezioro Flathead w zachodniej Montanie nazwanie jest tak, gdyż rdzenni mieszkańcy pobliskich terenów nazywali siebie Indianami Flatheads, czyli płaskogłowymi. Zdeformowane i wydłużone czaszki mieli Indianie z plemion Chenooków. I rzecz jasna tak też wyglądali. Dzięki wykopaliskom archeologicznym wiemy, że Olmekowie i Majowie stosowali deformowanie czaszek. Wiadomo, że zdeformowane czaszki mieli Echnaton, Tutanchamon, Meritaton i Nefertiti, czyli władcy starożytnego Egiptu. Ortodoksyjni archeolodzy, jak również zwolennicy izolacjonizmu zgodnie twierdzą, iż zwyczaj deformowania czaszek powstał w mniej więcej tym samym okresie, ale żadna kultura nie przejmowała tych praktyk od innych, gdyż były od siebie zbyt bardzo oddalone. Dziwne się wydaje, by nagle pewni ludzie w Ameryce Północnej, wyspie na Oceanie Spokojnym, Australii i Malcie wpadli na dokładnie ten sam pomysł w dokładnie tym samym czasie obwiązywania czaszek swoich dzieci w wieku niemowlęcym. Idąc tym tropem, powinniśmy być niemal pewni, że dzisiejsi członkowie plemion lasów tropikalnych są w posiadaniu wiedzy na temat rozszczepienia atomu, skoro cudowne światełko pomysłów błyska w tym samym czasie na rozległych terenach. Ironia zamierzona, gdyż tak dziwna praktyka stosowana od tysiącleci powinna budzić ciekawość i chęć wyjaśnienia zjawiska, zamiast powiedzieć — przypadek, bez podejmowania spekulacji. Tak łatwo tej sprawy nie da się zamieść pod dywan.

Analiza DNA zdeformowanych czaszek prainkaskiej kultury Paracas dała zaskakujące rezultaty. Oczywiście i w tym przypadku ortodoksyjna nauka twardo stoi przekonaniem, że pradawni mieszkańcy dzisiejszych terenów Peru sami sztucznie deformowali czaszki. Ale nie tym razem!

W mitochondrialnym DNA (mtDNA) wykryto mutacje o niespotykanym charakterze. Badania zdeformowanych czaszek ludu Paracas wykazują, że mamy do czynienia z nowym gatunkiem człowieka, odmiennym od Homo sapiens, neandertalczyka czy denisowian, co dowodzi jednocześnie, iż czaszki odnalezione w Peru nie są sztucznie zdeformowane, ale ich zniekształcenie jest naturalnym procesem. Jakby tego było mało, badania genetyczne wykazały, że lud Paracas mógł być tak odmienny pod względem biologicznym, że nie mógłby skrzyżować się z człowiekiem współczesnym. Ponadto dodatkową anomalię stanowi fakt, że w badanych czaszkach z Peru występuje pojedyncza kość ciemieniowa, podczas gdy u Homo sapiens jest ona parzysta.

Czyż w świetle powyższych wyników badań nie mamy prawa odczuwać co najmniej tuszowania historii człowieka? W wielu kulturach do dzisiaj trwa przekonanie, że zdeformowana czaszka jest oznaką mądrości. Zdeformowane czaszki mieli władcy starożytnego Egiptu, za których panowania wzniesiono ogromne piramidy — żywe symbole doskonałej wiedzy inżynieryjnej. I ostatnie najważniejsze pytanie, czy w pradawnej przeszłości istniała rasa bardzo inteligentnych istot, których starożytne przekazy z całego świata zgodnie nazywają bogami? Bogami, którym nieobca była doskonała wiedza genetyczna!

15.03.2020

Pandemia koronawirus COVID-19 bronią biologiczną?

Żyjemy w czasach błyskawicznie rozwijających się technologii w niemal każdej dziedzinie. Co wczoraj było fantastyką, dzisiaj jest rzeczywistością. Najszybciej jednakże rozwija się technologia cichego i masowego zabijania. Broń klimatyczna, elektromagnetyczna, radiologiczna, chemiczna oraz... biologiczna. Czy koronawirus SARS-CoV-2 COVID-19 jest nowoczesną bronią biologiczną?


Aktualna mapa z zakażeniami coronavirus na świecie
Mapa z aktualnymi danymi coronavirus
Niedorzecznie byłoby twierdzić, że każda epidemia i pandemia w historii świata miała podłoże wojenne. Ludzkość na danym etapie rozwoju po prostu nie byłaby w stanie stworzyć zabójczego wirusa. Krótko można tu wymienić najbardziej katastrofalne epidemie w dziejach świata.

Lata 165–180 – epidemia ospy prawdziwej w Imperium Rzymskim.

Chorobę przynieśli ze sobą żołnierze wracający z Bliskiego Wschodu. Epidemia odebrała życie 5 milionom istnień, ale podłożyła też podwaliny pod naukę epidemiologii. Ospa prawdziwa jest wirusem o wysokiej śmiertelności – 7%-10% u osób szczepionych oraz nawet do 30% u tych, które się nie zaszczepiły. Epidemia w Imperium Rzymskim powtórzyła się na latach 251 – 266. W roku 1963 we Wrocławiu miała miejsce ostatnia w Europie epidemia ospy prawdziwej. Niechlubną ciekawostką jest to, iż ospę rozpoznano dopiero po 1,5 miesiąca od pierwszego zachorowania. Czy wirus ospy prawdziwej może być użyty jako broń biologiczna? Jak najbardziej. Po raz pierwszy wirus ospy prawdziwej zastosowali jako broń biologiczną biali kolonizatorzy Ameryki Północnej w 1763 r. przeciw Indianom atakującym ich w okolicach Fort Pitt, używając ohydnego podstępu. Nie mogąc dać rady w uczciwej walce walecznym Indianom ze szczepu Ottawa, Jeffrey Amherst kazał  podarować im w ramach „przyjaznego gestu” koce i chusty zakażone wirusem. Ospa zdziesiątkowała nie tylko wojowników, ale głównie ich rodziny; kobiety, dzieci i starców. Może słowo zdziesiątkowała użyte jest tu aż nazbyt eufemistycznie, gdyż po Indianach pozostała jedynie nazwa, o czym szerzej w notce „Geneza terroryzmu”. Ospa prawdziwa znajdowała się w arsenale broni biologicznych ZSRR i była składowana w wojskowym kompleksie w Zagorsku w ilości około 20 ton! 

Ospa prawdziwa jest jedyną chorobą ludzi uznaną przez Światową Organizację Zdrowia, w 1980, za całkowicie eradykowaną. Jak na ironię jednak ospa prawdziwa (variola veravariola minor, variola maior) jest dziś w czołówce potencjalnie najbardziej niebezpiecznych broni biologicznych.

Epidemie dżumy – Czarna Śmierć.

Lata 541–542 – epidemia dżumy w Cesarstwie Bizantyńskim, nazywana dżumą Justyniana. Źródłem zakażenia było zboże przywożone na statkach z Egiptu. Kronikarze bizantyjscy podali dane o 10 tysiącach zgonów w trakcie jednego dnia, a ogólnie epidemia uśmierciła 40% mieszkańców Konstantynopola. Epidemia dżumy dotknęła także Europę w latach 1346-1352, zabijając 1/3 mieszkańców całego kontynentu europejskiego. Czarna Śmierć ponownie zaatakowała Londyn w roku 1665. Zdaniem badaczy zmarło wtedy od 75 000 do 100 000 osób, około piątej części populacji miasta. Uważa się, że była to dżuma, wywołana przez bakterię Yersinia pestis, której roznosicielami były szczury. W roku 1707 epidemia dżumy wybuchła w państwach biorących udział w wojnie północnej. Czy dżuma może być użyta jako broń biologiczna? Jak najbardziej. Zbrodnicze eksperymenty z dżumą jako bronią bakteriologiczną prowadzili japońscy wojskowi w latach 1937–1945 w jednostce „731” na terenie Mandżurii, dowodzonej przez gen. Shiro Ishiiego, który po wojnie otrzymał od rządu USA gwarancję nietykalności za udostępnienie wyników badań. W okresie zimnej wojny prowadzone były przez ZSRR i Stany Zjednoczone badania nad odmianami pałeczki dżumy mogącymi mieć zastosowanie jako broń biologiczna.

Rok 1918 – pandemia grypy, która zabiła 50 milionów ludzi (tzw. grypa „hiszpanka”).

Pandemia przetoczyła się w okresie 12 miesięcy w latach 1918–1919, w trzech osobnych falach, przez Europę, Azję, Afrykę i Amerykę Północną. Podczas epidemii zachorowało łącznie 500 mln ludzi, z czego zmarło prawdopodobnie od 50 do 100 mln osób, co w porównaniu do ofiar I wojny światowej stanowi przerażająco dużą liczbę.

Lata 1957-1958 – pandemia grypy azjatyckiej.

Pandemia grypy typu H2N2, która wybuchła w Chinach w 1957, rozprzestrzeniła się do innych krajów i trwała do 1958 roku. Pochłonęła wówczas od 1 do 4 milionów ludzi. Po mutacji powstał wirus H3N2, który wywołał później grypę Hong-Kong.

Lata 1968-1970 – epidemia grypy Hong-Kong.

Kontynuacja grypy azjatyckiej, o czym była mowa wyżej. Grypa Hong-Kong uśmierciła od 750 tys. do 1 mln osób.

Lata 2009-2010 – grypa meksykańska.

Pandemia grypy A/H1N1v trwająca od 11 czerwca 2009 do 10 sierpnia 2010, spowodowana przez szczep wirusa grypy A/H1N1, będącą zmutowaną wersją wirusa świńskiej grypy. Obecność tego wirusa potwierdzono w większości krajów na wszystkich kontynentach. Rodzaj grypy, który wywołał pandemię, był wynikiem fuzji genowej kilku odmian wirusa H1N1, w tym grypy ludzkiej, dwóch rodzajów świńskiej grypy oraz ptasiej grypy. Dokładne dane o ofiarach śmiertelnych nie są znane, gdyż wirus zabijał ludzi na całym świecie. Wirus grypy meksykańskiej jak najbardziej może być użyty jako broń biologiczna. Swego czasu istniały uzasadnione przesłanki, że epidemia jest dziełem koncernów farmaceutycznych, które wykorzystały ją do promocji uniwersalnej szczepionki przeciwko grypie dla zwiększenia zysków. Nieoficjalnie twierdzi się także, że wirus powstał w wojskowych laboratoriach USA.

Rok 2019-???? –  pandemia wirusa SARS-CoV-2 (2020), seria zachorowań na zakaźną chorobę COVID-19.

Seria zachorowań na zakaźną chorobę COVID-19 wywoływaną przez wirusa SARS-CoV-2, występująca od połowy grudnia 2019 r., zakwalifikowana przez Światową Organizację Zdrowia jako pandemia 11 marca 2020 r. Obecna pandemia, z którą aktualnie zmagamy się wszyscy. Na dzień 27 maja 2021 r. (dane aktualizowane) COVID-19 przyczynił się do śmierci (podana liczba uwzględnia zgony ludzi, u których wykryto COVID-19, ale chorowali również na inne choroby, które mogły doprowadzić do śmierci nawet wtedy, gdyby koronawirusa nie wykryto - liczba zgonów bez występowania chorób współistniejących nie jest znana) 3 493 484 osób we wszystkich krajach występowania, a liczba osób zarażonych przekracza  168 163 454. Aktualne dane można także śledzić online na stronie Coronavirus COVID-19 Global Cases by the Center for Systems Science and Engineering oraz COVID‑19 Information & Resources.

Czy coronavirus COVID-19 może być bronią biologiczną? Mike Adams stanowczo twierdzi, że tak. A przynajmniej na łamach Naturalnews stara się dowieść, iż coronavirus COVID-19 powstał w ludzkich laboratoriach. Dowód ma znajdować się w samym wirusie: narzędzia wprowadzania zmian w genie są nadal obecne jako pozostałości w kodzie genetycznym. Ponieważ te unikalne sekwencje genów nie występują przypadkowo, są zatem dowodem na to, że wirus został zaprojektowany przez naukowców w laboratoriach.

„Na podstawie niedawno opublikowanych prac naukowych ten nowy koronawirus ma bezprecedensowe funkcje wirusologiczne, które sugerują, że do jego stworzenia mogła być wykorzystywana inżynieria genetyczna. Wirus przedstawia poważne cechy kliniczne, dlatego stanowi ogromne zagrożenie dla ludzi". – Dr Yuhong Dong

Chińskie laboratoria BSL-4 doświadczyły wielu przypadkowych uwolnień szczepów SARS, a ten nowy koronawirus został obecnie potwierdzony jako zmodyfikowany szczep, który został wykorzystany w badaniach broni biologicznej. Innymi słowy, kodowanie genomu w wirusie nie jest naturalne. Czy zatem mamy do czynienia z nową, biologiczną bronią? Zainteresowanych odsyłam do oryginalnego artykułu na stronie Naturalnews.

Francuski wirusolog, współodkrywca HIV w 1983, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny, Luc Montagnier także dopisał się do listy tych naukowców, którzy obstają przy zdaniu, że COVID-19 powstał w ludzkich laboratoriach. W wywiadzie dla kanału CNews we Francji Montagnier stwierdził, że wirus został zaprojektowany przez biologów molekularnych. Podkreślił, że zawiera on genetyczne elementy HIV, zaznaczając jednocześnie, że jego cechy nie mogły powstać naturalnie. Montagnier wskazał również, że nie był pierwszym naukowcem, który stwierdził, że koronawirus został stworzony w laboratorium. Wcześniej, 31 stycznia 2020 r., Grupa badawcza z Indii opublikowała artykuł sugerujący, że aspekty wirusa były „niesamowicie podobne” do HIV. Podsumowując, naukowcy stwierdzili, że ich odkrycia sugerują, że wirus miał „niekonwencjonalną ewolucję” i że dalsze badania były uzasadnione. Podczas gdy naukowcy później wycofali swoją pracę, Montagnier powiedział, że zostali do tego „zmuszeni”.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w roku 1986, profesor biologi Jakob Segal, opublikował książkę pt. „AIDS—Its Nature and Origin” (Segal Raport), w której wykazał, że AIDS nie mógł w żaden sposób narodzić się naturalnie. Utrzymuje on, iż w tajnym laboratorium w Fort Detrick w latach 70., naukowcy będący na liście płac Pentagonu, połączyli wirusy VISNY, śmiertelne dla niektórych zwierząt, z wirusem białaczki T o nazwie HTLV – 1. Efektem tego połączenia było powstanie nowej śmiertelnej na ogromną skalę broni biologicznej. Wirus HIV nie był ani naturalny i ani przypadkowy.

W lutym 2020 r. osobny artykuł badawczy opublikowany przez naukowców z South China University of Technology sugerował, że wirus „prawdopodobnie” pochodzi z laboratorium w Wuhan, mieście, w którym został po raz pierwszy zidentyfikowany. Co znamienne Wuhan National Biosafety Laboratory (中国科学院武汉病毒研究所) jest uważany za jedyne laboratorium w Chinach przeznaczone do badania wysoce niebezpiecznych patogenów, takich jak Ebola i SARS . Artykuł chińskich naukowców został wycofany podobnie, jak artykuł indyjskich badaczy.

Patrząc na przerażającą liczbę zgonów spowodowanych COVID-19 nie można oprzeć się wrażeniu, że SARS-CoV-2 byłby idealnym narzędziem użytym jako broń biologiczna. Jednakże Biuletyn Światowej Organizacji Zdrowia całkowicie temu przeczy. Wskaźnik śmiertelności z powodu zakażenia COVID-19 na podstawie danych dotyczących seroprewalencji jak na ironię jest bardzo niski, wahając się w zależności od warunków regionalnych w granicach do 0,23%. Warto tu zaznaczyć, że w Polsce śmiertelność na grypę waha się w granicach od 0,1% do 0,5%. Na podstawie analizy wykazanej w biuletynie WHO wnioski nasuwają się same...

Nie COVID-19 zabija, ale panika związana z pandemią


Skąd zatem aż tak ogromna liczba zgonów? Główną przyczyną masowej śmiertelności nie jest sam COVID-19, ale panika wywołana pandemią. W Polsce zaobserwowano nagły spadek zachorowań na grypę, którą często mylono z COVID-19. W takim przypadku choroba zmieniła jedynie nazwę, ale nie została wyeliminowana. Polska służba zdrowia skupiła całą uwagę na leczeniu przypadków związanych z COVID-19, ignorując niemal całkowicie chorych, którzy wymagają natychmiastowej pomocy medycznej, ale u których COVID-19 nie wystąpił. Zaniedbania polskiego rządu oraz polskiej służby zdrowia doprowadziły do tego, że nastąpiła cała gigantyczna fala zgonów. Tu trzeba powiedzieć otwarcie, że zgonów nie na COVID-19, ale zgonów z powodu paniki wywołanej pandemią. Reasumując wobec powyższego, wątpliwe jest, aby SARS-CoV-2 wykorzystany został, jako skuteczna broń biologiczna. Przynajmniej nie bezpośrednio, choć jak się okazuje pośrednio już całkiem inaczej to wygląda.

Nie chcę oficjalnie wygłaszać własnego zdania, czy mamy do czynienia z najnowszą amunicją biologiczną. Nie chcę, ale... Manipulujemy genami od lat pradawnych, aż do czasu, kiedy doprowadzimy do kolejnej zagłady cywilizacji. Genetyka – nauka pradawnych bogów i naukowców... zagłady?

23.02.2020

UFO, KGB i CIA – Incydent na Syberii

Incydent w Roswell z 1947 r. należy do najsłynniejszych wydarzeń z udziałem UFO w dziejach historii. Ale czy USA jest krajem, mającym monopol na relacje obecności obcych na Ziemi? Odtajnione w 1993 r. akta CIA dowodzą, że w byłym Związku Radzieckim dochodziło do równie licznych co w USA spotkań z UFO, a nawet do zbrojnych starć, jak ta rozegrana na Syberii, gdzie doszło do zestrzelenia niezidentyfikowanego obiektu latającego, co w odwecie poskutkowało licznymi ofiarami śmiertelnymi żołnierzy Armii Czerwonej. KGB jednakże przez długie lata skutecznie tuszowało i ukrywało podobne incydenty.


Odtajnione akta CIA na temat UFO na Syberii
Odtajnione akta CIA Foto: cia.gov
Z odtajnionych przez CIA akt dowiadujemy się o niezwykle tajemniczym i równie dramatycznym wydarzeniu, które rozegrało się na mroźnych pustkowiach Syberii. Namierzony niezidentyfikowany obiekt latający (UFO) w pobliżu bazy wojskowej na Syberii miał zostać zestrzelony przez sowieckie wojsko. Uszkodzony pojazd spadł na ziemię, ale, jak chwilę później się okazało, bez uszczerbku na zdrowiu załogi. Według relacji dwóch naocznych świadków z pojazdu wyszło pięć humanoidów, którzy mieli się zdematerializować, by po chwili przybrać kształtu czegoś w rodzaju świecących, kryształowych brył (w tym miejscu relacje nie są ścisłe). Obcy w odwecie mieli użyć broni, która być może jest tu najistotniejszym punktem, gdyż podobnej nasza zaawansowana cywilizacja nie zna. Przeciw sowieckim żołnierzom użyto bowiem czegoś w postaci nieznanych promieni, które natychmiast zamieniły 23 żołnierzy w kamienne bryły, które tuż po ataku się rozpadły.

Syberia skrywa wiele niewyjaśnionych do dziś wydarzeń – katastrofa tunguska, którą nieoficjalnie, ale na poważnie łączy się z promieniami śmierci N. Tesli, czy chociażby Tragedia na Przełęczy Diatłowa, gdzie w 1959 roku, na wschodnim stoku góry Chołatczachl (ros. Холатчахль), w północnej części Uralu, dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy poniosło śmierć w niewyjaśnionych ostatecznie do dziś okolicznościach. Do dzisiaj niewyjaśniona jest sprawa Diabelskiego Cmentarza, w którego kręgu każde zwierzę padało trupem, a kilkudziesięciu badaczy zjawiska zginęło lub przepadło bez wieści. Czarna tęcza, mongolski robak śmierci, zły śnieg czy też tajemnicze światła nad Tajgą to tylko kilka mniej lub bardziej znanych sekretów Syberii. O wielu nie dowiemy się nigdy za sprawą skutecznego kamuflażu rosyjskich służb. Syberia za żelazną kurtyną jest bez wątpienia jednym z najbardziej tajemniczych terenów świata.

Odtajnione akta CIA świadczą o tym, że incydent z UFO na Syberii musiał mieć miejsce, w przeciwnym wypadku bowiem agenci CIA nie zainteresowaliby się tą sprawą. KGB miało wiele do ukrycia z powodu śmiertelnej, nieznanej nam do dziś broni obcych. Załóżmy, że relacja dwóch naocznych świadków, byli to sowieccy żołnierze, którzy w jakiś sposób uniknęli zagadkowych promieni, są prawdziwe. Skłania to w pierwszym rzędzie do wyjaśnienia zjawiska natychmiastowej zmiany ciała w kamień.

Medycynie znana jest rzadka choroba Fibrodysplasia ossificans progressiva (FOP), zwana potocznie „syndrom człowieka z kamienia”, która dopada jedną osobę na 2 miliony. W organizmach ofiar dokonują się rzeczy przerażające. Mięśnie, ścięgna, wiązadła oraz inne tkanki łączne stopniowo przemieniają się w kości. Nieprawidłowość ta jest efektem wady genetycznej. W ich organizmach występuje nadmierna ilość białka BMP-4. Ale to znana nam choroba i czy może mieć coś wspólnego z bronią obcych? Choroba FOB nie prowadzi jednak do natychmiastowej petryfikacji ciała. Podstawowym warunkiem fosylizacji jest szybkie przykrycie szczątków martwych organizmów osadem, co odcina dostęp tlenu powodującego szybki rozkład organizmu, a także umożliwia przemiany chemiczne i mineralogiczne szczątków. Ten proces jest jednak niezwykle długotrwały, a sowieccy żołnierze ulegli skamienieniu natychmiast. Tafonomia (nauka badająca pośmiertny los szczątków organicznych) nie zna możliwości przyspieszenia procesów fosylizacji. Jeśli taka technologia jest w zasięgi wiedzy obcych, to nie tylko KGB, ale także CIA miało co ukrywać.

Według Biblii Bóg zniszczył deszczem siarki i ognia z nieba całą okolicę Sodomy, wraz ze wszystkimi jej mieszkańcami, a także roślinnością. Z zagłady ocaleli jedynie, uprzedzeni w przeddzień zagłady przez aniołów Lot z córkami i żoną. Żona Lota wprawdzie uszła z zagłady Sodomy, ale została zamieniona w „słup soli”, ponieważ złamała ścisły zakaz spoglądania za siebie podczas ucieczki.

Według wierzeń Indian Zuni dwaj synowie boga słońca zwani Ahayata przybyli do ludzi na latających tarczach, by towarzyszyć im podczas długiej wędrówki do Itiwanna, gdzie Zuni żyją do dziś. Ahayata mieli otrzymać owe latające tarcze od swego niebiańskiego ojca. Oprócz tego, że mogli w nich latać nad ziemią i wodą, latające tarcze posiadały moc wywoływania deszczu oraz... działać miały jak potężna broń, wysyłająca świetlne promienie, które zamieniać miały żywe istoty w kamienie.

Może w pradawnych mitach, legendach i wierzeniach przekazywanych z pokolenia na pokolenie jest więcej prawdy, niż nam się wydaje. O prawdach tych dowiadujemy się po długich latach, gdyż zarówno służby, jak i religie skutecznie kamuflują swe tajemnice.