27.11.2020

Era Wodnika Trzy Dni Ciemności i Przebiegunowanie Ziemi

Coraz częściej pojawiają się złowróżbne doniesienia o tajemniczo brzmiących trzech dniach ciemności, które mają poprzedzić dramatyczne wydarzenie na skalę globalną. Światowe zmiany dostrzegamy wszyscy, ale czy tajemnicze trzy dni ciemności mają związek z czymś paranormalnym, czy raczej czymś naturalnym, ale niewyjaśnionym, co już kiedyś się wydarzyło?

Jozue wstrzymuje słońce. Grafika Gustave Dorégo
Jozue wstrzymuje słońce, grafika Gustave Dorégo Fot. commons.wikimedia

Świadectwa wskazują na to, że dzieje mają charakter cykliczny. To, co jest dzisiaj, było już wcześniej. To, co było wczoraj będzie też jutro. Musimy uczyć się na błędach, byśmy nie podróżowali bez końca w powtarzającym się cyklu, lecz mogli wspinać się po spirali prowadzącej do doskonałości. W pewnym punkcie jednak coś sprawia, że nie możemy przebić ściśle nieokreślonej granicy, skoro cykl powtarzamy od początku. Skąd w wyjątkowych umysłach rodzą się prorocze wizje? Może wcale nie są one wizjami proroczymi, ale wizjami przeszłości manifestującej się w przyszłości? Jak pisał kaznodzieja Salomona Eklezjastes: „To, co było, teraz jest, a co będzie już było, albowiem Bóg odnawia to, co przeminęło”. Z perspektywy powtarzających się wydarzeń taki scenariusz wcale nie jest niemożliwy. W przeciwnym razie musimy uznać za fakt, że wydarzeniami rządzi przeznaczenie. A taka wizja odmawia nam prawa wolnej woli. Być może istnieje nieskończenie wiele innych wymiarów, ale jesteśmy ograniczeni do postrzegania tylko tu i teraz, z tym tylko, że w każdym z nich bierzemy udział, ale i tak nie zmienia to faktu, że w każdym z tych wymiarów mamy świadomość tylko i wyłącznie tu i teraz. Z pozoru brzmi to, jak paradoks, ale nie zmienia to faktu, że dzieje mają charakter cykliczny, a przeznaczeń może być nieskończenie wiele równie, jak nieskończenie wiele może być wymiarów równoległych. Z pozoru nonsens, ale z punktu widzenia mechaniki kwantowej wiele nonsensów nabiera sensu.

Cywilizacja niezwykle szybko zbliża się do punktu krytycznego, początku kolejnego rozdziału historii. Wiele znaków zapowiada koniec jednego cyklu i początek następnego. Wielu astrologów wskazuje rok 2020 jako punkt szczytowy Ziemi, rozdzielający dwie astrologiczne epoki. Wielu metafizyków i fizyków wskazują, że coś ulega globalnej zmianie. Ale czy potrzebujemy potwierdzenia tego, co obserwujemy jako naoczni świadkowie? Coraz bardziej drastyczne zmiany klimatyczne z anomaliami łącznie czy choćby globalna pandemia... A tu należy zaznaczyć, że przeludnienie na Ziemi osiąga punkt krytyczny, który dla niektórych jednostek jest wielkim problemem. Samo w sobie przeludnienie nie jest dramatem, o ile potrafimy żyć w harmonii. Niestety dla pewnych jednostek życie w harmonii zdaje się być chaosem. Z pozoru w pewnych rejonach świata wojny były zawsze, ale obecnie istnieje groźba militarnej apokalipsy. Jeśli pilnie się rozejrzeć to i takie znaki dostrzeżemy.

Czy zdołamy przetrwać kolejny punkt zwrotny? Jeane L. Dixon – amerykańska astrolog i parapsycholog, stała się znana dzięki kilku udokumentowanym przepowiedniom. Między innymi przepowiedziała zabójstwo prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Jej wizje brano na tyle poważnie, że prezydent Richard Nixon w wielu ważnych kwestiach postępował zgodnie z jej obrazami wydarzeń oraz była jedną z kilku astrologów, którzy udzielali rad Nancy Reagan. W swojej książce The Call to Glory z 1971 r. Dixon przewidziała, że apokaliptyczna „wojna armagedonu” nastąpi w 2020 r. Nie musi oznaczać to kolejnego końca świata, ale globalnej zmiany. Dixon bowiem miała również przepowiedzieć, że między Chinami a Rosją wybuchnie wojna, która będzie trwać od 2025 do 2037 r., zainicjowana i wygrana przez Chiny. Brzmi to dość znajomo z treści III Tajemnicy Fatimskiej. Z przepowiedniami ostrożnie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że pewni ludzie mają zdolność nie tyle przepowiadania przyszłości, ile doświadczając wizji powtarzającej się przeszłości w przyszłości, to już brzmi zatrważająco. Początki przemiany widać gołym okiem. Budzi się jakby wyższa świadomość, która dla pewnych struktur jawi się być groźna. Astrolodzy o tym nowym świecie świadomości widzą globalne zmiany na wielu płaszczyznach. Według nich budzi się Nowa Era, New Age, Era Wodnika. Upatrują się czegoś tragicznego w układzie planet, który ma nadejść. Najbliższe astronomiczne wydarzenie ma nastąpić 21 grudnia, kiedy to dojdzie do koniunkcji Jowisza i Saturna. Cykliczne wydarzenie, które nie powinno mieć nic wspólnego ze zmianami. Ortodoksyjni astrologowie dopatrują się jednak kolejnych znaków. Jednym z nich ma być trzydniowa ciemność, poprzedzająca nadejście Ery Wodnika. Czy coś takiego ma prawo zaistnieć bez przyczyny? Sprawdźmy, czy coś podobnego już wydarzyło się w historii.

Na tapetę szczególnie brana jest data 21 grudnia 2020 r., kiedy to nastąpić ma koniunkcja Jowisza i Saturna. Koniunkcja, jak wiemy to ustawienie ciał niebieskich i obserwatora w jednej linii. Jowisz i Saturn są planetami zewnętrznymi i na tyle wielkimi, że koniunkcję będziemy mogli obserwować gołym okiem. Fakt, że będzie to najbliższe zbliżenie olbrzymów od 1623 r., to jednak trzeba zaznaczyć, iż koniunkcja Jowisza i Saturna następuje cyklicznie co 20 lat. Saturn potrzebuje prawie 30 lat, aby okrążyć Słońce do pełnego koła, podczas gdy Jowiszowi zajmuje to niecałe 12 lat. W ten sposób co 20 lat Jowisz dogania Saturna widzianego z Ziemi. Koniunkcja planet zewnętrznych absolutnie nie ma prawa mieć wpływu nawet na 3 minuty ciemności na Ziemi, a co mówić o trzech dniach.  Według astrologii jednak dzień 21 grudnia 2020 r. ma być przejściem z Ery Ryb, gdzie dominowała wiara i religia, w Erę Wodnika, króla wiedzy i nauki. Zmiany owszem, ale te już obserwujemy każdego dnia. Sama jednak koniunkcja olbrzymich planet nie oznacza zmian.

Historia wskazuje na inne niekonwencjonalne zjawiska astronomiczne, które zostały zapisane w pismach. Czy faktycznie do nich doszło? Dysponujemy jedynie relacjami, które nie zostały potwierdzone naukowo. Dziwne zjawisko trzech dni ciemności miało nastąpić lokalnie w małej miejscowości w Wielkiej Brytanii w XVII w. Przyczyna zjawiska nie została wyjaśniona, a nauka nie lubi niewyjaśnionych spraw. Zaćmienie Słońca jest chwilowe i znane od wieków, tego dnia jednak mieszkańcy owej miejscowości byli pewni końca świata. 2 grudnia 1904 r. mieszkańców Memphis w stanie Tennessee nagle w środku dnia ogarnęły diabelskie, jak to przerażeni świadkowie określali, ciemności. Przyczyny zjawiska nie znaleziono. 7 marca 1911 r. w Louisville w stanie Kentucky miało miejsce podobne zjawisko. Pogodny dzień nagle spowiły niewyjaśnione ciemności.

Jednym z wielu wydarzeń oznajmiających początek Ery Wodnika ma być przebiegunowanie. Posłuchajmy relacji z dalekiej przeszłości.

"Otóż, jak opowiadali, podczas tych jedenastu tysięcy trzystu czterdziestu lat (...) Słońce cztery razy wzeszło nie od zwyczajnej swojej strony; gdzie ono teraz zachodzi, stąd dwa razy wzeszło, a skąd teraz wschodzi, tam dwa razy zaszło. A jednak nic ze stosunków w Egipcie przez ten czas nie zmieniło się – ani płody ziemi, ani wylewy rzeki, ani choroby, ani wypadki śmierci". – Herodot księga druga Dziejów.

Przyjmując, że Herodot w Dziejach opisuje fakty historyczne, to mamy relację o tym, jak Ziemia zmieniała pochylenie osi na skutek tak zwanego przesunięcia biegunów. Słońce zaczęło wówczas wschodzić w innym miejscu niż zazwyczaj. Herodot uspokaja, iż niby w Egipcie nie zaszły żadne zmiany po tych zdarzeniach. Ale trzeba mieć na uwadze, że Herodot opisuje bardzo dawne zajścia, a skutki szacował na okres, kiedy spisywał relacje. Nie łudźmy się! Przesunięciu biegunów towarzyszyło mnóstwo kataklizmów, niszczących zmian i nowe zjawiska atmosferyczne. Herodot uspokaja mądrość Egipcjan, którzy potrafili przewidzieć to zjawisko i się do niego przygotować.

Dość tajemnicze zjawisko znajdujemy także w Biblii.

W dniu, w którym Pan podał Amorytów w moc Izraelitów, rzekł Jozue w obecności Izraelitów: Stań słońce, nad Gibeonem! I ty, księżycu, nad doliną Ajjalonu! I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, aż pomścił się lud nad wrogami swymi. Czyż nie jest to napisane w Księdze Sprawiedliwego: Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu?” – Księga Jozuego 10,12-13, Biblia Tysiąclecia

Eurypides w V w. p.n.e. pisał w swej Elektrze i Orestesie, że zarówno gwiazdy, jak i Słońce poruszają się czasem w przeciwnym kierunku. Platon natomiast pisał w swym dziele Polityk (gr. Πολιτικὸς ἢ περὶ βασιλείας), że pewnego razu kosmos poruszał się w przeciwną stronę. Oczywiście to nie kosmos poruszał się w przeciwną stronę, lecz takie wrażenie odnosiłby obserwator na skutek opisanej wyżej zmiany nachylenia osi ziemskiej względem Słońca.

Nikt jednak nie bierze pod uwagę, że istnieje zjawisko nieprzewidywalne w zasadzie, przez które jak najbardziej ma prawo zaistnieć całkowita ciemność na wiele godzin, a nawet grubo ponad trzy dni. Dzisiejsza cywilizacja jest w takim punkcie, że bez elektroniki, elektryczności, a nawet samych smartfonów nie wyobrażamy sobie życia. I słusznie. Burza magnetyczna w jednej chwili potrafi unicestwić całą naszą elektroniczną cywilizację do tego stopnia, że nastąpić może nie tylko reset gospodarek świata, ale całej naszej cywilizacji. Ostatnia taka burza miała miejsce w 1859 r. Efekt Carringtona, który wielkich szkód nie wyrządził, bo nie było czego niszczyć. Wówczas elektronika nie była tak rozwinięta jak dziś. Burza o takim natężeniu jednak jak ta z 1859 r. występuje co około 150 lat i ogólnie nie da się jej przewidzieć. Jesteśmy w punkcie ogromnego zagrożenia, którego nikt nie bierze pod uwagę, co szerzej opisałem w notce Burza magnetyczna a upadek cywilizacji.

8.11.2020

Nowy Porządek Świata – fakty czy fikcja?

Wszyscy słyszeliśmy o New Age, Światowym Rządzie, Nowym Porządku Świata czy też słynnej grupie Bilderberg. Cechą wspólną tych haseł jest teoria spiskowa, a każdy w nią wierzący jest oczywiście wyszydzany. Ale co, jeśli fragmenty puzzli teorii spiskowej zaczynają do siebie pasować?

Mikrochip
Fot. YouTube


W ostatnim czasie świat dosłownie zmienia się na naszych oczach. Astrolodzy ostrzegali przed Erą Wodnika, która ma mieć dużo wspólnego z New Age. Całkiem niedawna panika wynikająca z końca kalendarza Majów wcale nie musiała oznaczać końca świata, kolejnego zresztą, ale koniec danej ery w dziejach świata i początkiem nowej. Hinduizm obecny okres określa terminem Kali juga – wiekiem żelazna oraz kłótni i hipokryzji. Zmiany klimatyczne przybierają postać anomalii. Wszystko to nie wróży świetlanej przyszłości świata. Ale skoro doświadczamy globalnych zmian a wcześniej była mowa o teoriach spiskowych, to warto zacytować tekst, który powstał w 2012 roku. Autor cytowanego niżej tekstu nie jest znany, ale dziwnie niektóre elementy mogą do siebie pasować.
Od tysięcy lat Ziemia jest naszym domem, ale wkrótce stanie się naszym więzieniem. Przestępcza elita złożona z potężnych bankierów i właścicieli wielkich korporacji zarządza światem z cienia i są o krok od spełnienia swoich mrocznych snów. Ich celem jest:
1. Stworzyć światowy rząd, zdominowany przez oligarchiczną elitę.
2. Ustanowić globalną elektroniczną walutę, by podzielić świat na dwa rodzaje ludzi: panów i niewolników.
3. Zaszczepić w każdym elektroniczny czip z jego informacjami biometrycznymi, jego danymi osobowymi i elektronicznymi pieniędzmi, które posiadają, w celu uzyskania absolutnej kontroli nad populacją.
4. Ograniczyć liczbę populacji, żeby łatwiej kontrolować narody i lepiej zarządzać zasobami naturalnymi.
Elita jest w punkcie realizacji swych zamierzeń. Stworzyli ten plan, aby uzyskać absolutną władzę na świecie.
Jak mają zamiar to zrobić?

 

Wierzą, że mogą to uczynić za pośrednictwem trzech jednoczesnych ruchów strategicznych.
Załamanie gospodarcze. Sztucznie stworzą wielki, międzynarodowy kryzys finansowy, który ma się zakończyć zapaścią gospodarczą, upadkiem euro i dolara. Doprowadzi to do masowego bezrobocia tak w Europie, jak i USA. W miarę coraz silniejszych i liczniejszych protestów elita władzy tworzyć będzie fałszywe anty-systemowe grupy, które powodować będą epizody chaosu oraz wzrost przestępczości, aby ludzkość zażądała ustąpienia obecnych władz. Ewolucja upadku w Europie i Stanach Zjednoczonych będzie przebiegać różnymi torami. Elita wygeneruje pogląd, że każdy samotny kraj nie może przezwyciężyć kryzysu, narodzi się scentralizowany rząd europejski i suwerenność narodowa ograniczona będzie do minimum. Własność państwa ulega prywatyzowaniu, wielkie korporacje zostają włączone do rządzenia państwem. Klasa polityczna będzie skompromitowana. Niektórzy politycy i bankierzy będą się procesować, ale trzeba mieć na uwadze, iż wszystko to będzie sztuczną grą. Elita sama wypromuje manipulatorów do odgrywania ról liderów dla protestujących, by zapewnić iluzję demokratycznej odnowy, dając ludziom nadzieję. Europejski rząd zostanie zastąpiony przez technokratów. Pozornie demokratyczne państwa europejskie pozostaną przy swoich rządach dla pozoru, ale w rzeczywistości nad krajami przejmą władzę ludzie nowej elity władzy, którzy nigdy nie ujawniają się medialnie.

 

W Stanach Zjednoczonych kryzys wywoła poważne zamieszki. Uzbrojone grupy staną do walki przeciwko państwu manipulowane przez elity. Wiele przestępstw i wiele ofiar pochłoną walki. Rząd federalny będzie zmuszony ogłosić stan wyjątkowy, aby odzyskać kontrolę. Dysydenci i protestujący zostaną aresztowani, oskarżeni o terroryzm i działalność antypatriotyczną. Masowe represje zostaną przeprowadzone w imię bezpieczeństwa. Strategia załamania gospodarczego kulminuje się z wprowadzeniem obowiązkowej służby dla państw tak w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych. masowo ludzie cierpiący nędzę zostaną zmuszeni do pracy dla państwa, w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie. Najbardziej antyspołeczni ludzie są wybierani do sprawowania kontroli nad społeczeństwem, poprzez policję lub wojsko i represję populacji. Rządy wychowają masę konfidentów, by ci donosili za swych bliskich w zamian za korzyści i uznanie.

 

Kolejnym etapem ma być sztuczne wywołanie kryzysu zdrowotnego: Sztucznie wywołana pandemia w celu masowej kontroli społeczeństw.

 

Media wyolbrzymią sytuację, generując stan paniki. Demonstracje zabronione pod pretekstem rozpowszechnieniu epidemii. W akcie zaawansowanej już pandemii, organy władzy ustalają, że jedynym sposobem, aby ją kontrolować, jest wdrożenie czipu monitorującego każdego obywatela, aby szybko wykryć nowe ogniska epidemii. Mikrochip jest również używany do przechowywania wszystkich danych każdej osoby. Jego fizyczne i psychologiczne profile i jako pieniądz elektroniczny. Fizyczny pieniądz znika. Banknoty uznane są za roznosiciela wirusa i już przestarzały.

 

Mikrochip równa się: pieniądz, opieka zdrowotna, praca, mieszkanie i wszelkie inne aspekty społeczne i życiowe.
Brak mikrochipa: niebyt, nieistnienie... śmierć.
Mikrochip zapewnia pełną masową kontrolę mas i każdego z osobna.
Wszystkie informacje są zapisane na zdalnych serwerach, z dala od kontroli obywatelskiej, aby osiągnąć absolutną dominację w internecie. Wielki Brat.

 

Kolejnym etapem jest wojna. Wojny regionalne na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Początek miejscowych konfliktów będzie powodował spadek akcji, co dodatkowo przyczyni się do załamania się gospodarek w krajach konfliktów, a nawet zapoczątkuje epidemię, jeśli atakiem będzie broń biologiczna. W tej fazie mocarstwa nie wchodzą w konflikty między sobą. Wojny domowe mają zniszczyć gospodarki wewnętrznie. Całkowitą kontrolę populacji ma przynieść kolejna wojna światowa, w której użyta będzie broń nuklearna, klimatyczna, chemiczna i biologiczna w celu eliminacji określonej liczby ludności świata. Wojna kończy się, gdy charyzmatyczni przywódcy kontrolowani przez ukryte elity pojawiają się jako duchowi zbawiciele świata i zawierają układ pokojowy w oparciu o jedność wszystkich narodów pod jednym światowym rządem. Wyniszczone kraje przyjmują ostateczną władzę opartą o jeden światowy rząd, kontrolowany przez nietykalną elitę. Panowie świata posiadają już uległe masy niewolników kontrolowane przez najnowsze technologie, przez co nikt nie jest w stanie im się przeciwstawić. Nigdy.

 

Całkowity czas trwania procesu może wynosić od 10 do 30 lat [...]

Żyjemy w czasach nagłych zmian. Zmiany klimatyczne tworzą coraz liczniej występujące anomalia. Któż by uwierzył jeszcze w styczniu tego roku, że świat obiegnie pandemia COVID-19, która wciąż tragicznie wpływa na gospodarki wysokorozwiniętych państw? Technologia również nie stoi w miejscu, a wszyscy wiemy, iż sztuczna inteligencja jest także rozwijana. W Szwecji całkiem niedawno na poważnie mówiono o implantach. Polski minister finansów Kościński jawnie wypowiadał się o dobroczynnych skutkach wycofania gotówki. Absolutnie nie twierdzę, że scenariusz opisany przez anonimowego autora jest faktem, ale pamiętajmy, że oryginalny przekaz pochodzi z roku 2012. Samo wycofanie gotówki sprawi, że ludzie nie będą mogli niczego sprzedać, ani też niczego kupić bez pozwolenia apokaliptycznej bestii. Czy teoria spiskowa, czy fakt, zweryfikuje przyszłość oraz każdy według własnego uznania. Faktem tylko jest, że pewna grupa ludzi od dawna prowadzi cwaną politykę, by ustanowić swe światowe rządy.

Źródło: dailymotion.com / youtube

3.11.2020

Valiant Thor – Kosmita w Pentagonie?

Historia niczym żywcem wzięta ze scenariusza science fiction. Niezidentyfikowany obiekt latający ląduje na ziemi, z którego wychodzi przybysz z kosmosu o wyglądzie człowieka, przedstawiający się jako Valiant Thor, który żąda spotkania z prezydentem USA. Można powiedzieć, że ludzka fantazja nie zna granic, gdyby nie to, że Laura Eisenhower, prawnuczka ówczesnego Prezydenta USA oraz bratanek admirała Richarda Byrda, Harley Byrd potwierdzają, że historia Valiant Thora jest prawdziwa.


Valiant Thor
Valiant Thor Fot. para.wiki


W połowie marca 1957 roku w Aleksandrii w Wirginii policja otrzymała zgłoszenie o widzianym obiekcie UFO, które rzekomo miało krążyć nad okolicą. Przybyły na miejsce jeden z policjantów zeznał, że był świadkiem lądowania UFO na polu. Od strony tajemniczego obiektu miał wyłonić się wysoki biały mężczyzna, który spokojnym i pewnym krokiem podszedł do oficera i równie spokojnie przedstawiał się jako Valiant Thor. Stwierdził, iż jest delegatem "Wysokiej Rady" i przybywa w misji pokojowej, prosząc o rozmowę z Prezydentem Eisenhowerem. Thor rozmawiam z policjantami płynnie w języku angielskim, ale jak się później okazało, przybysz miał perfekcyjnie operować ponad setką innymi językami, a także w jakiś sposób wpływał na rozmówców telepatycznie. Uzbrojeni dwaj policjanci właśnie tą drogą wyczuli, że Val jest przyjaźnie nastawiony. Nie potrafili opisać tego dziwnego wewnętrznego przekazu, którym Thor wpływał na ich zachowanie. O incydencie powiadomiono odpowiednie służby i polecono przewieźć przybysza wraz z jego dwoma towarzyszami do Waszyngtonu, gdzie spotkali się z Sekretarzem Obrony oraz z sześcioma członkami jego personelu. Val na dowód, że mówi prawdę o swej misji, przedstawił Sekretarzowi Obrony pismo, które nie było napisane w żadnym ziemskim języku. Powaga i niecodzienność sytuacji skłoniła personel Sekretarza Obrony do poinformowania prezydenta Dwighta D. Eisenhowera, który również incydent potraktował poważnie, postanawiając spotkać się Thorem.

Val Thor spotkał się z prezydentem, aby omówić problemy świata i udzielić rady, jak sobie z nimi radzić i je eliminować. Pentagon, rząd Stanów Zjednoczonych, CIA, FBI, NSA i wszelkie inne tajne służby traktowały Thora całkiem poważnie, czego dowodem jest, iż Thor wraz z trzema innymi przybyszami (Jill, Donn i Tanyia) otrzymali status VIP. Thor wskazał Eisenhowerowi, że świat znajduje się w niepewnej sytuacji i że jeśli świat będzie kontynuował wojny, teraz kiedy wszedł w posiadanie technologii nuklearnej zagłady — świat jest na dobrej drodze do samounicestwienia. Podkreślał, że gromadzenie broni jądrowej będzie miało w przyszłości tragiczne konsekwencje i głównie z tego powodu został powołany do swej misji. Val Thor w zamian za porzucenie technologii zagłady miał oferować Stanom Zjednoczonym dostęp do technologii, która miała rozwiązać problemy związane z gospodarką, społeczne, medycynę uleczania wielu śmiertelnych chorób, a także długowieczność (co nie znaczy nieśmiertelność), oraz technologię podróży międzygwiezdnych. Pamiętajmy, że Thor przebywać miał na Ziemi w latach 1957 – 1960, kiedy Rosja daleko wyprzedzała Stany Zjednoczone w tej dziedzinie.

Sam Eisenhower osobiście miał być przekonany do słuszności argumentów Thora. Niestety sam nie mógł podjąć decyzji, bowiem Departament Bezpieczeństwa był innego zdania, a misja Thora miała mieć szansę sukcesu tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie tylko Stany Zjednoczone przyjmą nietypową pomoc tych, którzy wysłali Thora. Sprawę należało omówić z przedstawicielami wszystkich państw. Eisenhower gotowy był przedstawić sprawę oficjalnie w ONZ. Ale nie zyskał poparcia ze strony służb USA.

Wiceprezydentem był wówczas Richarda Nixon, który w luźnej rozmowie z Thorem miał dowiedzieć się, że nasza planeta była uważnie obserwowana przez setki lat przed wybuchem bomby atomowej w 1945 roku. Właśnie ten incydent sprawił, że nadeszła pora do konfrontacji, bowiem Ziemia osiągnęła krytyczny punkt w swym rozwoju. Punkt wyboru kierunku dalszej egzystencji. Kontynuacja produkcji broni zagłady ryzykując unicestwienie planety, czy dostęp do technologii, o jakiej nawet nam się nie śniło z jednoczesnym wyborem życia w pełnej harmonii. Thor miał przekonywać, że w dalekiej przeszłości każda cywilizacja dochodziła do punktu, w której obecnie znajduje się Ziemia. Nie trzeba raczej wspominać, że dziś wiemy wielu dawnych cywilizacjach, ale nie wiemy o ich unicestwieniu. Wszelkie informacje na ten temat mamy zapisane w starożytnych pismach takich jak Wedy, lecz uznajemy je za mity lub fantazje. A to podstawowy błąd, bo wszystko ignorujemy.

Val Thor miał charakteryzować się brakiem linii papilarnych. W rozmowie z autorem książki "Strangerat the Pentagon" Dr Frank E. Stranges'em Thor wyjawił, że wszyscy ludzie na Ziemi zostali w ten sposób naznaczeni. Stranges prowadził rozmowy z Thorem bardziej pod względem duchowym, na temat Boga, stworzenia i zbawienia. Zapytał go, czy na innych planetach również istnieje życie.

Na wielu innych planetach istnieje życie, o którym ludzie na Ziemi nic nie wiedzą. Jest więcej układów słonecznych, o których człowiek nie ma pojęcia. Jest wiele istot, które nigdy nie złamały doskonałych praw Boga. Człowiek nie ma prawa potępiać całego stworzenia Bożego, ponieważ sam przez nieposłuszeństwo złamał doskonałe prawa Boże". – Odparł Valiant Thor

Val miał opuścić Ziemię nie później niż 16 marca 1960 roku. Do tego czasu trwały głębokie spekulacje nad jego propozycjami. Dr Frank E. Stranges zapewnia, że ówcześni naukowcy byli niemal olśnieni wiedzą Thora, ale... Ziemia rządzi się ziemskimi prawami. Wciąż powtarzano mu, że jego idee stanowią zagrożenie dla struktury politycznej i gospodarczej. Niektórzy przywódcy religijni bali się również, że stracą władzę nad ludźmi. Ostatnie spotkanie Thora z Prezydentem nie przyniosło trwałych rezultatów. Kto wie, co wówczas straciła cała Ziemia?

Historię Thora można uznać za fantazję Dr. Franka E. Stranges'a, gdyby nie fakt, że wielu wiarygodnych ludzi ją potwierdza. Bratanek admirała Richarda Byrda, Harley Byrd udzielał kilku wywiadów na ten temat, twierdząc, że jakkolwiek brzmiałaby ta historia, to Valiant Thor jest postacią prawdziwą. Wielokrotnie na ten temat wypowiadała się Laura Eisenhower, również potwierdzając wydarzenia. Z drugiej strony sceptycy twierdzą, że skoro Thor miał pochodzić z planety Wenus (planeta ma być zamieszkała wewnątrz, a nie na nieprzyjaznej powierzchni) to wydaje się to niemożliwe. Z kolei istnieją relacje pierwszej damy Japonii, która opublikowała szokujące relacje, o porwaniu jej osoby przez obcych na planetę Wenus. Fakty czy fantazja? Nie mi to osądzać.

18.10.2020

Uprowadzenie i nagła aktywność UFO

Śledząc światowe media, można odnieść wrażenie, że od kilku miesięcy nastąpiła wzmożona aktywność obserwacji UFO, co zmusiło służby bezpieczeństwa światowych mocarstw militarnych do zabrania głosu w tej sprawie, oraz indywidualnych reakcji.


Wizja pojazdu UFO


W sierpniu 2020 roku Pentagon zapowiedział, że utworzy nową grupę zadaniową pod dowództwem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w celu zbadania wzmożonych obserwacji UFO w ostatnim okresie.
"Wraz z utworzeniem Zespołu Zadaniowego ds. Niezidentyfikowanych Zjawisk Powietrznych (Unidentified Aerial Phenomena Task Force – UAPTF), Departament Obrony ma nadzieję zrozumieć istotę, uzyskać wgląd w naturę i pochodzenie Niezidentyfikowanych Zjawisk Powietrznych ostatnich miesięcy. Misją grupy zadaniowej jest wykrywanie, analizowanie i katalogowanie UAP (Unidentified Aerial Phenomena), które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA” - powiedziała rzeczniczka Susan Gough w oświadczeniu.
W czerwcu komisja Senatu USA oświadczyła, że istnieje potrzeba uregulowania programu UFO w Pentagonie, potwierdzając istnienie nieformalnej grupy, która została ujawniona przez New York Times w 2017 roku. W grudniu 2017 roku Pentagon przyznał, że finansuje tajny wielomilionowy program badania obserwacji UFO, chociaż wcześniej informował, że program zakończył się w 2012 roku.

Ogłoszenie nowej grupy zadaniowej pojawiło się po tym, jak Pentagon w kwietniu oficjalnie opublikował trzy filmy nagrane przez pilotów marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, pokazujące spotkania w powietrzu z czymś, czego doświadczeni piloci nie zidentyfikowali, a z obserwacji nienaturalnego zachowania obcych obiektów latających wywnioskować można, że nie jest możliwe, aby to były obiekty szpiegowskie obcych mocarstw pochodzenia ziemskiego. Dodać tu należy, że Pentagon udostępnił filmy dopiero po tym, kiedy nagrania wyciekły do sieci. Mówiąc językiem zrozumiałym, Pentagon został postawiony przed faktem dokonanym, a gdyby nie wyciek zapewne cała sprawa zostałaby przemilczana.
"Pentagon bardzo poważnie traktuje wszelkie wtargnięcia nieautoryzowanych obiektów latających na nasze poligony lub wyznaczoną przestrzeń powietrzną i sprawdza każde nowe doniesienie. Obejmuje to badania wtargnięć, które są początkowo zgłaszane, gdy obserwator nie może natychmiast zidentyfikować tego, co obserwuje” - powiedziała Gough.
Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Pentagon powołał nową grupę zadaniową do dziwnych obserwacji, japoński minister obrony Taro Kono powiedział, że japońscy piloci mają obowiązek zgłaszać niezwykłe obserwacje niezidentyfikowanych obiektów latających (UFO). Taro Kono oficja nadal zaprzecza, by w japońskiej strefie powietrznej dokonywane były jakiekolwiek nowe doniesienia UFO, to znamienne jest jednak, iż japońskim pilotom wojskowym nakazano wykonywanie zdjęć i raportów o wszelkich UFO napotkanych w przestrzeni powietrznej kraju zaledwie kilka tygodni po tym, jak Pentagon powołał nową grupę zadaniową pod dowództwem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w celu zbadania obserwacji UFO.
Wydaje się, że piloci [japońscy wojskowi] nigdy nie spotkali UFO, ale chciałbym ustalić procedurę na wypadek takiego spotkania” - wyjaśnił Taro Kono.
Na początku tego roku tajemniczy obiekt podobny do balonu pojawił się na niebie nad północną Japonią, wywołując spekulacje na temat UFO. Japońska Agencja Meteorologiczna (jap. 気象庁 Kishō-chō) odrzuciła jednak wyjaśnienie, iż miałby to być balon meteorologiczny. Obiekt nie został zatem zidentyfikowany, pomimo że Ministerstwo Obrony Japonii oficjalnie zaprzecza o doniesieniach na temat UFO. Sprzeczność sama w sobie. Ale dla miłośników tajemniczych układanek Japonia oferuje dodatkowy fragment puzzli.

Miyuki Hatoyama, żona japońskiego premiera, Yukio Hatoyamy, wyznała, iż została porwała przez UFO i zabrana w obiekcie o trójkątnym kształcie na planetę Wenus, o czym opublikowała w książce Very Strange Things I've Encountered.
To było bardzo piękne, niesłychanie zielone miejsce” - wspomina Miyuki Hatoyama
Do zdarzenia miało dojść podczas snu, a całe zajście Pierwsza Dama Japonii opisuje jako niesamowite przeżycie. Czy to fantazja? Prawdziwe uprowadzenie przez UFO? Czy może doświadczenie nieświadomego opuszczenia ciała (OBE OOBEOut-of-Body Experience, eksterioryzacja)? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że 93. Premier Japonii Yukio Hatoyama niegdyś nazywany był potocznie kosmitą, ze względu na swój specyficzny wygląd i nietypowe oczy. Charakterystyczne cechy wyglądu miały go wyróżniać zwłaszcza w okresie dzieciństwa. Czarnookie Dzieci – Black-Eyed Kids?


Źródło: independent.co.uk / reuters / dailymail.co.uk / japantimes.co.jp

9.10.2020

Brytyjski Rząd odtajnia akta UFO

Brytyjski rząd zdecydował o odtajnieniu kolejnych do tej pory tajnych akt w sprawie niezidentyfikowanych obiektów latających (UFO) po tym, jak brytyjskie media złożyły wniosek, powołując się na ustawę o wolności informacji.


Niezidentyfikowany obiekt latający
Foto YouTube
Po serii nacisków ze strony brytyjskich mediów, które powołując się na ustawę o swobodnym dostępie do informacji brytyjskie Ministerstwo Obrony (MoD) zdecydowało ujawnić kolejne akta o UFO.

"Lepiej byłoby opublikować te zapisy, niż kontynuować wysyłanie dokumentów do archiwów krajowych". - Stwierdził Rzecznik Royal Air Face.

Jest jednak w tym pewien haczyk. Od początku lat 50. XX wieku do 2009 r. Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii dokumentowało i badało raporty dotyczące UFO. Pewne incydenty podlegały jednak twardej regule tajności z powodu okoliczności występowania zjawiska UFO oraz szczególnych miejsc pojawiania się niezidentyfikowanych obiektów i samej ingerencji z ich strony. Nie trzeba tu wspominać, że bazy wojskowe w Wielkiej Brytanii, w których przechowywane są głowice jądrowe, są bardziej narażone z powodu bezpieczeństwa nie tylko narodowego. Istnieją nieoficjalne przecieki, że nad takimi miejscami obserwowano UFO dość regularnie. Służby zdecydowały się odtajnić wszystkie zebrane dane, ale o incydentach szczególnych dane nadal są chronione.

Jak podawał w zeszłym roku The Telegraph, Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii już jakiś czas temu opublikowało część plików na stronie National Archives. Z akt odtajnionych aktualnie dowiadujemy się, że Lincolnshire w East Midlands było najwyraźniej bardzo ciekawym miejscem dla niezidentyfikowanych obiektów latających. Na przestrzeni tylko jednego roku odnotowano tam 13 pojawień się UFO, a 30 raportów złożonych przez Ministerstwo Obrony dotyczyło konkretnie północnej części Lincolnshire.

Odtajnione archiwa oferują zadziwiający opis dziwnych obiektów o różnych kształtach i rozmiarach, które świadczą o tym, że w Wielkiej Brytanii w latach 1959-2009 zaobserwowano ponad 620 przypadków, które były badane szczegółowo. Podkreślić należy, że liczba 620 nie oznacza liczby występowania, ale ilość ujawnionych obserwacji. To ogromna różnica, gdyż musimy brać pod uwagę, że nie wszystkie badane incydenty zostały odtajnione.

Można spekulować czy widywane UFO przez znanych ludzi takich jak gwiazda muzyki młodzieżowej lat 80. Kim Wilde faktycznie 29 czerwca 2009 r. widziała UFO, czy to tylko sposób na ponowne rozpalenie wygasłej gwiazdy, to jednak z drugiej strony należy zastanowić się, dlaczego sława ma ograniczać lub pozbawiać takich praw? Jak się dowiadujemy piosenkarka donosiła o jasnym jak Księżyc świetle za chmurami nad swoim ogrodem w Hertfordshire, ale światło to nie należało do Księżyca. Wilde poinformowała, że światło poruszało się bardzo szybko w godzinach od 23 do 1 w nocy. Potem przez kilka minut robiło zdumiewające zwroty, ale żadnych dźwięków nie było słychać. Jak się okazało Kim Wilde nie była jedynym światkiem dziwnego zdarzenia na niebie nad Hertfordshire. Raport donosi, że drugi świadek świetlne zjawisko sfotografował.

W incydencie w Rendlesham Forest z grudnia 1980 r. personel wojskowy USA był świadkiem UFO w pobliżu bazy lotniczej w Woodbridge w Suffolk przez okres trzech nocy. Pewnej nocy zastępca dowódcy bazy, pułkownik Charles I. Halt , i inni pracownicy śledzili UFO, które poruszały się w lesie i nad nim przez kilka godzin. Pułkownik Halt dokonał nagrania dźwiękowego, a następnie napisał oficjalne memorandum podsumowujące incydent. Po przejściu na emeryturę z wojska powiedział, że celowo zbagatelizował wydarzenie (oficjalnie określane jako „Unexplained Lights”), aby uniknąć zniszczenia jego kariery. Istnieją doniesienia, że inny personel bazy obserwował jedno z UFO, które wylądowało w lesie. W tym przypadku miało dojść do bliskiego spotkania trzeciego stopnia, czyli kontaktu bezpośredniego. Szkoda tylko, że ujawnienie prawdy niszczy kariery zawodowe, a świat o takich spotkaniach dowiaduje się dopiero wtedy, kiedy świadkowie przechodzą na emeryturę.

13 lipca 2013 roku pilot Airbusa A320 napotyka obiekt zbliżający się do swojego samolotu pasażerskiego, który przelatuje bardzo blisko kokpitu podczas lotu na wysokości 34 000 stóp nad Berkshire. Nie mając czasu na wykonanie manewru unikowego, kapitan instynktownie uchylił się, mając świadomość, że zderzenie jest nieuniknione.

Duża flota UFO widziana była 12 stycznia 2008 roku nad Liverpoolem, która według relacji świadków kierowała się na wschód. Niezidentyfikowane obiekty latające miały się objawiać w postaci dużych świecących na czerwono kul. Brytyjskie służby zazwyczaj tego typu doniesienia tłumaczą naturalnymi przyczynami lub nieśmiało sugerują... może lepiej pomińmy właściwe słowo, ale... co z przypadkami, kiedy 5 września 2000 roku Sharon Rowlands z Bonsall w Derbyshire nagrała niewytłumaczalnie dziwne zachowania świetlistych kul na nocnym niebie? Odpowiedzi brak.

Ilość ujawnionych danych na stronie UFO report in the UK sugeruje, że projekty takie jak Majestic-12 wcale nie są teoriami spiskowymi. Pozytywnym jest faktem, że rządy większości mocarstw decydują się odtajniać akta o UFO, bowiem przybliża nas to do wyjaśnienia jednej z najbardziej medialnych zagadek. Iluzją może okazać się, że UFO pochodzą z Kosmosu, jak to zwykle jest tłumaczone. Mało ludzi bowiem zdaje sobie sprawę, że najlepszym miejscem do ukrycia książki jest biblioteka.

2.10.2020

Trójkąt Jeziora Michigan

Wszyscy znamy osławiony tajemniczymi wydarzeniami Trójkąt Bermudzki, gdzie od dawien dawna znikają bez śladu statki, samoloty i ich załogi. Nie każdy wie, że takich miejsc na świecie jest dużo więcej, ale nie są tak rozsławione, niknąc w cieniu bermudzkiego giganta. Jednym z takich zagadkowym miejsc jest rejon Trójkąta Jeziora Michigan.


Mapa Trójkąta Michigan
Trójkąt Michigan Fot. YouTube

Jezioro Michigan w Stanach Zjednoczonych o powierzchni 57 800 km² jest trzecim co do wielkości w kompleksie pięciu Wielkich Jezior Ameryki Północnej i jedynym z nich leżące całkowicie na obszarze USA. Od wschodu i północy do jeziora ma dostęp stan Michigan, od zachodu Illinois i Wisconsin, a od południa Indiana. Długość jeziora wynosi 494 km, a szerokość 190 km. Średnia głębokość to 85 m, z maksymalną głębią do 282 m.

Surowa i często nieprzewidywalna pogoda oraz liczne wraki statków na dnie są typowe dla Wielkich Jezior, ale jeden trójkątny pas jeziora Michigan jest szczególnie związany z tajemniczymi wydarzeniami. Trójkąt Jeziora Michigan może nie jest tak sławny, jak Trójkąt Bermudzki, ale ma wiele wspólnego z wydarzeniami rozgrywanymi w rejonie Trójkąta Jeziora Michigan, gdzie wiele relacji opartych jest na niezwykłych, ale faktycznych wydarzeniach. Zaginieni członkowie załóg, statki zaginione bez śladu, dziwne podwodne formacje skalne — wiele opowieści o tym trójkącie pozostaje niewyjaśnionych.

Pierwsze wzmianki o zaginięciu statków w tym rejonie sięgają XVII wieku. Najwcześniejsza jednak znana tajemnica Trójkąta Jeziora Michigan miała miejsce w 1891 r. Szkuner Thomas Hume wyruszył przez jezioro z siedmioma żeglarzami, aby odebrać drewno. Thomas Hume wypłynął z Chicago, wyznaczając kurs przez jezioro, by dotrzeć do Muskegon w stanie Michigan. W nocy zaginął bez śladu. Wysłane statki ratownicze niczego nie odnalazły. Z czasem wyznaczono nagrodę za odnalezienie, choć śladu statku, by potwierdzić wersję zatonięcia podczas sztormu. Po nagrodę nikt nigdy się nie zgłosił. Wrak został odnaleziony dopiero w 2006 roku.

W 1921 roku zatonął statek Rosa Belle. Spoczywający na dnie Jeziora Michigan wrak statku został odnaleziony w pozycji wywróconej do góry dnem, ale żadnego śladu załogi nie odnaleziono.

28 kwietnia 1937 roku statek towarowy pod dowództwem kapitana George’a Donnera wypłynął z Erie w Pensylwanii do Port Washington w Wisconsin. Gdy statek wpłynął na wody Michigan, Donner pełniąc służbę przy mostku nagle poczuł się bardzo wycieńczony i słaby. Ster przekazał swemu zastępcy już po tym, kiedy ominął najtrudniejszy odcinek rejsu. Udał się do kajuty i kazał się obudzić wtedy, kiedy statek miał być już blisko celu. Niestety okazało się to niemożliwe. Kabina była zamknięta od wewnątrz, ale kiedy załoga wyłamała drzwi, żeby sprawdzić, co z kapitanem, nie było go tam. Ten incydent zawsze stanowił największą tajemnicę Trójkąta Michigan. Nie jest możliwe bowiem, by ktoś wyparował bez śladu z kajuty, która była zamknięta od wewnątrz. Innej drogi opuszczenia kajuty nie ma, jeśli zamek zaryglowany jest od środka. Później ustalono, że akurat wtedy, gdy kapitan zniknął ze swojej kajuty, statek płynął przez Trójkąt Michigan. Losy George’a Donnera pozostają zagadką do dzisiaj.

Fot. YouTube


23 czerwca 1950 roku samolot należący do linii lotniczych Northwest Airlines odbywał rejs nr 2501 z Nowego Jorku do Seattle. Na pokładzie znajdowało się 58 osób. Samolot zaginął, lecąc nad rejonem w Trójkącie Michigan. Natychmiast wszczęto akcję ratowniczą, a właściwie już poszukiwawczą wraku. Następnego dnia kuter Straży Przybrzeżnej odnalazł plamę oleju oraz drobne części samolotu na powierzchni wody, około 30 km na północny zachód od Benton Harbor. Wraku i szczątków ciał nie odnaleziono nigdy.

Niektórzy ludzie donoszą, że widzieli dziwne czerwone światło nad jeziorem, co doprowadziło niektórych do obwiniania UFO lub innego zjawiska paranormalnego. Przyczyną tych tragedii prawdopodobnie nie są zjawiska paranormalne ani pozaziemskie. Wielkie Jeziora są związane z wieloma tajemniczymi wrakami statków, wysokimi falami i gwałtownymi warunkami pogodowymi. Obwinianie pogody nie jest tak naciąganym pomysłem. Ale istnieją jednak pewne tajemnicze elementy. Na dnie Trójkąta Michigan odnaleziono dziwne kamienne kręgi, które przypominają Stonehenge. Na ogromnym kamieniu leżącym na dnie jeziora robi także wrażenie wizerunek Mastodonta, który przecież wyginął grubo ponad 10 000 lat temu. Naukowcy wykryli także w tym miejscu dziwne anomalie pola elektromagnetycznego, którego źródła nie udało się ustalić. Podobne anomalia wykryto na Sycylii, gdzie w 2004 i 2014 roku doszło do serii niewyjaśnionych samozapłonów. Sprawa ta do dziś budzi kontrowersje i wciąż leży na półce z podpisem niewyjaśnione. Warto nadmienić, że dokładna lokalizacja nietypowych znalezisk na dnie Jeziora Michigan do dziś jest trzymana w tajemnicy.

Wyjaśniając śmierć 30 000 istnień od XVII wieku jedynie zmienną pogodą, jest wyjaśnieniem zbyt prostym. Ponad 8 000 statków, które zniknęły w Trójkącie Michigan, prawdopodobnie dorównuje nawet liczbie zaginionych maszyn w rejonie Trójkąta Bermudzkiego. Nauka nie ma prawa odrzucać żadnej formy wyjaśnienia tylko dlatego, że brzmi ono zbyt nieprawdopodobnie.



Źródło treści:
“8 Famous Shipwrecks on Lake Michigan” Matt Stofsky, Mental Floss, August 18th, 2016.
“The Bermuda Triangle of the Great Lakes: The Lake Michigan Triangle” Ken Haddad, Click On Detroit, January 25, 2017
“Stonehenge-like Structure Found Under Lake Michigan” ZME Science, January 26th, 2017.
“The Mysterious Disappearance of the Thomas Hume and its Dramatic Rediscovery” Ancient Origins, May 11th, 2015.

27.09.2020

Czarnookie Dzieci – Black-Eyed Kids

Z całego świata napływają doniesienia o czarnookich dzieciach (Black-Eyed Kids), które w świadkach budzą przerażenie. Dzieci zazwyczaj mają posiadać nie tyle czarne źrenice, ile oczy w całości czarne jak smoła, co jest nienaturalne. Wydaje się, że relacje tego typu mają znamiona typowych legend z dreszczykiem i nie są oficjalnie udokumentowane. Skąd jednak biorą się opowieści od ludzi, którzy uznawani są za trzeźwo myślących? Czy wszystkie relacje naocznych świadków mamy prawo wrzucić na półkę z urojeniami tylko dlatego, że wydają się brzmieć zbyt nieprawdopodobne?


Black-Eyed Kids
Czarnookie Dzieci Foto Pinterest

Najbardziej znanym spotkaniem z dziećmi o piekielnych oczach jest przypadek Briana Bethela, który jest redaktorem w gazecie Abilene Reporter-News z siedzibą w Abilene w stanie Teksas w Stanach Zjednoczonych. Latem 1996 roku Bethel pojechał do dawnej siedziby Camalott Communications, jednego z dostawców Internetu, aby zapłacić rachunek. Zajęty wypełnianiem czeku w aucie nie zwracał uwagi na to, co się działo na zewnątrz, Była spokojna ciepła noc, kiedy nagle do szyby jego auta zapukało dwoje chłopców w wieku 9-12 lat. Ubrani byli w bluzy z kapturami. Brian pomyślał, że chłopcy prawdopodobnie chcą od niego drobne, więc uchylił lekko szybę w aucie, by dowiedzieć się, czego chcą w środku nocy. Gdy na nich spojrzał, jak to sam opisał, natychmiast go niezrozumiały, niszczący duszę strach, nie mając pojęcia dlaczego. Nawiązała się rozmowa między redaktorem a jednym z chłopców, którego Brian opisuje jako uprzejmego o oliwkowej skórze i kędzierzawej głowie. Drugi z chłopców, rudowłosy, blady, piegowaty pozostał nieco w tyle. Chłopiec wyjaśnił, że z kolegą chcieli obejrzeć film „Mortal Kombat”, ale pieniądze zostawili w domu u matki i poprosili Briana, by ten uch podwiózł. Bethel wiedział, że ostatni seans tej nocy filmu "Mortal Kombat" dawno się rozpoczął i nawet gdyby ich podwiózł gdzieś, to wróciliby już po zakończeniu filmu. Ale nie to było najistotniejsze. Bethel opisuje, że bez żadnego powodu ciągle czuł nieuzasadniony strach, ale logika podpowiadała mu, że przecież nie miał powodu bać się dwóch młodych, uprzejmych chłopców. To tylko dwoje małych dzieci, których należy odwieźć do domu w środku nocy. Rozsądek brał górę, a ręką Bethel już naciskał zamek, by chłopców wpuścić do auta, gdy nagle dostrzegł, jak obaj chłopcy patrzyli na niego czarnymi jak węgiel oczami. Tego rodzaju oczy, które można obecnie zobaczyć na wizualizacjach twarzy kosmitów lub wampirach z horrorów klasy B. Bezduszne kule jak dwie wielkie połacie bezgwiezdnej nocy. Przerażenie wzięło górę i zamiast otworzyć drzwi, Bethel z wolna zaczął domykać uchyloną szybę od strony kierowcy, co strasznie zdenerwowało dotąd uprzejmych chłopców. Zaczęli uderzać w szybę pięściami z dziwnie brzmiącymi okrzykami:

Nie możemy wejść, dopóki nie powiesz nam, że wszystko w porządku. Wpuść nas!"

Przerażony Bethel czym prędzej nacisnął pedał gazu, by jak najszybciej uciec z miejsca kontaktu z chłopcami. Do dziś dziwi się, że w panicznej ucieczce nie otarł o samochody zaparkowane obok. Kiedy wyjechał z parkingu, raz jeszcze odwrócił się – nikogo na parkingu nie dostrzegł. Nawet gdyby chłopcy chcieli szybko uciec, tak krótka chwila nie pozwoliłaby im na to, aby niezauważeni uciekali z placu. Do dziś po latach Brian Bethel opisuje to zdarzenie jako najbardziej przerażające w jego życie i te nienaturalnie piekielne czarne oczy.

Relacja Bethela jest najbardziej medialnym opisem tego typu zdarzenia, gdyż będąc redaktorem gazety, opisał cały incydent, choć z dwuznaczną opinią redaktora naczelnego. Historię tę opowiedział również w wywiadzie wyemitowanym przez lokalną stację telewizyjną. Od tego czasu wiele podobnych relacji można uznać za coś w rodzaju plagiatu i zapewne tak jest. Ludzie lubią opowieści z dreszczykiem. Pytanie zasadnicze jednak brzmi, czy trzeźwo myślący redaktor, szanowany w swoim kręgu człowiek mógł zmyślić taką historyjkę?

"Dość łatwo mnie wyśledzić, więc nadal otrzymuję telefony, e-maile i zapytania od ludzi z całego świata, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tym, co widziałem, co myślę na temat chłopców, kim byli i co to spotkanie oznacza w jakimś kosmicznym sensie. Kontaktowali się ze mną wszyscy, od koreańskich stacji telewizyjnych planujących występy sylwestrowe po zwykłych ludzi, którzy po prostu chcieli porozmawiać. Mnie jednak najbardziej interesowali ludzie, którzy przeżyli coś podobnego, co mi się przytrafiło. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wiem, że nie zwariowałem i wiem, że inni doświadczają podobnych spotkań, ale po prostu boją się o tym mówić". – Oświadczył Brian Bethel w telewizyjnym wywiadzie.

Gdyby opowieść Bethela była jedyną tego rodzaju historią, śmiało moglibyśmy wrzucić ją na półkę z lokalnymi opowieściami z dreszczykiem, opowiadanymi przy ognisku. Tego typu relacji jest jednak dużo więcej, a opowieść Bethela świadkom takich zdarzeń jest całkowicie obca. Najczęściej spotykany scenariusz przedstawia się tak, że późnym wieczorem ktoś nagle puka do drzwi. Przed drzwiami stoją chłopcy o piekielnie czarnych oczach, którzy za wszelką cenę chcą, by zostali zaproszeni do środka pod byle pretekstem. Zdaje się, że te dwa czynniki są niezmienne; czarne oczy i potrzeba zaproszenia do środka, gdyż jakimś sposobem sami wtargnąć nie mają prawa. Bethel sam w wywiadzie wyznał, że gdyby wtedy wpuścił chłopców do auta, najprawdopodobniej dziś by go nie było.

Historie takie choćby nie wiadomo jak dziwnie brzmiały, na pewno zasługują na bliższe zbadanie. Nie mamy prawa doszukiwać się w nich urojeń świadka, tak samo, jak świadków sporadycznie widywanych cieni, które wciąż stanowią mroczną zagadkę.

20.09.2020

Przerwany postęp nauki

Wydawałoby się, że jak na współczesnego człowieka osiągnęliśmy szczyt możliwości rozwoju w każdej dziedzinie. Oczywiście wiele jest przed nami do odkrycia i wynalezienia, a do zdobycia szczytu daleka droga. Ale czy aby na pewno wspinamy się tym samym tempem bez zbłądzenia gdzieś po drodze? Wszystko wskazuje, że jednak musimy odrabiać utracone co najmniej 2 tys. lat nauki, które zabrał nam Kościół katolicki i ogólnie pojmowana religia.

Proces Giordano Bruno – tablica na pomniku filozofa na Campo de' Fiori w Rzymie
Proces Giordano Bruno

Osiągnięcia współczesnej nauki są zdumiewające. Cyfryzacja, medycyna, astronomia, podbój kosmosu... można wymieniać bez końca i zawsze będzie coś przeoczone, bo nie jesteśmy w stanie wymienić wszystkich dziedzin i wszystkich sukcesów współczesnej nauki. To, co kiedyś wydawało się magią, dziś jest wyjaśnione naukowo. Kurczą się dawniejsze cuda natury, bowiem coraz bardziej rozumiemy same prawa natury. Do doskonałości nam jednak daleko i błędem byłoby czuć dumę z obecnego stanu naszej wiedzy. Narcyzm odrzućmy precz, gdyż sięgając pamięcią w bardzo odległe czasy, możemy szybko zostać zawstydzeni, kiedy się dowiemy, że tak naprawdę wszystko to, co osiągnęliśmy w strefie nauki, jest tylko zwykłym plagiatem ściągniętym z wielkich umysłów starożytności. Aby nie być gołosłownym, powinienem w tym miejscu podeprzeć się faktami z czasów pradawnych, co poniżej czynię.

O rozmiarach i odległościach Słońca i Księżyca

Arystarch z Samos (ok. 310–230 p.n.e.) – grecki astronom pochodzący z wyspy Samos, jako pierwszy zaproponował heliocentryczny model Układu Słonecznego. W traktacie O rozmiarach i odległościach Słońca i Księżyca, posługując się metodą geometryczną, wylicza względne rozmiary i wzajemne odległości Słońca, Ziemi i Księżyca. Podawane przez niego wielkości są niedokładne z powodu błędnych obserwacji, ale model, na którym oparł wyliczenia, jest prawidłowy. Archimedes podał do wiadomości także, iż Arystarch twierdził, że Ziemia krąży wokół Słońca po obwodzie koła oraz wokół własnej osi. Wokół Słońca krążą także wszystkie planety, a ruch gwiazd stałych jest tylko ruchem pozornym. Źródło pisane, z którego czerpał tę wiedzę Archimedes, nie zachowało się do dziś. Stoik Kleantes, następca Zenona z Kition, za powyższe twierdzenia oskarżył Arystarcha o bezbożność. Może w tym przypadku nie Kościół katolicki, ale ogólnie pojmowana religia miała destrukcyjny wpływ na rozwój nauki.

Seleukos z Seleucji, żyjący i działający w II w. p.n.e. był zwolennikiem Arystarcha z Samos i jego teorii o obrocie Ziemi wokół Słońca. Uważał także, że nie istnieje sfera gwiazd stałych, a wszechświat jest nieskończony. Wypada tu wtrącić, iż Albert Einstein bardziej brał pod uwagę nieskończoność ludzkiej głupoty, a co do nieskończoności wszechświata miał wątpliwości. Kwestia ta jednak nie jest zbadana do dziś i nie miejmy złudzeń, że szybko otrzymamy odpowiedź na temat rozmiaru wszechświata. Według Plutarcha Seleukos wykazał prawdziwość teorii heliocentrycznej, jednak obecnie nie są znane źródła opisujące, na czym opierał się jego dowód. Niemniej jednak trzeba przyznać, że pradawni mędrcy wiedzieli jaki kierunek obrać wędrując po ścieżkach do poznania prawdy. O Seleukosie i jego badaniach wiemy dziś z pism Plutarcha, Strabona i Aetiosa.

Filolaos z Krotony w 450 r. p.n.e. twierdził, że Ziemia porusza się wokół Słońca. Kościół jak wiemy, za takie twierdzenia palił ludzi na stosach, bo miał inne zdanie. Oczywiście wiele lat po Filolaosie, który był twórcą nowej koncepcji Wszechświata, ale jednak takie są fakty. Filolaos centrum umieścił ogień, najczystszą substancję (układ pirocentryczny). Dokoła niego najbliżej krążyła Ziemia z hipotetyczną Przeciwziemią, dalej zaś rozmieszczone w harmonicznych odległościach sfery Księżyca, Słońca, planet i gwiazd stałych.

"Lubo powszechnie uczeni (filozofowie) utrzymują że ziemia stoi i nie rusza się, Filolaus jednak Pitagorejczyk przeciwnie twierdził, że ziemia bieg odbywa około ognia środkowego (t. j. słońca jako ogniska świata) po kole pochyłém jakie w biegu rocznym słońce, a miesięcznym księżyc opisują. Heraklides zaś pontycki i Ekfantus Pitagorejczyk wprawdzie pewny ruch ziemi przyznawali, lecz tylko taki, że się ona w przestrzeni przenosić i miejsca swego odmieniać nie może, ale że obwiedziona pasem nakształt koła obraca się od zachodu na wschód około własnego środka". Mikołaj Kopernik O obrotach ciał niebieskich

Heraklides z Pontu (IV w. p.n.e.), grecki filozof akademicki i astronom, pochodzący z Heraklei Pontyjskiej, uważany jest za poprzednika teorii heliocentrycznej. Uważał, że Ziemia obraca się wokół własnej osi (z zachodu na wschód), lecz pogląd ten nie był podbudowany teoretycznie i miał wyłącznie oparcie intuicyjne. Miejmy na uwadze jednak, że żył w IV w. p.n.e.

Eratostenes (ur. 276 p.n.e. w Cyrenie, zm. 194 p.n.e.) – grecki matematyk, astronom, filozof, geograf i poeta. Wyznaczył obwód Ziemi oraz oszacował odległość od Słońca i Księżyca do Ziemi. Twierdził, że, płynąc na zachód od Gibraltaru, można dotrzeć do Indii. Jako pierwszy zaproponował wprowadzenie roku przestępnego, czyli wydłużonego o jeden dodatkowy dzień w kalendarzu. Opracował katalog 675 gwiazd. Zdumiewające jak na swoje czasy, nieprawdaż? Eratostenes badał także dzieła Homera, wiedząc, że ten opisuje prawdziwe wydarzenia, ustalając datę zdobycia Troi na rok 1184 p.n.e., czyli nieodbiegającą od współczesnych szacunków oraz podał sposób znajdowania liczb pierwszych – sito Eratostenesa.

Hipparch z Nikei (ok. 190 p.n.e. - 120 p.n.e.) – grecki matematyk, geograf i astronom. Zmierzył odległość Ziemi od Księżyca, czas obiegu Ziemi wokół Słońca, kąt nachylenia ekliptyki do równika niebieskiego, mimośród orbity ziemskiej, odkrył zjawisko precesji, zmierzył szybkość przesuwania się punktu Barana, wprowadził południki i równoleżniki, wykonał atlas 1080 gwiazd, wprowadził wielkości gwiazdowe, stosowany do dziś sposób oceny jasności gwiazd.

Zdumiewające? A jakże, ale prawidłowe pytanie powinno brzmieć – co robił świat nauki przez ostatnie 2 tys. lat? Odpowiedzią jest wprowadzanie ciemnoty przez religie, a przede wszystkim krwawa działalność Kościoła katolickiego, który całe wieki palił na stosach ludzi nauki tylko dlatego, że Kościół miał władzę bezwzględną i z niej korzystał. Więcej na ten temat nadmieniłem w notce Piąte – Nie Zabijaj. Świat nauki nie był bezczynny przez ostatnie wieki. Nie należy mylić ciszy ze strachu przez katolickim ogniem z bezczynnością. Giordano Bruno został skazany przez Kościół katolicki pod zarzutem herezji i spalony żywcem na stosie w 1600 r. na Campo de' Fiori. Jego herezja polegała na twierdzeniu, że Wszechświat jest nieskończony oraz za twierdzenie, iż gwiazdy na niebie tak naprawdę są odległymi ciałami niebieskimi, takimi jak Słońce, otoczonymi przez swoje własne planety. To nie herezja, lecz czysta nauka! Galileusz, wł. Galileo Galilei (ur. 15 lutego 1564 w Pizie, zm. 8 stycznia 1642 w Arcetri) – włoski astronom, astrolog, matematyk, fizyk i filozof, prekursor nowożytnej fizyki, ledwo uniknął spalenia na stosie tylko dlatego, iż dowiedział się o potwornej śmierci Giordano Bruno. Galileusz, na podstawie swoich obserwacji, przekonał się o słuszności teorii heliocentrycznej Kopernika w czasie, gdy Kościół bronił fałszywej teorii geocentrycznej. Nie spodziewał się jednak, że każdy, kto ma inne zdanie, niż Kościół katolicki spłonie na stosie.

Dziś śmiało można stwierdzić, że tylko i wyłącznie dzięki Kościołowi katolickiemu mamy co najmniej aż 2 tysiące lat zaległości z nauką. Kto wie, co by dziś było, gdyby nie wprowadzana celowo przez Kościół ciemnota? Zdobyliśmy Księżyc. Wysyłamy sondy, które badają przestrzeń Układu Słonecznego. Ale mając 2 tys. lat zaległości, czy nie mamy prawa twierdzić, że do tej pory już dawno powinniśmy zdobyć Marsa w misjach załogowych? Dziura, którą wydrążył strach przed katolickim stosem, jest nie do załatania.

28.08.2020

Nuklearna zagłada Sodomy i Gomory

Wszystkim jest nam znana biblijna historia o zagładzie Sodomy i Gomory, która częściej interpretowana jest symbolicznie niż dosłownie. Stary Testament jednakże traktowany powinien być jako ważne źródło historyczne, skoro jest fundamentem poważnych religii. Uznać zatem powinniśmy, że jakiś kataklizm w tych miastach miał miejsce, ale czy bogowie użyli ognia i siarki dosłownie, czy może... broni nuklearnej?


Artystyczne dzieło "Zniszczenie Sodomy i Gomory", John Martin, 1832
Zniszczenie Sodomy i Gomory, John Martin, 1832
Biblijna opowieść o zagładzie Sodomy i Gomory znana jest nawet tym wiernym, którzy Starego Testamentu nie czytali z tego powodu, iż przedstawiciele Kościoła katolickiego często odnoszą się do katastroficznej przypowieści, stosując swego rodzaju ostrzeżenie. I to nie byle jakie ostrzeżenie, bo tak żywe, jak niegdyś w pradziejach, tak i dziś coraz częściej nagłaśniane. Z kart Biblii nie trudno się domyślić czym zawinili i rozgniewali Boga mieszkańcy Sodomy i Gomory. Dawniej termin sodomia stosowano w znaczeniu zoofilia, homoseksualizm i wszelkie inne perwersyjne zachowania seksualne, i w zasadzie termin ten działa potocznie do dziś. Współcześnie jest on tak stosowany przez środowiska nieprzychylne koncepcji praw osób LGBT. Przyczynę zagłady Sodomy i Gomory zostawmy jednak w spokoju. W dzisiejszym świecie mamy aż nadto hałasu i emocji w związku z popularnym skrótem LGBT. Nas interesuje sama zagłada Sodomy i Gomory, która nadeszła z nieba, jak to opisuje Biblia. Uznajmy jedynie, że mieszkańcy Sodomy i Gomory byli niegodziwi, rozpustni oraz pogardzali prawem boskim i ludzkim, co było dla biblijnego Boga nie do przyjęcia, więc postanowić owe miasta zniszczyć. Za namową Abrahama jednak zgodził się, że daruje życie jego mieszkańcom, jeśli wśród nich znajdzie się przynajmniej dziesięciu sprawiedliwych. W tym celu wysłał do Sodomy dwóch swoich aniołów, którzy spędzili noc w domu Lota. Przed nocą mężczyźni z miasta otoczyli dom Lota, by współżyć z jego gośćmi. Lot zaoferował im w zamian swoje dwie córki-dziewice, jednak oni odmówili. Wtedy zaryglował drzwi domu. Mieszkańcy miasta chcieli je wyważyć, więc aniołowie porazili napastników ślepotą. Lotowi nakazali, by wyprowadził z Sodomy najbliższych, bo rankiem miasto zostanie zniszczone. Z nastaniem świtu aniołowie wyprowadzili Lota, jego żonę i dwie córki za miasto i nakazali uciekać w góry bez oglądania się za siebie. Ciekawość żony Lota była jednak silniejsza i jak wiemy, za złamanie zakazu została zamieniona w słup soli.

Całą biblijną historię można by umieścić na półce z bajecznie brzmiącymi legendami, jako zbyt naciągane. Jednak dowody archeologiczne nie tylko wykazały, że miasta opisane w Księdze Rodzaju istniały, ale także potwierdziły biblijny opis ich zniszczenia. I tu sprawa zaczyna być bardzo interesująca, bowiem według Biblii Bóg zniszczył Sodomę ogniem i siarką wprost z nieba:
"Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana [z nieba]. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli. Abraham, wstawszy rano, udał się na to miejsce, na którym przedtem stał przed Panem. I gdy spojrzał w stronę Sodomy i Gomory i na cały obszar dokoła, zobaczył unoszący się nad ziemią gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal". - Księga Rodzaju 19, 23-28
Żydowski historyk Józef Flawiusz tak opisuje scenerię okolic Morza Martwego, które odwiedził w I wieku n.e.:
"[...] kraina sodomicka w dawnych czasach była ziemią błogosławioną dla obfitości plonów i bogactwa miast, a teraz jest cała spalona. Została zniszczona wskutek bezbożności mieszkańców ogniem piorunów. Jeszcze dziś można widzieć ślady bożego ognia i cienie pięciu miast".
Jakby zatem potwierdzał jako naoczny świadek, że region okolic Morza Martwego dosięgnął kataklizm, którego przyczyną na pewno musiała być bardzo wysoka temperatura. Biblijna historia zniszczenia Sodomy i Gomory z nieba historykowi była znana. Jakże inaczej można nazwać w I wieku n.e. coś, co przyczyniło się do spalenia okolic, jeśli nie piorun, ogień i piekielna siarka, biorąc pod uwagę cały czas, że zagłada musiała nadejść z nieba. Tym bardziej naoczni świadkowie kataklizmu, żyjący około 2000 lat przed Flawiuszem (przyjmuje się, że zagłada Sodomy i Gomory miała miejsce w roku 1898 p.n.e.)? Rzeczy, których nie znali, określali nazwami rzeczy, które były im znane. To całkiem oczywiste, jak oczywiste jest, że obiekty latające widziane w tamtych czasach nazywano rydwanami bogów, w których bogowie zstępowali na ziemię w wielkim huku i trzęsieniu ziemi. Ale to już inny temat.

Ponadto Flawiusz na poparcie opowieści z Księgi Rodzaju twierdzi stanowczo, że widział na własne oczy słup soli, w który miała zamienić się żona Lota. W porządku dajmy mu wiarę, ale... cóż to za sól, której nie rozpuścił deszcz przez 2 tys. lat? Jak wiemy, woda w Morzu Martwym jest bardzo zasolona, która w 30% składa się z chlorku sodowego, czyli soli. Sól zawarta w wodzie oceanicznej nie przekracza 4%. Różnica ogromna.

Współcześni badacze biblijnej legendy próbowali znaleźć przyczynę zagłady w kataklizmie naturalnym, ale puzzle układanki wciąż do siebie nie pasowały. W rejonie Morza Martwego mógł nastąpić kataklizm stanowiący podstawę opowieści ze Starego Testamentu, jednak geolodzy, a w tym przypadku ich zdanie jest kluczowe, odrzucają tego typu kataklizm w czasie, kiedy żyli Abraham i Lot.

Kluczem do rozwiązania zagadki Sodomy okazała się... sól!
"Podczas odbudowy Hiroszimy okazało się, że całe połacie piaszczystej gleby samoczynnie przemieniły się w substancję przypominającą krzem z dużą zawartością krystaloidu. Z substancji tej wycinano niewielkie bloki, które sprzedawano turystom jako pamiątkę miasta – i atomowej katastrofy". I.M. Lewis "Footprints on the Sands of Time"
Autor powyższego cytatu stanowczo twierdzi, że gdyby słupy solne w rejonie Morza Martwego składały się tylko z soli, wówczas pierwsze opady deszczu zniszczyłyby nawet to, co widział Flawiusz, określając żoną Lota. Materia jednak którą określa się mianem soli w tym miejscu, jest solą szczególnego rodzaju. Jest to sól twarda, jaka powstaje jedynie na skutek reakcji nuklearnych, zachodzących przy wybuchu bomby atomowej! Opinię Lewisa potwierdza wielu naukowców. Wszystkie puzzle pasują do siebie tylko wtedy, kiedy oficjalnie uznamy, że bogowie nie zesłali na Sodomę i Gomorę z nieba ognia i siarki, ale byli na tyle zaawansowani, że użyli broni jądrowej!
"Zmiany atomowe gleby, na której prawdopodobnie stała żona Lota, oraz gleby w Hiroszimie są właściwie takie same! Obie gleby poddane zostały gwałtownej atomowej konwersji, która mogła być spowodowana tylko przez nagły proces rozszczepienia jądra atomowego. Jeśli dwa zdarzenia prowadzą do takich samych skutków, oba musiały zajść w takich samych warunkach. Trudno więc uniknąć przeświadczenia, że Sodoma uległa zniszczeniu takiemu jak Hiroszima [...]".
Dlaczego oficjalnie nie przyjmuje się wersji, która jest zgodna z wynikami badań? Prawdopodobnie nikomu na tym nie zależy, gdyż świat nauki, polityki i Kościoła w jakiś sposób jest ze sobą połączony. Najmniej na rozpowszechnianiu prawdy zależy Kościołowi, gdyż nadal może straszyć dzisiejszą sodomię w postaci LGBT bożą karą, a Tajemnicę Wiary skutecznie może tuszować przed owieczkami.

20.07.2020

Anomalne zmiany klimatyczne

Świat wokół nas zmienia się dosłownie na naszych oczach. Ogólnie przyjmuje się, że klimat na Ziemi ulega ociepleniu, ale to tylko jedna strona problemu, bowiem zjawisko to niesie za sobą szereg anomalii, których absolutnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wiemy tylko, że jakiś czas temu rozpoczęła się reakcja łańcuchowa globalnych zmian bez możliwości zatrzymania procesu, który sprawia, że każdy kolejny dzień w obojętnie którym rejonie świata jest jedną wielką niewiadomą.


Skala potencjalnego globalnego ocieplenia
Fot. Wikimedia
O coraz bardziej drastycznych zmianach klimatycznych nie trzeba nikogo informować ani tym bardziej przekonywać. Każda część świata odczuwa zmiany na własnej skórze. Oczywiście są rejony bardziej dotknięte anomaliami, które przybierają różne formy, a inne są tymczasowo przez naturę oszczędzane. Zmian jednak doświadczamy wszyscy i wszyscy zmiany te ogólnie nazywają ociepleniem klimatu.

Panuje ogólne przekonanie, iż ocieplenie klimatu następuje na skutek działalności człowieka. Faktem jest, że człowiek w jakimś stopniu przyczynił się do procesu globalnego ocieplania. Ale błędem jest doszukiwanie się w człowieku głównego winowajcę. Trzeba stwierdzić jasno, że wokół nas dzieją się zjawiska pogodowe, których przyczyn tak naprawdę nie znamy. Istnieje wiele teorii na ten temat, jednak żadna nie wyjaśnia reakcji łańcuchowej coraz częściej występujących anomalii. Nie wiemy, kiedy i dlaczego pierwszy klocek domina został pchnięty. Możemy jedynie obserwować kolejne przewracające się klocki bez świadomości, co znajduje się na końcu ścieżki ułożonych przez naturę klocków domina. Możemy być pewni tylko tego, że każdy z tych klocków jest nieco większy od poprzedniego i że każdy kolejno przewrócony symbolizuje następną anomalię. Celowo nie nazywam zmian klimatycznych ociepleniem, gdyż jak się przekonamy, anomalne zmiany nie objawiają się jedynie coraz wyższymi temperaturami.

Warto w tym miejscu nawiązać do zimy z 2019 r., która niespodziewanie zaatakowała Stany Zjednoczone. Na przełomie stycznia i lutego wir polarny pojawił się nad środkowo-zachodnimi stanami, który przyniósł ekstremalnie niskie temperatury. W miejscowości Cotton w stanie Minnesota zanotowano około południa czasu lokalnego -48 stopni Celsjusza, a w Dakocie Północnej temperatura odczuwalna wyniosła aż -54 st. C. W Chicago na skutek siarczystego mrozu zaczęły pękać szyny kolejowe, co zmusiło służby do podgrzewania ich otwartym ogniem. Przy tak niskich temperaturach wystarczy wystawić gołą część ciała na jedyne 5 minut, by doznać dotkliwych odmrożeń. Ekstremalnie mroźna zima w Stanach Zjednoczonych nie była skutkiem działalności człowieka, ale zapewne małym, choć znaczącym trybikiem w wielkim procesie zmian klimatycznych. Wir polarny to układ niskiego ciśnienia, który znajduje się nad biegunem północnym. Dlaczego był winowajcą? Czasami na skutek gwałtownego ocieplenia na wysokości 10-50 kilometrów nad ziemią jego struktura ulega zakłóceniom. Wówczas następuje rozlanie się mas arktycznego powietrza z terenu podbiegunowego w niższe szerokości geograficzne. Dlaczego układ niskiego ciśnienia uległ gwałtownemu ociepleniu na wysokości 10-50 kilometrów? Cóż... czasem się zdarza, ale tak niskich temperatur w niektórych stanach USA nie notowano od 40 lat.

A tymczasem na Syberii gore. Odległe syberyjskie miasto Verkhoyansk znane jest z ekstremalnie niskich temperatur, które często spadają poniżej –50 ° Celsjusza. Tego roku jednakże Verkhoyansk nie zasłynął z kolejnego rekordu mrozu, ale z ekstremalnego upału. W maju 2020 r. zanotowano tam 38 stopni Celsjusza (100,4 ° Fahrenheita). Jak wiemy, w Europie tegoroczny maj był wyjątkowo chłodny, ale jak się okazuje nie dla terenów na północ od koła podbiegunowego. W niektórych częściach Syberii, zwłaszcza w północno-zachodniej Syberii, majowe temperatury były nawet o 10 stopni C wyższe od średniej. Anomalia była tak wyraźna, że fala upałów w regionie może być śmiało uznana, jako wydarzenie, które się zdarza raz na 100 000 lat. Oczywiście nie biorąc pod uwagę omawianej obecnej ery anomalnych zmian klimatycznych, oficjalnie nazywanej ociepleniem klimatu. Warto zauważyć, że tego lata i sama Moskwa, zazwyczaj chłodna, obdarzona została przez naturę rekordowymi upałami. Ale nie Moskwa jest tu istotnym czynnikiem, lecz to, że obecnie region Arktyki ociepla się dwa razy szybciej niż reszta planety. A to stanowi już prawdziwe zagrożenie dla całej Ziemi.
„Nie spodziewalibyśmy się, że przyroda wytworzy taką falę upałów w czasie krótszym niż 800 000 lat” - powiedział 14 lipca na konferencji prasowej klimatolog Andrew Ciavarella z brytyjskiego biura Met Office w Exeter w Anglii.
Dodać w tym miejscu wypada, że rekordowe upału powyżej koła podbiegunowego doprowadziły do serii klęsk żywiołowych, z czego najbardziej niebezpiecznymi dla Syberii były niespotykane na taką skalę pożary, a globalnie topnienie wiecznej zmarzliny, nie wspominając o negatywnym wpływie na zdrowie miejscowej ludności.

Z powodu globalnego ocieplenia co roku na Antarktydzie topnieniu ulega 118 megaton lodu, a na Grenlandii 200 megaton. Wideo poniżej ujawnia skalę topnienia lodowców, co prowadzić może do globalnej katastrofy klimatycznej.


Z ociepleniem klimatu powiązane zostały ekstremalne upały w Australii, które głównie przyczyniły się do katastrofalnych pożarów. Żywioł strawił około 11 milionów hektarów, zabijając co najmniej 34 osoby i niszcząc około 6000 budynków od początku lipca. Około 1,5 miliarda zwierząt również zginęło w pożarze. Naukowcy nadal liczą szkody i oceniają potencjał wyleczenia wielu rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Komentarz wobec danych zbędny.

W ramach aktualizacji (17.08.2020 r.) anomalnych rekordów, należy dodać nowy rekord ciepła, który odnotowano 16 sierpnia 2020 r. w Arizonie w Dolinie Śmierci (Death Valley), gdzie termometry wskazały 130 stopni Fahrenheita, czyli 54,4 stopni Celsjusza. 10 lipca 1913 roku temperatura osiągnęła w tym miejscu 56,7 °C (134 °F), co jak do tej pory uznawane było za światowy rekord temperatury powietrza. Jednak są wątpliwości w prawidłowej ocenie wyniku z 1913 r. Niedzielne pomiary mogą być zatem uznane za nowy rekord.

Obecnie doświadczamy globalnej pandemii COVID-19, ale czy można powiązać ten żywioł z anomaliami klimatycznymi? Osobiście nie sądzę, by tak było, ale pewna grupa naukowców wcale tego nie wyklucza. Z anomaliami klimatycznymi na pewno można powiązać ekstremalne opady w pewnych regionach na Bliskim Wschodzie, których nie notowano od 40 lat, powodzie i podtopienia, huragany i trąby powietrzne oraz ogniowe czy coraz częściej notowane burze z obfitymi opadami gradu wielkości dużych jabłek. Nasilają się także relacje naocznych świadków o coraz częściej obserwowanych piorunach kulistych, co jest niewątpliwie bardzo rzadko występującym zjawiskiem.

Na pewno natura zachowuje się nienaturalnie, a przynajmniej nie tak, jak nas przyzwyczaiła. Co nas czego jutro? Jedna wielka zagadka! Biorąc pod uwagę anomalia klimatyczne, dzień jutrzejszy jeszcze nigdy nie był tak niepewny, jak dziś. Miejmy jedynie nadzieję, że nie spełni się treść III Tajemnicy Fatimskiej, biorąc pod uwagę jedynie scenariusz globalnej katastrofy klimatycznej.

10.07.2020

Ukrywana historia człowieka

Historia człowieka i Ziemi została napisana i zapieczętowana, a dziś jest ściśle chroniona przed jakimikolwiek korektami przez zaporę ogniową akademickiej nauki. Jakiekolwiek odkrycia przeczące napisanej historii należy, według ortodoksyjnej nauki przynajmniej, ukryć w zatęchłych piwnicach muzeów lub zniszczyć. Co, jednak jeśli liczne dowody świadczą, że tak pilnie chroniona historia jest dziurawa niczym Titanic? Dalej brnąć w kłamstwie, by nie padły korony autorytetów? Czy przyznać wreszcie, że historia wymaga grubej korekty, a kilka rozdziałów nawet napisania od nowa?


Karykatura Darwina i małpy z XIX w.
Karykatura Darwina z XIX w.  Fot: public domain
W 1840 r. Charles Lyell ustalił geologiczną chronologię, która do dziś jest uznawana za świętość. Od tamtej pory minęło aż 180 lat, co dla błyskawicznie rozwijającej się nauki w każdej dziedzinie jest niemal epoką. A mimo to, nikt nie ośmielił się przy nowoczesnej technologi uznać, że stan wiedzy sprzed 180 lat o Ziemi jest kulawy i wymaga co najmniej zabiegu, który tę ułomność wyleczy. Znikoma ilość ludzi na świecie zastanawia się nad takimi paradoksami, bowiem w dzisiejszym świecie prawda znajduje się na niższej półce, niż paradygmaty akademickiej nauki. Podobnie się ma fantastyczna historia Charlesa Darwina pt. "Dawno, dawno temu...", żyła sobie małpa, której znudziło się bezpieczne życie na drzewach i postanowiła poeksperymentować na mniej bezpiecznej ziemi. A że ciągnęło ją do wyzwań i była z tego dumna, zdecydowała wyprostować się, rezygnując z używania czterech kończyn, dających jej gwarancję szybkiej ucieczki przed drapieżnikami, ale co tam – duma ważniejsza niż życie. Oczywiście ironia, ale nie bez powodu. Dziurawą jak ser szwajcarski teorię ewolucji pomińmy w tym momencie, gdyż opisanie jej wymaga obszernej notki. A na to miejsca tu nie ma. O Darwinie wspominam, gdyż tematyka jego fantazji ma wiele wspólnego ze świętą nauką o Ziemi Charlesa Lyella. Geologiczna chronologia bezpośrednio warunkuje biologiczną, gdyż datowanie szczątków istot żywych, uzależnione jest od datowania warstw, w których zostały odnalezione. Prawidłowe datowanie znalezisk nigdy nie było łatwe, ale zawsze łatwo było o pomyłkę, oceniając wiek znaleziska tylko jedną metodą. Prawidłowa ocena wieku warstwy, w którym znalazł się badany obiekt w połączeniu z innymi metodami datowania, minimalizuje ryzyko pomyłki. A zapewniam, że z datowaniem znalezisk, które wymienię tylko w nakreślającej temat ilości, nudy nie będzie.

Trudno jednoznacznie wskazać konkretny rok początku epoki żelaza. Upowszechnienie żelaza w Egipcie przypada na schyłek okresu Nowego Państwa (XX dynastia — ok. 1200-1085 p.n.e.). Warto tę datę zapamiętać, nawet jeśli przyjmiemy, że faraon Tutanchamon zmarł w roku 1337 p.n.e. Co ma jedno z drugim wspólnego? Otóż to, że w grobowcu Tutanchamona znaleziono lśniący sztylet ze stalową klingą. Podkreślam, że rok 1337 p.n.e. to rok śmierci faraona, a nie wykucia sztyletu, który musiał zostać wykonany dużo wcześniej. Ale jak to możliwe, że Tutanchamon używał broni świadczącej o zaawansowanej technice obróbki metalu na długo przed nastaniem epoki żelaza? No dobrze. Różnica to jedyne półtora wieku. Aczkolwiek powinna być skorygowana, to nie czepiajmy się takich "drobnostek".

Szczyt kolumny z Delhi
 Fot: Dennis Jarvis
Inaczej przedstawia się sprawa z żelazem, a inaczej też ze stalą nierdzewną, która została opatentowana w 1912 r. przez niemieckich inżynierów Kruppa. Jak na złość śmietance akademickich autorytetów w Delhi stoi żelazna kolumna, która za nic w świecie nie chce zardzewieć. Od ponad 1600 lat stoi sobie dumnie w kompleksie Kutb w Delhi, drwiąc ze współczesnych uczonych, łamiących sobie umysły teoriami, dlaczego kolumna jest odporna na korozję. Oficjalnie przyjmuje się, że kolumna powstała między 402 i 415 r. n. e., jednakże należy w tym miejscu zaznaczyć, iż nie wszyscy uczeni się tym zgadzają. Hinduscy archeolodzy bowiem przeciwni są ustalaniu twardej daty powstania kolumny, gdyż sugerują, że kolumna może liczyć sobie nawet 4000 lat. Nawet jeśli przyjąć, że kolumna o wadze 6 ton pochodzi z początku V wieku, to i tak jest twardym orzechem do zgryzienia przez ortodoksyjną naukę, gdyż filar został wykonany z kutego żelaza o 98-procentowej czystości. Technologia zastosowana do odlania zagadkowego słupa z niemal czystego żelaza nie jest znana i nawet dziś trudno byłoby powtórzyć wyczyn starożytnych Hindusów.

W latach 1786-1788 francuscy robotnicy drążyli otwory w litym wapieniu. Po wydrążeniu otworu o głębokości 15 metrów odkryli komorę, w której znajdowały się monety, młotki, kilofy i inne narzędzia. Znaleziono także częściowo obrobione bloki kamienia, o czym informował wówczas na swych łamach "American Journal Science" z wnioskiem następującym:
"Oznacza to, że człowiek istniał, zanim utworzyła się ta skała, i to istniał już wtedy od bardzo dawna, gdyż osiągnął do tego czasu taki poziom cywilizacji, iż znał sztukę oraz obrabiał kamień i budował kamienne kolumny".
Absolutnie niepasujące do napisanej historii znalezisko zostało odkryte w 1889 r. Nampa w stanie Idaho, podczas wiercenia studni. Była to figurka przedstawiająca kobietę, wykonana bardzo wyrafinowaną techniką artystyczną. Figurka ma 4 cm wysokości, ale nie to budzi zakłopotanie dla akademickiej nauki. Znalezisko pochodzi z warstwy z okresu plio-plejstocenu, co oznacza, że liczy około 2 000 000 lat.

W stanie Illinois pewna kobieta rozbijała większe bryły węgla i układała mniejsze kawałki w koszu. Ku jej zdumieniu z jednej bryłki nagle wypadł złoty łańcuszek. Węgiel, w którym tkwił, pochodzi z okresu 260 000 000- 320 000 000 lat.

Inne znalezisko w bryle węgla notowane jest w stanie Oklahoma. W rozbijanym węglu znaleziono żelazny garnek. Węgiel pochodził z warstwy sprzed 312 000 000 lat.

Moneta sprzed 200 000 lat, ze zbioru Smithsonian Institution
Moneta z Illinois Fot: YouTube
W Smithsonian Institution znajduje się moneta wykopana na głębokości 38 metrów przez człowieka, który drążył studnię. Moneta ma kształt wieloboku, a napisy na niej nie są w żadnym znanym nam języku. Jednakowa grubość w każdym miejscu świadczy o technicznej obróbce monety. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie mały fakt. Urząd Geologiczny w stanie Illinois szacuje, że osady na głębokości 35 metrów powstały w okresie międzylodowcowym, pomiędzy 200 000 a 400 000 lat temu. Według akademickiej nauki pierwsze metalowe monety weszły w użycie w VIII wieku p.n.e. w Azji Mniejszej, a Homo sapiens sapiens (człowiek rozumny właściwy) pojawił się około 40 tys. lat temu. Cóż... ironicznie rzecz ujmując oprócz historii, należałoby też zmienić pogląd o najstarszym zawodzie świata. Skoro przed pojawieniem się człowieka istniała już finansjera – bankowcy górą.

W 1860 r.  profesor Giuseppe Ragazzini odkrył w Castenedolo ludzkie szczątki. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że szczątki zostały odkryte w osadach z trzeciorzędu (65 do 1,8 mln lat temu). W 1883 roku profesor Giuseppe Sergi potwierdził, że szkielety mężczyzny, kobiety i dwójki dzieci, należą do przedstawicieli ludzi współczesnych, a niebieskozielony ił pokrywający szczątki pochodzi z warstwy sprzed 3-4 milionów lat. Siłą rzeczy ludzie ci musieli także pochodzić z tego okresu.

Anomalii tego typu jest dużo więcej i nie sposób wymienić je wszystkie w jednej blogowej notce. Kontrowersyjny obiekt z Aiud, starożytny mechanizm z Antikythery czy też skamieniały mikrochip z Labińska. Dość jest światła dla tych, którzy chcą widzieć, że coś tu się dzieje co najmniej paradoksalnie. Nauka, zamiast dążyć do poznania i rozpowszechniania prawdziwej historii człowieka, czyni całkowicie na odwrót, nieodparcie przyjmując rolę strażnika prawdy przed ludzkim poznaniem.