24.04.2018

Dno szamba fanatyzmu PiS





"Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. 
Z dalszych eksperymentów zrezygnował".

Mark Twain




W świetle wydarzeń związanych z protestem Opiekunów Niepełnosprawnych, poziom fanatycznych zwolenników partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość, osiąga najniższy poziom dna samego szamba.


Protest Rodziców Niepełnosprawnych w Sejmie
Protest Rodziców Niepełnosprawnych
Ciężko przechodzi mi ubrać to we właściwe słowa, ale niestety powyższe określenie jest jedyną eufemistyczną formą określenia tego stanu rzeczy. Łagodniejsza forma absolutnie nie byłaby tu na miejscu, a prawdę jakoś określić trzeba.

Przypomnijmy o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego odważyłem się nazwać rzeczy po imieniu.

W roku 2014 jeszcze za rządów partii Platformy Obywatelskiej będącej w koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym, rodzice niepełnosprawnych dzieci czując ciężar wychowywania dzieci, które wymagają zwiększonego wysiłku wychowawczego, a co za tym idzie trudy finansowe, nie widząc innego wyjścia, postanowili zaprotestować w Sejmie o poprawę swojego bytu materialnego. Dziecko, jak i już dorosła osoba niepełnosprawna wymaga szczególnej opieki, co sprawia, że opiekun takiej osoby nie może podjąć pracy zarobkowej. A rodzic, opiekun, jak i sama niepełnosprawna osoba potrzebuje finansów na leczenie i samo życie. Najoczywistsza rzecz na ziemi i każdy się z tym zgodzi. Nic też dziwnego, że ludzie ci postanowili zaprotestować w samym centrum dowodzenia państwem, Sejmie, gdyż tylko protest w tym miejscu daje pewność, iż rząd i Polska zwróci uwagę na ich problem. Inne formy protestów w Polsce nie zdają egzaminu i każdy o tym wie.

Oczywiście jak to w polityce partie rządzące wówczas miały zadanie sprawić, że protest będzie trwał jak najkrócej, a protestujący zakończą protest z rozwiązaniem dla nich zadowalającym. Bez owijania w bawełnę – rząd musi obiecać jak najmniej, udając, że daje aż za dużo, a protestujący powinni to przyjąć myśląc, że ugrali aż nazbyt wiele. Taka jest polityka. Ale na tym polityka się nie kończy, gdyż gdzie rząd tam jest też opozycja. Partie opozycyjne oczywiście mają zgoła odmienne zadanie. Sprawić, by protestujący faktycznie ugrali więcej niż oczekują, a rząd by stracił jak najwięcej przy czym, dla opozycji wydłużający się czas protestu to rzecz pozytywna, gdyż wtedy łatwo wykazują, że rząd nie daje rady z problemem. Największą partią opozycyjną w tamtym okresie, była partia Prawo i Sprawiedliwość, którą popierała duża część społeczeństwa. Poparcie dla partii opozycyjnej wśród narodu to nic złego a wręcz przeciwnie. Każdy człowiek ma prawo popierać każdą partię, która według niego najbardziej nadaje się do rządzenia. Bez zwolenników danej partii, żadna partia nie ma prawa przetrwać nawet jako partia opozycyjna. Problem jednak powstaje wtedy, gdy wśród zwolenników danej partii znajdą się ludzie fanatycznie ją popierający. Fanatyzm już nie jest zdrowy, a nawet bardzo niebezpieczny. Fanatyzm nie ma sumienia, nie ma uczuć i nie ma rozumu. Jedyne co posiada to stworzony cel, ideę, wiarę w słuszność sprawy tępiąc po drodze wszystko, co jest temu przeciwne.

Wróćmy do protestu z 2014 roku, który właściwie zakończył się jedynie w Sejmie, gdy protestujący nie ugrali tego, czego się domagali. Pamiętajmy, że jest okres, kiedy rządzi Platforma Obywatelska z Polskim Stronnictwem Ludowym, a opozycją jest partia Prawo i Sprawiedliwość.

O co chodzi protestującym?

W zasadzie czy poprzedni protest, czy dzisiejszy to nie ma większego znaczenia, jeśli chodzi o postulaty, albowiem ogólnie wiadomo, że zawsze w takich przypadkach chodzi o pieniądze, a konkretnie ich brak. Rodzice domagają się wprowadzenia m.in. dodatku rehabilitacyjnego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia. Po 18. roku życia niepełnosprawne dziecko może liczyć tylko na rentę socjalną, najniższą w kraju, w wysokości 865 zł brutto (ok. 740 zł na rękę) i 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Tracą też zasiłek z programu 500 Plus, który wypłacany jest do 18 roku życia.

List do prezydenta Andrzeja Dudy z postulatami protestujących
List do Prezydenta
Dryga strona listy protestujących do prezydenta Andrzeja Dudy
List do Prezydenta





















W 2014 roku z protestującymi spotykają się często i gęsto politycy opozycji partii Prawo i Sprawiedliwość. Spotkał się z nimi także Jarosław Kaczyński, a cała narodowa siła popierająca partię PiS, rzecz jasna kibicowała protestującym, podając liczne argumenty typu, że rząd PO/PSL zbyt skąpi na rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dorosłych.

Komentarz na Twitterze z 2014 roku popierający protest rodziców niepełnosprawnych
Fot. Twitter
W portalach społecznościowych opinia publiczna wyrażała jasno politowanie dla niepełnosprawnych, padały wyzwiska na polityków partii rządzącej, a całe grupy ludzi popierających partię PiS ubolewały nad losem rodziców niepełnosprawnych.

Typowy i jeden z łagodniejszych komentarzy z roku 2014, mamy po lewej stronie.

W międzyczasie zmienia się rząd i ówczesna partia opozycyjna Prawo i Sprawiedliwość wygrywa wybory. Mamy rok 2018 i jak się okazuje, dla rodziców, opiekunów osób niepełnosprawnych nie zmienia się nic.

18 kwietnia 2018 roku, rodzice osób niepełnosprawnych rozpoczęli protest w Sejmie ponownie. Protestujący domagają się m.in. dodatku rehabilitacyjnego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia, czyli tego samego co w 2014 roku. Swój apel rodzice wystosowali także do prezydenta, premiera oraz prezesa PiS.

Podkreślam to jeszcze raz. Zmiana nastąpiła tylko i wyłącznie na najwyższym szczeblu władzy, gdzie rządy przejęła partia Prawo i Sprawiedliwość, a dla protestujących nie zmieniło się nic kompletnie. To bardzo ważne w tym przypadku. Dlaczego? Zwróćmy uwagę na screen z komentarzem użytkownika popierającego protest w 2014 roku.

Teraz spójrzmy na komentarze tego samego użytkownika w czasie protestów tej samej grupy, ale z tą różnicą, że rządzi już partia, którą w 2014 roku popierał, będącą wówczas w opozycji a dziś rządzącą.


Wpis na Twitterze szkalujący niepełnosprawnych
Twitter
Drugi wpis na Twitterze szkalujący niepełnosprawnych
Twitter















Komentarz z mojej strony jest tu zbędny. Jeśli ktoś nie ma pojęcia, co oznacza powiedzenie „wylewać krokodyle łzy”, to ma teraz okazję wzbogacić swą wiedzę. Użytkownik ten sam, który płakał nad losem niepełnosprawnych w 2014 roku, dziś z nich szydzi.

Politycy partii PiS widzą te wpisy. W komentarzach są odnośniki do PiS oraz Pani Rafalskiej. Poza tym większość tych ludzi jest obserwowana przez polityków PiS, a wpis z downem osobiście wysłałem do ministra, który sam ma dziecko z zespołem downa.

Inne komentarze ludzi, którzy nie wykazują już absolutnie ludzkich cech, a w niepełnosprawnych widzą polityczną ustawkę.


Hejt na Twitterze
Twitter

Hejt z Twittera
Twitter









Hejt na Twitterze
Twitter

Hejt na Twitterze
Twitter








Hejt na Twitterze
Twitter

Hejt na Twitterze
Twitter








Hejt na Twitterze
Twitter

Hejt na Twitterze
Twitter









Hejt na Twitterze
Twitter

Hejt na Twitterze
Twitter








Hejt na Twitterze
Twitter






Za dużo tego jest, by przytoczyć wszystko.

Rozumiem, że zdaniem fanatyków partii PiS, niepełnosprawny urodził się niepełnosprawnym tylko dlatego, żeby wziąć udział w ustawce, gdy PiS dojdzie do władzy. Moje zdanie jednak jest inne. Hejtowanie matki niepełnosprawnego dziecka, która walczy o jego godne życie, jest poniżej godności nawet największego PiS-owskiego trolla. I to już obojętnie czy płatnego, czy z wyboru czy też ukrywającego się za anonimowym kontem pracownika biura poselskiego PiS. Może któryś ma ochotę zamienić się na zdrowie z jedną osobą, która tam siedzi na wózku inwalidzkim? Przy okazji zamieniając się na dochody z tego wynikające? Nikomu nie życzę źle, ale znam życie na tyle, że kto szydzi z choroby lub biedy, życie potrafi tak ułożyć scenariusz, że kiedyś sam tego doświadczy.

Przytaczając na wstępie słowa Marka Twaina: "Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą", nie było bezcelowe. Śmiało mogę stwierdzić, że w tych małpach jest więcej człowieczeństwa niż w ludziach, którzy dla partii oddaliby wszystko łącznie z honorem i ojczyzną, jak to dumnie nazwał swoje konto człowiek, który nazywa sam siebie patriotą. Takimi ludźmi się brzydzę i, pomimo że sam głosowałem na PiS, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.

Dno szamba!

17.04.2018

Afera nagrodowa PiS





W przeszłych epokach wolność i równość były realizowane w sposób wysoce ułomny,
odnosiły się do stanów uprzywilejowanych.

Program Wyborczy PiS z 2014 r.




Obraz Jana Matejko "Stańczyk". Symbol zadumy nad czynami rządu, które doprowadzić mogą do tragedii.
Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Ideologia taniego państwa według partii Prawo i Sprawiedliwość powstała już w 2005 roku, kiedy to partia PiS starowała do wyborów parlamentarnych. Prawo i Sprawiedliwość w 2005 roku wybory wygrywa, i nadszedł czas wdrażania obietnic wyborczych w życie. Dobre chęci były, ale pamiętajmy, że dobre chęci to materiał, którym wybrukowane jest piekło.

Pierwotnie państwo miało być tańsze o 5 miliardów, a krótko potem zredukowano tę sumę do 3 miliardów. Sejm wówczas dobre chęci partii PiS przełknął i przyjął planowane cięcia wydatków na kancelarię prezydenta i premiera. Ścianą nie do przebicia okazał się Senat, który przywrócił poprzednie, wysokie wydatki na, między innymi należy podkreślić, prezydenta i premiera. Królestwo drogie być musi i od tego wara!

Partia rządząca Prawo i Sprawiedliwość, nie wzięła pod uwagę, że rozbudowa administracji kosztuje. A już na sam początek przybyło etatów sekretarzy i podsekretarzy stanu w ministerstwach.

Tanie państwo Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005 - 2007 upadło szybciej, niż powstało. Pozostała jedynie ideologia taniego państwa aż do wyborów w roku 2015. 25 października 2015 roku, partia Prawo i Sprawiedliwość wygrywa wybory kolejny raz i rządzi do dziś, a ideologia nie uległa zmianie. W kampanii wyborczej sprzed roku 2015, hasła Tanie Państwo jest podkreślane wszech i wobec, gdzie pojawiali się politycy partii Prawo i Sprawiedliwość, czarując naiwnych wyborców.

W programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości z roku 2014, przeczytać możemy głównie podsumowanie rządów Platformy Obywatelskiej w koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym, skrótowo nazywam w cały tekście "rządy Tuska".
Jednocześnie toleruje się praktyką łamania prawa pracy przez pracodawców i zastępuje je prawem cywilnym. Rząd całkowicie lekceważy dialog społeczny, w tym ze związkami zawodowymi(...). Zakrawający wręcz często na drwinę z najbiedniejszej części społeczeństwa, reaguje się na rozszerzenie sfery nędzy, która w 2011 roku, licząc według realnych cen, rozszerzyła się do 11,4% społeczeństwa (...). Natomiast dochód na głowę w rodzinie trzyosobowej z dzieckiem korzystającej z zasiłku wynosi przeciętnie 560 zł, czyli 60% minimum socjalnego. Można mówić, że prowadzona w tej sferze polityka wskazuje na całkowity brak empatii. - Czytamy w programie PiS z 2014 r.
Jak wygląda empatia Prawa i Sprawiedliwości do społeczeństwa zwłaszcza tego biednego, opisałem w notce Demokracja Orwellowska, gdzie szczególnie podkreśliłem, że dziś w czasie rządów PiS, liczba ludzi bezdomnych stale rośnie (około 400 tys. na 2016 r.). Głodujących także. Szacuje się, że na 2017 rok, co dwudziesty Polak żyje w skrajnej nędzy. Udowodniłem także, iż w kwestii umów śmieciowych oraz cywilnoprawnych, nie nastąpiła absolutnie żadna zmiana.

A jeśli nie ma żadnej zmiany, wobec tego, za co politycy Prawa i Sprawiedliwości, przyznali sobie nagrody w iście astronomicznych kwotach?

Zacznijmy od służby zdrowia, by dojść drogą reakcji łańcuchowej do wszystkich nagród. Dlaczego tak ważna jest służba zdrowia? Nie ulega wątpliwości, że każdy potrzebuje zdrowia i każdy na ten cel płaci horrendalnie wysokie składki. Z wyżej cytowanego programu wyborczego PiS czytamy, jak to było za rządów PO/PSL: 
Sferą szczególnie zaniedbaną i znajdująca się w stanie „zaplanowanego kryzysu i bałaganu”, jest służba zdrowia.

Muszę zadać to pytanie – czy ktoś widzi jakąkolwiek poprawę w służbie zdrowia po niemal trzech latach rządów PiS? Pytanie to raczej retoryczne, ale zależy też, jak na nie odpowie rząd Prawa i Sprawiedliwości. A jak odpowiedział?

Minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł został zdymisjonowany. Ale czy za karę, że nie potrafił uzdrowić chorej służby zdrowia? Pytanie trudne, gdyż za karę nie otrzymuje się nagrody w wysokości 65 100 zł. Paradoks nagród za karę trawi partię Prawo i Sprawiedliwość w niemal każdej dziedzinie.

Po nitce do kłębka przypomnijmy nagrody, które w wielu przypadkach można uznać za karę, jak to było w przypadku ministra zdrowia:

Gliński Piotr - 72 100 zł 

Gowin Jarosław - 65 100 zł. Tu należy się zatrzymać wyjaśniając, że można to uznać za rekompensatę biedy, do której Gowin się przyznał, będąc ministrem w rządzie Tuska. Jako minister sprawiedliwości w rządzie Tuska, nic nie wiedział o całej masie afer za rządów PO/PSL, które systematycznie i nagminnie nagłaśniane były przez polityków PiS. Powstaje dodatkowe zatem pytanie, czy te afery to fakty? Czy może kłamstwa służące jako narzędzie wyborcze? Tak czy i inaczej, dzisiaj za rządów partii PiS, liczne afery rozpłynęły się niczym poranna mgła. Ewentualnie zostały zamiecione pod dywan, jeśli ktoś woli takie sformułowanie.

Morawiecki Mateusz - 75 100 zł 
Adamczyk Andrzej - 70 100 zł 
Bańka Witold - 72 100 zł 
Błaszczak Mariusz - 82 100 zł 
Gróbarczyk Marek - 65 100 zł 
Jurgiel Krzysztof - 65 100 zł 
Kamiński Mariusz - 65 100 zł 
Kempa Beata - 65 100 zł. Poza tym, Beata Kempa otrzymała, jak na tanie państwo przystało, całkiem nowe ministerstwo. 
Kowalczyk Henryk - 65 100 zł 
Macierewicz Antoni - 70 100 zł

Rafalska Elżbieta - 70 100 zł. Pani E. Rafalskiej specjalne anty podziękowania należą się od dzieci z domów dziecka, które nie dość, że nie mają własnego domu i własnej rodziny, to zostały zignorowane podczas rozdawania socjalu o nazwie 500+. Specjalne anty podziękowania także ze strony biednych rodzin, które nie mają dzieci, a więc i nie mają 500+, ale zmuszone zostały do fundowania programu 500+ dla dzieci biznesmenów, prezesów banków, polityków i innych oligarchów. Szerzej o skancerowanym programie 500+ oraz o kłamstwie zlikwidowaniu umów śmieciowych opisałem w notce Kłamstwa dobrej zmiany PiS.

Streżyńska Anna - 72 100 zł. Tu akurat mamy zgoła odmienną sytuację. Pani Anna Streżyńska, jako wyjątek otrzymała nagrodę w pełnym rozumieniu tego słowa. Nagroda słuszna i powinna wynosić dużo więcej. Niestety dla partii rządzącej, z powodów czysto partyjnych, gdzie minister musi mieć książeczkę partyjną, Polska straciła człowieka godnego swej nagrody.

Szyszko Jan - 70 100 zł
Tchórzewski Krzysztof - 70 100 zł 
Waszczykowski Witold - 72 100 zł 
Witek Elżbieta - 65 100 zł 
Zalewska Anna - 75 100 zł 
Ziobro Zbigniew - 72 100 zł 
Anders Anna Maria - 51 400 zł 
Lipiński Adam - 51 400 zł 
Małecki Maciej - 51 400 zł 
Naimski Piotr - 51 400 zł 
Pinkas Jarosław - 39 800 zł 
Schreiber Grzegorz - 51 400 zł 
Szefernaker Paweł - 51 400 zł 
Szrot Paweł - 56 400 zł 
Wąsik Maciej - 51 400 zł 
Wild Mikołaj - 39 800 zł 
Bochenek Rafał - 36 900 zł 
Dowiat-Urbański Dobrosław - 59 400 zł

Kapitan okrętu "tanie państwo według PiS", Pani Premier Beata Szydło, przyznała sobie nagrodę w wysokości 65 100 zł, za rok 2017. 

Dane zostały zaczerpnięte ze strony Sejmu.

Nagrody nagrodami i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nagrody otrzymuje się za coś. A jak wyżej zostało wykazane, w przeważającej strefie życia społecznego, zmian nie ma. Co do tego, że owe nagrody zostały przyznane legalnie i zgodnie z prawem każdy musi się zgodzić. Ale tylko zgodnie z prawem według prawa pisanego. Kwestią sporną pozostaje jedynie, czy te nagrody nie przekraczają granic prawa moralnego i prawa niepisanego. Tanie państwo i społeczeństwo tak, ale tanie królestwo i szlachta, już nie!

Należy tu przypomnieć słowa Beaty Szydło, które wszyscy dobrze znamy:

"Jesteśmy dziś narodem, który pracuje najwięcej, a otrzymuje w Europie jedne z najniższych wynagrodzeń. To jest problem nie tylko rozwoju gospodarczego i myślenia o pracy, to przekłada się też na nasz problem demograficzny. Jeśli nie będzie tutaj szansy na myślenie o przyszłości polskich rodzin, to młodzi ludzie będą wyjeżdżali, tak, jak dzieje się to teraz" - mówiła Beata Szydło.
Co do wynagrodzeń, zapewne słowa te dotyczyły polityków partii Prawo i Sprawiedliwość. A co do pracy i ucieczki z kraju, reszty społeczeństwa. A jak się dzieje teraz? Polacy zostali z głodowymi pensjami na umowach śmieciowych, które miały zostać zlikwidowane i Polacy wciąż uciekają poza granice Polski. Górą jedynie ci, co przy korycie!

Każdy powie, nic nowego z nagrodami. Sprawa stara i wałkowana. Oczywiście tak, ale tylko co do tych już oficjalnie ujawnionych. Jak na tanie państwo przystało, pozostały "nagrody" dla tych polityków PiS, którzy nie są na pierwszej scenie politycznej. A też muszą za coś żyć.

I tu mamy główny punkt programu, ale na ścieżkach pobocznych. Radni z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Częściowo i jedynie dla przykładu kilka epizodów, które w pełnej krasie można przeczytać w portalu społecznościowym Twitter, pod hashtagiem #SamiSwoi:

Rafał Czepil, radny PiS z Dolnego Śląska - 274 000 zł m.in. z KGHM TFI. 
Leszek Dec, radny PiS z Podlasia - 179 000 zł z Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. 
Marek Duklanowski, radny PiS ze Szczecina - 177 000 zł z Polskich Terminali. 
Piotr Dytko, radny PiS z Dolnego Śląska - 296 000 zł z Centrum Badawczo - Rozwojowego Ceprus. 
Zdzisław Filip, radny PiS z Małopolski - 484 000 zł m.in. z Tauron Wydobycie. 
Jan Frania, radny PiS z Lubelszczyzny - 361 000 zł z Polskiej Grupy Energetycznej. 
Janusz Jagielski, radny PiS ze Szczecina - 211 000 zł m.in. z Zakładów Chemicznych Police. 
Andrzej Olborski, radny PiS z Lubelszczyzny - 126 000 zł z Zakładu Gospodarki Lokalowej. 
Jakub Opara, radny piS z Mazowsza - 362 000 zł z PL.2012. 
Włodzimierz Pietrus, radny PiS z Krakowa - 250 000 zł z Tauron Dystrybucja. 
Andrzej Pruszkowski, radny z Lubelszczyzny - 360 000 zł z Polskiej Grupy Energetycznej. 
Mariusz Różycki, radny PiS w Policach - 242 000 zł z Grupy Azoty. 
Mariusz Rusiecki, radny PiS z Łódzkiego - 142 000 zł m.in. z PKN Orlen. 
Krzysztof Skóra, radny PiS z Dolnego Śląska - 1,3 mln zł z KGHM. 
Łukasz Smółka, radny PiS z Małopolski - 205 000 zł z Gabinetu Politycznego Ministra Infrastruktury. 
Błażej Spychalski, radny PiS - 167 000 zł z Zakładu Gospodarki Ciepłowniczej. 
Grzegorz Strzelecki, radny PiS - 232 000 zł m.in. z Grupy Lotos. 
Martyna Wojciechowska, radna PiS z Mazowsza - 392 000 zł z Narodowego Banku Polskiego. 
Krzysztof Żochowski, radny PiS z Warmii i Mazur - 362 000 zł z Energa Kongregacja.

Ta mała część danych pochodzi z konta nowePSL, a wszystkie informacje dostępne są pod hashtagiem #SamiSwoi na Twitterze, gdzie PSL graficznie, pobieranie pieniędzy nazywa dwuznacznie "Przytuleniem".

Grafika, na której napisane jest, że radni z PiS "przytulili" łącznie ponad 9 mln zł.
Fot. nowePSL


Czy pieniądze te zostały wypłacone legalnie i zgodnie z prawem, tego nie kwestionuję. Ale kolejny raz należy zadać pytanie o prawo moralne i prawo niepisane. Czy tanie państwo ma polegać na taniej trzeciej klasie społecznej, dla której nie robi się absolutnie nic? Czy tanie państwo ma polegać na wypasionej szlachcie pierwszej klasy społecznej? Tej klasy, która dostała się do koryta i czyści z niego tyle, ile jest w stanie?

Skoro sytuacja polskiej gospodarki jest taka dobra, jak twierdzi premier Morawiecki, skoro mamy wysoki wzrost gospodarczy i nadwyżkę w budżecie państwa, to naturalnym jest, że coraz więcej środowisk usiłuje wyegzekwować podwyżki swoich wynagrodzeń. Gdzie podwyżki od samego dołu, które właściwie to one przede wszystkim sprawiają, że gospodarka rośnie?

Skoro jest aż tak dobrze w każdej dziedzinie, że szlachta polityczna pozwala sobie przyznawać astronomiczne nagrody, to dlaczego rząd systematycznie nakłada na nas coraz to nowe podatki? Coraz bardziej zaczyna przypominać to ogromne lodowce finansowe, o których topnieniu wie tylko rząd, ale nie informuje społeczeństwa wiedząc także, że czasu coraz mniej.

Chcąc ocenić tę politykę, trzeba uświadomić sobie, jaka jest jej realna stawka. Część tej świadomości mamy przedstawione wyżej. I być może problemu by nie było, gdyby nastąpiły realne zmiany w tych punktach, gdzie partia PiS wytykała błędy podczas  kampanii wyborczej władzy poprzedniej.

2.04.2018

Kontynentalny kataklizm




"Ziemia jest twoim okrętem, nie siedzibą."

Aureliusz Augustyn z Hippony






Pęknięta ziemia we wschodniej Afryce na skutek ruchów tektonicznych
Pęknięta ziemia w Afryce. Fot. NTV

Naukowcy z zaniepokojeniem informują, że z kontynentami dzieje się coś, co może doprowadzić do ich przedwczesnego rozpadowi, który miał nastąpić dopiero za miliony lat.


Dzisiejsza nauka może poszczycić się ogromną wiedzą na temat tego, co dzieje się wewnątrz Ziemi. Na tej podstawie wiemy, że ruch kontynentalny jest wynikiem procesów zachodzących wewnątrz naszej planety. Należy tylko zadać pytanie, czy nauka broni niezaparcie swych ram tylko dlatego, aby nie dopuścić do ludzkiej świadomości, że tak naprawdę o wnętrzu Ziemi i ruchem tektonicznym kontynentów, wiemy bardzo niewiele? Odkrywamy tajemnice Kosmosu – planet, gwiazd i galaktyk oddalonych od naszej planety o tysiące i miliony lat świetlnych, a jak na ironię bardzo mało wiemy o wnętrzu Ziemi, jak i o oceanicznych głębinach. Brzmi to paradoksalnie, ale niestety jest to bolesną prawdą.

Nie umniejszając w niczym samej Nauce, a jeśli już to jedynie szerokiemu kręgowi naukowcom, którzy otwarcie przyznają, że wszystko, co ma być zbadane i odkryte, zostało już dokonane, wiemy, że ruch kontynentalny jest procesem ciągłym, ale bardzo powolnym. Jak w cytowanych na wstępie słowach Aureliusza Augustyna uznać możemy, że kontynenty, na których mieszkamy, są jak okręty, które wciąż dryfują w bardzo powolnym tempie. Tak powolnym, że całkowicie niezauważalnym dla ludzkiego oka kilkunastu pokoleń, gdyż prędkość przemieszczających się płyt tektonicznych szacuje się na około 25 milimetrów rocznie. Przy takiej średniej prędkości płyt kontynentalnych, zauważalne zjawiska na powierzchni kontynentów, powinny być widoczne za kilka, kilkanaście milionów lat.

Tymczasem już dzisiaj, gołym okiem możemy obserwować skutki ruchów kontynentalnych, co budzi ogromne obawy dla życia wielu milionów mieszkańców terenów, pod którymi stykają się płyty tektoniczne.

Kenijska stacja NTV poinformowała o dość osobliwym i nagłym zdarzeniu. Geologiczna szczelina we wschodniej części kontynentu afrykańskiego, rozszerzyła się w jednej chwili, powodując pęknięcie o długości ponad trzy kilometry. Spowodowało to rozerwanie ruchliwej drogi na linii Maai Mahiu - Narok. Władze kenijskie od razu wydały rozporządzenie o naprawie drogi, zasypując pękniętą szczelinę, ale sama droga nie jest tu wielkim problemem. Największym problemem jest to, że podział kontynentu afrykańskiego, który miał nastąpić za miliony lat, może urzeczywistnić się w każdej chwili, doprowadzając do tragedii licznych mieszkańców wschodniej Afryki. Warto tu dodać, że płyta arabska graniczy z płytą afrykańską wzdłuż Morza Czerwonego, które powstało w dalekiej przeszłości, na skutek ruchów tektonicznych. Proces ten odbywał się bardzo wolno na przestrzeni wieków, ale dziś, obserwować możemy zgoła co innego. Kontynent afrykański rozpada się niemal na naszych oczach i w każdej chwili możemy poczuć tego skutki. Nie powinien nas też uspokajać fakt, że Afryka jest od nas bardzo oddalona, jak również zapewnienia naukowców, że globalnie nic nam nie grozi. Wszakże naukowcy przewidzieli rozpad kontynentu w bardzo odległej przyszłości, a jednak obserwujemy to zjawisko już dziś.

Globalne zagrożenie może wcale nie być fantazją


W sierpniu 2016 roku, w Apeninach we Włoszech, odnotowano pęknięcie gruntu ziemi o długości ponad 25 kilometrów. Włoscy geolodzy tłumaczą, iż za to zjawisko odpowiada trzęsienie ziemi, które wówczas nawiedziło ten rejon. Skala zjawiska jednak budzić może uzasadniony niepokój.

Tego samego roku 2016, Nową Zelandię nawiedziło trzęsienie ziemi o sile niemal 7,8 stopni. Nowa Zelandia to głównie dwie wyspy, Północna i Południowa. Po tym trzęsieniu ziemi, jak utrzymują naukowcy nowozelandzcy, dwie główne wyspy zbliżyły się do siebie o około 2 metry, na skutek wypiętrzenia dna pomiędzy wyspami. O zdarzeniu tym informował Einar Þór Sigurðsson, na łamach DV.is.

W Stanach Zjednoczonych także w 2016 roku, doszło do dwóch poważnych pęknięć ziemi. Jedno w stanie Pensylwania, a drugie w Utah w Parku Narodowym Canyonlands. Ponadto w Stanach Zjednoczonych w roku 2017, odnotowano ogromne pęknięcia ziemi w hrabstwie Yakima, w stanie Waszyngton, które stale powiększają się o kilkadziesiąt centymetrów tygodniowo. Ta prędkość jest już stosunkowo bardzo wysoka, a samo pęknięcie zanotowano całkiem niedawno.

To tylko niektóre, wybrane doniesienia o takich zjawiskach z ostatnich dwóch lat. Dotyczą one niemal każdego rejonu świata i występują coraz częściej.

O ile za wszystko można obarczać trzęsienia ziemi, to należy zwrócić uwagę, iż same trzęsienia ziemi mają związek z ruchem tektonicznym. A skoro o Stanach Zjednoczonych mowa, to trzeba mieć na uwadze, że na tym terenie znajduje się najpotężniejsza naturalna bomba zegarowa - Superwulkan Yellowstone, który może dać o sobie znać w każdej chwili. A wtedy już zagrożenie jest jak najbardziej globalne.