Historia niczym żywcem wzięta ze scenariusza science fiction. Niezidentyfikowany obiekt latający ląduje na ziemi, z którego wychodzi przybysz z kosmosu o wyglądzie człowieka, przedstawiający się jako Valiant Thor, który żąda spotkania z prezydentem USA. Można powiedzieć, że ludzka fantazja nie zna granic, gdyby nie to, że Laura Eisenhower, prawnuczka ówczesnego Prezydenta USA oraz bratanek admirała Richarda Byrda, Harley Byrd potwierdzają, że historia Valiant Thora jest prawdziwa.
W połowie marca 1957 roku w Aleksandrii w Wirginii policja otrzymała zgłoszenie o widzianym obiekcie UFO, które rzekomo miało krążyć nad okolicą. Przybyły na miejsce jeden z policjantów zeznał, że był świadkiem lądowania UFO na polu. Od strony tajemniczego obiektu miał wyłonić się wysoki biały mężczyzna, który spokojnym i pewnym krokiem podszedł do oficera i równie spokojnie przedstawiał się jako Valiant Thor. Stwierdził, iż jest delegatem "Wysokiej Rady" i przybywa w misji pokojowej, prosząc o rozmowę z Prezydentem Eisenhowerem. Thor rozmawiam z policjantami płynnie w języku angielskim, ale jak się później okazało, przybysz miał perfekcyjnie operować ponad setką innymi językami, a także w jakiś sposób wpływał na rozmówców telepatycznie. Uzbrojeni dwaj policjanci właśnie tą drogą wyczuli, że Val jest przyjaźnie nastawiony. Nie potrafili opisać tego dziwnego wewnętrznego przekazu, którym Thor wpływał na ich zachowanie. O incydencie powiadomiono odpowiednie służby i polecono przewieźć przybysza wraz z jego dwoma towarzyszami do Waszyngtonu, gdzie spotkali się z Sekretarzem Obrony oraz z sześcioma członkami jego personelu. Val na dowód, że mówi prawdę o swej misji, przedstawił Sekretarzowi Obrony pismo, które nie było napisane w żadnym ziemskim języku. Powaga i niecodzienność sytuacji skłoniła personel Sekretarza Obrony do poinformowania prezydenta Dwighta D. Eisenhowera, który również incydent potraktował poważnie, postanawiając spotkać się Thorem.
Val Thor spotkał się z prezydentem, aby omówić problemy świata i udzielić rady, jak sobie z nimi radzić i je eliminować. Pentagon, rząd Stanów Zjednoczonych, CIA, FBI, NSA i wszelkie inne tajne służby traktowały Thora całkiem poważnie, czego dowodem jest, iż Thor wraz z trzema innymi przybyszami (Jill, Donn i Tanyia) otrzymali status VIP. Thor wskazał Eisenhowerowi, że świat znajduje się w niepewnej sytuacji i że jeśli świat będzie kontynuował wojny, teraz kiedy wszedł w posiadanie technologii nuklearnej zagłady — świat jest na dobrej drodze do samounicestwienia. Podkreślał, że gromadzenie broni jądrowej będzie miało w przyszłości tragiczne konsekwencje i głównie z tego powodu został powołany do swej misji. Val Thor w zamian za porzucenie technologii zagłady miał oferować Stanom Zjednoczonym dostęp do technologii, która miała rozwiązać problemy związane z gospodarką, społeczne, medycynę uleczania wielu śmiertelnych chorób, a także długowieczność (co nie znaczy nieśmiertelność), oraz technologię podróży międzygwiezdnych. Pamiętajmy, że Thor przebywać miał na Ziemi w latach 1957 – 1960, kiedy Rosja daleko wyprzedzała Stany Zjednoczone w tej dziedzinie.
