„Ujrzawszy go bogini, wnet gniewem motana,
Nieostrożnego wodą pokrapia młodziana
I wyjawiwszy słowy smutne przeznaczenie,
Skropionej głowie rogi przyprawia jelenie,
I uszy mu zaostrza i przedłuża szuję,
Nagle sierść nakrapiana ciało jego kryje;
Ramiona mu w golenie, ręce przeszły mu w nogi.
Wódz, dawniej nieulękły, teraz pełen trwogi,
Ucieka, sam zdumiony, że tak rączy w biegu...”
Owidiusz - „Przemiany”
Ukrywane odkrycia archeologiczne dowodzą, że pradawne cywilizacje dysponowały wiedzą, którą dziś sami odkrywamy także w dziedzinie genetyki.
Czaszka z Teksasu Foto. YouTube |
Treść zbyt fantastyczna, aby była prawdziwa. Nikt nie wątpił, że poematy są wytworem bujnej wyobraźni. Jedynie dla nielicznych dzieła spisane przez Homera stanowiły coś więcej niż jedynie fantazja.
Jednym z tych nielicznych, a może nawet jedynym człowiekiem, który od dzieciństwa pochłonięty był przygodami Odyseusza, Achillesa i innych bohaterów tychże poematów, był niemiecki archeolog Henryk Schliemann (1822 – 1890). Nigdy nie zwątpił w prawdziwość treści eposów i poświęcił życie, aby udowodnić światu, iż opisani bohaterowie istnieli realnie. W roku 1873, po licznych porażkach wreszcie odkopał ruiny grodu Priama – Troję. Udowodnił nie tylko to, że Troja istniała naprawdę, ale i być może przede wszystkim, iż spisane przez Homera przekazy ustne opisują autentyczne wydarzenia.
Historyk Euzebiusz żyjący w IV wieku przytacza w swych dziełach wiedzę kapłana egipskiego, Manethona:
Jednym z tych nielicznych, a może nawet jedynym człowiekiem, który od dzieciństwa pochłonięty był przygodami Odyseusza, Achillesa i innych bohaterów tychże poematów, był niemiecki archeolog Henryk Schliemann (1822 – 1890). Nigdy nie zwątpił w prawdziwość treści eposów i poświęcił życie, aby udowodnić światu, iż opisani bohaterowie istnieli realnie. W roku 1873, po licznych porażkach wreszcie odkopał ruiny grodu Priama – Troję. Udowodnił nie tylko to, że Troja istniała naprawdę, ale i być może przede wszystkim, iż spisane przez Homera przekazy ustne opisują autentyczne wydarzenia.
Historyk Euzebiusz żyjący w IV wieku przytacza w swych dziełach wiedzę kapłana egipskiego, Manethona:
„Spłodzili (bogowie) ludzi o podwójnych skrzydłach; do tego jeszcze innych o poczwórnych skrzydłach i dwóch twarzach i o jednym ciele i dwóch głowach, kobiety i mężczyzn, i o dwóch naturach, męskiej i żeńskiej; następnie jeszcze innych ludzi o udach kozich i z rogami na głowach; i jeszcze innych o nogach końskich, i innych o kształcie końskim z tyłu i kształcie ludzkim z przodu; spłodzili także byki o ludzkich głowach i psy o czterech korpusach, których ogony, podobnie jak ogony ryb, wychodziły z tylnej części ciała; także ludzi i wiele innych potworów”.
Prawdziwość tych relacji podważać może dziś każdy, jednak na pewno powagę zachowają dzisiejsi genetycy. Euzebiusz pisze dalej: „[...] i mnóstwo fantastycznych stworzeń różnorodnie ukształtowanych i różniących się sobą, których podobizny ustawiali obok siebie i przechowywali w świątyni w Belos”. Figurki, rzeźby i malowidła z takimi malowidłami archeolodzy odkopywali już od dawna, wystarczy odwiedzić jakiekolwiek muzeum ze starożytnymi artefaktami, aby się o tym przekonać na własne oczy.
Czy coś takiego było możliwe i realne? Czy zbyt fantastyczne jak niegdyś Homerowe dzieła? Pamiętajmy o przygodach Odyseusza, który spotykał na swej drodze nie tylko „zwykłych” ludzi, a Schliemann udowodnił, iż Troja istniała naprawdę. A może już dawno jest to możliwe, ale o tym jeszcze nie wiemy?
Zatajane odkrycia archeologiczne |
W labiryncie na Krecie mieszkał Minotaur – na pół byk i na pół człowiek, który tyranizował mieszkańców wyspy. Homer opisuje cyklopów z jednym okiem oraz syreny – piękne kobiety do połowy z płetwami zamiast nóg. Centaurów starożytne legendy przedstawiają jako pół człowieka i pół konia. Pegaz to koń ze skrzydłami. Zagadki piramid w Egipcie pozostają tajemnicą do dzisiaj. Mamy jedynie ślady i dowody na ogromną wiedzę tamtejszych kapłanów nie tylko w dziedzinach astronomii, fizyki, geometrii, matematyki, ale.. także w dziedzinie inżynierii genetycznej. Nietrudno zauważyć jakby na straży tej tajemnej wiedzy leżącego Sfinksa. W Egipcie jednak odnaleźć można inne osobliwości jak ciało lwa z głową barana, psa z głową człowieka, kozła z głową człowieka, ciało barana z głową ptaka, ciało człowieka z głową krokodyla oraz wyżej wymieniony gigantyczny lew z głową człowieka. Wszystkie te hybrydy spoglądają w pustą przestrzeń przed siebie, jakby chciały jednym chórem wykrzyczeć głośne ostrzeżenie dla przyszłych cywilizacji, o treści:
Czy takie ostrzeżenie wystarczy?
W British Muzeum znajduje się obelisk asyryjskiego króla Salmanasara II, na którym widnieją stworzenia o ludzkich głowach i korpusach lwów. Płaskorzeźba ta jest o tyle ważna i budząca przerażenie, że stworzenia te prowadzone są na łańcuchach. Obelisk podpisany jest pismem klinowym i tłumaczy się go „człekokształtne stworzenia prowadzone do niewoli”. Czy dziś w zoo można zobaczyć takie stworzenia? Tłumaczone pismo klinowe zawsze traktuje się jako dowód historyczny, zatem takie stworzenia musiały istnieć w prawdziwym świecie IX – X wieku p.n.e. Ewolucja raczej nie mogła wyprodukować takie monstra, ale skoro istniały, to musiały one zostać „wyprodukowane” w wyniku modelowania genetycznego. Obecni genetycy, choć może nie wszyscy publicznie, ale jednak tu rację przyznają.
Kultury Olmeków, Majów, Azteków czy Inków dostarczają nam coraz więcej dowodów na doskonałą znajomość genetyki w czasach ich panowania, pomimo że Kościół katolicki tak skrupulatnie je niszczył. Dowody te były cały czas w zasięgu ręku, jednak niewidoczne z powodu bardzo małej lub żadnej wiedzy konkwistadorów, aby można je było zobaczyć we właściwym świetle. Zaszyfrowaną wiedzę uznano oczywiście za zabobony i szatańskie dzieła. Na terenach Ameryki Północnej, Południowej a szczególnie Środkowej, można znaleźć całą gamę symboli o znaczeniu biologicznym. Dla samego zobrazowania tego faktu można podać kilka ważnych odkryć w tym, co przetrwało do naszych czasów.
Kodeks Borgia (trzydziesta strona) – skręcone pasma drogocennych kamieni symbolizujące życie, dziś znamy jako podwójną helisę DNA. Rysunek człowieka połączonego pępowiną z pasmami drogocennych kamieni identyfikuje się jako wyższe organizmy wielokomórkowe wyrastające z plemników i jaj, których połączenie zapoczątkowuje nowy cykl podziałów różnicowania się komórek. Podobizny symboli w Kodeksie Nuttall, odzwierciedlają dzisiejsze zdjęcia mikroskopowe. Znajdujemy tam strukturę osłonki przejrzystej wokół oocytu, jaja przed owulacją. Prążki chromosomu ssaka. W innych Kodeksach i rysunkach naskalnych kontynentów amerykańskich naukowcy odnaleźli strukturę atomu, pasma DNA z trypletami kodu genetycznego, schemat widełek replikacyjnych DNA, chromosomy biwalentne i wiele innych, które nauka dopiero odkrywa. Zbyt mało tu miejsca na szczegółowe wymienianie wszystkiego. Zainteresowanych tym tematem odsyłam do książki Macieja Kuczyńskiego pt. „Czciciele węża”, w której autor opisuje te kwestie dość obficie.
„Nie manipulujcie genami nigdy w ogóle, jeśli do tego nie dorośliście moralnie!”.
Czy takie ostrzeżenie wystarczy?
W British Muzeum znajduje się obelisk asyryjskiego króla Salmanasara II, na którym widnieją stworzenia o ludzkich głowach i korpusach lwów. Płaskorzeźba ta jest o tyle ważna i budząca przerażenie, że stworzenia te prowadzone są na łańcuchach. Obelisk podpisany jest pismem klinowym i tłumaczy się go „człekokształtne stworzenia prowadzone do niewoli”. Czy dziś w zoo można zobaczyć takie stworzenia? Tłumaczone pismo klinowe zawsze traktuje się jako dowód historyczny, zatem takie stworzenia musiały istnieć w prawdziwym świecie IX – X wieku p.n.e. Ewolucja raczej nie mogła wyprodukować takie monstra, ale skoro istniały, to musiały one zostać „wyprodukowane” w wyniku modelowania genetycznego. Obecni genetycy, choć może nie wszyscy publicznie, ale jednak tu rację przyznają.
Kultury Olmeków, Majów, Azteków czy Inków dostarczają nam coraz więcej dowodów na doskonałą znajomość genetyki w czasach ich panowania, pomimo że Kościół katolicki tak skrupulatnie je niszczył. Dowody te były cały czas w zasięgu ręku, jednak niewidoczne z powodu bardzo małej lub żadnej wiedzy konkwistadorów, aby można je było zobaczyć we właściwym świetle. Zaszyfrowaną wiedzę uznano oczywiście za zabobony i szatańskie dzieła. Na terenach Ameryki Północnej, Południowej a szczególnie Środkowej, można znaleźć całą gamę symboli o znaczeniu biologicznym. Dla samego zobrazowania tego faktu można podać kilka ważnych odkryć w tym, co przetrwało do naszych czasów.
Kodeks Borgia (trzydziesta strona) – skręcone pasma drogocennych kamieni symbolizujące życie, dziś znamy jako podwójną helisę DNA. Rysunek człowieka połączonego pępowiną z pasmami drogocennych kamieni identyfikuje się jako wyższe organizmy wielokomórkowe wyrastające z plemników i jaj, których połączenie zapoczątkowuje nowy cykl podziałów różnicowania się komórek. Podobizny symboli w Kodeksie Nuttall, odzwierciedlają dzisiejsze zdjęcia mikroskopowe. Znajdujemy tam strukturę osłonki przejrzystej wokół oocytu, jaja przed owulacją. Prążki chromosomu ssaka. W innych Kodeksach i rysunkach naskalnych kontynentów amerykańskich naukowcy odnaleźli strukturę atomu, pasma DNA z trypletami kodu genetycznego, schemat widełek replikacyjnych DNA, chromosomy biwalentne i wiele innych, które nauka dopiero odkrywa. Zbyt mało tu miejsca na szczegółowe wymienianie wszystkiego. Zainteresowanych tym tematem odsyłam do książki Macieja Kuczyńskiego pt. „Czciciele węża”, w której autor opisuje te kwestie dość obficie.
Centaur Nessos |
Gorzej, jeśli takie eksperymenty wymykają się spod kontroli. Wtedy biada wam bogowie imperialiści. W starożytnych tekstach przecież można takie wzmianki znaleźć. Biblia, a jakże i jak najbardziej opisuje bunt aniołów i walki z gigantami. Mogła też sama natura upomnieć się o swoje, a wiadomo powszechnie, iż kto z naturą zadrze, ten z góry staje na przegranej pozycji. Człowiek ignorując prawa naturalne, mógł wywołać szereg niespodziewanych odwetów z jej strony. Plagi, zarazy, epidemie chorób czy niekontrolowane reakcje fauny i flory. To tylko hipotezy.
Najważniejsze i najgroźniejsze jest jednak tu to, że obecni ludzie również pragną dorównać bogom i w niczym nie być w tyle. Chcą ujarzmić naturę. Zabawa w Pana Boga rozpoczęła się już dawno. Wynikiem tego może być tylko jedno – kolejna zagłada tym razem naszej cywilizacji.
Obecni genetycy wypowiedzieli wojnę Naturze, otwierając front na produktach rolnych i żywnościowych. Skrzyżowali już ziemniaka z kalafiorem, pomarańczę z cytryną, pomidora z limonką, pomidora z papryką, czosnek z cebulą i wiele innych warzyw i owoców z czym się tylko da. Nawet truskawka jest już mutantem. Rynek jest już przepełniony genetycznie modyfikowaną żywnością, tyle tylko, że do tych hybryd jakoś nie potrafią wszczepić i wzbogacić, a co najmniej nie stracić na wartościach mineralnych i witamin. A te są niezbędne, organizm nie nasyci się jedynie poprzez wzrok pięknie wyglądających warzyw i owoców. Mamy zatem całym rokiem wszelakie warzywa i owoce, nawet te, które widzimy pierwszy raz w życiu, coraz piękniejsze, większe i coraz bardziej szkodliwe dla zdrowia. Ale to nic, bo tu nie chodzi o zdrowie, ale o pieniądze.
Po sukcesach w genetycznym modelowaniu roślin genetycy podnieśli sobie poprzeczkę, sięgając do świata owadów i niższych stworzeń. Już w roku 1956 w Brazylii, naukowcy połączyli ze sobą dwa gatunki pszczół, łagodną pszczołę europejską z agresywną pszczołą afrykańską. Oczywiście wszyscy wiemy czym te zamiary, a potem czyny były podyktowane oficjalnie. Miód uzyskany z takich pszczół miał być lepszy, zdrowszy i oczywiście droższy. Pszczołom mutantom wystarczył rok, aby w 1957 roku zbuntować się i wydostać na wolność w liczbie 27 rojów hybryd wzbogaconych nowym, bardzo silnym jadem. Rzecz jasna pszczoły te stały się również bardziej agresywne i większe oraz zaczęły atakować także ludzi. Wymknęły się całkowicie spod kontroli i rozpoczęły życie na własną rękę. Ostatni ich atak na ludzi zanotowano kilkanaście lat temu w Meksyku. Póki co hybrydy górą i na pewno jeszcze usłyszymy o nich, tyle że wtedy nie dowiemy się z TV, skąd one się wzięły i dlaczego są aż tak niebezpieczne.
Amerykański stan Minnesota słynie z obfitości płazów zamieszkujących liczne moczary. Jednak na początku lat 80. w niewyjaśniony sposób tamtejsze żaby nagle zniknęły. Nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Po kilkunastu latach nieoczekiwanie żaby, albo już i nie żaby, pojawiły się znowu równie nagle, jak zniknęły. Jakby niby nic się nie wydarzyło. Tyle tylko, że te nowe żaby przerastały znacznie te, które zawsze tam zamieszkiwały, a zamiast łap z tułowia powyrastały im długie i rozczepione macki. Tajemnica oficjalnie do dziś jest niewyjaśniona i jakoś nie bardzo przekonują wyjaśnienia o ingerencji obcej cywilizacji, aby zmienić im strukturę genetyczną.
Dzisiejsze eksperymenty z genami homeotycznymi pozwalają naukowcom stworzyć już prawdziwe chimery, sfinksy czy gryfy podobne, a nawet dokładnie takie same, które znamy z przekazów starożytnych i mitologii całego świata. Naukowcy mają to do siebie, że nigdy nie podają do publicznej wiadomości informacji o swoich prawdziwych celach prac oraz efektów swych najciemniejszych odkryć. Społeczeństwo całego świata zawsze dowiadywało się późno i jedynie o starych już odkryciach. Taka celowa dezinformacja ma między innymi na celu sprawdzanie opinii publicznej i przygotowanie go na coś nowego. Ogłoszenie do wiadomości publicznej wyników jakiegoś eksperymentu jest świadectwem tego, że nauka w danej dziedzinie posunęła się faktycznie o kilka już kroków dalej. Wyjątki tu stanowią innowacje technologiczne korporacji w celach biznesowo-marketingowych. Poza tym zawsze za tym jednym uwolnionym do wiadomości publicznej odkryciu, kryje się coś więcej i dużo więcej, o czym ludzkość nie powinna jeszcze się dowiedzieć. Oceńmy zatem to, co już mamy pamiętając, iż to tylko okruchy prawdziwych tajemnic.
W Stanach Zjednoczonych karierę robi naukowiec polskiego pochodzenia, Jeremi Malicki. Pobrane przez niego białko homeotyczne tułowia od myszy, wszczepiono do embriona muszki owocówki w rejonie głowy. Spowodowało to rozwój owada z głową o cechach tułowia i z parą nóg wyrosłych nad oczami w miejscu, gdzie powinny być czułki. W podobnym doświadczeniu, w którym znów lub jeszcze główną rolę gra muszka owocówka, spowodowano wyrośnięcie u niej podwójnego tułowia i drugiej pary skrzydeł. Wyniki tych doświadczeń mają bardzo ważne znaczenie dla całej ludzkości, bowiem dowodzą one, że tworzenie hybryd z piekła rodem jest obecnie możliwe z każdym stworzeniem zamieszkującym naszą planetę. Eksperymenty z genami homeotycznymi praktykuje się, gdzie embriony są jeszcze bryłkami zróżnicowanych komórek. Odpowiednie nimi manipulowanie przesyła informacje, gdzie i czyja ma zostać zbudowana na przykład głowa, ręce, tułów czy ogon. Zwierzęta hodowlane przechodzą takie eksperymenty równie pomyślnie, jak muszki owocówki. W kwietniu 1997 roku, na świat przyszedł cielak mutant. Młody byczek miał dwa nosy, cztery pary uszu i troje oczu. Trzecie oko umiejscowione miał dokładnie na środku czoła jak cyklop u Homera. Pomimo że naukowcy twierdzili, iż nie mają z tym nic wspólnego, to jakoś dziwnie, na co są dowody, interesowali się jego matką przez cały przebieg ciąży. Bardzo też chętnie zabrali go „pod opiekę” od jego właściciela.
Grupa szwajcarskich naukowców przeprowadzała eksperymenty prowadzące do tworzenia się oczu w różnych miejscach na ciele. Wyniki, które oficjalnie ogłosili, dotyczyły jedynie eksperymentów na muszkach. W ten sposób z łatwością stworzyli muszki mające pod oczami drugą parę oczu, oczy na skrzydełkach i oczy na odnóżkach. Ludzkie oczy też potrafią umiejscowić tam, gdzie zechcą, z tym że jeszcze tym oficjalnie się nie chwalą. Kwestia czasu.
Na dowód, że ludzkie geny nie są dla genetyków tajemnicą, wyhodowana została mysz z ludzkim uchem na grzbiecie. Ucho ma wymiary naturalne, nic jednak nie wiadomo czy dzięki temu owa mysz słyszy lepiej. Eksperymenty takie mogą budzić przerażenie, gdyż ewentualna matka może nawet nie wiedzieć, że nosi w sobie dziecko hybrydę. Wszczepienie jej obcego białka homeotycznego jest dla współczesnych genetyków coraz prostszym zabiegiem. Kobiecie nieświadomej w uczestniczeniu w eksperymencie genetycznym, po urodzeniu przez nią hybrydy, można zawsze wmówić, że to „wybryk natury”. Patrząc na to z innej strony przyszłe bogate matki w niedalekiej przyszłości, mogą w specjalnych klinikach przebierać w katalogach i wybierać dosłownie wszystko, aby ulepszać swoje dzieci. Do wyboru formatu i koloru skóry, oczu, uszu, wzrostu itd.
A Natura patrzy, widzi i kiedyś wreszcie zagrzmi!
W świecie nauki zdania są podzielone co do moralnej strony eksperymentów genetycznych. Tym bardziej my laicy w tej dziedzinie, możemy jedynie wyobrażać sobie powagę sytuacji, w którą zostaliśmy nieświadomie wciągnięci. George Wald, laureat Nagrody Nobla, już dawno temu wezwał swoich kolegów do całkowitego zaniechania badań nad rekombinowanym DNA. Również biochemik z Uniwersytetu Columbia, Erwin Chargoff zapytał swych szalonych ziomków po fachu:
„Czy mamy prawo nieodwracalnie niszczyć osiągnięcia ewolucji trwającej wiele milionów lat tylko po to, aby zaspokoić ambicje i ciekawość kilku naukowców?”
Oni stojąc przeciw eksperymentom genetycznym najlepiej wiedzą, jakim niebezpieczeństwem jest zabawa genetyczna w naszej, jeszcze niezaginionej cywilizacji. Przeciwnicy owych eksperymentów a znający się na rzeczy ostrzegali i ostrzegają nadal, że mogą one doprowadzić do stworzenia nowych śmiercionośnych form życia. Częściowo te formy mogą składać się z ludzi będącymi w równym stopniu ofiarą i drapieżnikiem. Coś zbuntować się musi. Już w roku 1977, głośno było o eksperymentach genetycznych z klonowaniem ludzi włącznie. Przed Narodową Akademią Nauk w Waszyngtonie, demonstranci rozpostarli wielkie transparenty z napisami:
„Stworzymy doskonałą rasę – Adolf Hitler (1933)” oraz „nie będziemy klonowani”.
Według jednej z wersji mitu trojańskiego Hera stworzyła drugie wcielenie Heleny, które to Parys uprowadził do Troi, podczas gdy prawdziwa Helena przebywała w Egipcie. Klonowanie zatem, dla bogów mitologii greckiej, i to nie wyjątek, nie było obce. Obecni bogowie nie mogą być w żadnej mierze gorsi od mitologicznych. Rozpoczęli także, a jakże, badania w tym kierunku.
W roku 1981 chińscy naukowcy ogłosili oficjalnie, że udało im się sklonować rybę. Rzecz jasna większość naukowców wtedy, jak i zawsze, wypowiadała stanowczy sprzeciw wobec klonowania wyżej rozwiniętych organizmów, ale jak to bywa na tym świecie, z partyzanta wyścig trwał. Próby klonowania zwierząt odbywały się w tajnych laboratoriach, a kolejne niewinne zwierzęta ginęły w imię nowej nauki bogów. Wreszcie, oficjalnie już, genetykom z Wielkiej Brytanii udaje się sklonować ssaka, jagnię o imieniu Dolly. Półsierota, bo taki klon nie może mieć siłą rzeczy dwoje rodziców, rodzi się w 1996 roku w Edynburgu w Szkocji. Aby ogłosić światu swój sukces, naukowcy czekają z ogłoszeniem tego ponad rok. Bóg jeden wie, dlaczego tak krótko, przeważnie na takie rzeczy potrzebują kilku lat. Odpowiedzi mogą być dwie, albo ukrywają wyniki bardziej tajemniczego eksperymentu, albo Dolly tak naprawdę jest starsza o kilka lat. Zwłaszcza że Dolly umiera w 2003 roku. Nie wnikając w szczegóły, i tak ich nie poznamy, klonowanie ludzi to tylko kwestia czasu. Choć w Wielkiej Brytanii klonowanie ludzi zostało zakazane Ustawą o Zapładnianiu Ludzi i Embriologii z 1990 roku, to w Stanach Zjednoczonych nie obowiązuje żaden tego rodzaju akt prawny. A trzeba też wiedzieć, iż rząd USA zawsze wykazywał gorące zainteresowanie tym tematem. Warto w tym miejscu dodać jedynie, że aby Dolly mogła się urodzić jako udany klon, 277 niewinnych owiec musiało zginąć w wyniku nieudanych prób i błędów!
Genetycy podobnie jak politycy, pomimo że wykształceni to do mądrości brakuje im kilkaset lat surowej edukacji. Znajomością i perfekcyjnym władaniem hasłami naukowymi, którymi laik połamałby sobie język, imponują wielu ludziom niewtajemniczonym w temat. Przy całym tym cyrku, który jest śmieszny jedynie nie dla zwierząt, umknęły im gdzieś podstawowe prawa moralne i prawa samej przyrody. Potocznie nazywana choroba wściekłych krów jest tego dosadnym dowodem. Wegetarianizm krów jest im z Góry narzucony przez samą Naturę. Człowiek jednak wie lepiej! Tak zwani „mądrzy” ludzie uznali, że krowa żywiąc się roślinami, rośnie zbyt wolno. Ktoś z tych „mądrych” uznał, że krowy należy karmić mączką z przetworzonych zdechłych krów. Tym samym człowiek zmienił krowę na nie tylko mięsożerną, ale co gorsze zmusił je do kanibalizmu! Cóż mogło z tego wyniknąć? Jedynie choroba wściekłych krów. Spróbujcie „mądrzy” ludzie karmić lwy pomarańczami, ale nie zdziwcie się, gdy te również się wściekną.
To są prawa Natury i żaden „mądry” człowiek nigdy tego nie zmieni.
To są prawa Natury i żaden „mądry” człowiek nigdy tego nie zmieni.
Klonowanie jest również przegraną walką z sama Naturą, albowiem Przyroda nie stworzyła naturalnych kopii w całym wszechświecie. Gdyby tak było, z pewnością wszyscy bylibyśmy jednakowi.
Dnia 27 grudnia 2002 roku, świat obiegła sensacyjna wiadomość. Kierująca towarzystwem klonowania ludzi Clonaid, francuska chemik dr Brigitte Boisselier ogłosiła oficjalnie na konferencji prasowej narodziny pierwszego ludzkiego klona. Boisselier oczywiście nie zdradziła miejsca narodzin, takie dane trzymane są w największej tajemnicy, oświadczyła tylko, iż jest członkiem grupy „Realian”, której to filozofia głosi, że ludzkość została stworzona przez istoty pozaziemskie. Nie jest ona zresztą bezpodstawna, o ile przyjąć na poważnie wszystkie starożytne teksty bez ich selekcjonowania pod względem prawdopodobieństwa. Francuska uczona utrzymuje, że w kolejce czeka dwadzieścia kolejnych klonów, które w niedługim czasie mają się narodzić. Dzięki klonowaniu członkowie sekty „Realian”, mają przetransferować mózgi i dusze. Hmmm.., pewnie i starożytni przewracają się w grobach. O niech próbują, życzymy im dużo szczęścia, w końcu głupota jest nieskończona, jak mawiał Albert Einstein.
Naukowcy dość sceptycznie odnieśli się do wypowiedzi Brigitte Boisselier. Nie powinno nas to jednak uspokajać. Klonowanie jest już faktem. Jeśli nawet nie „Realianie”, to ktoś inny. Byle nie na masową skalę i nie w celach militarnych, albowiem znajome hasło może być wciąż aktualne, ale z innych ust płynące:
Naukowcy dość sceptycznie odnieśli się do wypowiedzi Brigitte Boisselier. Nie powinno nas to jednak uspokajać. Klonowanie jest już faktem. Jeśli nawet nie „Realianie”, to ktoś inny. Byle nie na masową skalę i nie w celach militarnych, albowiem znajome hasło może być wciąż aktualne, ale z innych ust płynące:
„Stworzymy nową rasę – Trump, Putin, Kim Dzong Un... a może Komisja Europejska” ?
Wszak dzisiaj żyjemy w czasach, kiedy ciężko odróżnić znaczenie słów wojna i terroryzm, gdzie jedno z drugim ma wiele wspólnego, a samo nazewnictwo sprawia pewnego rodzaju użycie sił zbrojnych, co opisałem w notce Geneza terroryzmu.
Zabawa w Boga nigdy nie przynosi dobrych skutków...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności. Jestem całym sercem za rozwojem technologi w każdej dziedzinie, ale rozwój ten zawsze musi iść w parze z zachowaniem wartości moralnych. Przede wszystkim człowiek i życie.
UsuńSuper tekst, bardzo dużo ciekawych informacji. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że więcej ciekawych informacji dopiero czeka na odkrycia lub już są odkryte, ale naukowcy skutecznie je tuszują. A wiele jest dowodów na tuszowanie ciekawych znalezisk, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, gdyż nie powinny istnieć.
UsuńBawmy się w Bogów, daleko to zaprowadzi naszą cywilizację
OdpowiedzUsuńDo tego samego co pradawne, zaginione cywilizacje. Jak wyginęły? Być może same do tego doprowadziły. Starożytne pisma pełne są opisów wojen bogów z użyciem broni, o których możemy marzyć. Choć tu słowo "marzyć" nie jest zbyt trafnie użyte.
UsuńMam dla ciebie dobrą radę - nie zajmuj się źródłami historycznymi, bo nie masz pojęcia o ich badaniu.
Usuń"Gdy nie potrafi się zaatakować myśli, atakujemy jego autora." - Paul Valéry
UsuńDziękuję za ten bardzo ciekawy artykuł - przeczytałam go z ogromnym zainteresowaniem i podziwem dla wiedzy autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bardzo mi miło, chociaż z tą wiedzą lekka przesada. Zawsze chciałoby się wiedzieć więcej, a czym więcej wiemy, tym bardziej mamy świadomość, jak mało wiemy. Jak to powiedział Sokrates: "Wiem, że nic nie wiem".
UsuńPozdrawiam gorąco.
Świat A człowiek pytanie zasadne . Według mnie powstał z kosmosu lecz podąża ku zagładzie.
OdpowiedzUsuńJak inne rozwinięte cywilizacje, o czym świadczą niemal wszystkie starożytne pisma. Ciekawostką jest to, że na Marsie wykryto zbyt duże ilości izotopu ksenonu-129, który jest produktem ubocznym eksplozji nuklearnej. Naukowcy z NASA odrzucają teorię o jego naturalnym pochodzeniu w aż tak dużym stężeniu. Odpowiedź może okazać się prostsza, niż przypuszczamy, ale boimy się ją przyjąć do wiadomości.
UsuńPozdrawiam.
My jesteśmy z marsa (biblijny raj) taka jest moja teoria ;) ciekawe tematy poruszasz, dziękuję;)
OdpowiedzUsuńCzy jesteśmy z Marsa tego nie wiem, ale obstaję, że w dalekiej przeszłości inteligentne życie na Marsie istniało. Twardych dowodów na to jeszcze nie ma ale to tylko kwestia czasu. Pytanie tylko, czy zostaną ujawnione bo z tym bywa różnie.
UsuńDzięki i pozdrawiam.