29.03.2021

Klątwa Trójkąta Bridgewater

Jednym z najbardziej tajemniczych i przerażających miejsc na świecie jest rejon Trójkąta Bridgewater, gdzie różność nadprzyrodzonych zjawisk jest tak ogromna, jakby relacje naocznych światków nie przypominały prawdziwych wydarzeń, ale opowieści z literatury fantasy. Klątwa Indian Wampanoag trwa po dziś dzień.

Bagna Bridgewater
Bagna Bridgewater Fot. YouTube

Trójkąt Bridgewater (Bridgewater Triangle) to obszar około 200 mil kwadratowych w obrębie południowo-wschodnim Massachusetts w Stanach Zjednoczonych, który słynie z występowania całej plejady zjawisk paranormalnych, począwszy od licznych obserwacji UFO do zjawisk określanych mianem Poltergeist. Świadkowie od dawna widywać tam mieli widmowe zjawy, ślady stóp sugerujące przebywanie w tym miejscu Wielkiej Stopy, olbrzymie węże, a także legendarnego stwora rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, nazywanego przez nich Thunderbird.

Według jednej z opowieści próbujących wyjaśnić fenomeny występujące w rejonie Trójkąta Bridgewater rdzenni Amerykanie przeklęli bagna wieki temu z powodu złego traktowania ich przez kolonialnych osadników. Jedna z legend głosi, że zostali wygnani z ich świętego miejsca, gdzie znajdować się miało cmentarzysko Indian. Biali osadnicy mieli zbezcześcić to święte od wieków miejsce, co było niewybaczalne nie tylko dla żyjących wówczas Indian Wampanoag, ale przede wszystkim duchów spoczywających tam rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Legenda głosi także, iż miejsce to zostało przeklęte, gdyż podczas konfliktu pomiędzy angielskimi kolonistami a miejscowymi plemionami indiańskimi (wojna króla Filipa 1675 - 1676), zaginąć miał czczony przedmiot ludu Wampanoag (Pas Wampum). Wojna króla Filipa (Metacomet – wódz Wampanoagów z Massachusetts, zwany przez białych Królem Filipem), była jedną z najbardziej krwawych wojen indiańskich, która zakończyła się niemalże unicestwieniem kilku miejscowych plemion. Koloniści mieli stracić 2 500 ludzi, co stanowiło jedną piątą zdolnych do noszenia broni mężczyzn w kolonii. Wojna stanowiła punkt krytyczny dla młodych kolonii, kończąc pokojowe stosunki pomiędzy kolonistami a Indianami. Od tamtej pory tereny Trójkąta Bridgewater zostały przeklęte, a klątwa trwa do dziś.

Artefakty i ludzkie szczątki odkryte na bagnach datuje się na około 9 000 lat. Nie ulega więc wątpliwości, że miejsce to było dla rdzennych Indian niesłychanie ważne, a co za tym idzie, było miejscem świętym. Zbezczeszczenie takiego miejsca musiało zachwiać harmonię między światem materialnym a światem duchowym, który dla Indian od wieków był bardziej realnym światem, niż świat widzialny. Konsekwencje musiały przybrać scenariusz rodem z horrorów, tyle tylko, że w tym miejscu scenariusz powstał na bazie zjawisk nadprzyrodzonych. Nie powinno zatem dziwić, że Wampanoagowie nazywają owe bagniste tereny (Hockomock Swamp) – „miejscem, w którym mieszkają duchy”, a angielscy osadnicy z czasów kolonialnych – „Devil's Swamp”.

Wewnątrz trójkąta znajduje się również Las Stanowy Freetown-Fall River, duży obszar zalesionej ziemi we Freetown i Fall River w stanie Massachusetts. Obszar ten, obejmujący około 5441 akrów, był również miejscem konfliktu między osadnikami kolonialnymi a okolicznymi Indianami. Od 1659 r. Ziemię kupowano od Indian Wampanoag, a później w 1683 r. założono miasto Freetown.

Na początku las był domem dla rasy drobnych humanoidalnych stworzeń znanych jako Pukwudgies. Od dawna znane w indiańskim folklorze Delaware i Wampanoag, te podobne do trolli stworzenia, ogólnie opisywane jako około 3-4 stóp wzrostu z gładką, owłosioną szarą skórą i dużymi uszami, cieszą się złą reputacją istot psotnych i hałasujących. Kiedyś mówiono, że byli przyjaźni dla ludzi, ale później zwrócili się przeciwko nim. Te złe małe istoty obwiniano zazwyczaj za liczne upadki ludzi z wysokich klifów, za niewyjaśnione zniknięcia ludzi lub każdy tajemniczy zgon.

Jednym z najbardziej znanych miejsc jest kamieniołom o głębokości 80 stóp, znany jako Assonet Ledge. Mówiąc prościej jako „The Ledge”, jest to blizna pozostawiona w krajobrazie przez firmę Fall River Granite Company z XIX wieku. Tutaj ludzie często mówią o nieodpartej chęci skoku z klifu na pewną śmierć. Niektóre raporty mówią, że niektórzy ludzie w rzeczywistości skoczyli, popełniając samobójstwo. Inni ludzie mówią o uczuciu lęku podczas zbliżania się do klifu i wcale nie chodzi tu o typowy lęk wysokości. Odwiedzający to miejsce często widywali tutaj duchy. Mówiono także, że było to rzekome ognisko satanistów i dziwnych kultów, a niektórzy widzieli niezidentyfikowane obiekty latające i dziwnie nienaturalne światła nie tylko na niebie.

Było wiele doniesień o kudłatym, podobnym do małpy stworzeniu widzianym na bagnach. To stworzenie, prawdopodobnie Wielka Stopa, zostało opisane jako mające okropny smród. Po jednej z tych obserwacji mieszkańcy Bridgewater zorganizowali wyprawy w poszukiwaniu stworzenia podobnego do Wielkiej Stopy, ale nie znaleźli ani śladu bestii. Inni świadkowie donosili, że widzieli inne tajemnicze stworzenia na bagnach. Niektórzy, w tym funkcjonariusz policji, donoszą, że widzieli gigantyczne, czarne stworzenia podobne do pterodaktyli o rozpiętości skrzydeł od 8 do 12 stóp. Niektórzy twierdzą, że to duże stworzenie to mityczny (opisany wyżej) Thunderbird, ważny w lokalnej mitologii rdzennych Amerykanów. Inni donoszą, że widzieli złośliwe czerwonookie psy i gigantyczne węże. Najczęściej jednak relacje dotyczą widzianych zjaw, postaci we mgle oraz stworzeń, których absolutnie nie da się przypisać do żadnych nam znanych gatunków.

Obszar ten jest głównie siedliskiem obserwacji UFO. Pierwsza obserwacja miała miejsce w 1760 r., a po niej nastąpiło wiele innych. W 1908 r. W lokalnych gazetach udokumentowano obserwację UFO w pobliżu Bridgewater. W 1968 roku pięć osób twierdziło, że widziało dziwną kulę światła unoszącą się wśród drzew w zalesionej części Rehoboth. W 1976 roku widziano dwa obiekty UFO lądujące wzdłuż Trasy 44 w pobliżu Taunton. W 1994 roku funkcjonariusz policji Bridgewater zgłosił, że widział trójkątny statek z czerwonymi i białymi światłami. Latem 1999 roku w pobliżu jeziora Nippenicket zgłoszono szybko poruszające się UFO, któremu towarzyszył głośny hałas. Miejscowi wiedzą, że w te tereny zapuszczać się samotnie lub nawet w grupie po zmierzchu, jest na tyle niebezpieczne, że zdecydować się na taką wyprawę może tylko szaleniec, lub nieświadomy dawnej, ale aktualnej klątwy człowiek.

Nie ma żadnego wyjaśnienia, dlaczego przez tak wiele lat obszar ten był dotknięty dziwnymi zjawiskami. Nigdy zapewne też tajemnica Trójkąta Bridgewater nie zostanie wyjaśniona, podobnie jak nigdy nie wyjaśniono tajemniczych zniknięć w rejonie Trójkąta Jeziora Michigan. Czy za tajemnicze zjawiska może odpowiadać klątwa? Większość racjonalnie myślących ludzi zapewne wykluczy takie tłumaczenia, jako niedorzeczne lub nawet zabobonne. Ale jeśli nie klątwa, to co? Bridgewater nie jest wszakże jedynym miejsce, gdzie ludzie znikali i nadal znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, oraz gdzie dzieją się nadprzyrodzone zjawiska.


Źródło: "Mysterious America" - Loren Coleman/"Tales from the Swamp" – Ross A. Muscato/Jean Porrazzo/American Heritage Magazine

10.03.2021

Telefony od zmarłych

Śmierć... a co po niej? Kto się narodził, musi kiedyś umrzeć. Ale czy istnieje życie po śmierci? To pytanie zadajemy sobie najczęściej, kiedy wiemy, że życie dobiega końca lub wtedy, gdy umiera ktoś nam bliski, a nas trapi dylemat, czy osoba ta jest szczęśliwa. Chcemy wierzyć, że tak, ale to tylko wiara. Zbyt mało. Potrzebujemy dowodów. Czy wiadomości z zaświatów mogą być takim dowodem?

Mroczny las
Foto. YouTube

Czasem w domowych gronie, wśród najbliższych przyjaciół lub podczas luźnego wieczoru pojawia się temat śmierci. Zazwyczaj traktujemy wątek z przymrużeniem oka, bowiem nikt z nas o śmierci nie mówi na poważnie. Co innego samotne przemyślenia, a co innego wśród ludzi, kiedy chcemy odgrywać rolę duszy towarzystwa, która w takich sytuacjach jest ważniejsza od duszy wewnątrz ciała. Jakkolwiek byśmy tego nie nazwali, każdy określi to swoim terminem zgodnie z własną osobowością. Istotne jest, że temat się pojawia i wówczas dusza towarzystwa twierdzi z ironicznym uśmiechem, że jeśli umrze, to da znać pozostałym. Scenariusz jest zmienny, ale na pewno każdy potwierdzi, że w takich rozmowach uczestniczył. Co, jednak jeśli są ludzie twierdzący, iż otrzymywali wiadomości od zmarłych?

Karl Uphoff miał 18 lat, kiedy umarła jego babka, z którą przez całe dzieciństwo łączyła go szczególna więź. Nic nadzwyczajnego, bowiem taka więź wnuka z babcią zdarza się bardzo często. Kiedy Karl był nastolatkiem, jego babka zaczęła miewać problemy ze słuchem, a wiek młodzieńczy rządzi się swoimi prawami. Toteż Karl coraz częściej spędzał wieczory poza domem, a troskliwa babka martwiła się o wnuka. Miała wówczas zwyczaj wydzwaniania do znajomych Karla, wybierając numery z notatnika przy aparacie telefonicznym. Zazwyczaj nie czekając na odpowiedź, mówiła do słuchawki: powiedzcie Karlowi, żeby wracał szybko do domu. Nie czekała na odpowiedź, bo zapewne i tak by jej nie usłyszano. Powtarzało się to tak często, że wśród przyjaciół Karla odbierane to było z przymrużeniem oka. Kilka dni po śmierci babki Karl odwiedził swojego przyjaciela w New Jersey, który mieszkał z rodzicami. Obaj siedzieli w pokoju Petera, przyjaciela Karla, kiedy na piętrze zadzwonił telefon. Chwilę później matka przyjaciela Karla zawołała:

- Karl! Dzwoni jakaś starsza kobieta. Mówi, że jest twoją babką i chce z tobą rozmawiać. Porozmawiaj z nią, bo ja nie mogę się z nią dogadać. W ogóle nie reaguje na to, co mówię, tylko kółko powtarza, że jest twoją babką i powinieneś już wracać. Wejdź na górę, jak możesz!

Karl pustym wzrokiem spojrzał na Petera. Obaj chwilę patrzyli na siebie w niepewności, kto ma przerwać tę emocjonującą chwilę.

- Mówiłeś, że...
- Tak, Peter. Dwa dni temu był jej pogrzeb.

Przepełniony mieszanymi emocjami Karl szybko wbiegł po schodach. Kiedy wziął do ręki słuchawkę, połączenie zostało przerwane. Dopiero wtedy wytłumaczył matce kolegi, dlaczego jest taki roztrzęsiony. Peter nic nie mówił w domu o śmierci babki przyjaciela. Kiedy Karl wrócił do domu, wieczorem powtórzył się głuchy telefon, a później cała ich seria. Rodzice tłumaczyli synowi, że głuche telefony zdarzają się często, aczkolwiek sami wiedzieli, iż w dziwny to czas na takie żarty kogoś z zewnątrz. Karl jednak wiedział, że to nie mistyfikacja. Czuł, że babka faktycznie chce się z nim skontaktować, ale czemu w takiej formie?

Znana jest sprawa młodej kobiety, która nie mogła pogodzić się ze śmiercią ojca i bardzo często wysłała mu wiadomości SMS. Kobieta po latach otrzymała odpowiedź, ale... okazało się, że jej wiadomości czytał człowiek, któremu przypadkowo przyznano wolny numer telefonu, którego wcześniej używał jej tata. Ze względu na to, iż sprawa ta była już nagłaśniana przez media, a SMS-y nie pochodziły z zaświatów nie będziemy jej tu bliżej omawiać, ale warto o incydencie wspomnieć z uwagi, iż trzeba szukać racjonalnych wyjaśnień do końca. A jeśli takie znajdziemy, bezwzględnie należy o tym informować.

Nie da się racjonalnie wyjaśnić incydentu z 1977 roku, kiedy to do Mary Meredith z Oklahomy zadzwoniła z Kentucky jej kuzynka Shirley. Niby nic nadzwyczajnego, gdyż kuzynki często rozmawiały przez telefon i niekiedy nawet dość długo. Mary jednak zastygła ze strachu, kiedy tuż po pożegnaniu się z kuzynką podczas luźnej rozmowy telefonicznej, otworzyła jeszcze nieczytaną korespondencję. List z Kentucky był wiadomością opisującą nagłą i niespodziewaną śmierć Shirley. Tej samej Shirley, z którą przed chwilą rozmawiała przez telefon.

Opisane historie nie są wyselekcjonowane pod względem podsycenia atmosfery z dreszczykiem. Takich relacji jest mnóstwo, a ludzie najczęściej przemilczają własne doświadczenia w obawie przed niepewną reakcją znajomych. Nie ma co się dziwić. Być może jeszcze nie dorośliśmy do wiedzy o tym, co się dzieje tuż za ścianą. Nie mam natomiast powodu, by nie wierzyć komuś, komu ufam, że odebrał wiadomość od kogoś bliskiego, który całkiem niedawno przekroczył tajemną granicę życia i śmierci. Sam dotknąłem niewyjaśnionego łącznie z wiadomościami ze świata tuż obok, a zarazem tak odległego, ale o szczegółach tego kiedy indziej. Mało tego, mam bowiem pewność, że wielu z Czytelników doświadczyło choć raz w życiu impulsu ze świata niezbadanego. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że istnieje świat, o którym nic nie wiemy, gdyż jest to tak samo bezsensowne, jak bezskuteczna próba udowodnienia, że coś nie istnieje. Nauka leniwie podchodzi do wyjaśnienia czegoś niewyjaśnionego, bojąc się tematu, jakby był trędowaty. Nie zmienia to jednak faktu, iż śmierć nie jest końcem życia.

3.03.2021

Trójkąt Bennington

Rejon Trójkąta Bermudzkiego jest najbardziej nagłośnionym miejscem, gdzie w tajemniczych okolicznościach znikają bez śladu statki, samoloty i ludzie. Nie jest jednak jedynym takim miejscem, bowiem Trójkąt Bennington, choć mniej nagłośniony przez media, w niczym nie ustępuje swą mroczną tajemnicą.

Wizja lasu Trójkąta Bennington
Trójkąt Bennington Fot. YouTube

Dokładny obszar tajemniczego trójkąta nie jest jednoznacznie określony. Do tajemniczych wydarzeń dochodzi w okolicach góry Glastenbury w Vermont, uwzględniając większość obszaru miast bezpośrednio ją otaczających, zwłaszcza Bennington, Woodford, Shaftsbury i Somerset. Do niewyjaśnionych zdarzeń dochodziło w tym rejonie już w wieku XIX, ale są to przypadki znane głównie z opowieści miejscowej ludności. Nie można ich odrzucić jako fikcyjne, ale skupmy się na wydarzeniach udokumentowanych.

Historia Middie Rivers jest pierwszym udokumentowanym zniknięciem w okolicy. Doświadczony przewodnik górski Middie Rivers 12 listopada 1945 roku, Rivers prowadził grupę czterech myśliwych w górę. W drodze powrotnej Rivers wyprzedził grupę i nigdy więcej go nie widziano. Przeprowadzono szeroko zakrojone poszukiwania, ale jedynym odkrytym dowodem był pojedynczy nabój karabinowy znaleziony w strumieniu. Spekulowano, że Rivers się pochylił i nabój wypadł z kieszeni do wody. Zaginięcie miało miejsce w rejonie Long Trail Road i Vermont Route 9. Rivers był doświadczonym myśliwym i rybakiem, a okolicę znał jak własną kieszeń. Do dziś nie odnaleziono zwłok Rivers'a, jak również żadnego świadka, który widział go żywego lub martwego po dniu zaginięcia.

Paula Jean Welden, studentka drugiego roku w Bennington College, pracowała w szkolnej jadalni. Po skończeniu podwójnej zmiany wróciła do swojego pokoju, gdzie przebrała się w czerwony płaszcz, tenisówki i dżinsy, po czym powiedziała swojej współlokatorce, Elizabeth Johnson, że wybiera się na dłuższy spacer. Welden wyszła około 14:45, a kiedy następnego ranka nadal nie wróciła, rektor college'u zadzwonił do jej rodziców, aby sprawdzić, czy wróciła do domu. Okazało się, że nie. Ojciec Pauli natychmiast wyjechał do Bennington, gdzie lokalna policja wraz z setkami studentów z Bennington, pracowników i okolicznych mieszkańców utworzyła grupy poszukiwawcze. Zawieszono nawet lekcje na czas poszukiwań, aby każdy mógł pomóc, ale poszukiwania, które później krytykowano za słabo zorganizowane, nie przyniosły rezultatów.

Odnalezienie studentki stało się priorytetem. Władze lokalne nie pozostawiły kamienia na kamieniu, wykopały nawet żwirownię w poszukiwaniu szczątków Welden. Korzystając z nowej wówczas technologii, policja poddawała podejrzane osoby testom na wariografie w nadziei na odkrycie prawdy. Kiedy ich wysiłki nie przyniosły żadnych śladów, wezwano policję z innych stanów. Gazety podchwyciły temat i nawet opłacały prywatnych detektywów do poszukiwania wskazówek. Ojciec zaginionej zaoferował nagrodę pieniężną każdemu, kto mógł znaleźć jego córkę żywą lub martwą, a w pewnym momencie nawet skonsultował się z medium co do jej miejsca pobytu. Mimo wszystko Paula Welden nigdy nie została odnaleziona. Z powodu miejsca, w którym zniknęła — w pobliżu Glastonbury Mountain, obszaru, o którym mówi się, że jest przeklętym miejscem — historia Welden stała się nawet folklorem.

James E. Tedford zaginął 1 grudnia 1949 roku, dokładnie trzy lata po zaginięciu Pauli Welden. Tedford był weteranem mieszkającym w Domu Żołnierzy w Bennington. Feralnego dnia był w St. Albans, odwiedzając krewnych, wracał do domu lokalnym autobusem. Według świadków Tedford wsiadł do autobusu i nadal był w nim widziany na ostatnim przystanku przed przybyciem do Bennington. Gdzieś między ostatnim przystankiem a Bennington Tedford zniknął. Jego rzeczy nadal znajdowały się w bagażniku, a otwarty rozkład jazdy autobusu znajdował się na wolnym miejscu obok, gdzie siedział. Nawet gdyby oddalił się niezauważony, co według świadków jest niemożliwe, gdyż nieplanowanych postojów nie było, to na zdrowy rozum zabrałby ze sobą swoje rzeczy. Wiemy tylko jedno – James E. Tedford ostatni raz widziany był w jadącym autobusie i nigdy po tym dniu nigdzie nie był widziany ani żywy, ani też martwy. Tajemnica pozostaje niewyjaśniona do dziś.

Ośmioletni Paul Jephson zaginął bez śladu 12 października 1950 roku. Matka Paula zostawiła syna bez opieki na godzinę, gdy musiała zająć się gospodarstwem. Kiedy wróciła, jej syna nigdzie nie było. Rano zawiadomiła policję o zaginięciu syna, która zorganizowała dość szybko liczną grupę, by szczegółowo przeczesać całą okolicę. Bez skutku. Nic nigdy nie znaleziono, chociaż Jephson miał na sobie jaskrawoczerwoną kurtkę, która powinna była uczynić go bardziej widocznym. Psy tropiące chłopca zgubiły trop na lokalnej autostradzie, gdzie według miejscowej legendy cztery lata wcześniej zaginęła Paula Welden. Jephsona nigdy nie odnaleziono. Pomimo że sprawa była nagłośniona przez prasę, nikt nigdy nie udzielił żadnych informacji o chłopcu.

Piąte i ostatnie zniknięcie miało miejsce szesnaście dni po zniknięciu Jephsona. 28 października 1950 r. 53-letnia Frieda Langer i jej kuzyn Herbert Elsner opuścili rodzinny kemping w pobliżu Somerset, aby wybrać się na wycieczkę. Podczas wędrówki Langer poślizgnęła się i wpadła do strumienia. Powiedziała Elsnerowi, by zaczekał, gdyż musi wrócić, zmienić przemoczone ubranie. Elsner wrócił do obozowiska i odkrył, że Langer nie wróciła i nikt jej nie widział. W ciągu następnych dwóch tygodni przeprowadzono pięć poszukiwań z udziałem samolotów, helikopterów i przeszło 300 ludzi. Przeszukano każdy zakątek – bez rezultatu. Nigdzie nie znaleziono śladu zaginionej. W dniu 12 maja 1951 r. jej ciało zostało znalezione w pobliżu zbiornika Somerset, na obszarze, który był intensywnie przeszukiwany siedem miesięcy wcześniej. Policjanci biorący udział w poszukiwaniach stanowczo twierdzili, że to miejsce było przeszukiwane. Ktoś musiał zatem zwłoki podrzucić w późniejszym czasie, ale sprawcy nigdy nie wykryto. Langer była ostatnią osobą, która zniknęła i jedyną, której ciało zostało znalezione. Nie zidentyfikowano żadnych bezpośrednich powiązań, które łączą te przypadki, poza ogólnym obszarem geograficznym i okresem.

Przez dziesięciolecia powstało wiele przerażających teorii na temat tego, co stało się z tymi wszystkimi zaginionymi ludźmi. O tajemniczych światłach na niebie nad okolicą donoszono już w połowie XIX wieku. Ostatnia obserwacja tych dziwnych świateł miała miejsce w 1984 r., kiedy wielu świadków twierdziło, że widzieli lśniące światła wyrzucane jakby z nieba podczas wędrówki przez górę Glastenbury. Czy nieszczęsne dusze, które na zawsze zaginęły w lasach Trójkąta Bennington, mogły zostać uprowadzone przez istoty pozaziemskie, czy też spotkały swój koniec w jakiś inny tajemniczy sposób? Tajemnica Trójkąta Bennington jest wciąż zagadką podobnie jak zaginięcia w rejonie Trójkąta Bermudzkiego.


Źródło: "Hangsaman" – Shirley Jackson, "Ghost Towns" – Sally Jacobs, morbidpodcast.com,  vitualvermonter.com