Z całego świata napływają doniesienia o czarnookich dzieciach (Black-Eyed Kids), które w świadkach budzą przerażenie. Dzieci zazwyczaj mają posiadać nie tyle czarne źrenice, ile oczy w całości czarne jak smoła, co jest nienaturalne. Wydaje się, że relacje tego typu mają znamiona typowych legend z dreszczykiem i nie są oficjalnie udokumentowane. Skąd jednak biorą się opowieści od ludzi, którzy uznawani są za trzeźwo myślących? Czy wszystkie relacje naocznych świadków mamy prawo wrzucić na półkę z urojeniami tylko dlatego, że wydają się brzmieć zbyt nieprawdopodobne?
Czarnookie Dzieci Foto Pinterest |
„Nie możemy wejść, dopóki nie powiesz nam, że wszystko w porządku. Wpuść nas!"
Przerażony Bethel czym prędzej nacisnął pedał gazu, by jak najszybciej uciec z miejsca kontaktu z chłopcami. Do dziś dziwi się, że w panicznej ucieczce nie otarł o samochody zaparkowane obok. Kiedy wyjechał z parkingu, raz jeszcze odwrócił się – nikogo na parkingu nie dostrzegł. Nawet gdyby chłopcy chcieli szybko uciec, tak krótka chwila nie pozwoliłaby im na to, aby niezauważeni uciekali z placu. Do dziś po latach Brian Bethel opisuje to zdarzenie jako najbardziej przerażające w jego życie i te nienaturalnie piekielne czarne oczy.
Relacja Bethela jest najbardziej medialnym opisem tego typu zdarzenia, gdyż będąc redaktorem gazety, opisał cały incydent, choć z dwuznaczną opinią redaktora naczelnego. Historię tę opowiedział również w wywiadzie wyemitowanym przez lokalną stację telewizyjną. Od tego czasu wiele podobnych relacji można uznać za coś w rodzaju plagiatu i zapewne tak jest. Ludzie lubią opowieści z dreszczykiem. Pytanie zasadnicze jednak brzmi, czy trzeźwo myślący redaktor, szanowany w swoim kręgu człowiek mógł zmyślić taką historyjkę?
"Dość łatwo mnie wyśledzić, więc nadal otrzymuję telefony, e-maile i zapytania od ludzi z całego świata, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tym, co widziałem, co myślę na temat chłopców, kim byli i co to spotkanie oznacza w jakimś kosmicznym sensie. Kontaktowali się ze mną wszyscy, od koreańskich stacji telewizyjnych planujących występy sylwestrowe po zwykłych ludzi, którzy po prostu chcieli porozmawiać. Mnie jednak najbardziej interesowali ludzie, którzy przeżyli coś podobnego, co mi się przytrafiło. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wiem, że nie zwariowałem i wiem, że inni doświadczają podobnych spotkań, ale po prostu boją się o tym mówić". – Oświadczył Brian Bethel w telewizyjnym wywiadzie.
Gdyby opowieść Bethela była jedyną tego rodzaju historią, śmiało moglibyśmy wrzucić ją na półkę z lokalnymi opowieściami z dreszczykiem, opowiadanymi przy ognisku. Tego typu relacji jest jednak dużo więcej, a opowieść Bethela świadkom takich zdarzeń jest całkowicie obca. Najczęściej spotykany scenariusz przedstawia się tak, że późnym wieczorem ktoś nagle puka do drzwi. Przed drzwiami stoją chłopcy o piekielnie czarnych oczach, którzy za wszelką cenę chcą, by zostali zaproszeni do środka pod byle pretekstem. Zdaje się, że te dwa czynniki są niezmienne; czarne oczy i potrzeba zaproszenia do środka, gdyż jakimś sposobem sami wtargnąć nie mają prawa. Bethel sam w wywiadzie wyznał, że gdyby wtedy wpuścił chłopców do auta, najprawdopodobniej dziś by go nie było.
Historie takie choćby nie wiadomo jak dziwnie brzmiały, na pewno zasługują na bliższe zbadanie. Nie mamy prawa doszukiwać się w nich urojeń świadka, tak samo, jak świadków sporadycznie widywanych cieni, które wciąż stanowią mroczną zagadkę.
Kto w środku nocy płaci rachunki?
OdpowiedzUsuńTrzeba zapytać Bethela. Aktualnie nadal pracuje w Abilene Reporter-News, ale niezbyt chętnie mówi o szczegółach. Ludzie są różnie, a jego błędem było, choć brzmi to paradoksalnie, publicznie nagłośnić incydent. O reklamę Abilene Reporter-News na pewno nie mogło chodzić, gdyż redaktor naczelny był przeciwnikiem nagłaśniania sprawy, a Bethel najpierw ujawnił zdarzenie w telewizyjnym wywiadzie. Przed napisaniem notki zwracałem się do niego z prośbą o szczegóły, których nie ma w ogólnie dostępnych informacjach (kontakt z nim jest dostępny cały czas dla każdego), ale do sprawy nie chce wracać. I wcale mu się nie dziwię, bo świat raczej nie dorósł do przyjęcia, że istnieje coś, co ogólnie istnieć nie powinno. Weźmy dla przykładu możliwość istnienia tuneli czasoprzestrzennych. Każdy kto śmiałby stwierdzić, że coś takiego ma prawo istnieć, zostałby natychmiast wyśmiany. Całe szczęście dla nauki, że co jakiś czas rodzą się tacy geniusze jak Einstein, którzy nie boją się spojrzeć na rzeczywistość pod innym kątem. Przykład może banalny i z innej półki, ale dobitnie nakreślający sztywność ortodoksyjnej nauki. Dzisiaj wiemy, że istnieje coś takiego jak ciemna materia, choć nie można jej zobaczyć i dotknąć. A jednak coś zmienia i to jest pozytywny fakt, który może dać nam klucze do wyjaśnienia wielu niewyjaśnionych do tej pory rzeczy.
Usuń"Skoro wyeliminujesz rzeczy niemożliwe, to, co pozostanie, chociaż nieprawdopodobne, musi być prawdą". - Sherlock Holmes
I to jest właściwe podejście.
Pozdrawiam.