Sam Eisenhower osobiście miał być przekonany do słuszności argumentów Thora. Niestety sam nie mógł podjąć decyzji, bowiem Departament Bezpieczeństwa był innego zdania, a misja Thora miała mieć szansę sukcesu tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie tylko Stany Zjednoczone przyjmą nietypową pomoc tych, którzy wysłali Thora. Sprawę należało omówić z przedstawicielami wszystkich państw. Eisenhower gotowy był przedstawić sprawę oficjalnie w ONZ. Ale nie zyskał poparcia ze strony służb USA.
Wiceprezydentem był wówczas Richarda Nixon, który w luźnej rozmowie z Thorem miał dowiedzieć się, że nasza planeta była uważnie obserwowana przez setki lat przed wybuchem bomby atomowej w 1945 roku. Właśnie ten incydent sprawił, że nadeszła pora do konfrontacji, bowiem Ziemia osiągnęła krytyczny punkt w swym rozwoju. Punkt wyboru kierunku dalszej egzystencji. Kontynuacja produkcji broni zagłady ryzykując unicestwienie planety, czy dostęp do technologii, o jakiej nawet nam się nie śniło z jednoczesnym wyborem życia w pełnej harmonii. Thor miał przekonywać, że w dalekiej przeszłości każda cywilizacja dochodziła do punktu, w której obecnie znajduje się Ziemia. Nie trzeba raczej wspominać, że dziś wiemy wielu dawnych cywilizacjach, ale nie wiemy o ich unicestwieniu. Wszelkie informacje na ten temat mamy zapisane w starożytnych pismach takich jak Wedy, lecz uznajemy je za mity lub fantazje. A to podstawowy błąd, bo wszystko ignorujemy.
Val Thor miał charakteryzować się brakiem linii papilarnych. W rozmowie z autorem książki "Strangerat the Pentagon" Dr Frank E. Stranges'em Thor wyjawił, że wszyscy ludzie na Ziemi zostali w ten sposób naznaczeni. Stranges prowadził rozmowy z Thorem bardziej pod względem duchowym, na temat Boga, stworzenia i zbawienia. Zapytał go, czy na innych planetach również istnieje życie.
„Na wielu innych planetach istnieje życie, o którym ludzie na Ziemi nic nie wiedzą. Jest więcej układów słonecznych, o których człowiek nie ma pojęcia. Jest wiele istot, które nigdy nie złamały doskonałych praw Boga. Człowiek nie ma prawa potępiać całego stworzenia Bożego, ponieważ sam przez nieposłuszeństwo złamał doskonałe prawa Boże". – Odparł Valiant Thor
Val miał opuścić Ziemię nie później niż 16 marca 1960 roku. Do tego czasu trwały głębokie spekulacje nad jego propozycjami. Dr Frank E. Stranges zapewnia, że ówcześni naukowcy byli niemal olśnieni wiedzą Thora, ale... Ziemia rządzi się ziemskimi prawami. Wciąż powtarzano mu, że jego idee stanowią zagrożenie dla struktury politycznej i gospodarczej. Niektórzy przywódcy religijni bali się również, że stracą władzę nad ludźmi. Ostatnie spotkanie Thora z Prezydentem nie przyniosło trwałych rezultatów. Kto wie, co wówczas straciła cała Ziemia?
Historię Thora można uznać za fantazję Dr. Franka E. Stranges'a, gdyby nie fakt, że wielu wiarygodnych ludzi ją potwierdza. Bratanek admirała Richarda Byrda, Harley Byrd udzielał kilku wywiadów na ten temat, twierdząc, że jakkolwiek brzmiałaby ta historia, to Valiant Thor jest postacią prawdziwą. Wielokrotnie na ten temat wypowiadała się Laura Eisenhower, również potwierdzając wydarzenia. Z drugiej strony sceptycy twierdzą, że skoro Thor miał pochodzić z planety Wenus (planeta ma być zamieszkała wewnątrz, a nie na nieprzyjaznej powierzchni) to wydaje się to niemożliwe. Z kolei istnieją relacje pierwszej damy Japonii, która opublikowała szokujące relacje, o porwaniu jej osoby przez obcych na planetę Wenus. Fakty czy fantazja? Nie mi to osądzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz