20.07.2020

Anomalne zmiany klimatyczne

Świat wokół nas zmienia się dosłownie na naszych oczach. Ogólnie przyjmuje się, że klimat na Ziemi ulega ociepleniu, ale to tylko jedna strona problemu, bowiem zjawisko to niesie za sobą szereg anomalii, których absolutnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wiemy tylko, że jakiś czas temu rozpoczęła się reakcja łańcuchowa globalnych zmian bez możliwości zatrzymania procesu, który sprawia, że każdy kolejny dzień w obojętnie którym rejonie świata jest jedną wielką niewiadomą.


Skala potencjalnego globalnego ocieplenia
Fot. Wikimedia
O coraz bardziej drastycznych zmianach klimatycznych nie trzeba nikogo informować ani tym bardziej przekonywać. Każda część świata odczuwa zmiany na własnej skórze. Oczywiście są rejony bardziej dotknięte anomaliami, które przybierają różne formy, a inne są tymczasowo przez naturę oszczędzane. Zmian jednak doświadczamy wszyscy i wszyscy zmiany te ogólnie nazywają ociepleniem klimatu.

Panuje ogólne przekonanie, iż ocieplenie klimatu następuje na skutek działalności człowieka. Faktem jest, że człowiek w jakimś stopniu przyczynił się do procesu globalnego ocieplania. Ale błędem jest doszukiwanie się w człowieku głównego winowajcę. Trzeba stwierdzić jasno, że wokół nas dzieją się zjawiska pogodowe, których przyczyn tak naprawdę nie znamy. Istnieje wiele teorii na ten temat, jednak żadna nie wyjaśnia reakcji łańcuchowej coraz częściej występujących anomalii. Nie wiemy, kiedy i dlaczego pierwszy klocek domina został pchnięty. Możemy jedynie obserwować kolejne przewracające się klocki bez świadomości, co znajduje się na końcu ścieżki ułożonych przez naturę klocków domina. Możemy być pewni tylko tego, że każdy z tych klocków jest nieco większy od poprzedniego i że każdy kolejno przewrócony symbolizuje następną anomalię. Celowo nie nazywam zmian klimatycznych ociepleniem, gdyż jak się przekonamy, anomalne zmiany nie objawiają się jedynie coraz wyższymi temperaturami.

Warto w tym miejscu nawiązać do zimy z 2019 r., która niespodziewanie zaatakowała Stany Zjednoczone. Na przełomie stycznia i lutego wir polarny pojawił się nad środkowo-zachodnimi stanami, który przyniósł ekstremalnie niskie temperatury. W miejscowości Cotton w stanie Minnesota zanotowano około południa czasu lokalnego -48 stopni Celsjusza, a w Dakocie Północnej temperatura odczuwalna wyniosła aż -54 st. C. W Chicago na skutek siarczystego mrozu zaczęły pękać szyny kolejowe, co zmusiło służby do podgrzewania ich otwartym ogniem. Przy tak niskich temperaturach wystarczy wystawić gołą część ciała na jedyne 5 minut, by doznać dotkliwych odmrożeń. Ekstremalnie mroźna zima w Stanach Zjednoczonych nie była skutkiem działalności człowieka, ale zapewne małym, choć znaczącym trybikiem w wielkim procesie zmian klimatycznych. Wir polarny to układ niskiego ciśnienia, który znajduje się nad biegunem północnym. Dlaczego był winowajcą? Czasami na skutek gwałtownego ocieplenia na wysokości 10-50 kilometrów nad ziemią jego struktura ulega zakłóceniom. Wówczas następuje rozlanie się mas arktycznego powietrza z terenu podbiegunowego w niższe szerokości geograficzne. Dlaczego układ niskiego ciśnienia uległ gwałtownemu ociepleniu na wysokości 10-50 kilometrów? Cóż... czasem się zdarza, ale tak niskich temperatur w niektórych stanach USA nie notowano od 40 lat.

A tymczasem na Syberii gore. Odległe syberyjskie miasto Verkhoyansk znane jest z ekstremalnie niskich temperatur, które często spadają poniżej –50 ° Celsjusza. Tego roku jednakże Verkhoyansk nie zasłynął z kolejnego rekordu mrozu, ale z ekstremalnego upału. W maju 2020 r. zanotowano tam 38 stopni Celsjusza (100,4 ° Fahrenheita). Jak wiemy, w Europie tegoroczny maj był wyjątkowo chłodny, ale jak się okazuje nie dla terenów na północ od koła podbiegunowego. W niektórych częściach Syberii, zwłaszcza w północno-zachodniej Syberii, majowe temperatury były nawet o 10 stopni C wyższe od średniej. Anomalia była tak wyraźna, że fala upałów w regionie może być śmiało uznana, jako wydarzenie, które się zdarza raz na 100 000 lat. Oczywiście nie biorąc pod uwagę omawianej obecnej ery anomalnych zmian klimatycznych, oficjalnie nazywanej ociepleniem klimatu. Warto zauważyć, że tego lata i sama Moskwa, zazwyczaj chłodna, obdarzona została przez naturę rekordowymi upałami. Ale nie Moskwa jest tu istotnym czynnikiem, lecz to, że obecnie region Arktyki ociepla się dwa razy szybciej niż reszta planety. A to stanowi już prawdziwe zagrożenie dla całej Ziemi.
„Nie spodziewalibyśmy się, że przyroda wytworzy taką falę upałów w czasie krótszym niż 800 000 lat” - powiedział 14 lipca na konferencji prasowej klimatolog Andrew Ciavarella z brytyjskiego biura Met Office w Exeter w Anglii.
Dodać w tym miejscu wypada, że rekordowe upału powyżej koła podbiegunowego doprowadziły do serii klęsk żywiołowych, z czego najbardziej niebezpiecznymi dla Syberii były niespotykane na taką skalę pożary, a globalnie topnienie wiecznej zmarzliny, nie wspominając o negatywnym wpływie na zdrowie miejscowej ludności.

Z powodu globalnego ocieplenia co roku na Antarktydzie topnieniu ulega 118 megaton lodu, a na Grenlandii 200 megaton. Wideo poniżej ujawnia skalę topnienia lodowców, co prowadzić może do globalnej katastrofy klimatycznej.


Z ociepleniem klimatu powiązane zostały ekstremalne upały w Australii, które głównie przyczyniły się do katastrofalnych pożarów. Żywioł strawił około 11 milionów hektarów, zabijając co najmniej 34 osoby i niszcząc około 6000 budynków od początku lipca. Około 1,5 miliarda zwierząt również zginęło w pożarze. Naukowcy nadal liczą szkody i oceniają potencjał wyleczenia wielu rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Komentarz wobec danych zbędny.

W ramach aktualizacji (17.08.2020 r.) anomalnych rekordów, należy dodać nowy rekord ciepła, który odnotowano 16 sierpnia 2020 r. w Arizonie w Dolinie Śmierci (Death Valley), gdzie termometry wskazały 130 stopni Fahrenheita, czyli 54,4 stopni Celsjusza. 10 lipca 1913 roku temperatura osiągnęła w tym miejscu 56,7 °C (134 °F), co jak do tej pory uznawane było za światowy rekord temperatury powietrza. Jednak są wątpliwości w prawidłowej ocenie wyniku z 1913 r. Niedzielne pomiary mogą być zatem uznane za nowy rekord.

Obecnie doświadczamy globalnej pandemii COVID-19, ale czy można powiązać ten żywioł z anomaliami klimatycznymi? Osobiście nie sądzę, by tak było, ale pewna grupa naukowców wcale tego nie wyklucza. Z anomaliami klimatycznymi na pewno można powiązać ekstremalne opady w pewnych regionach na Bliskim Wschodzie, których nie notowano od 40 lat, powodzie i podtopienia, huragany i trąby powietrzne oraz ogniowe czy coraz częściej notowane burze z obfitymi opadami gradu wielkości dużych jabłek. Nasilają się także relacje naocznych świadków o coraz częściej obserwowanych piorunach kulistych, co jest niewątpliwie bardzo rzadko występującym zjawiskiem.

Na pewno natura zachowuje się nienaturalnie, a przynajmniej nie tak, jak nas przyzwyczaiła. Co nas czego jutro? Jedna wielka zagadka! Biorąc pod uwagę anomalia klimatyczne, dzień jutrzejszy jeszcze nigdy nie był tak niepewny, jak dziś. Miejmy jedynie nadzieję, że nie spełni się treść III Tajemnicy Fatimskiej, biorąc pod uwagę jedynie scenariusz globalnej katastrofy klimatycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz