10.07.2020

Ukrywana historia człowieka

Historia człowieka i Ziemi została napisana i zapieczętowana, a dziś jest ściśle chroniona przed jakimikolwiek korektami przez zaporę ogniową akademickiej nauki. Jakiekolwiek odkrycia przeczące napisanej historii należy, według ortodoksyjnej nauki przynajmniej, ukryć w zatęchłych piwnicach muzeów lub zniszczyć. Co, jednak jeśli liczne dowody świadczą, że tak pilnie chroniona historia jest dziurawa niczym Titanic? Dalej brnąć w kłamstwie, by nie padły korony autorytetów? Czy przyznać wreszcie, że historia wymaga grubej korekty, a kilka rozdziałów nawet napisania od nowa?


Karykatura Darwina i małpy z XIX w.
Karykatura Darwina z XIX w.  Fot: public domain
W 1840 r. Charles Lyell ustalił geologiczną chronologię, która do dziś jest uznawana za świętość. Od tamtej pory minęło aż 180 lat, co dla błyskawicznie rozwijającej się nauki w każdej dziedzinie jest niemal epoką. A mimo to, nikt nie ośmielił się przy nowoczesnej technologi uznać, że stan wiedzy sprzed 180 lat o Ziemi jest kulawy i wymaga co najmniej zabiegu, który tę ułomność wyleczy. Znikoma ilość ludzi na świecie zastanawia się nad takimi paradoksami, bowiem w dzisiejszym świecie prawda znajduje się na niższej półce, niż paradygmaty akademickiej nauki. Podobnie się ma fantastyczna historia Charlesa Darwina pt. "Dawno, dawno temu...", żyła sobie małpa, której znudziło się bezpieczne życie na drzewach i postanowiła poeksperymentować na mniej bezpiecznej ziemi. A że ciągnęło ją do wyzwań i była z tego dumna, zdecydowała wyprostować się, rezygnując z używania czterech kończyn, dających jej gwarancję szybkiej ucieczki przed drapieżnikami, ale co tam – duma ważniejsza niż życie. Oczywiście ironia, ale nie bez powodu. Dziurawą jak ser szwajcarski teorię ewolucji pomińmy w tym momencie, gdyż opisanie jej wymaga obszernej notki. A na to miejsca tu nie ma. O Darwinie wspominam, gdyż tematyka jego fantazji ma wiele wspólnego ze świętą nauką o Ziemi Charlesa Lyella. Geologiczna chronologia bezpośrednio warunkuje biologiczną, gdyż datowanie szczątków istot żywych, uzależnione jest od datowania warstw, w których zostały odnalezione. Prawidłowe datowanie znalezisk nigdy nie było łatwe, ale zawsze łatwo było o pomyłkę, oceniając wiek znaleziska tylko jedną metodą. Prawidłowa ocena wieku warstwy, w którym znalazł się badany obiekt w połączeniu z innymi metodami datowania, minimalizuje ryzyko pomyłki. A zapewniam, że z datowaniem znalezisk, które wymienię tylko w nakreślającej temat ilości, nudy nie będzie.

Trudno jednoznacznie wskazać konkretny rok początku epoki żelaza. Upowszechnienie żelaza w Egipcie przypada na schyłek okresu Nowego Państwa (XX dynastia — ok. 1200-1085 p.n.e.). Warto tę datę zapamiętać, nawet jeśli przyjmiemy, że faraon Tutanchamon zmarł w roku 1337 p.n.e. Co ma jedno z drugim wspólnego? Otóż to, że w grobowcu Tutanchamona znaleziono lśniący sztylet ze stalową klingą. Podkreślam, że rok 1337 p.n.e. to rok śmierci faraona, a nie wykucia sztyletu, który musiał zostać wykonany dużo wcześniej. Ale jak to możliwe, że Tutanchamon używał broni świadczącej o zaawansowanej technice obróbki metalu na długo przed nastaniem epoki żelaza? No dobrze. Różnica to jedyne półtora wieku. Aczkolwiek powinna być skorygowana, to nie czepiajmy się takich "drobnostek".

Szczyt kolumny z Delhi
 Fot: Dennis Jarvis
Inaczej przedstawia się sprawa z żelazem, a inaczej też ze stalą nierdzewną, która została opatentowana w 1912 r. przez niemieckich inżynierów Kruppa. Jak na złość śmietance akademickich autorytetów w Delhi stoi żelazna kolumna, która za nic w świecie nie chce zardzewieć. Od ponad 1600 lat stoi sobie dumnie w kompleksie Kutb w Delhi, drwiąc ze współczesnych uczonych, łamiących sobie umysły teoriami, dlaczego kolumna jest odporna na korozję. Oficjalnie przyjmuje się, że kolumna powstała między 402 i 415 r. n. e., jednakże należy w tym miejscu zaznaczyć, iż nie wszyscy uczeni się tym zgadzają. Hinduscy archeolodzy bowiem przeciwni są ustalaniu twardej daty powstania kolumny, gdyż sugerują, że kolumna może liczyć sobie nawet 4000 lat. Nawet jeśli przyjąć, że kolumna o wadze 6 ton pochodzi z początku V wieku, to i tak jest twardym orzechem do zgryzienia przez ortodoksyjną naukę, gdyż filar został wykonany z kutego żelaza o 98-procentowej czystości. Technologia zastosowana do odlania zagadkowego słupa z niemal czystego żelaza nie jest znana i nawet dziś trudno byłoby powtórzyć wyczyn starożytnych Hindusów.

W latach 1786-1788 francuscy robotnicy drążyli otwory w litym wapieniu. Po wydrążeniu otworu o głębokości 15 metrów odkryli komorę, w której znajdowały się monety, młotki, kilofy i inne narzędzia. Znaleziono także częściowo obrobione bloki kamienia, o czym informował wówczas na swych łamach "American Journal Science" z wnioskiem następującym:
"Oznacza to, że człowiek istniał, zanim utworzyła się ta skała, i to istniał już wtedy od bardzo dawna, gdyż osiągnął do tego czasu taki poziom cywilizacji, iż znał sztukę oraz obrabiał kamień i budował kamienne kolumny".
Absolutnie niepasujące do napisanej historii znalezisko zostało odkryte w 1889 r. Nampa w stanie Idaho, podczas wiercenia studni. Była to figurka przedstawiająca kobietę, wykonana bardzo wyrafinowaną techniką artystyczną. Figurka ma 4 cm wysokości, ale nie to budzi zakłopotanie dla akademickiej nauki. Znalezisko pochodzi z warstwy z okresu plio-plejstocenu, co oznacza, że liczy około 2 000 000 lat.

W stanie Illinois pewna kobieta rozbijała większe bryły węgla i układała mniejsze kawałki w koszu. Ku jej zdumieniu z jednej bryłki nagle wypadł złoty łańcuszek. Węgiel, w którym tkwił, pochodzi z okresu 260 000 000- 320 000 000 lat.

Inne znalezisko w bryle węgla notowane jest w stanie Oklahoma. W rozbijanym węglu znaleziono żelazny garnek. Węgiel pochodził z warstwy sprzed 312 000 000 lat.

Moneta sprzed 200 000 lat, ze zbioru Smithsonian Institution
Moneta z Illinois Fot: YouTube
W Smithsonian Institution znajduje się moneta wykopana na głębokości 38 metrów przez człowieka, który drążył studnię. Moneta ma kształt wieloboku, a napisy na niej nie są w żadnym znanym nam języku. Jednakowa grubość w każdym miejscu świadczy o technicznej obróbce monety. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie mały fakt. Urząd Geologiczny w stanie Illinois szacuje, że osady na głębokości 35 metrów powstały w okresie międzylodowcowym, pomiędzy 200 000 a 400 000 lat temu. Według akademickiej nauki pierwsze metalowe monety weszły w użycie w VIII wieku p.n.e. w Azji Mniejszej, a Homo sapiens sapiens (człowiek rozumny właściwy) pojawił się około 40 tys. lat temu. Cóż... ironicznie rzecz ujmując oprócz historii, należałoby też zmienić pogląd o najstarszym zawodzie świata. Skoro przed pojawieniem się człowieka istniała już finansjera – bankowcy górą.

W 1860 r.  profesor Giuseppe Ragazzini odkrył w Castenedolo ludzkie szczątki. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że szczątki zostały odkryte w osadach z trzeciorzędu (65 do 1,8 mln lat temu). W 1883 roku profesor Giuseppe Sergi potwierdził, że szkielety mężczyzny, kobiety i dwójki dzieci, należą do przedstawicieli ludzi współczesnych, a niebieskozielony ił pokrywający szczątki pochodzi z warstwy sprzed 3-4 milionów lat. Siłą rzeczy ludzie ci musieli także pochodzić z tego okresu.

Anomalii tego typu jest dużo więcej i nie sposób wymienić je wszystkie w jednej blogowej notce. Kontrowersyjny obiekt z Aiud, starożytny mechanizm z Antikythery czy też skamieniały mikrochip z Labińska. Dość jest światła dla tych, którzy chcą widzieć, że coś tu się dzieje co najmniej paradoksalnie. Nauka, zamiast dążyć do poznania i rozpowszechniania prawdziwej historii człowieka, czyni całkowicie na odwrót, nieodparcie przyjmując rolę strażnika prawdy przed ludzkim poznaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz