Stare fotografie mają w sobie to coś, co niektórzy nazywają duszą, używając oczywiście przenośni podkreślającej sentyment do utrwalonych obrazów sprzed wielu lat, kiedy jeszcze nikt nie marzył o technologii cyfrowej. Dusza wszakże jest wciąż elementem sporu pomiędzy nauką konwencjonalną a parapsychologią – nikt duszy nie widział, więc istnieć nie może, ale z drugiej strony nie jest to dowodem, że nie istnieje. Problem pogłębia się wtedy, kiedy na starych fotografiach utrwalony zostaje obraz ducha, a wszelkie próby udowodnienia fałszerstwa spełzają na niczym.
Brown Lady Foto: H. C. Provand/I. Shira |
Zdjęcie bezpośrednio po lewej zostało zrobione we wrześniu w 1936 roku. Ma ono na celu ukazanie ducha „Brązowej Damy”, która nawiedza Raynham Hall w Anglii. Obraz jest powszechnie uważany za jedno z najlepszych i najbardziej przekonujących ze wszystkich znanych zdjęć duchów. W wielu publikacjach jest przedstawiany jako rzeczywisty fotograficzny dowód istnienia duchów.
Według legendy „Brown Lady of Raynham Hall” (Brązowa Dama z Raynham Hall) to duch lady Dorothy Walpole (1686–1726), siostry sir Roberta Walpole'a, powszechnie uważanego za pierwszego premiera Anglii. Była drugą żoną Charlesa Townshenda, który był znany ze swojego gwałtownego temperamentu. Historia mówi, że gdy Townshend odkrył, że jego żona dopuściła się przedmałżeńskiej zdrady z lordem Whartonem, uwięził ją w rodzinnym majątku w Raynham Hall w Norfolk w Anglii. Nigdy nie pozwolił jej opuścić swojej celi, nawet, by zobaczyć swoje dzieci. Pozostała tam aż do śmierci w 1726 roku. Jako oficjalną przyczynę śmierci podano ospę. Mało kto jednak w to wierzył, a z czasem zaczęły krążyć pogłoski sugerujące, że Dorothy Walpole złamała kark, upadając ze schodów. Oczywiście Townshend miał rzekomo jej w tym pomóc.
W ciągu następnych dwóch wieków duch Lady Townshend widziany był wielokrotnie. Ukazując się w Raynham Hall, świadczyło to, że nigdy nie opuściła swego miejsca uwięzienia nawet po śmierci. W 1835 roku zauważył ją pułkownik Loftus. Odwiedzał dom na święta Bożego Narodzenia i pewnej nocy szedł do swojego pokoju, gdy zobaczył postać stojącą przed nim w korytarzu. Postać miała na sobie brązową sukienkę. Próbował zobaczyć, kim była ta kobieta, ale ta tajemniczo zniknęła. W następnym tygodniu pułkownik Loftus ponownie zobaczył tę samą postać. Tym razem jednak lepiej jej się przyjrzał. Powiedział, że była arystokratyczną kobietą. Miała na sobie tę samą brązową satynową sukienkę, a jej skóra lśniła bladym blaskiem, ale ku jego przerażeniu oczy miała wyłupione.
Kolejnego doniesienia o obejrzeniu „Brązowej Damy” dokonał w 1836 r. kapitan Frederick Marryat, przyjaciel pisarza Charlesa Dickensa i autor serii popularnych powieści morskich, który postanowił spędzić noc w pokoju, w którym najczęściej widywano zjawę. Przyjrzał się obrazowi Dorothy i czekał na nią, ale tej nocy się nie pojawiła. Kilka dni później jednak szedł korytarzem na górze z dwoma przyjaciółmi, gdy nagle zobaczyli brązową kobietę. Niosła latarnię i minęła ich, gdy kulili się za drzwiami. Według Marryat'a uśmiechnęła się do nich w „diabelski sposób”. Cokolwiek miałoby to oznaczać.
19 września 1936 r. kapitan Hubert C. Provand, londyński fotograf pracujący dla magazynu Country Life i jego asystent, Indre Shira, robili zdjęcia w Raynham Hall, by zobrazować artykuł o tajemniczej zjawie. Jak się okazało, udało im się uchwycić obraz Brązowej Damy, która schodziła ze schodów. Zdjęcie zostało opublikowane w Country Life 16 grudnia 1936 r. i pomimo licznych prób udowodnienia fałszerstwa, nigdy nikomu się to nie udało.
Inne słynne zdjęcia ducha przedstawia lorda Combermere'a, który zmarł w 1891 r. Ciekawostką może tu być fakt, że Lord Combermere był gubernatorem Barbados. A Barbados słynie z tego, że w tamtejszych grobowcach dzieją się rzeczy, które przeczą ludzkiej logice, o czym szerzej w notce Tajemnice grobów w Barbados.
Ciekawe czy po śmierci będę bardzie fotogeniczna niż teraz :P Fajny temat na zbliżające się święto (wybierz sobie, które). Kiedyś lubiłam się szwendać po opuszczonych miejscach i cykać zdjęcia, niestety nic nie złapałam. Pewnie dlatego, że głupia cyfrówką robiłam ;p. Chociaż raz miałam w telefonie zdjęcie niebieskich plam, wyglądały ciekawie więc go nie kasowałam, tylko, że później i tak nie mogłam znaleźć, takie śmieszki. Większość duchów ucieka przed aparatem ;p
OdpowiedzUsuńJesteś skazana na wieczną fotogeniczność i musisz się z tym pogodzić ;) Myślę, że 90% "udanych" zdjęć to fałszywki, ale co z pozostałymi? Zagadka! Sam również cykałem fotki w starych i dziwnych miejscach, tak aparatem analogowym, jak i cyfrowym. Pojedyncze zachęcają do głębszej analizy, ale nie wyciągam pochopnych wniosków. Posiadam za to inne materialne dowody na to, że... coś istnieje. Nie chcę o tym pisać publicznie, ale prywatnie przed Tobą tajemnic nie mam. Tylko jeden warunek – mam (osobiste) powody, by nie podejmować tego tematu w pierwszych dniach listopada.
UsuńPozdrawiam i życzę dużo szczęści :)
Zaciekawiłeś mnie i to bardzo jeśli będziesz chciał o tym porozmawiać w odpowiednim czasie pisz śmiało (roxana93@o2.pl - możesz tutaj) :)
UsuńOstatnio "praca" zbyt często wysyła mnie w dalekie tereny. Zapisałem jednak kontakt i z pewnością pogadamy :)
UsuńPozdrawiam bardzo gorąco.
Ciekawa sprawa... nigdy jakoś specjalnie nie wierzyłam w duchy, ale życie zdążyło mnie już nauczyć, że "na świecie dzieją się takie rzeczy, które się fizjologom nie śniły", czytując klasyka ;) Kto wie... może ci ludzie faktycznie widzieli "Brązową damę". Jeżeli jej zdjęcia rzeczywiście nie sfałszowano to mogłoby ono być znaczącym dowodem na istnienie zjawisk paranormalnych.
OdpowiedzUsuńJeśli czegoś nie postrzegamy nie oznacza to, że tego nie ma. Obserwujemy świat wokół nas tylko naszymi zmysłami, które nie muszą dostrzegać wszystkiego, co istnieje. Dostrzegamy tylko to, co jest nam niezbędne. Drapieżne ptaki widzą w dwukrotnie wyższej rozdzielczości niż człowiek. Niektóre węże widzą w podczerwieni, a pszczoły mają do dyspozycji światło ultrafioletowe. Jak wygląda zatem rzeczywistość? Tak jak my ją widzimy, węże, ptaki czy pszczoły? A to tylko ziarno piasku na pustyni.
UsuńPozdrawiam.