25.08.2018

Ofiary Trójkąta Bermudzkiego


Trójkąt Bermudzki to jedna z najstarszych, najbardziej tajemniczych i najdramatyczniejszych zagadek świata.


Zarys na mapie wskazujący Trójkąt Bermudzki
Trójkąt Bermudzki  Fot/YouTube
Obszar Trójkąta Bermudzkiego nie jest jednoznacznie określony, ponieważ wielu badaczy tajemnicy rozciąga jego teren aż po wybrzeże Irlandii, przypisując pewne anomalia i tragiczne wydarzenia z tamtego rejonu do zagadki Trójkąta Bermudzkiego. Najczęściej jednak i jak wielu uważa najwłaściwszym obszarem dla określania Trójkąta Bermudzkiego, jest teren pomiędzy Miami, Puerto Rico i Bermudami.

Pierwsze wzmianki o tajemniczych wydarzeniach w rejonie Trójkąta Bermudzkiego pochodzą z czasów, gdy europejskie okręty po raz pierwszy zawędrowały w nieznane rejony Oceanu Atlantyckiego na zachód od Europy, czyli wyprawy Krzysztofa Kolumba w roku 1492. Z dziennika pokładowego Krzysztofa Kolumba dowiadujemy się, że w nocy 11 października 1492 r. zaobserwowano dziwne światła przemieszczające się z nieregularną prędkością nad horyzontem, jakby tańczące z dużym blaskiem płomienie świecy, wykluczając naturalne pochodzenie z nieodkrytego jeszcze lądu. Pamiętajmy, że to wiek XV, a odkrywcom ciężko było ubrać we właściwe słowa zjawisko, które nawet dzisiaj jest dla nas tajemnicą.

Faktem jest, że oceany nawet dzisiaj w XXI wieku, są miejscem budzącym respekt i tak naprawdę bardzo niewiele wiemy o wszystkich zagrożeniach płynących z bezmiaru wód. Są głębiny, do których człowiek nigdy nie dotarł, co sprawia, że mówiąc o morskich obszarach naszego globu, bardzo często mówimy o niezbadanych niebezpieczeństwach. Zatonięcia, awarie statków lub samolotów zdarzają się bardzo często na całym wodnym świecie niezależnie, czy to będzie ocean czy jakiekolwiek morze. Trójkąt Bermudzki jednak jest o tyle wyjątkowy, że w jego obszarze do takich wypadków dochodzi częściej niż gdziekolwiek indziej, oraz to, że w tym rejonie okręty, samoloty i ludzie giną bez wieści. Wyjątkowość Trójkąta Bermudzkiego polega także na występowaniu tam zjawisk często przeczących nauce, co znacznie utrudnia wyjaśnienie fenomenów tam występujących.

Liczne hipotezy wyjaśniające zagadkę mogą być niekiedy odpowiedzią na pewne zdarzenia, ale tylko na poszczególne przypadki, a nie ogół zjawiska. Tak zwane Fale Wyjątkowe (nagle powstająca, pojedyncza i gwałtowna, wysoka fala dochodząca do 30 metrów wysokości), może stanowić wyjaśnienie zatonięć okrętów, ale tego zjawiska w żaden sposób nie można powiązać z zaginionymi bez wieści samolotami. Analogicznie próba wyjaśnienia zaginięć samolotów na skutek zjawiska Elektronicznej Mgły, może być odpowiedzią na złe funkcjonowanie urządzeń elektronicznych w samolotach, ale nie można wiązać tego zjawiska z zaginionymi jednostkami pływającymi. Wachlarz zjawisk anomalnych na terenie Trójkąta bermudzkiego jest przeogromny, co sprawia, że można łatwo obalić twierdzenie, iż za wszystko odpowiada zmienna i nieprzewidywalna pogoda. Niech nas nie zwiedzie zatem powstała hipoteza wyjaśniająca za jednym zamachem wszystkie zjawiska, gdyż do tej pory każdą próbę rozwiązania zagadki tajemniczych zniknięć, bardzo szybko obalano. A liczba zanotowanych mrocznych incydentów w regionie Trójkąta Bermudzkiego jest przeogromna i poniżej postaram się przedstawić w skrócie te wydarzenia, które są szerzej opisane w literaturze fachowej, jako oficjalnie uznane za ofiary tajemnicy Trójkąta Bermudzkiego.

Niewyjaśnione incydenty morskie w strefie Trójkąta Bermudzkiego


  • Rok 1492. W nocy 11 października 1492 r., Krzysztof Kolumb i załoga Santa Maria zgłosili obserwację dziwnie tańczącego, nieregularnie przemieszczającego się światła, na kilka dni przed lądowaniem w Guanahani. Incydent, do którego nawiązałem wyżej, i o którym można przeczytać we fragmentach z dziennika Krzysztofa Kolumba.
  • Rok 1502. W czerwcu 1502 r., 27 karawel gubernatora Ovando zaginęły bez wieści w rejonie Sando Domingo. Istnieją dokumenty stwierdzające, że panował wówczas silny sztorm. Jednak mało przekonuje zła pogoda, która miała być odpowiedzialna za aż tak duże straty doświadczonych marynarzy.
  • Rok 1800. USS Pickering, 20 sierpnia 1800 r., wypłynął z Gwadelupy z 90 osobami na pokładzie. Nigdy nie dotarł do miejsca swej podróży i nigdy więcej o nim nie słyszano, jak i o losie wszystkich ludzi będących wówczas na pokładzie.
  • Rok 1800. Około 20 września 1800 r., zaginął bez wieści USS Insurgent. Okrętu i załogi nigdy nie odnaleziono, a zagadka wciąż jest niewyjaśniona.
  • Rok 1812. 31 grudnia 1812 r., szkuner Patriot wypłynął z Georgetown w Południowej Karolinie. Patriot wraz ze wszystkimi osobami znajdującymi się wówczas na pokładzie, zaginął bez wieści.
  • Rok 1814. W pobliżu Karaibów bez wieści zaginał USS Wasp wraz ze wszystkimi pasażerami i członkami załogi – 140 osób.
  • Rok 1824: Dwumasztowy szkuner USS Wild Cat, kursujący z Kuby, zaginął bez wieści wraz z 31 osobami na pokładzie.
  • Rok 1840. W sierpniu 1840 r. odnaleziono zaginiony francuski żaglowiec Rosalie. Na pokładzie nie było nikogo, a żaglowiec nie wykazywał żadnych cech uszkodzenia. Ładunek, pomimo że bardzo wartościowy był nietknięty na swoim miejscu. Wszystkie papiery kapitana były zabezpieczone. Kabiny oficerów i pasażerów były elegancko urządzone, a wszystko wskazywało, że całkiem niedawno je opuszczono. Na pokładzie znaleziono żywego kota i kilka wygłodniałych kanarków. Nie odnaleziono jedynie ani jednego człowieka.
  • Rok 1843. W okolicach St. Augustin bez wieści zaginął USS Grampus. Na pokładzie było 48 osób.
  • Rok 1854. W kwietniu 1854 r. zaginął bez wieści statek Bella.
  • Rok 1855. James B. Chester został odnaleziony na południowy-wschód od Azorów. Na pokładzie nie było śladu uszkodzeń i nie było śladu żadnego członka załogi.
  • Rok 1866. Zaginięcie szwedzkiego barku Lotta.
  • Rok 1868. Hiszpański frachtowiec Viego zaginął bez śladu na wodach Oceanu Atlantyckiego.
  • Rok 1869. USS Atlanta zaginął bez wieści wraz z całą załogą w grudniu 1869 r.
  • Rok 1872. W grudniu 1872 r. odnaleziono na oceanie opuszczony przez załogę Mary Celeste. Losy statku i załogi to jedna z najgłośniejszych nierozwiązanych tragedii morskich. Załoga statku Dei Gratia, która zauważyła dryfujący statek widmo z częściowo uszkodzonymi żaglami, stwierdziła, iż wszystko znajduje się w niemal idealnym porządku, nie brakowało żadnej szalupy ratunkowej, brak śladów uszkodzeń na pokładzie wykluczało panicznie szybkie opuszczenie statku, wszystko wyglądało, jakby życie codzienne trwało nadal – brakowało jedynie załogi.
  • Rok 1880. Szkolny statek HMS Atlanta, który płynął z Bermudy do Wielkiej Brytanii zaginał bez wieści wraz ze wszystkimi uczestnikami rejsu – 290 osób.
  • Rok 1881. Żaglowiec Ellen Austin odnalazł opuszczony dryfujący statek bez śladów uszkodzeń. Na pokładzie nie było tylko załogi. W tym miejscu mamy dwie różne relacje, gdzie w jednej bardziej udokumentowanej, część załogi Ellen Austin przejęła statek-widmo, ale wkrótce przez nagłą zmianę pogody odnaleziony okręt znikł ponownie wraz z nową załogą. Ta wersja została przyjęta za bardziej wiarygodną, gdyż nie notowano ofiar na Ellen Austin, ale notowano zmienną liczbę załogi żaglowca. Incydent do dziś usiany jest w wiele znaków zapytania, co sugerować może, iż tę sprawę próbowano zatuszować. Faktem niezaprzeczalnym tylko jest, że odnaleziono nieuszkodzony statek widmo bez śladów człowieka na pokładzie.
  • Rok 1884. Włoski szkuner Miramon (Miramonde), płynący do Nowego Orleanu zaginął bez wieści.
  • Rok 1902. Historia niemieckiego statku Freya jest dość niepewna, gdyż w różnych mediach można znaleźć dość sprzeczne informacje. Faktem jednak jest, że Freya ma głęboki związek z tajemnicą Trójkąta Bermudzkiego.
  • Rok 1909. Bez wieści przepadł szkuner George Taulane jr. Na pokładzie było 7 członków załogi.
  • Rok 1909. W pobliżu Florydy bez wieści zaginął szkuner Aubum wraz z siedmioosobową załogą.
  • Rok 1910. Bez wieści zaginął parowiec USS Nina. Ostatnio widziany był na południe od Savannah.
  • Rok 1910. Parowiec Charles W. Parker wraz z 17 członkami załogi zaginął bez wieści w okolicach wybrzeża Jersey.
  • Rok 1918. 4 marca 1918 r., USS Cyclops wypłynął z Barbados do Baltimore w stanie Maryland. Na pokładzie było wówczas 306 osób. Do Baltimore nigdy nie dotarł, a zakrojona na szeroką skalę akcja poszukiwawcza nie przyniosła rezultatów. 1 czerwca 1918 r. zastępca sekretarza Marynarki Wojennej Franklin D. Roosevelt ogłosił, że Cyclops uznaje się oficjalnie za utracony, a cała załoga nie żyje.
  • Rok 1921. 31 stycznia 1921 r. odnaleziono na mieliźnie niedaleko Cape Hatteras w Północnej Karolinie, szkuner Carroll A. Deering. Na pokładzie nie było nikogo i nigdy nie odnaleziono żadnego z członków załogi. Na podstawie historii Carroll A. Deering powstało wiele mitów żywych do dzisiejszego dnia, a statek zyskał rozgłos jako jedna z najtragiczniejszych ofiar Trójkąta Bermudzkiego. Co się stało z załogą? Nie wyjaśniono do dziś.
  • Rok 1922. Na wschód od Charleston bez wieści zaginął szkuner Sedgwick. Na pokładzie było wówczas 6. członków załogi, którzy przepadli wraz ze statkiem.
  • Rok 1925. 29 listopada 1925 r. parowiec trampowy SS Cotopaxi wyruszył z Charleston w Południowej Karolinie. 1 grudnia Cotopaxi wysłał sygnał z wezwaniem o pomoc, informując, że statek wpadł w nagłą tropikalną burzę, dzięki której zaczął nabierać wody, co według kapitana wzbudziło zagrożenie zatonięcia. 31 grudnia oficjalnie uznano, że statek zatonął, a z załogi nikt nie przeżył. Sprawa SS Cotopaxi jest o tyle ciekawa, że pewne media w 2015 r. podały, że w pobliżu Kuby odnaleziono dryfujący statek widmo, który miał być tym samym, który zaginął w 1925 r. Oficjalnie informacja ta nie została potwierdzona.
  • Rok 1926. Na południe od Port Newark zaginął frachtowiec Suduffco. Ani statku, ani 29. osób będących wówczas na pokładzie, nigdy nie odnaleziono.
  • Rok 1938. Na południowy zachód od Azorów zaginął frachtowiec Anglo Australian. Wraz z frachtowcem bez wieści przepadło 39 osób.
  • Rok 1940. 200 mil na południe od Mobile w Alabama, odnaleziono szkuner Gloria Colite. Statek nie miał uszkodzeń i nie miał żadnego śladu napaść. Wszystko było na swoim miejscu. Nie odnaleziono jedynie żadnego członka załogi.
  • Rok 1941. USS Proteus (AC-9), zaginął na wzburzonym morzu wraz z 58 osobami na pokładzie. Nigdy nie został odnaleziony, jak również nigdy nie odnaleziono żadnego członka załogi.
  • Rok 1943. Martin Mariner ostatnio widziany był 150 mil na południe od Norfolk. Do dziś ani statku, ani 19 osób załogi – nikt nie widział.
  • Rok 1948. Liberty-statek Sam Key ostatnio widziany był na północny zachód od Azorów. Statek wraz z 43 osobami na pokładzie przepadł bez wieści.
  • Rok 1963. SS Marine Sulphur Queen wraz z 39 członkami załogi opuścił Florydę 4 lutego 1963 r. Tego dnia wysłano standardowy komunikat ze statku, informując o swojej pozycji. Nie zgłoszono żadnych problemów. Pomimo tego był to ostatni komunikat, po którym SS Marine Sulphur Queen zaginął. Po 19 dniach poszukiwań uznano statek za zatopiony a marynarzy za zaginionych. Wraku nie udało się odnaleźć, pomimo że odnaleziono pewne mniejsze fragmenty zaginionego obiektu. Sprawa do dzisiaj budzi wiele kontrowersji.
  • Rok 2015. Pod koniec lipca 2015 roku dwóch 14-letnich chłopców, Austin Stephanos i Perry Cohen udali się na wyprawę wędkarską na swoim 19-metrowym statku. Pomimo poszukiwań wybrzeża Florydy przez US Coast Guard, nie odnaleziono śladu chłopców. Rok później w 2016 roku, odnaleziono statek młodych chłopców u wybrzeży Bermudów. Chłopców nie odnaleziono do dnia dzisiejszego.
  • Rok 2015. SS El Faro zatonął u wybrzeży Bahamów 1 października 2015 r. Faktem jest, że kapitan statku meldował o nagłej burzy, która zalewała statek. Ostatni meldunek kapitana brzmiał, iż załoga opanowała sytuację, a statek jest bezpieczny. Wkrótce potem El Faro zaprzestał wszelkiej komunikacji z lądem i został uznany za zaginiony.

Niewyjaśnione incydenty lotnicze nad strefą Trójkąta Bermudzkiego


  • Rok 1945. 10 lipca 1945 r., Thomas Arthur Garner, wraz z jedenastoma innymi członkami załogi, zaginął na morzu w patrolu US Navy PBM3S nad Trójkątem Bermudzkim. O godzinie 1:16 wysłano komunikat o swej pozycji, po czym zniknęli z radarów. Dziesięciodniowe poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Do dzisiaj nie natrafiono na żaden ślad załogi i sprzętu.
Zaginione samoloty 19. eskadry w 1945 r.
Lot 19
  • Rok 1945. Najsłynniejsze zniknięcie w strefie powietrznej nad Trójkątem Bermudzkim, miało miejsce 5 grudnia 1945 r. Flight 19 (Lot 19) lub często nazywane incydentem 19. eskadry. Treningowy lot pięciu Grumman TBM Avenger z 14-osobową załogą zaginał bez wieści tuż po tym, jak piloci zaczęli zgłaszać wariujące przyrządy nawigacyjne. Awaria elektroniki w jednym samolocie zawsze jest możliwa, ale nawigacja zwariowała nagle we wszystkich maszynach. Piloci zgłaszali sprzeczne dane i nagle zniknęli z radarów. Nigdy nie odnaleziono samolotów, pomimo że istnieją raporty o tym, że próbowano sztucznie wyjaśnić tajemnicę.
  • Rok 1945. W misję poszukiwawczą wyżej wymienionej 19. eskadry, wysłano Martin PBM Mariner z 13 osobową załogą. Nigdy nie powrócił ze swej ratunkowej misji i wszelki ślad po nim zaginął.
  • Rok 1947. Douglas C-54, zaginął podczas burzy u wybrzeży Florydy.
  • Rok 1948. 30 stycznia 1948 r., Avro Tudor G-AHNP zaginął z sześcioma członkami załogi i 25 pasażerami na trasie z Santa Maria.
  • Rok 1948. 28 grudnia 1948 r., Douglas DC-3 NC16002 zaginął z trzema członkami załogi i 36 pasażerami, w drodze z Portoryko do Miami na Florydzie.
  • Rok 1949. 17 stycznia 1949 r., Avro Tudor G-AGRE zaginął z siedmioma członkami załogi i 13 pasażerami na trasie z Kindley Pole.
  • Rok 1962. 8 stycznia 1962 r., USAF KB-50 zaginął nad Atlantykiem między Wschodnim Wybrzeżem USA a Azorami.
  • Rok 1965. 9 czerwca 1965 r., USAF C-119 zaginął między Florydą a Wyspą Grand Turk.
  • Rok 1965. 6 grudnia 1965 r., prywatny ERCoupe F01 zaginął z pilotem i jednym pasażerem, w drodze nad Atlantykiem.
  • Rok 2005. 20 czerwca 2005 r., Piper-PA-23 zniknął przy Fort Pierce na Florydzie. Na pokładzie były trzy osoby.
  • Rok 2007. 10 kwietnia 2007 r., Piper PA-46-310P zniknął w pobliżu Berry Island po wlocie w burzę z piorunami i utracie wysokości. Do czasu zniknięcia pilot zgłaszał nienaturalnie działający sprzęt elektroniczny. Zgłoszono dwie ofiary śmiertelne.
  • Rok 2017. 23 lutego 2017 r., turecki Airlines TK183 został zmuszony do zmiany kierunku podczas lotu z Hawany nad Kubą na lotnisko Washington Dulles po wystąpieniu pewnych problemów mechanicznych i elektrycznych, które nastąpiły w trakcie przelotu nad Trójkątem Bermudzkim. Jak we wszystkich przypadkach tak i tu pilot zgłaszał anormalnie działający sprzęt elektroniczny, błędne dane i położenie niezgodne z tym, które rejestrowały radary.
  • Rok 2017. Prywatny samolot MU-2B znajdował się na wysokości 24 000 stóp, kiedy zniknął z radaru, a łączność radiowa z kontrolerami ruchu lotniczego w Miami została zerwana.
Dodać tu należy incydent z 1969 roku, kiedy z latarni morskiej w Bimini zniknęło bez śladu dwóch strażników. Odnotowano wówczas szalejący huragan, ale mimo to pracownicy latarni byli ostrzeżeni i mieli odpowiednie schronienie. Incydent pozostaje tajemnicą do dziś.

Wymienione wyżej incydenty nie są wszystkimi tego typu tragediami w regionie Trójkąta Bermudzkiego. Wymienione tu wydarzenia są szerzej opisane i mniej lub bardziej nagłośnione przez media. Do wszystkich incydentów nie sposób dotrzeć. Trzeba podsumować to, co wiemy o liczbie znanych nam ofiar Trójkąta Bermudzkiego.

Łącznie według zapisanych danych od roku 1800 w Trójkącie Bermudzkim w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło 879 osób, a ocalałych z tragicznych wydarzeń odnotowano jedynie 21 osób, i tylko w dwóch przypadkach. To są dane oszacowane ogólnie, a niekiedy nie bierze się pod uwagę zaginionych, póki nie zostaną uznani za ofiary śmiertelne. Rodziny często nie chcą słyszeć, że ich bliscy nie żyją, więc łatwo sobie to wyobrazić. Zaginiony nie dla każdego jest nieboszczykiem i z pewnością bardzo często słusznie.

Istnieją instytucje, zwłaszcza wojskowe, którym zależy, aby wydarzenia te nie wychodziły na światło dzienne, a jeśli zostaną nagłośnione, należy za wszelką cenę wyjaśnić je błędami pilotów i załogi, awariami sprzętu lub zmienną pogodą, która w rejonie Trójkąta Bermudzkiego jest jak najbardziej nieprzewidywalna. Niestety pewnych zdarzeń nie da się wyjaśnić racjonalnie. Oczywiście są tacy, którzy próbują wtłaczać w tło naciągane interwencje Obcych i nawet nie można temu się dziwić, gdyż tam, gdzie nieznane, musi być też coś naciągane. Być może wyjaśnienie jest banalnie proste, tyle tylko, że boimy się mówić głośno o pewnych niekonwencjonalnych teoriach, a co za tym idzie, blokujemy tym odkrywanie zjawiska pod innym kątem. Być może we wnętrzu Ziemi istnieje coś, co generuje nieznaną nam siłę, a my boimy się przyznać, że tak naprawdę o Ziemi wiemy bardzo niewiele. Na poparcie twierdzenia, że pod dnem Atlantyku coś drzemie nieznanego, może być fakt, że podobne zjawiska rejestruje się dokładnie po drugiej stronie globu, ale tam nie są one kolorowane w iście amerykańskim stylu. Za przykład niech nam posłuży zaginięcie lotu Malaysia Airlines 370, o którym zapewne każdy z nas słyszał. Boeing 777-200ER wykonujący lot MH370 z Kuala Lumpur do Pekinu w marcu 2014 roku, do dnia dzisiejszego nie został odnaleziony, i nikt nie bierze pod uwagę, że teren zagadki to miejsce, gdzie byśmy trafili przebijając się pionowo przez Ziemię w strefie Trójkąta Bermudzkiego. Przypadek? Nie wykluczone, ale zapewniam, że lot MH370, to tylko jeden przykład wielu tajemniczych zaginięć na tamtych terenach.

Niewyjaśnione i anomalne siły pola, o którym mało wiemy już w przeszłości doprowadzały do samozapłonów w Canneto di Caronia na Sycylii, choć tam może faktycznie coś zatajać wojsko. W strefie Trójkąta Bermudzkiego jest to wykluczone, gdyż relacje o anomalnych zjawiskach sięgają czasów odkrycia Ameryki.

W rejonie Trójkąta Bermudzkiego wciąż giną bez wieści okręty, samoloty i ludzie, a nauka jest bezradna. Wspomnieć tu należy, że tajemnica Trójkąta Bermudzkiego wcale nie jest odosobnionym przypadkiem, gdzie w tajemniczych okolicznościach znikają ludzie i sprzęt. Faktem jest, że najbardziej medialnym, ale tajemnicze zniknięcia mają miejsce także w równie tajemniczym Trójkącie Jeziora Michigan.

Zagadka trwa nadal.

12.08.2018

HAARP – Projekt Naukowy czy Wojenny



Projekt HAARP to kompleks 180 anten nadawczych wysokich częstotliwości na Alasce, oficjalnie służący do badania jonosfery. W rzeczywistości prawdziwym przeznaczeniem projektu może być stworzenie najpotężniejszej broni na świecie.


Zorza polarna widziana nad projektem HAARP
Zorza polarna nad HAARP Fot/YouTube
HAARP, High Frequency Active Auroral Research Program (Wysokoczęstotliwościowe Aktywne Badania Zorzy Polarnej), to kompleks 180 anten radiowych o potędze 3.6 MW, zajmujący teren około 35 akrów. W projekcie tym działają: IRI (Ionospheric Research Instrument – narzędzie dla badania jonosfery), ISR (Incoherent Scatter Radar – wysokoczęstotliwościowy radar) i współczesne badawcze narzędzie geofizyczne ELF.

Oficjalnie uznajmy, że HAARP jest programem naukowym i nie ma nic wspólnego z najnowszą technologią wojenną. Dlaczego jednak ma mieć coś wspólnego z fantastyczną bronią o potędze przekraczającej nasze wyobrażenia? Aby odpowiedzieć na pytanie, czym tak naprawdę jest HAARP, należy prześledzić szczegóły tak naukowe, jak i z punktu widzenia możliwości użycia projektu HAARP jako broni ostatecznej.

Główne centrum badawcze HAARP znajduje się niedaleko miejscowości Gakona na Alasce. W wielkim skrócie jest najpotężniejszym na świecie krótkofalowym nadajnikiem radiowym, którego celem jest górna warstwa atmosfery. Kompleks 180 anten nadawczych wielkiej częstotliwości (HF), oficjalnie jest instrumentem badań jonosferycznych.

Celem projektu HAARP jest, według słów jego twórców:
„Zrozumienie, symulowanie i kontrola procesów zachodzących w jonosferze, które mogą mieć wpływ na działanie systemów komunikacji i nadzoru elektronicznego".
Tyle oficjalnie, aby jednak dostrzec pełny obraz projektu HAARP, należy prześledzić jego przeszłość.

Geneza powstania HAARP



Aby w pełni zobrazować z czym mamy do czynienia, powinniśmy cofnąć się czasie o przeszło 100 lat.

Inżynier i wynalazca serbskiego pochodzenia Nikola Tesla (1856 - 1943), przed końcem XIX wieku rozpoczął eksperymenty z bezprzewodową transmisją energii elektrycznej. W Colorado Springs wybudował laboratorium, gdzie chciał przeprowadzić szereg eksperymentów, mających potwierdzić jego teorie. Skonstruował wówczas wieżę transmisyjną – urządzenie o możliwościach generowania mocy rzędu 300 000 watów. Obecnie takie urządzenie określane jest skrótem TMT (Tesla Magnifying Transmitter) i w omawianym temacie ma kluczowe znaczenie, gdyż HAARP stanowi doskonalszą i nowoczesną odmianę nadajnika powiększającego TMT Tesli.

Na początku XX wieku Tesla odkrył podziemne fale stojące. Miał pewność, że można wpompować energię do wnętrza ziemi w jakimkolwiek punkcie węzłowym tych fal, by wydobyć ją w dowolnym punkcie węzłowym. Na potwierdzenie słuszności swego odkrycia, z odległości 40 kilometrów bezprzewodowo rozpalił ponad 200 lamp produkowanych wówczas przez Edisona. Urządzenie Tesli, dzięki któremu dokonywał tego „cudu”, generowało ładunki, uwalniające błyskawice o długości do 50 metrów. Odgłosy wyładowań słyszalne były w miasteczku oddalonym o 20 kilometrów od Colorado Springs, ale bezpośrednie skutki eksperymentów odczuwalne było w najbliższych okolicach. Mieszkańcy donosili, że z kranów wydobywały się samoistnie jakby elektryczne płomienie, a iskry przeskakiwały pomiędzy stopami mieszkańców a ziemią. Świadkowie twierdzili także, że widywali świecące, napromieniowane motyle oraz wybuchające znad wody zimne płomienie. Duże podobieństwo do efektów samoistnych pożarów z 2004 i 2014 roku z miejscowości Canneto di Caronia na Sycylii, opisanych w notce Nawiedzona ogniem Sycylia. Warto zapoznać się z tamtymi wydarzeniami, gdyż tam również naukowcy odnotowali bardzo silne działanie pola, ale o niezidentyfikowanym źródle pochodzenia. Jedynym logicznym wyjaśnieniem było wówczas przypisanie winy eksperymentom wojskowym, lecz wojsko wszystkiemu zaprzecza do dziś.

Na skutek jednego z eksperymentów Tesli, elektrownia w Colorado Springs Electric Company uległa niespodziewanej awarii. Kilka lat po tym wydarzeniu Tesla wyznał, że kiedy ustawił swój nadajnik na moc kilkuset kilowatów, w generatorach elektrowni wytworzył się prąd ogromnej częstotliwości, czego wówczas nie przewidział, ale potwierdziło to ukrytą potęgę przedsięwzięcia. Pomimo że Tesla odkrycie podziemnych fal stojących uznawał za największy swój sukces, to paradoksalnie z tym odkryciem zaczęły się kłopoty odkrywcy. Odkrył bowiem coś dużo silniejszego, niż sam przewidywał, a awaria elektrowni wcale nie zniechęciła go do dalszych prób i eksperymentów.

W 1907 roku doszło do niespodziewanej i niewyjaśnionej eksplozji na francuskim statku „Iena”. Okręt został doszczętnie zniszczony, a sprawa stała się tak głośna, że media oczekiwały wyjaśnień od specjalistów, którzy w końcowym raporcie wykazali, iż nagła eksplozja mogła powstać tylko na skutek silnego wyładowania elektrycznego. Innej przyczyny nie brano pod uwagę, ale to znowu wzbudziło kolejną zagadkę – pochodzenie owego wyładowania. W prasie zaczęły pojawiać się informacje o tym, że w tamtym czasie Tesla pracował nad czymś w rodzaju „sterowanej torpedy”, a zainteresowani sprawą uczeni podawali reporterom informacje o tym, że Tesla był w stanie zdalnie wysłać na statek niszczącą energię. Siłą rzeczy media oczekiwały od Tesli odpowiedzi na stawiane mu zarzuty. Ten jednak o dziwo wcale nie wyparł się tego, że pracuje i eksperymentuje nad czymś, co mogłoby zniszczyć jakikolwiek obiekt na Ziemi. Przyznał, że już zbudował i przeprowadził testy na czymś w rodzaju „sterowanej torpedy”, ale podkreślał, że jego odkrycie nie ma nic wspólnego z wybuchem na zniszczonym okręcie, bowiem jego eksperymenty wykazały, że to nad czym pracuje ma dużo bardziej destrukcyjną siłę rażenia. Twierdził także, że już może dokonać przesłania potężnej fali energii do jakiegokolwiek wybranego punktu na Ziemi pod warunkiem, że wybrany punkt będzie obliczony na tyle dokładnie, na ile pozwala dokładność ogólnie przyjętych metod obliczeń pomiarów Ziemi. Mówiąc dobitnie, chcąc, by celem była Syberia, energię można skierować na tyle celnie, na ile zezwala dokładność pomiarów. Pamiętajmy, że mowa o roku 1907.

Dlaczego akurat Syberia? Może to jedynie wybrany, przykładowy punkt na Ziemi? Mówimy o teoriach, ale także już o przeprowadzanych eksperymentach z energią, której siły destrukcyjnej nikt nie znał, i nikt także nie miał pojęcia o dokładności ówczesnych pomiarów. A może jednak Syberia to nie przypadek?

Widok powalonych drzew po katastrofie tunguskiej
Katastrofa Tunguska
Rok później, 30 czerwca 1908 roku, wydarzyło się coś, co do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione. W środkowej Syberii nad rzeką Podkamienna Tunguzka, na obszarach niezamieszkałych doszło do potężnej eksplozji, zwanej dziś ogólnie Katastrofą Tunguską. Pomimo licznych teorii wyjaśniających przyczynę katastrofy, żadnego oficjalnie przyjętego wytłumaczenia nie ma, a każda nowa teoria była szybko odrzucana z powodów niedorzeczności i braku dowodów. Nie znaleziono najmniejszego śladu meteorytu, nie znaleziono krateru, nie znaleziono śladów uderzenia czegokolwiek w centrum zdarzenia – nie znaleziono absolutnie niczego, oprócz efektów potężnej energii, która powaliła drzewa w promieniu 40 kilometrów. Uderzenie było tak silne, że rosyjskie magnetometry pokazywały w jego regionie drugi biegun północny, wstrząs zarejestrowały wszystkie sejsmografy na świecie, eksplozja słyszana była nawet na terenach oddalonych o 1000 km, a jednak do dzisiejszego dnia nie ma odpowiedzi, co się stało 30 czerwca 1908 roku na Syberii.

Oczywiście wielu uznało wówczas, że nad taką potęgą energii pracuje Tesla, a ten jasno potwierdzał, że jego odkrycia i eksperymenty mają właśnie tak działać. Przesyłanie ogromnej energii do wybranego punktu na Ziemi, bez śladów i bez użycia materialnych nośników energii. Wielu wówczas próbowało nawet dowieść, że Tesla miał urządzenia zdolne do takiego czynu i sam wychwalał się, że jest do tego zdolny. Tesla jednak odpierał zarzuty mu stawiane, ale nigdy nie oddalił tego, że właśnie taką katastrofę jest w stanie spowodować.

Czy dokonał tego Tesla czy tez nie, może dziś już jest to mniej istotne. Najważniejsze, że dzisiejszy HAARP jest zbudowany na fundamentach odkryć wynalazcy. Pamiętajmy, że od Katastrofy Tunguskiej minęło już 100 lat, a technologia nie lubi stać w miejscu. Jeśli faktycznie za incydentem na Syberii stoi odkrycie Tesli, to do czego zdolny jest dzisiejszy HAARP?

  • Zmiana pogody w wybranym, dowolnym punkcie na Ziemi. 
  • Kontrola umysłów. 
  • Skruszanie i stapianie metalu na ogromną odległość. 
  • Ukierunkowana energia elektromagnetyczna. 
  • Sygnały akustyczne o wszelkiej intensywności. 
  • Przesyłanie energii termicznej na dowolną odległość. 
  • Infradźwięki i ultradźwięki. 
  • Elektryczne urządzenia porażające. 
  • Kinetyczne pociski. 
  • Lasery optyczne. 
  • Światło stroboskopowe. 
  • Technologia holograficzna.

To jedynie mała dawka tego, co dzisiaj potrafi HAARP, jeśli zostałby użyty jako broń. Pamiętajmy, że broń nie musi oznaczać zniszczenia lub pozbawiania życia. Dzisiaj bardziej skuteczną bronią jest broń psychologiczna, sprawiająca, że bez ofiar przeciwnik nieświadomie przyjmuje każde polecenie. Czy się mylę? Wystarczy poznać kulturę, wierzenia mieszkańców danego regionu, by ten wykonał każde polecenie wroga. Zapewniam, że odpowiednio spreparowane objawienie bóstwa na danym terenie sprawi, że słowa płynące z ust osoby świętej, będą uznawane za świętość, a 100% mieszkańców wykona święte polecenia co do jednego bez zbędnych pytań – dlaczego?

Projekt HAARP dzisiaj jest w stanie wykonać wszystko powyższe. Istnieje jednak jeszcze jeden, może ważniejszy, bardziej niebezpieczny składnik zagrożeń wynikających z projektu. Niebezpieczna ingerencja w wyższe partie atmosfery, doprowadzić może do niekontrolowanej zagłady całej cywilizacji. Technologia HAARP jest w stanie całkowicie zniszczyć naturalną ochronę życia na Ziemi. Brak tej ochrony, to zagłada dla całej ludzkości.

Amerykanie w przeszłości już byli oskarżani o to, że używali instalacji HAARP w celach destrukcyjnych. Pakistańczycy zwracali uwagę na projekt HAARP, iż to właśnie eksperymenty z jonosferą mają być odpowiedzialne za dotykające ich kraj klęski żywiołowe. Całkiem niedawno Iran oskarżał Izrael o użycie broni klimatycznej, ale władze Iranu przy tym zaznaczają, że Izrael nie działa sam, a HAARP może mieć wiele wspólnego z suszą w Iranie. Szef rosyjskiej agencji kosmicznej kilka lat temu insynuował także, że uszkodzenie Fobosa, satelity Phobos-Grunt to spisek Amerykanów i ich instalacji z Alaski. Prezydent Wenezueli Hugo Chavez, twierdził, że HAARP wywołał tragiczne trzęsienie ziemi w Haiti. Celem miała być ropa, której zasoby odkryto na morzu w okolicy Haiti.

To tylko małe wzmianki z ostatnich lat, gdzie oskarża się już niemal oficjalnie Stany Zjednoczone o tajne ataki z wykorzystaniem projektu HAARP, co oznacza, że świat militarny ma szerokie podstawy, i być może słuszne obawy o rozpoczęciu cichych działań wojennych z użyciem technologii, o jakiej większość ludzi na świecie nawet nie ma pojęcia. Przy użyciu takiej technologii można atakować inne kraje w dosłownym słowa znaczeniu wszelkimi kataklizmami, od trzęsień ziemi po huragany, susze, powodzie, ale także wpływać bezpośrednio na umysły samych mieszkańców zaatakowanego kraju. Wszakże czym jest ludzki mózg, jeśli nie odbiornikiem zewnętrznych fal o odpowiednich częstotliwościach, na które bez problemu już dzisiaj można wpływać bezpośrednio? Doktor Elizabeth Rauscher, dyrektor Technic Research Laboratory w San Leandro, która przez wiele lat badała promieniowanie fal ELF głównie po to, by wprowadzić nowoczesne techniki przewidywania trzęsień ziemi, ale także wpływ fal ELF na ludzkie umysły, stwierdziła:
"Dajcie mi fundusze i trzy miesiące czasu, a będę w stanie wpłynąć na zachowanie 80% mieszkańców wybranego miasta bez ich wiedzy o tym".
Aby było śmieszniej, uczona zasugerowała, że sposób zachowania mieszkańców jest dla niej bez różnicy, gdyż chodzi jej tylko o potwierdzenie skuteczności jej metod. Słowa te wypowiedziała w latach 90. Dzisiaj po latach, projekt HAARP potrafi zdziałać dużo więcej. Możemy spekulować nadal, czy HAARP to instalacja naukowa, czy wojskowa, warto jednak zacząć obserwować świat, wydarzenia, katastrofy naturalne i zachowania ludzi, z innego punktu widzenia.