9.09.2018

Imigracyjna polityka PiS




Imigracyjna polityka partii Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej dąży do destabilizacji Polski oraz działa na niekorzyść Polaków we własnym kraju. Pytanie tylko, czy PiS robi to świadomie i celowo, czy raczej politycy sami nie wiedzą jakie piekło fundują własnym rodakom.


Imigranci masowo napływający do Europy
Imigranci Fot/YouTube
Wygrane wybory parlamentarne w roku 2015 partia Prawo i Sprawiedliwość zawdzięcza wielu czynnikom, które na to się złożyły. Rzecz jasna najbardziej na sukces PiS wpłynęły te obietnice, które nie zostały w ogóle spełnione lub zostały wypaczone w taki sposób, aby wyborca odczuł, że coś dostał, ale jednocześnie nie dostrzegł, iż w rzeczywistości niczego nie dostał, a kupił. A to już ogromna różnica. Nie oszukując się, choć wielu kibiców partii PiS odda życie za bezsensowny sprzeciw, Prawo i Sprawiedliwość wybory wygrała dzięki sile głosów najniższej klasy społecznej, czyli pracowników pracujących na umowach śmieciowych z szablonową stawką najniższą krajową aż do emerytury, przeciwników wysokich podatków za rządów PO/PSL oraz przeciwników polityki migracyjnej. W rzeczy samej na partię Prawo i Sprawiedliwość wyborcy głosowali także z innych powodów, chociażby tylko dlatego, by usunąć od władzy ośmioletnie rządy koalicji PO/PSL, to jednak powyższe trzy czynniki najmocniej wpłynęły na sukces PiS, gdyż wyborcy chcieli zmian głównie dla własnego dobra.

W najśmielszych snach nie spodziewali się jednak, że głosując na PiS otworzą Puszkę Pandory, oraz że doprowadzą do spełnienia przepowiedni dotyczących zalania świata (w tym przypadku Polski) żółtą rasą, które wieściła królowa Saby.

Nie oszukujmy się i powiedzmy to głośno – wyborca ma w czterech literach budżet państwa, a jedyny budżet, który go interesuje, to budżet własny. Wyborca głosujący na PiS spodziewał się przede wszystkim wyższych zarobków, pracy na legalnych, pełnowartościowych umowach o pracę z faktyczną stawką, a nie najniższą krajową, obniżenia kosztów pracy oraz podatków, i spodziewał się, że nie będzie musiał wyjeżdżać za chlebem do pracy do wyżej rozwiniętych krajów Unii Europejskiej. Podkreślam – Unii Europejskiej, a nie poza jej granicami. To ma duże znaczenie, gdyż Polacy obserwowali tragiczne skutki przyjmowania imigrantów spoza Unii Europejskiej przez kraje Europy Zachodniej. Polacy nie chcieli w Polsce ani uchodźców, ani też imigrantów zarobkowych, przybywających z krajów poza granicami UE.

Mijają trzy lata rządów PiS i co obserwuje wyborca? Umowy śmieciowe kwitną w najlepsze, wprowadzane są nowe „podatki” pod przykrywką innego ich nazewnictwa oraz z każdym miesiącem, tygodniem i dniem, wciąż nową liczbę imigrantów zarobkowych spoza granic Unii Europejskiej. Pamiętajmy, że partia Prawo i Sprawiedliwość mocno potępiała politykę migracyjną i równie mocno podkreślała, że w Polsce imigrantów spoza Unii Europejskiej nie będzie.

Pomińmy kłamstwa dotyczące podatków i umów śmieciowych, a zajmijmy się kłamstwem w sprawie polityki migracyjnej.

Liczba imigrantów z Ukrainy nie zaskakuje już nikogo, gdyż to właśnie rząd PiS na nich jako pierwszych, skupił całą swą politykę migracyjną. Nie trzeba podawać za dowód statystyk, albowiem pracownicy z Ukrainy przeniknęli do firm w każdym mieście i stopniowo ta liczba zwiększa się z każdym miesiącem. Mało już jest firm w Polsce, w której nie pracują pracownicy z Ukrainy. Rząd jednak posunął się dalej w swej migracyjnej polityce i planowane są liczniejsze, masowe nabory rąk do pracy z Wietnamu, Indii, Filipin, Tajlandii oraz innych krajów w tym również tych, gdzie dominuje kultura muzułmańska. Religia i kultura jednak odgrywa tu znacznie mniejszą rolę, gdyż Polak powinien zwrócić uwagę na coś, co jest przed nim skutecznie ukrywane. Konsekwencje polityki masowej imigracji. A nowa ustawa o rynku pracy przewiduje, że fala migracyjna będzie liczona w milionach.

Wyimaginowany brak polskich pracowników.


Rząd PiS stwierdza w swych tłumaczeniach, że w Polsce brakuje rąk do pracy, a bezrobocie spada. Nie mówi jednak otwarcie dlaczego? Otóż tu należy podkreślić, że bezrobocie maleje, ale jedynie wirtualnie. Politycy PiS ukrywają, że pracownik mający na karku komornika czy firmę windykacyjną, dzięki temu, że PiS nic nie zrobił ze śmieciówkami, polski pracownik zmuszany jest do pracy na czarno. Gdyby PiS zlikwidował umowy śmieciowe, komornik pracownikowi pracującemu na umowie o pracę, zabierałby nieznaczną sumę, co opłacałoby się pracownikowi pracować legalnie. A tu trzeba koniecznie jasno powiedzieć, że zdecydowanie największa liczba dłużników, długi swe mają na skutek małych zarobków. Pracownik zarabiający najniższą krajową musi w końcu zaplątać się w pętle kredytowe w parabankach. Opisałem to szerzej w notce Demokracja orwellowska. Dodam tu jedynie, że jeśli dłużnik swoje dochody czerpie z umowy zlecenia bądź umowy o dzieło, komornik ma prawo zająć całą jego pensję. Takie umowy dla pracownika fizycznego są zwykłymi śmieciówkami i każdy normalny człowiek będzie unikał pracy na takich umowach z obawy, iż zostanie mu odebrany cały zarobek. Nikt z rządu nie bierze tego pod uwagę, mówiąc z uśmiechem o spadku bezrobocia. Zadłużony pracownik zmuszany jest taką polityką do pracy na czarno, a według polityków PiS bezrobocie zmalało. Ten pracownik jednak nadal jest pracownikiem, ale nierejestrowanym z tego powodu, aby komornik nie odebrał mu tego, co zarobił.

Czy się mylę? Czy ktoś, z kibiców partii Prawo i Sprawiedliwość stwierdzi, że takich pracowników jest znikoma ilość? Jak wynika z badań BIG Info Monitora i Biura Informacji Kredytowej liczba dłużników rośnie, a na koniec roku 2017 było ich ponad 2,5 mln. Oznacza to, że co najmniej 2 miliony Polaków odrzuci legalną pracę na śmieciówce zlecenie, śmieciówce o dzieło i każdej innej umowie cywilnoprawnej, na rzecz pracy na czarno.

Jasno z tego wynika, że spadek bezrobocia jest tylko wirtualną próbą zatuszowania faktów. Manipulacją, by porażka stała się publicznym sukcesem. Wystarczy jedynie dać gwarancję zadłużonemu pracownikowi, że komornik nie zabierze mu całej pensji a jedynie małą część, wówczas statystyki dotyczące bezrobocia diametralnie zmienią się na niekorzyść wyimaginowanych sukcesów partii PiS. Ale tu znowu jest kolejny dylemat. Aby było to możliwe, PiS musiałby przyznać się do porażki z umowami śmieciowymi, i zmienić je na umowy o pracę. To znowu wiąże się z obniżeniem kosztów pracy i zmusza do obniżki podatków. Można powiedzieć, cała reakcja łańcuchowa zależnych od siebie kłamstw czyni, iż PiS musi trzymać się swojej brudnej drogi. Tracą oczywiście Polacy i cała Polska, ale kogo z polityków to obchodzi? Ważniejszy wyimaginowany sukces.

Zagrożenie imigracyjne wynikające z zasiedleniem.


Nie jest tajemnicą, że pomimo licznych zapewnień polityków PiS, w Polsce istnieje bardzo duży problem z mieszkaniami. Inflacja, a co za tym stoi wzrost cen i podnoszenie podatków sprawia, że problem ten wciąż się pogłębia. Nie jest tajemnicą też, że w związku z powyższym podskoczyły ceny za wynajem mieszkań, a przecież Polacy we własnym kraju też chcą mieć mieszkanie. Z płacy minimalnej niestety Polaków nie stać na wynajem mieszkania. Mówiąc szczerze, to z płacy minimalnej Polaka nie stać na to, by nawet skromnie żyć, a co mówić o własnym mieszkaniu lub wynajęciu drogiego mieszkania. Inflacja sprawia, że te mieszkania będą jeszcze droższe.

Szacuje się, że już w Polsce jest 2-3 miliony Ukraińców, którzy mieszkać gdzieś muszą. Nowa ustawa o rynku pracy przewiduje na początek, że nowa fala imigrantów to ponad 3 miliony pracowników, którzy rzecz jasna też muszą gdzieś mieszkać. Rząd gdzieś zakwaterować ich musi, a tymczasem Polacy z całego kraju od całkiem niedawna donoszą, że istnieje coś w rodzaju eksmisji polskich rodzin z mieszkań komunalnych za niewielkie długi, wynikające tylko i wyłącznie z powodu głodowych zarobków w Polsce. Czy taka polityka ma na celu oczyszczenie mieszkań na rzecz nowych imigrantów? Pytanie to pozostawiam bez odpowiedzi i do oceny przez rodaków.

Zagrożenie ekonomiczne.


Faktem niezaprzeczalnym jest, że migracja ma na celu poprawę bytu imigrantów, a przez to ich rodzin w ich rodzimych krajach. Naturalne jest zatem, że imigrant pracujący w Polsce zawsze będzie wydawał minimum niezbędne do przeżycia, a większość swojego dochodu będzie wysyłał do swego kraju, skąd przybył. Znamy to wszyscy. Polacy z powodu głodowych pensji również emigrują za chlebem do krajów rozwiniętych w Unii Europejskiej. Znamy doskonale również scenariusz, jak to dzieje się z pracownikami z Ukrainy, którzy już pracują w Polsce. Zawsze minimum tu, a maksimum na wysyłkę. Dzięki temu nieświadomie wspieramy ukraińską gospodarkę, o czym ukraińskie media chwalą się na cały świat.

I co z tego wynika złego? Oczywiście fakt bardzo słabej złotówki w stosunku do euro. Żaden normalny Ukrainiec nie wysyła na Ukrainę taniej złotówki, ale kupuje tu w Polsce mocne euro, za które jest zdecydowanie większa przebitka. Przysyłane przez Polaków euro z Zachodu zaczyna wyrównywać się z euro, które Ukraińcy wysyłają na Ukrainę. Polacy nie chcą wracać do Polski, gdyż PiS niczym nie zachęca ich do powrotu, więc większość Polaków decyduje się więcej wydawać mocnych funtów w Wielkiej Brytanii i euro w krajach, gdzie ta waluta obowiązuje, niż wysyłać zarobione tam pieniądze do Polski. Napływ obcej i mocnej waluty się zmniejsza. Odpowiednio Ukraińcy pracujący w Polsce zarabiają więcej, co sprawia, że więcej wysyłają euro na Ukrainę. Odpływ euro jest wyższy, a to sprawia znowu, że euro w Polsce topnieje jak lód na wiosnę. Taki scenariusz odnotowujemy już dziś, jeszcze przed napływem nowej, wielomilionowej fali imigrantów. Czy trzeba tłumaczysz, co to oznacza w przyszłości, gdy nowi imigranci przybywający do Polski w milionach pomnożą wypływ mocnej waluty z Polski? W skrócie – bilans płatniczy zaczyna się chwiać, złotówka staje się coraz słabsza, wyczerpują się rezerwy walutowe, niekończąca się reakcja łańcuchowa podwyżek cen i podatków, odpływ inwestorów, a na koniec pozostaje ratowanie się nowymi, bardzo drogimi pożyczkami oraz finansowy krach. Grecja bis.

Ponawiam pytania postawione na początku notki, czy politycy partii Prawo i Sprawiedliwość nie mają świadomości, co czynią, czy raczej jest to celowe działanie? Nie bardzo przekonuje mnie, że politycy nie mają pojęcia o zagrożeniach. Analogicznie natomiast pozostaje druga, gorsza opcja, iż doprowadzają do tego celowo. A jeśli celowo, to jaki mają w tym cel? Destrukcja kraju? Komu na tym zależy i dlaczego? Może ma to taki sam cel jak polityka migracyjna na Zachodzie Europy? Destrukcja Europy? Niczego nie wykluczam, ale obserwując polskich polityków splatanych coraz częściej z politykami z Izraela, na myśl przychodzi tylko stare powiedzenie:
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
A kim jest ten trzeci? Odpowiedź może być ukryta między wierszami w zdaniu powyżej. Wystarczy tylko czujnie obserwować wydarzenia, które rozgrywają się w tle sztucznej mgły tematów zastępczych, które zawsze mają na celu ukrycie przed narodem spraw najistotniejszych.

2 komentarze:

  1. Cała prawda, w kraju coraz gorzej (nawet tego statku nie wybudujemy ;p). Ludzie i tak widza tylko 500+ ale przez to też się tyle zamieszania zrobiło, że masakra... A umowy, szkoda gadać. Jak szukałam pracy to wszyscy chcieli tylko zatrudniać na czarno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawo i Sprawiedliwość działa bardzo cwanie na swoją korzyść. Za każdym "sukcesem" kryje się porażka Polski i Polaków, co udowodniłem w kwestii zmniejszenia bezrobocia. Bezrobocie jest na bardzo wysokim poziomie, bo miliony polskich pracowników zmuszanych jest do pracy na czarno. Poza tym nawet nie biorąc pod uwagę milionów dłużników zmuszanych do pracy na czarno, to reszta polskich pracowników musi pracować na śmieciówkach z oficjalną stawką najniższą krajową. A to już musi się odbić na przyszłości każdego pracownika, gdyż wszelkie składki odprowadza od najniższej krajowej, co będzie skutkowało głodowymi emeryturami, rentami, zasiłkami rehabilitacyjnymi w razie takiej ewentualności, a niekiedy nawet taki pracownik sam będzie płacił za pobyt w szpitalu. Nikt nie bierze tego pod uwagę, a to są czynniki destrukcyjne dla Polaka coraz częściej zastępowanego przez imigranta, oraz dla całej Polski. A 500+? Początek domina inflacyjnego, który musi doprowadzić do scenariusza greckiego. (Niestety z budową statku musimy się wstrzymać, co opóźni wyjaśnienie gnębiącej nas tajemnicy).
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń