9.11.2017

Powrót do przeszłości

To co było, teraz jest, a co będzie już było,
albowiem Bóg odnawia to, co przeminęło”.

Księga Kaznodziei 3. 15


Rozszczepienie atomu i skonstruowanie broni jądrowej, choć wydaje się to nieprawdopodobne, wcale nie jest nowym wynalazkiem dzisiejszych naukowców.



Hieroglify ze świątyni faraona Setiego I, które do złudzenia przypominają dzisiejsze urządzenia technologiczne, co dowodzi, iż mogły one być znane pradawnym cywilizacjom.
Hieroglify z Abydos Fot. YouTube



XIII- wieczny alchemik, filozof i matematyk Roger Bacon, napisał:

Możliwe jest skonstruowanie pojazdów, które poruszać się będą z nieprawdopodobną prędkością bez pomocy zwierząt, oraz urządzeń, które pozwolą kroczyć swobodnie po dnie mórz. A pewne jest, że kiedyś ludzie wymyślą i latające machiny, w których człowiek siedząc wygodnie i o błahostkach przemyśliwując, ciąć będzie powietrze sztucznymi skrzydłami na sposób ptaków".


Dzisiejsi naukowcy jedynie odkrywają dawno zapomnianą wiedzę, która cały czas istnieje w zbiorowej podświadomości całej ludzkości. Czasami fragmenty tej wiedzy niektórzy ludzie potrafią, świadomie lub nie, przechwycić w postaci wizji lub świadomej wyobraźni z dokładnymi szczegółami.
 
Czeski pisarz Karel Ćapek, w 1922 roku napisał książkę pt.: „Krakatit”. Przewidział w niej bezbłędnie skutki rozbicia atomu oraz podał szczegóły laboratorium, gdzie tego dokonano. Skoro Roger Bacon i Karel Ćapek nie mogli znać przyszłości, to wiedzę swoją musieli czerpać z zapomnianej przeszłości, która czasem objawia się jako wewnętrzne olśnienie.

Chińska prasa na początku XX wieku donosiła o dość osobliwym wydarzeniu nawet jak na nasze czasy, a co mówić wtedy. Otóż 8 lipca 1910 roku, chiński alchemik Pu Chao Fi, zdetonował na pustyni Gobi ładunek wybuchowy o takiej sile, że błysk i odgłos były zauważalne w odległości 600 kilometrów od epicentrum. Obecnie w miejscu tym zamiast piasku występuje szklista masa, a rejon wokół epicentrum przypomina poligon doświadczalny. Alchemik oczywiście nie mógł przeżyć wybuchu, nie spodziewając się siły swego odkrycia. Pozostawił jednak po sobie notatki, z których wynika, iż eksperymentował na promieniotwórczym uranie. Chiny zatem chyba trochę wyprzedziły USA i dawniejsze ZSRR w wyścigu zbrojeń. A swoją drogą, ciekawe jaką bronią dysponują dziś.

Ale co tam początki XX wieku. Co tam XIII wiek Bacona. Cofnijmy się dalej w przeszłość nawet aż do okresu wydarzeń biblijnych. Zapewniam, że znajdziemy tam bronie godne dzisiejszego pentagonu oraz urządzenia technologiczne, nad którymi nauka dzisiejsza rozkłada ręce.

Biblia jest dziś tak zagmatwana przez klerów, że miesza pojęcia Boga duchowego z bogami materialnymi z krwi i kości, którzy różnili się od ówczesnych ludzi wyższym poziomem inteligencji. Bóg wszechmogący, miłościwy i duchowy nie potrzebuje do niczego ofiar ze zwierząt ani ludzi i nie potrzebuje także urządzeń technologicznych do przemieszczania się i prowadzenia działań wojennych. Bogowie materialni tak. Ale do rzeczy.

Na początek zagadka dla naukowców na temat pewnego urządzenia skonstruowanego tysiące lat temu, a które opisane jest w Biblii.

Bóg tymczasowo zakwaterowany na górze Horeb, pewnego razu wezwał do siebie Mojżesza, aby przekazać mu pewną wiedzę rzekomo zapisaną na dwóch tablicach. Do dziś Kościół próbuje nam wmówić, skutecznie zresztą co szerzej opisałem w artykule Kłamstwa Kościoła, że na tych tablicach zapisane były jedynie dziesięć przykazań. Zapis ten musiał być bardzo chroniony, gdyż dołączono do tablic opis „opakowania” na nie.
„(...) a dam ci tablice kamienne, i zakon, i przykazanie, którem napisał, abyś ich nauczał”. - 2. Mojżeszowa 24. 12.
Mojżesz po 40 – sto dniowej wizycie u Boga na górze Horeb, schodząc potłukł tablice. Ale pech, niezdara..., a za wymówkę obrał sobie wielkie wkurzenie, gdy zobaczył, że ludzie podczas jego nieobecności zbudowali sobie złotego cielca. Bóg również bardzo się wkurzył, chociaż dokładnie nie wiadomo o co, czy chodziło mu o tego cielca, czy o potłuczone tablice. Tak czy siak, aby udobruchać Boga, Mojżesz musiał zabić trzy tysiące Żydów, którzy zapewne dobrowolnie nie dali się zabić. Coś tu śmierdzi wyższą polityką – Mojżesz niezdara, złoty cielec głodujących Żydów, wielkie wkurzenie każdego na wszystkich i 3 tysiące ofiar. Ale w porządku, nie wnikajmy w szczegóły polityczne. Bóg wreszcie okazuje wielką łaskę i przestaje się gniewać. Wzywa Mojżesza po tych wydarzeniach znowu do siebie na dywanik i daje mu nowe tablice oraz instrukcję budowy „opakowania” na nie zwanym dalej Arką Przymierza. O owych tablicach do dziś istnieje zmowa milczenia. Być może do dziś gdzieś istnieją zapakowane w Arce, której szczegółowy opis znajduje się w Biblii, a sama Arka jak na opakowanie miała dość osobliwe właściwości. Po jej zbudowaniu ludzie przebywający przy niej musieli nosić specjalne buty i odzież. Inaczej groziła im śmierć. I nie były to groźby bez pokrycia. Tu zagadka. Czym była Arka Przymierza nie mówiąc już nawet o samych tajemniczych i zapomnianych tablicach, które miały być w środku. Czy nie łatwiej zapamiętać dziesięć zdań, które miały być na nich zapisane?

Biblijny opis Arki Przymierza wzbudził zainteresowanie dzisiejszych inżynierów. Okazało się, że według ich oceny Arka była czymś w rodzaju potężnego elektrycznego kondensatora, który mógł wytwarzać prąd o napięciu nawet tysiąca woltów. Biblia potwierdza, że coś tu jest na rzeczy, albowiem kto Izraelitom ukradł to osobliwe pudło, długo nie pożył, nie znając zasad BHP obchodzenia się z nim. Trupy wokół Arki słały się często i gęsto, i nie była to śmierć lekka.

Gdzieś w mrokach starożytnych dziejów Arka zaginęła i do dziś nie wiadomo, czy to Arka była tak pilnie strzeżona przez przeszkolonych wybrańców, czy ludzie byli chronieni przed nią.

W roku 1127 Arkę Przymierza znaleźli ponoć (nie ma na to dowodów) Templariusze w podziemiach Jerozolimskiej Świątyni. A tak przy okazji, to musieli mieć sporą wiedzę o niej i tym, co było w środku oraz samym miejscu pobytu Arki, gdyż na miejscu tym nie znaleźli się przypadkiem i wiedzieli gdzie i czego szukać. Po znalezieniu celu swej wizyty w Świątyni opuścili ją szybciej niż tam przybyli. Od tamtej pory Zakon Templariuszy stał się najbardziej bogatym i tajemniczym zakonem, który na temat znaleziska milczy do dziś. Do dziś dosłownie, albowiem istnieje coś w rodzaju hierarchii potomnej. Zakon już oficjalnie nie istnieje, ale wiedza jest przekazywana wybranym ludziom. W jakim celu to kolejna tajemnica.

Czym była lub nadal jest Arka Przymierza? Co w niej naprawdę przechowywano? Do czego miała służyć zacofanym niby Żydom, ale nie na tyle zacofanym, by byli w stanie zbudować ją? Pytania te są dziś bez odpowiedzi. Pewne natomiast jest, że Mojżesz, wybrańcy po nim i być może Templariusze poznali wiedzę, o jakiej nawet nam się nie śniło.

Na drodze do zdobycia ziemi obiecanej, stał bardzo dziwny i inteligentny lud Amorejczyków, o którym szpiedzy żydowscy donosili:
 „Lud ten większy jest i roślejszy jest niźli my, miasta wielkie, i wymurowane aż ku niebu, a nadto syny olbrzymów widzieliśmy tam”. 5. Mojżeszowa 1. 28.
Czyżby zbuntowane anioły? Ciekawe to musiały być czasy, starcie bogów walczących ze sobą na tle prymitywnych ludzi, którym przyszło spisywać wydarzenia ze swojego punktu widzenia i swoim językiem nazywać rzeczy, których nazwać technologicznie nie umieli. Bóg jednak obiecał pomóc Jozuemu, zastępcy Mojżesza, który nie przeżył choroby „popromiennej”, pokonać inteligentny i silny naród Amorejczyków. Obiecał też pomóc wymordować dalsze ludy stojące na trasie do ziemi obiecanej; Hetejczyków, Hewejczyków, Ferezejczyków, Gergiezejczyków, Jebezejczyków i oczywiście samych Kananejczyków, którzy zamieszkiwali ówczesną ziemię obiecaną.

Aby przedostać się przez Jordan, z pomocą im przyszła cudowna „skorupa” na tajemnicze dwa kamienie z wyrytymi rzekomo dziesięcioma zdaniami zakazów. Bóg bowiem dał instrukcję jak użyć Arki Przymierza, aby ta cudownie zatrzymała bardzo silny prąd rzeki. Czary mary albo kilka kliknięć cudownej różdżki. Jak kto woli.

Zdobycie Jerycha okazało się dla Jozuego ponad jego siły, gdyż miasto było twierdzą nie do zdobycia za sprawą ogromnych, mocnych murów. Cóż. I na to była rada za sprawą Boga, który dał instrukcję jak podłączyć niby zwykłe trąby do niezwykłej Arki Przymierza. Jozue każe swoim wojownikom wykonać wszystko ze szczegółami, trąby zadźwięczały, a mury rozsypały się. Czary mary czy znana już dziś broń i potęga fal dźwiękowych? Kto co woli.

Biblijny Bóg posiadał także inne równie potężne bronie i nie mowa tu o piorunach z nieba. W Gabaon wybił Amorejczyków pociskami wyrzucanymi z pojazdu, który świecił na niebie jak słońce. Wszak wśród Amorejczyków byli także synowie nieba jak podaje Biblia, zatem i technologia. Wojownicy Sysary okazali się godnymi przeciwnikami. Bóg Jozuego i spółki ledwo zwyciężyli Amorejczyków jedynie dzięki walce z powietrza. Wszystko to opisuje Biblia.

Zakazaną dziś przez ONZ (kolejna ściema, tak na marginesie) broń chemiczna, nie jest innowacją Busha juniora. Król Dawid, gdy urósł w potęgę, kazał zliczyć cały swój lud. Tak to rozgniewało Boga, że ten nie zawahał się użyć broni masowego rażenia przeciw ludowi Dawida. Przyczyna dość banalna i nie wiadomo co było faktyczną tego przyczyną, zważywszy że Dawid wcale nie był taki cnotliwy, za jakiego dziś się go uważa. Pomijając już nawet niezaprzeczalne fakty jego biseksualizmu oraz mordowania mężów kobiet, które mu się spodobały. Tak czy siak, wkurzony Bóg zastosował ową broń, a na skutek tego zginęło w cierpieniach 70 tysięcy Izraelitów. Opisuje to 2 Księga Samuelowa, dla ciekawskich. W Księdze Izajasza z kolei znaleźć można opis wysłannika Boga, który posiadał broń o takim rażeniu, że w jedną jedynie noc zabił 185 tysięcy Asyryjczyków. Psalm 68 natomiast podaje, że takich aniołów Bóg miał wiele tysięcy, cała armia można powiedzieć. A trzeba też zaznaczyć, iż Psalm podaje także sprzęt ciężki w liczbie 20 tysięcy wozów bojowych. Każdy z tych wozów wytwarzał taką energię zdolną topić skały podczas lądowania.

Odkrycia dzisiejszych naukowców w niczym nie ustępują zapomnianej wiedzy technologicznej starożytnych. Poziom nauki, odkryć i wynalazków wciąż się rozwija w zaskakującym tempie, a przy tym maleje lista cudów opisanych w świętych księgach. Nawet żaroodporne ubrania nie są innowacją, które najwyraźniej posiadali Sadrach, Mesach i Abedneg już za czasów Nabuchodonozora, który to kazał wrzucić ich do rozpalonego pieca, aby ci udowodnili, iż są wysłannikami Boga.
Tedy onych mężów związano w płaszczach ich, w ubraniach ich, i w czapkach ich, i w szatach ich, a wrzucono ich w środek pieca ogniem pałającego”. - Księga Daniela 3. 21.
I cóż się okazało? Jedyne co spłonęło to sznury, którymi ich związano. Większość ludzi czytających Biblię nie zwraca uwagi na pełny tekst w przekazie, gdyż Kościół zawsze interpretował takie wydarzenia, jako cud. Ale to nic nowego dla naszej nauki, trzeba bowiem zawsze zwracać uwagę na szczegóły i dociekać wyjaśnienia cudu. Odkrywamy jedynie dawną zapomnianą wiedzę, którą niestety nie wykorzystujemy, tak jak powinniśmy.

Ci, po których odkrywamy tę wiedzę dzisiaj, nagle znikli w dziejach historii. Bóg z cała swoją armią aniołów nagle ulotnił się, żołnierze Boga zaginęli lub sami na skutek osiągniętej technologii wyniszczyli się wzajemnie. Tego nie wiemy, ale wiemy, że zawsze prowadzili ze sobą wojny, a to już daje do myślenia. Po bogach i armiach aniołów pozostały jedynie zapiski, których przez tysiąclecia nikt nie rozumiał. To tak, jakby każda cywilizacja rozwijała się, ale do pewnego poziomu i nagle koniec. Ile nam zostało do osiągnięcia punktu kulminacyjnego? Może mamy wybór, jak i miały wszystkie zaginione cywilizacje? Rozwijać technologię zgodnie z prawami natury i szanować każde życie albo zgodnie z prawami wojny niszczyć wszystko, co żyje, łącznie z samym sobą? Nasza cywilizacja skłania się raczej w kierunku tej drugiej opcji, ponieważ wydatki na wojny biją na łeb skromne wydatki na rozwijanie życia. Może mamy szansę jeszcze to zmienić, choć wydaje się to marną pociechą, obserwując wydarzenia na świecie.

Nie tylko Biblia opisuje Boga uzbrojonego po materialne zęby. Wysoko rozwinięta tysiące lat temu cywilizacja staroindyjska, a jakże, również uległa zniszczeniu przez wojny technologiczne.


Wedy to zbiór świętych pism odnalezionych na terenach dzisiejszej Indii. Szacuje się, że opisują one wydarzenia sprzed 5 tysięcy lat, lub jeszcze odleglejsze. Oprócz licznych opisów religijnych, modłów, rytuałów, mantr i pieśni znajdujemy tam opisy bogów i ich wysoko rozwiniętej technologii, niestety głównie wojennej. Zlekceważyć ich jako legendy nie możemy, gdyż znajdują się tam zbyt dokładne dane astronomiczne, które dzisiejsza nauka dopiero odkrywa.

Tak jak dzisiejsze odkrycia pozwalają lepiej zrozumieć wersety biblijne, tak z Wedami mamy mniej problemu, albowiem nie dosięgnęły ich niszczące łapy Kościoła katolickiego. Gdyby było inaczej długo by gniły w tajnych archiwach Watykanu.

Najbardziej dla nas znaczący jest epos Mahabharata” (do pobrania także cały epos Mahabharata PDF)  który opisuje wojnę bogów żywo przypominającą scenerię filmów takich jak „Gwiezdne wojny”. Precyzyjne opisy mogły być podane tylko z punktu widzenia naocznych świadków ówczesnych wydarzeń, ale nie znających oczywiście nazw technicznych. Według wspomnianego eposu w tamtych czasach na ziemi przebywała cywilizacja, która potrafiła budować stacje kosmiczne, przy których MIR, to dziecinna zabawka. Z tych miast zawieszonych w kosmosie startowały mniejsze pojazdy „Vimany”. Wojna toczyła się pomiędzy dwoma rodami, Devów oraz Asurów, a obydwa rody dysponowały potężnymi i straszliwymi broniami. Jeden pocisk nazywany „strzałą Indry” potrafił zniszczyć całe miasto, a przeznaczony był do niszczenia celów oddalonych o wiele tysięcy kilometrów. Najgroźniejszą bronią była tak zwana „Głowa Brahmy”, która miała siłę rażenia kilkadziesiąt razy większą niż zrzucona bomba atomowa na Hiroszimę.

Jeden z rozdziałów Mahabharaty, Vanaparwa opisuje jak pewien wojownik Arjuna, trafił swym pociskiem w latające miasto wroga:
 „(...) i tu dopadła go Głowa Brahmy. Szczątki tego pojazdu spadły w kawałkach na Ziemię, a jego mieszkańcy spłonęli”.
 Inny fragment opisuje skutki wystrzelenia pocisku w cel naziemny:

Było tak, jakby wszystkie złe moce urwały się z uwięzi. Świat wypalony ogniem taczał się w piekielnym gorącu. Rozszalałe słonie biegały w kółko, szukając schronienia przed okropnym żarem. Woda gotowała się w rzekach i wyparowywała (…). Ginęły wszystkie zwierzęta, a wróg padał jak ścięty kosą. Paliły się i padały lasy, a konie i wozy bojowe płonęły”.
 
Cywilizacja staroindyjska sama nie upadła. Rozwinęła się do poziomu krytycznego, gdy technologia, zamiast iść w parze z rozwojem życia, rozwinęła technologię wojny. Naukowcy od zawsze, nieważne czy tysiące lat temu, czy dziś, rozwijając się dochodzą do punktu, gdy uważają się już za bogów. W tym stanie zawsze każda cywilizacja zdaje się ginąć, zostawiając jedynie następnym pokoleniom dowody swego wysokiego rozwoju z pism i wykopalisk.

Nauka w naszych czasach jest już na pograniczu tego poziomu. Do nas wszystkich należy wybór, czy miecze, czy lemiesze. Technologia życia, czy technologia wojny i pieniądza.

W Wedach nie ma proroctw jak w Biblii, ale bardziej opisy jakby z punktu widzenia naocznego świadka:

 Później zapadła martwa cisza... Nie było już żywych. Rozszalały się wiatry, ale powietrze nad ziemią pojaśniało. Ukazał się przejmujący widok, dziesiątki tysięcy zniekształconych przez ogień martwych ciał...”.

Czy Wedy to tylko mity? Być może, ale...

W indyjskiej dżungli współcześni archeolodzy odkryli ruiny starożytnego miasta. Ruiny te pokryte są zmutowanymi roślinami, stopionymi na skutek działania bardzo wysokiej temperatury budulcami, oraz... z cieniem człowieka na jednej z zachowanych ścian. Natomiast cały teren wokół ruin dawnego miasta Mohendżo Daro (kopiec zmarłych), do dziś wykazuje bardzo wysoki poziom promieniowania radioaktywnego. Przypadek? Wzorem Boga nie gram w kości i nie wierzę w przypadki.

To, co dawniej było cudem, dzisiaj coraz częściej nazywane jest odkryciem naukowym. Dzisiejsi naukowcy być może kiedyś w dalekiej przyszłości, będą nazwani bogami. Być może też w dalekiej przyszłości powstaną mity o naszych czasach, a religia przyszłości znajdzie tajemniczy sposób oszukiwania wiernych za pomocą psychologicznych tajemnic podobnie jak to czynią dzisiejsi kapłani, co opisałem w artykule Tajemnica Wiary ukrywana przed wiernymi.



 


7 komentarzy:

  1. Całkiem niedawno dyskutowałyśmy z moimi koleżankami na ten temat, może nie do końca ten sam ale bardzo zbliżony. To wszystko jest bardzo ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że rozwój technologiczny w końcu zmusi naukowców do nazwania pewnych rzeczy po imieniu. Nie można całe życie upierać się przy błędnej tezie, że ktoś przez 20 lat budował własny grób w Egipcie. Zwłaszcza, że w ani jednej piramidzie nie znaleziono ani jednego zmumifikowanego ciała.

      Usuń
  2. Temat niestety zupełnie nie z mojej bajki... trudno mi jakoś odnieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest w życiu najpiękniejsze, że interesujemy się czym innym.

      Usuń
  3. A to ciekawe! Nie miałam pojęcia, że ta wiedza sięga aż tak dalekich czasów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemal każdego przysłowiowego dnia nauka odkrywa nowe fakty, ale naukowcy wciąż upierają się, że dawne cywilizacje były zbyt prymitywne. Nie na tyle jednak prymitywne żeby znać zjawisko precesji osi Ziemi, która trwa około 26 000 lat. A są dowody na to, iż zjawisko te było im doskonale znane. Dziś już znamy technologię otwierania drzwi na hasło "sezamie otwórz się", choć "Księga tysiąca i jednej nocy" nadal jest tylko baśnią.
      Rozwój nauki zmusza do spojrzenia na mity pod innym kątem, i myślę, że naukowcy w pewnym momencie skapitulują.

      Usuń
  4. Świetny wpis, poruszający ciekawy temat :)

    OdpowiedzUsuń